Rano obudził mnie biegający po domu Kamil. Spojrzałam na zegarek była już 10 i musiałam niechętnie zwinąć się z łózka. Powędrowałam do szafy, żeby znaleźć sobie jakieś stosowne ubranie. Następnie poszłam do łazienki wziąć poranny prysznic. Po zakończonej kąpieli ubrałam się, uczesałam i nałożyłam lekki makijaż. Ogarnięta zeszłam na dół do kuchni, gdzie przy stole siedział Kamil z rodzicami.
- Hej. - przywitałam się wchodząc do kuchni.
- Cześć. - przywitał mnie kuzyn.
- Hej ciocia. - zawołał Kamil.
- Siadaj. Zjesz z nami? - powiedziała Magda.
- Nie dziękuję nie jestem głodna. Napije się tylko kawy.
- Wczoraj kolacji też nie zjadłaś.
- Nie mam ochoty. - powiedziałam i podeszłam do szafki gdzie znajdowała się kawa. Woda była już gotowa, więc nasypałam sobie kawy do filiżanki i zalałam wodą. Z gotowym napojem opuściłam kuchnię i udałam się do salonu. Włączyłam sobie telewizor i zaczęłam skakać po kanałach. W końcu natrafiłam na jakiś film. Po dłuższym czasie do salonu wszedł Adrian.
- Młoda wiesz, która godzina? - spytał.
- Nie. - odpowiedziałam.
- To spójrz na zegarek. - jak powiedział tak zrobiłam. Na zegarku widniała 13, a w pracy musiałam być na 13.30. Zerwałam się z sofy i popędziłam szybko na górę po torebkę. Wrzuciłam do niej najpotrzebniejsze rzeczy i po chwili z powrotem byłam na dole.
- Wiecie, że macie być na meczu. - powiedziałam do moich kochanych współlokatorów.
- Tylko, że nie zdążyłam kupić biletów. - odpowiedział Adi.
- Nie myślisz w ogóle. Ja wam przecież załatwiłam bilety. - powiedziałam szukając ich w torebce. Kiedy je w końcu znalazłam wręczyłam je kuzynowi.
- Wiesz, że nie musiałaś?
- Wiem, ale chciałam.
- Bardzo Ci dziękujemy. - powiedziała Magda. - A teraz już leć, bo się spóźnisz.
- Dobra, ale widzimy się o 15 na stadionie.
- Jasne. Pa. - powiedziała.
- Pa! - krzyknęłam wychodząc z domu. Wyjątkowo dzisiaj droga na stadion zajęła mi więcej czasu niż zawsze. Po jakiś 10 minutach wolnego spacerku dotarłam na Signal Iduna Park. Chłopaki już od jakiś 40 minut mieli trening przed meczem, więc od razu skierowałam się na murawę. Zmierzając korytarzem w stronę murawy poczułam, że robi mi się słabo. Pomyślałam, że jest to przyczyna nie zjedzonego rano śniadania i wypicia kawy na pusty żołądek. Postanowiłam nie zwracać na to większej uwagi. Weszłam na boisko, gdzie panowie zawzięcie się rozgrzewali, a Klopp wydawał im tylko polecenia. Zmierzając w stronę ławki zauważyłam na niej przyjaciółkę. Podchodząc coraz bliżej przywitałam się z trenerem i wtedy zauważyli mnie piłkarze. Postanowili zrobić sobie kilkuminutową przerwę na co trener przystał.
- Hej! - krzyknęli chórem podbiegając i przytulając mnie.
- Hej. - odpowiedziałam. - Mario starczy, bo mnie udusisz.
- No dobra. Tego bym nie chciał, bo Moritz to by mnie chyba na miejscu zatłukł.
- Masz rację, leżał byś już trupem.- powiedział podchodząc w moją stronę.
- Cześć. - przywitał się.
- Hej. - powiedziałam i posłałam mu uśmiech, który odwzajemnił. Będąc blisko niego czułam się szczęśliwie. Wiedziałam, że mam przy sobie wszystko czego mi trzeba i co kocham.
- Jak przygotowanie do meczu - spytałam.
- Dobrze. - powiedział Łukasz.
- Miejmy nadzieję, że wygramy. - dodał po chwili Reus.
- Tylko pamiętajcie, musicie się liczyć z innym wynikiem, nie koniecznie korzystnym dla nas. Ale ja was wierzę i przyznam, że to mało prawdopodobne.
- Wiemy! - krzyknęli zgodnie
- No to się cieszę. - odpowiedziałam i posłałam im uśmiech.
- Dobra panowie wracać na boisko. - wydarł się Klopp. O dziwo wszyscy go posłuchali. Co jak co trzeba przyznać, że lubią się wygłupiać, ale jak zbliża się mecz to dają z siebie 100%. Piłkarze wrócili do trenowania, a ja udałam się na ławkę, gdzie siedziała przyjaciółka.
- Hej! - powitała mnie radośnie.
- Hej. - starałam się oddać jej entuzjazm.
- I jak tam wczorajsza rozmowa z Mo? - spytała.
- Zależy o jaki temat rozmowy Ci dokładnie chodzi. - powiedziałam.
- Dobrze wiesz jaki.
- Opowiedział mi co się stało i jak to wyglądało z jego perspektywy.
- I?
- I powiedziałam mu, że potrzebuję czasu, żeby to przemyśleć.
- Nic więcej się nie stało? - dopytywała jak by widziała, że coś jeszcze miało miejsce.
- Ale ty ciekawska jesteś ! - stwierdziłam.
- Wiem. No to słucham.
- Niech Ci będzie. Kiedy już skończyliśmy rozmowę, wstałam i podeszłam do okna. Po chwili podszedł do mnie. Staliśmy na przeciwko siebie spoglądając sobie w oczy i nagle poczułam jak zaczyna mnie całować. Na początku uległam, ale później się opamiętałam i przerwałam to zajście. - powiedziałam i spojrzałam w stronę piłkarza co zauważyła Weronika.
- Przecież widzę, że Ci cholernie na nim zależy i nie rozumiem czemu nie chcesz dać mu szansy, aby to wszystko naprawił.
- Sama nie wiem. Może i powinnam.
- Powinnaś!
- Pogadam z nim po meczu.
- No ja mam nadzieję. - powiedziała Weronika.
- A teraz się spowiadaj co Ci tak humor dopisuje.
- Nic Ci nie umknie.
- Tak jak tobie. No więc słucham.
- Lewy poprosił mnie, abym się do niego przeprowadziła. - powiedziała zadowolona Weronika.
- Aaa! Nawet nie wiesz jak się cieszę twoim szczęściem. - krzyknęłam i przytuliłam przyjaciółkę. Siedziałyśmy i gadałyśmy. Jednocześnie też przyglądałyśmy się chłopakom. Minęło jeszcze jakieś 40 minut i chłopaki zakończyli trening i udali się do szatni. Wielkimi krokami zbliżała się już godzina rozpoczęcia meczu. Piłkarze wraz z trenerem udali się do szatni, a my udałyśmy się na nasze miejsca na trybunach. Wchodząc na nie zauważyłyśmy Magdę, Adriana i Kamilka.
- Ciocia ! - krzyknął mały kiedy mnie zauważył i podbiegł do nas.
- Hej szkrabie. - wzięłam go na ręce całując w policzek.
- Fuuu! - odpowiedział na co wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
- Chłopaki przygotowani ? - spytał Adrian.
- Jak najbardziej. - odpowiedziała Weronika.
- Mała a ty co tak marnie wyglądasz? Jadłaś coś dzisiaj? - spytała Magda.
- Nie jeszcze nie było okazji z resztą coś ostatnio nie mam apetytu.
- Ty sobie chyba żartujesz. - powiedział zdenerwowany Adrian.
- Marsz do kawiarenki po coś do jedzenia. - powiedziała zła Magda.
- Obiecuję, że pójdę ale po meczu.
- Dobra, ale na pewno!
- Na pewno - powiedziałam i z małym na rękach udałam się na nasze miejsca, zaraz za mną szli Weronika, Magda i Adrian. Zajęliśmy swoje miejsca i czekaliśmy, aż piłkarze obu drużyn wejdą na murawę. Kiedy to już miało miejsce Kamil z niecierpliwością czekał na pierwszy gwizdek sędziego oznaczający początek meczu. W końcu doczekał się tego pierwszego gwizdka. Przez cały mecz Kamil krzyczał " Wujek Mo stzel bramkę. " Prośby Kamila zostały przyjęte, bo w 35 minucie strzelił bramkę na 1:0, z czego kibice BvB byli zadowoleni. Radość nie trwała długo, ponieważ przeciwnicy w 45 minucie strzelili bramkę, wyrównując wyniki na 1:1. Piłkarze obu drużyn zeszli do szatni w dobrych humorach. Po 10 minutach piłkarze powtórnie wrócili na boisko. Rozbrzmiał gwizdek rozpoczynający drygą połowę. Piłkarze BvB byli pełni sił, aby wywalczyć sobie kolejne trzy punkty. W 55 minucie Bayer Leverkusen wyszło na prowadzenie, zmieniając wynik na 2:1. Piłkarze BvB nie zamierzali się tak łatwo poddać i już w 70 minucie wyrównującą bramkę dla pszczółek strzelił Robert. Nie minęło 10 minut i w 78 minucie kolejną bramkę dla Borussii zdobył Mario Goetze. Borussia prowadziła 3:2. Taki wynik utrzymał się do końca spotkania. Po ostatnim gwizdku arbitra na stadionie zaczęto świętować wygraną BvB. W pośpiechu udałam się do szatni, aby pogratulować chłopakom. Biegnąc do szatni poczułam, że ziemia pode mną się zapada. Dobiegłam do drzwi od szatni, miałam właśnie miałam pociągnąć za klamkę, kiedy nagle upadłam i straciłam przytomność.
Moritz :
Będąc w szatni usłyszałem jak coś upada na podłogę. Postanowiłem to sprawdzić, razem ze mną wyszedł Robert. Wychodząc z szatni ujrzałem na podłodze leżącą Klaudie.
- Lewy dzwoń na pogotowie! - krzyknąłem. - Klaudia proszę Cię obudź się.
- Zaraz będą. - powiedział Lewy. - Idź się przebierz.
- Nie mogę jej zostawić.
- Ja z nią zostanę a ty idź się przebrać póki nie ma jeszcze pogotowia. - powiedział Lewy, a ja pobiegłem się przebrać. W szybkim tempie znalazłem się z powrotem przy mojej ukochanej. W końcu przyjechało pogotowie i zabrało ją do szpitala. Wybiegłem zaraz za nimi, szybko wsiadłem do swojego samochodu i ruszyłem. Szpital był jakieś 20 minut od stadionu. Karetka przebiła się szybciej. Zaparkowałem samochód na parkingu, po czym szybko z niego wybiegłem udając się na izbę przyjęć.
- Przepraszam, przed chwilą przywieziono tu dziewczynę.
- Tak. - powiedziała pielęgniarka.
- Mogę wiedzieć gdzie ona teraz jest.
- Jest pan kimś z rodziny.
- Jestem jej chłopakiem.
- Pańska dziewczyna leży na drugim piętrze w sali numer 7.
- Dziękuję. - powiedziałem i pospiesznie udałem się na wskazane piętro. W sali zauważyłem lekarza, więc postanowiłem poczekać aż wyjdzie.
- Można już wejść. - powiedział i oddalił się.
- Panie doktorze. - zawołałem.
- Tak?
- Co jej dokładnie się stało?
- A pan kim jest dla pacjentki?
- Chłopakiem.
- A więc pana dziewczyna zemdlała na skutek osłabienia co w jej stanie nie jest wskazane.
- Jakim stanie?
- Pana dziewczyna jest....
Jakie piękne ♥
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ♥
nominujemy Cię do Liebster Awards :) szczegóły tutaj: http://moda-na-dortmund.blogspot.com/p/liebster-awards.html
OdpowiedzUsuńO boże cudowne czekam na kolejny ;D
OdpowiedzUsuńDziękuje :) Kolejny pojawi się jutro. :D
Usuń