piątek, 29 listopada 2013

Epilog

Okazało się, że Klaudia jest w ciąży i wkrótce ich rodzina się powiększy nie o jedną osobę, a o dwie. Moritz kiedy tylko się dowiedział o tym, że urodzą im się bliźniaki chodziły szczęśliwy jak skowronek. Oczywiście jako pierwsza wiedziała o tym Weronika jak i Robert, następnie dowiedzieli się rodzice piłkarza jak i mama Klaudii. Rodzicielka młodej Polski jak się okazało znalazła mężczyznę przy którym czułą się bezpieczna jak i potrzebna mu do szczęścia. Jej życie jak narazie układało się po myśli, ale nie przewidziała jednego. Jej córka cieszyła się życiem póki mogła. W 6 miesiącu ciąży dowiedziała się, że podczas porodu mogą wystąpić komplikację, ponieważ dziewczyna jak się okazało miała białaczkę i nic nie dało się już z tym robić. Nikt nie wiedział o jej chorobie, nie chciała nikogo obarczać swoją chorobą sama sobie dzielnie z nią radziła do momentu porodu. Dużo razy rozmawiała z lekarzem na ten temat i ostateczna decyzja jaką podjęła była taka, że w razie jakiś komplikacji lekarze ze względu na wszystko mają ratować dzieci. Może gdyby dziewczyna powiedziała komuś o swojej chorobie życie jej jak i zarówno jej dzieci jak i narzeczonego oraz matki potoczyło by się inaczej. Moritz niecierpliwił się na szpitalnym korytarzu czekając na jakąkolwiek wiadomość od lekarza, i gdy się jej w końcu doczekał do jego oczu napłynęły łzy, których nie miał zamiaru ukrywać. Chłopak nie zrozumiał decyzji dziewczyny i przez dłuższy czas nie umiał tego pojąć. Dzieci strasznie przypominały mu młodą Polkę za którą strasznie tęsknił i nie umiał pogodzić się z jej śmiercią tak samo jak je matka jak i przyjaciółka. Nikt nie nie potrafił pojąć jej postępowania, chociaż bardzo się starali. Niedługo po śmierci przyjaciółki na świat przyszło pierwsze dziecko Weroniki i Roberta, była to dziewczynka, której dali na imię Klaudia.
18 lat później:
Moritz stał się sławnym piłkarzem, o którego biły się najpotężniejsze klubu z Europy, ale chłopak najlepiej czuł się w Borussii i nie zmienił swojego klubu. Najstarszy z rodzeństwa Nathan, który miał już 19 lat wdał się w ślady ojca i od najmłodszych lat zaczął uczęszczać do szkółki piłkarskiej BVB. W ślady ojca poszedł również drugi syn Mo, któremu piłkarz dał na imię Alex. Jego już 18 - letnia córka-Ann udała się jednak w ślady matki i wybrała się na psychologię. Piłkarz zawsze wspominał  dzieciom o matce. Jedno z nich znało matkę, dwójka niestety nie miała takiego szczęścia. Moritz długo zbierał się po śmierci narzeczonej, zawsze będzie w jego sercu i nigdy o niej nie zapomni. Weronika i Robert starali mu się jakoś pomóc w znalezieniu nowej partnerki, ale chłopak twierdził, że nie chcę, nie potrzebuję. Przyjaciele byli innego zdania. Ich dzieci znaleźli sobie odpowiednich partnerów, lecz Mo pomimo namowy przyjaciół nie związał się już z żadną kobietą twierdząc, że Klaudia była tą jedyną i nikt mu jej nie zastąpi.
************************************************************************
I skończyłam mam nadzieję, że mnie nie zabijecie. Nareszcie udało mi się zakończyć te opowiadanie.Kiedy to pisałam łzy spływały mi po policzku ;c No ale zawsze jest tak, że coś ma swój początek i koniec. Na pewno ten blog nie jest niczym podobny do drugiego. To był mój pierwszy i popełniłam przy nim wiele błędów, przy drugim też jej popełniam, ale myślę, że już jest ich mniej. Mam nadzieję, że wam się spodoba :) Nie miałam w ogóle pojęcia jakie ma być zakończenie. W gruncie rzeczy wyszło jakie wyszło. Komuś może się podobać a komuś nie, ale nie wszystkim jest się wstanie dogodzić. Więc mogę powiedzieć już tylko tyle DZIĘKUJĘ, ŻE BYLIŚCIE ZE MNĄ I WSPIERALIŚCIE MNIE W PISANIU TEGO BLOGA. Żegnam się z wami i zapraszam na drugiego bloga :)
http://friend-or-someone-more.blogspot.com/

niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 36

Klaudia:
Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Mój ojciec obściskiwał się z jakąś babą. Czułam jak moje serce zaczyna rozpadać się na miliony kawałeczków. Niby go nienawidziłam, ale w głębi serca dalej go kochałam i potrzebowałam, ale ta sytuacja zupełnie mnie zmieniła w stosunku do niego. Na moich policzkach pojawiały się łzy jedna za drugą. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić.
- Kochanie co jest? - zapytał. 
- Mój ojciec - wydukałam przez łzy i wskazałam ręką miejsce, w którym stał i zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Moritz chyba nie wiedząc co mi powiedzieć poprostu mnie przytulił, ale mi to nie przeszkadzało. Nie musiałam słuchać w kółko tego samego, że będzie dobrze, nie zasługiwał na taką córkę i tym podobne. Dzisiaj miała spędzić z Mo wspaniały wieczór, ale niestety nie wyszło. 
- Ja przepraszam, bo mieliśmy spędzić romantyczny wieczór, a nic z tego nie wyszło.
- Nie martw się, będzie jeszcze kilkanaście takich wieczorów - powiedział i delikatnie, ale subtelnie mnie pocałował. Nie chcąc dłużej patrzeć na mojego ojca udaliśmy się w drogę powrotną. Po 40 minutach wolnego spacerku dotarliśmy z powrotem do hotelu. Pierwsze co zrobiłam to zabrałam z torby swoje piżamy i poszłam się wykąpać. Cały czas przed oczami miałam tą całą sytuację z ojcem. Teraz już zrozumiałam dlaczego mama przeprowadziła się do nas. Po tym wszystkim ma we mnie pełne wsparcie. Mam nadzieję, że znajdzie sobie odpowiedniego mężczyznę, chociaż może już znalazła. Ostatnimi czasy dobrze zaczęła dogadywać się z Jürgenem. Myślę, że to Klopp będzie tym mężczyzną. Moje przemyślenia przerwało pukanie do drzwi.
- Kochanie, wszystko ok? - zapytał z troską w głosie Mo.
- Tak, zaraz wychodzę - oznajmiłam i zaczęłam ocierać swoje ciało, po czym odziałam się w wybrane piżamy. W końcu opuściłam łazienkę i ujrzałam Moritza, który był uśmiechnięty od ucha do ucha, na ten widok nie mogłam się nie uśmiechnąć. Powoli zaczęłam zbliżać się w jego stronę aż w końcu zdenerwowana 7-ka przyciągnęła mnie do siebie i zaczął składać mi delikatnie pocałunki.
- Misiu, nie bądź zły, ale nie mam ochoty.
- Jasne - powiedział i pocałował mnie w czoło, a następnie udał się do pomieszczenia, z którego to ja niedawno wyszłam. Swoje ciuchy rzuciłam gdzieś w kąt i powędrowałam na łóżko. Ułożyłam się wygodnie i chciałam poczekać na mojego narzeczonego, ale niestety byłam zbyt wyczerpana wydarzeniami z dzisiejszego dnia i nawet nie wiem kiedy, ale zasnęłam.
DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ:
Dzisiaj nadszedł dzień powrotu do domu. Wakacje na Mazurach minęły bardzo szybko i w miarę spokojnie. Żadne z nas nie chciało wracać do Dortmundu, ale obowiązki wzywały. Z ręką na sercu mogę przyznać, że brakowało mi przez ten czas pszczółek jak i trenera. Tym razem to ja prowadziłam samochód z początku, lecz w połowie drogi zrobiło mi się słabo i musieliśmy zrobić przymusowy postój jak i zmianę kierowców. Kiedy tylko zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej pobiegłam od razu do łazienki. Od dłuższego czasu miałam dziwne zachcianki. Lubiłam jeść wszystko nie patrząc na smak. Mogło to być słone, słodkie, kwaśne i nie wiem jeszcze jakie, ale ja pożerałam to za dwóch. Później efekty były takie, że niestety, ale musiałam pędzić do łazienki, ponieważ robiło mi się niedobrze. Miałam swoje humorki i czasem nawet Lewy żartował, że znowu jestem w ciąży. Szczerze zaczęło mnie to zastanawiać i po pewnym czasie doszłam do wniosku, że może mieć rację. Pierwsze co zrobię jak będę już w domu, to będę musiała umówić się na wizytę do lekarza i wykonać test ciążowy, no może nie tak dosłownie pierwsze. W Dortmundzie byliśmy o 13. Każde z nas rozjechało się do swojego domu. Małemu nie bardzo spodobała się wizja rozstania z wujkiem Robertem, ale piłkarz zapewnił go, że jeszcze dzisiaj się zobaczą i mały uległ. Kiedy byliśmy już pod domem mały wybiegł z samochodu jak oszalały, a ja poczułam, że robi mi się niedobrze i szybkim krokiem udałam się do łazienki. Zanim tam jednak dotarłam musiałam otworzyć dom i jak na złości nie mogłam znaleźć kluczy w torebce.
- Mamo, masz - podbiegł do mnie Nathaniel z szukanym przeze mnie przedmiotem.
- Dziękuję słoneczko - powiedziałam i cmoknęłam malucha w czółko. Wzięłam od niego klucze i otworzyłam szybko drzwi, po czym udałam się prosto do łazienki.
- Kochanie, wszystko dobrze? - zapytał z troską w głosie piłkarz.
- Tak, nie martw się. Muszę poprostu odpocząć i pójść do lekarza.
- Tatusiu czemu mamusia tak źle wygląda?
- Mamusia się źle czuje, musi odpocząć słoneczko.
- Aha - odpowiedział Nathaniel ze smutną buźką.
- Nie martw się robaczku - zwróciłam się do niego i pocałowałam go w policzek. Chłopczykowi na twarzy pojawił się uśmiech i w lepszym humorze wybiegł z łazienki.
- Klaudia, a może Lewy ma racje - zapytał z nadzieją Mo w oczach.
- Nie wiem - powiedziałam i widziałam jak iskierki z jego oczu znikają. - A chciałbyś?
- Oczywiście, że tak. Nawet nie wiesz ile dzieci dają mi energii - odpowiedział z lekkim uśmiechem. - A ty?
- Też bym chciała - powiedziałam i kąciki moich ust powędrowały lekko do góry. Dzisiaj już co prawda za późno, żebym zadzwoniła do lekarza i umówiła się na wizytę, ale na wykonanie testu nigdy nie jest za późno. Postanowiłam, że pójdę do apteki i kupię test. Wyszłam z łazienki i udałam się do wyjścia.
- Mo wychodzę! - krzyknęłam tylko.
- Ok - usłyszałam w odpowiedzi. Chodziłam po mieście bez celu i zastanawiałam się czy chcę zrobić ten test, kiedy usłyszałam dźwięk telefonu.
- Tak? - odebrałam.
- Klaudia, gdzieś ty się szwendasz? - usłyszałam po drugiej stronie wściekły głos przyjaciółki.
- Po mieście - odpowiedziałam obojętnie.
- Ej co się dzieję?
- Nic, nie wiem.
- Gdzie jesteś?
- Koło apteki.
- Nie ruszaj się stamtąd, zaraz będe - powiedziała i się rozłączyła. Minęło kilka minut i tak jak powiedziała była pod apteką.
- Co ty robisz?
- Nie wiem czy chcę wiedzieć czy jestem w ciąży.
- Co ty w ogóle wygadujesz? Dziewczyno weź się w garść. Klaudia, nie poznaje Cię. Pamiętam jak mówiłaś, że chcesz mieć dużą rodzinę.
- Może zmieniłam zdanie? - spytałam od niechcenia.
- Możesz mi powiedzieć co się z tobą dzieje, nie poznaje Cie ostatnio.
- Nie wiem - powiedziałam głośno prawie, że krzyknęłam.
- Ej no chodź tu - powiedziała i mnie przytuliła. - Masz przy sobie chłopaka, który Cię kocha i co najważniejsze synka, który ja mniemam jest twoim oczkiem w głowie. Masz mnie i Roberta jak i całą Borussię łącznie z Kloppem, który możliwe, że już niedługo będzie twoim ojczymem. Zapomniałabym niedługo będziesz wspaniałą chrzestną i szczęśliwą matką dwójki, mam nadzieję dzieci.
- Może masz rację.
- Mam - powiedziała i zaśmiałyśmy się. Tego właśnie mi było trzeba, porządnego kopa od przyjaciółki. Zawsze mogłam na nią liczyć, fakt czasami miałyśmy gorsze i lepsze momenty, ale za każdym razem z nich wychodziłyśmy. - To co wchodzimy?
- Tak - odpowiedziałam już nieco pewniej. Na szczęście nie było kolejki, wiec od razu podeszłam do okienka. - Test ciążowy poproszę - powiedziałam. - Albo dwa.
- 10 euro - powiedziała farmaceutka i wręczyła mi testy.
- Proszę - odpowiedziałam i opuściłyśmy aptekę. Testy schowałam do kieszeni i razem z Weroniką ruszyłyśmy do domu, gdzie była moja wspaniała rodzinka i wspaniały przyjaciel. Po wejściu do domu skierowałam się do łazienki, przyjaciółka ruszyła zaraz za mną. Postępowałam zgodnie z instrukcjami zamieszczonymi na ulotce opakowania. Odczekałyśmy chwilę i kiedy mogłyśmy odczytać wynik testu zwątpiłam.
- Ty go odczytaj - zwróciłam się do przyjaciółki no co od razu się zgodziła. Wzięła do ręki test i zaczęła odczytywać wynik.
- No i ? - pytałam zniecierpliwiona...
- No i mogę powiedzieć, że......
**************************************************************************
Hej kochani ;* Przepraszam za tak długą przerwę, ale niestety nie miałam pomysłu ani weny na pisanie dalszych rozdziałów ;c W końcu jednak udało mi się coś tam napisać. Nie wiem czy wam się spodoba, mam nadzieję, że choć trochę. Teraz został już tylko epilog, ponieważ stwierdziłam, że nie będę na siłę ciągnęła tego opowiadania. Mam nadzieję, że uda mi się napisać go dość szybko, abyście nie musieli długo czekać.