- Moritz!? - powiedziałam przez łzy. Piłkarz skierował się w moją stronę, ale ja nie miałam zamiaru go słuchać.
- Kochanie daj mi to wytłumaczyć!
- Nie chcę tego słuchać! - krzyknęłam przez łzy. Wzięłam Kamilka za rączkę i opuściliśmy dom Moritza. Skierowaliśmy się na najbliższy przystanek. Okazało się, że autobus mamy dopiero za 10 minut. Na zegarku widniała 11.20. Siedząc na przystanku nie powstrzymywałam łez.
- Ciocia ćemu płacieś? - spytał po chwili chłopiec, a ja kompletnie nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Musiałam się chwilę zastanowić co mam mu odpowiedzieć, a on niecierpliwie patrzył na mnie tymi swoimi pięknymi brązowymi oczkami.
- Pokłóciłam się z wujkiem Mo.
- Ale pogodzicie się?
- Nie wiem słoneczko. - odpowiedziałam i nie usłyszałam już więcej pytań z ust mojego chrześniaka. Milczeliśmy do przyjazdu autobusu. Kiedy już podjechał wstałam, wzięłam Kamilka za rączkę i weszliśmy do środka.
- Ciocia, a dzie teraz jedziemy?
- Na stadion. - odpowiedziałam i zajęliśmy siedzące miejsca. Droga autobusem na przystanek najbliższy stadionu zajęłam 20 minut. Na szczęście mieliśmy jeszcze 10 minut by spokojnie dojść na Signal Iduna Park. Przed stadionem spotkaliśmy schodzących się piłkarzy.
- Witamy naszą ulubioną panią psycholog. - powiedział Sebastian szczerząc zęby w uśmiechu.
- Witam moich ulubionych piłkarzy. - powiedziałam i próbowałam posłać mu uśmiech, lecz wyszło to na jakiś grymas co zauważyli, ale wiedzieli, że nie będę chciała na ten temat rozmawiać więc go nie poruszyli.
- A co to za słodziak? - spytał Kuba.
- Jeśtem Kamil. - przedstawił się.
- Syn mojego kuzyna. - dodałam.
- Lobelt! - krzyknął i podbiegł do niego.
- Cześć szkrabie. - przywitał go piłkarz biorąc na ręce.
- Hej. - odpowiedział.
- Hej wam! - przywitałam nadchodzącego Roberta z Weroniką i oczywiście małym na rękach u piłkarza.
- Hej! - odpowiedzieli równocześnie.
- Dobra chłopaki idziemy, bo jak się spóźnimy to będą karne kołeczka. - powiedział Piszczek i na te słowa wszyscy skierowali się w stronę wejścia na stadion.
- Kamil choć. - powiedziałam.
- Ale ja ce z wujkiem!
- Ale wujek idzie do szatni się przebrać.
- Tio cio.
- Niech idzie. - powiedział Lewy.
- No dobrze. Tylko miej na niego oko. Dołączę do was na murawę. - powiedziałam.
- Jasne.
- Huraaa! - krzyczał chłopiec. Po chwili dobiegł do Roberta i zniknęli w głębi korytarzy stadionu.
- Co jest? - spytała przyjaciółka kiedy zostałyśmy już same.
- Nic takiego. - powiedziałam, ale wiedziałam, że domyśli się, że kłamie.
- Przecież widzę, że coś się stało. - powiedziała i w tym momencie wiedziałam już, że nie da mi spokoju dopóki jej nie powiem co się stało.
- To może pójdziemy po kawę i do mojego gabinetu. - zaproponowałam.
- Jasne. - zgodziła się i ruszyłyśmy do kawiarni po kawę. Zamówienie otrzymałyśmy w mgnieniu oka i powędrowałyśmy z nim do mojego gabinetu. Będąc już w nim postanowiłam wygodnie usiąść na sofie która stała po prawej stronie. To samo uczyniła Weronika.
- To teraz zamieniam się w słuch. Co się stało?
- Pojechaliśmy do Moritza po torbę na trening. On poszedł po nią do domu, a ja z Kamilem zostałam w samochodzie. Mo nie przychodził przez 10 minut co denerwowało Kamila, więc postanowiłam wziąć małego i iść sprawdzić co go zatrzymało. Wchodząc do salonu ujrzałam to czego żadna dziewczyna by nie chciała. Widziałam jak Moritz całuje się ze swoją przyjaciółką, którą spotkaliśmy wczoraj w sklepie. - powiedziałam i ponownie poleciały mi łzy.
- Będzie dobrze. Nie płacz. - pocieszała mnie przyjaciółka.
- Ja go nadal kocham. - powiedziałam a Weronika mnie przytuliła.
- Wiem słońce. - odpowiedziała. Stałam jeszcze przez chwilę wtulona w przyjaciółkę, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę. - powiedziałam i otarłam łzy.
- Witam piękne panie. - przywitał nas trener Klopp.
- Witamy najlepszego trenera pod słońcem. - przywitałyśmy go równie serdecznie.
- No to co zapraszam panie na murawę.
- Tak jest trenerze. - odpowiedziała Weronika i opuściliśmy mój gabinet. Weszliśmy na murawę gdzie piłkarze się rozgrzewali. Nie wiedziałam dlaczego to zrobiłam, ale zaczęłam szukać Moritza w grupie zawodników, lecz poszukiwania poszły na marne, ponieważ nigdzie go nie widziałam. Doszłam z przyjaciółką na ławkę, na której zasiadłyśmy. Jurgen poszedł podzielić chłopaków na dwa zespoły. W trakcie podziału zauważył, że brakuje mu jednego zawodnika.
- Klaudia gdzie nasz piękny Moritz ? - spytał.
- Nie wiem . - odpowiedziałam oschle.
- Ciocia! - podbiegł do mnie Kamil, który właśnie mnie zauważył.
- Jestem trenerze. - krzyknął wbiegając na boisko zdyszany Moritz.
- No nareszcie. - krzyknął trener. - Dołączasz do drużyny Lewego.
- Jasne. - powiedział i pobiegł ustawić się na swoją pozycje. Chłopaki zaczęli grę, a do nas dołączył trener.
- Klaudia chciałbym żebyś porozmawiała dziś z chłopakami, ale z każdym z osobna.
- Dobrze, nie ma problemu. - powiedziałam i trener poszedł obserwować chłopaków, bo w końcu jutro mają mecz.
- Ciocia a pokopieś ze mną piłećke. - spytał Kamil.
- Jasne, ale nie długo bo później będę musiała porozmawiać z każdym piłkarzem z osobna.
- Dobla, to poźniej poploszę wujka Mo. - powiedział z uśmiechem i pociągnął mnie za rączkę do miejsca w którym mieliśmy pokopać piłkę. Grałam z Kamilkiem jakieś 40 minut, ale niestety musiałam skończyć, ponieważ obowiązki wzywają.
- Kamilku ja muszę iść i trochę popracować.
- Dobzie to ja ide do wujka Mo. - powiedział, wziął piłkę i poszedł w stronę piłkarza, który stał koło ławki gdzie siedziała Weronika, natomiast ja udałam się do swojego gabinetu.
Weronika :
Siedziałam na ławce i patrzyłam jak Klaudia gra z Kamilem w piłkę. Wyglądało to naprawdę słodko. Po jakiś 30 minutach podszedł do mnie Moritz. Nie był w humorze tak jak zawsze go miewał, ale szczerzę to mu się nie dziwię.
- Możemy porozmawiać? - spytał.
- Jasne. - odpowiedziałam i wiedziałam na jaki temat będzie chciał rozmawiać.
- Wujek ! Poglaś ze mną, bo ciocia musiała iść do placy. - spytał Kamil.
- A może ja z tobą pogram, bo wujek Mo musi porozmawiać z ciocią Weroniką.? - zapytał podchodzący Robert.
- No dobla.
- Porozmawiam chwilę z ciocią, a później do was dołączę. - powiedział Moritz i chłopaków już przy nas nie było, byli za to na boisku.
- No słucham, chciałeś ze mną porozmawiać.
- Kocham Klaudię i nie wyobrażam sobie życia bez niej.
- To po jaką cholerę całowałeś się z tą twoja pożal się boże przyjaciółką.
- Ona się na mnie rzuciła.
- Trzeba było ja odepchnąć. - powiedziałam zdenerwowana.
- Tylko, że ona rzuciła się na mnie jak zobaczyła Klaudię i nie zdążyłem zareagować.
- Z perspektywy Klaudii wyglądało to inaczej.
- Wiem, że to wyglądało inaczej niż mówię, ale proszę Cię pomóż mi ja nie chcę jej stracić. Ona jest dla mnie najważniejsza.
- Ale w jaki sposób ja mam Ci pomóc? Musisz z nią szczerze porozmawiać, ale szczerze to nie wiem czy będzie chciała z tobą teraz rozmawiać na ten temat.
- Muszę spróbować, bo nie wiem co zrobię jak ja stracę.
- Myślę, że jej nie stracisz za mocno Cię kocha żeby to od tak przekreślić.
- Dobra ja lecę do szatni się przebrać i zaraz wracam do małego.
- Okey. Rozumiem, że chcesz iść ostatni.
- Jak najbardziej. Wrócę za 10 minut. - powiedział i pobiegł do szatni. Spojrzałam w stronę Lewego i Kamila. Razem wyglądali tak słodko. Wpatrywałam się w nich przez około 10 minut dopóki na murawę nie powrócił Moritz.
- Lewy możesz już iść ja zajmę się małym. - krzyknął.
- Okey. - powiedział podbiegł do mnie i złożył namiętny pocałunek, który odwzajemniłam.
- Lecę do szatni, a później do Klaudii. - powiedział i jeszcze raz mnie pocałował.
- Ja będę tu z chłopakami. - powiedziałam i dałam mu całusa w policzek po czym odszedł i zniknął w korytarzach stadionu. Moritz z Kamilem grali, a ja postanowiłam, że nie będę im przeszkadzała i usiadłam na ławkę.
Klaudia :
Każdy po kolei się do mnie schodził i każdego próbowałam przygotować na jutrzejszy mecz. Myślę, że mi się udało. Została mi jeszcze jedna rozmowa, której najbardziej sie obawiałam. Po wyjściu Roberta z mojego gabinetu siedziałam chwilę w ciszy i czekałam aż przyjdzie Moritz. Z nim rozmowy obawiałam się najbardziej. Po paru minutach rozległo się pukanie.
- Proszę. - odpowiedziałam i moim oczom ukazał się mój ukochany.
- Hej. - powiedział nieśmiało wchodząc.
- Cześć. - odpowiedziałam. - No to co zaczynamy.
- Jasne. - odpowiedział i zaczęłam swoją gadkę już po raz setny. Nawijałam jakieś 15 minut, a Moritz tylko się we mnie wpatrywał i słuchał.
- No to mam nadzieję, że będziemy jutro świętować po waszym zwycięstwie. - powiedziałam i lekko uśmiechnęłam się do niego.
- Też mam taka nadzieję. - odpowiedział odwzajemniając uśmiech. - Możemy teraz zmienić temat? - spytał.
- Jeżeli chcesz rozmawiać o tym co stało się dzisiaj rano to nic z tego. Nie mam siły na ta rozmowę. Muszę wszystko spokojnie przemyśleć.
- Proszę Cię daj mi to chociaż wytłumaczyć.
- Dobrze, ale masz 5 minut i nie myśl, że to coś zmieni.
- Okey. Wszedłem do domu i od razu skierowałem się na górę po torbę. Wziąłem ją z sypialni i zbiegłem na dół. Wtedy w salonie pojawiła się Ann, nie wiem jakim cudem udało jej się dostać do środka. Pytałem się jej jak się tu dostała. Odpowiedziała, że ma swoje sposoby. Jak weszłaś z Kamilem do środka to ona się na mnie rzuciła, a ja nie zdążyłem zareagować. Ty wybiegłaś z domu, chciałem za tobą pobiec, ale...
- Ale wolałeś zostać ze swoją przyjaciółką. - przerwałam mu i wtedy poleciały mi łzy.
- Nie. Wiedziałem, że nie będziesz chciała ze mną wtedy rozmawiać. Wiem, że jesteś na mnie za to wściekła i szczerze to Ci się nie dziwie, ale ja Cię kocham i nie potrafię bez Ciebie żyć. Proszę daj mi jeszcze jedną szansę, obiecuję, że jej nie zmarnuje. Proszę. - mówił, a mi tylko leciały łzy z oczu. Kompletnie nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Z jednej strony chciałam mu wybaczyć, ale z drugiej nie potrafiłam zapomnieć tego obrazu, który ujrzałam dziś rano.
- Proszę daj mi kilka dni. Muszę wszystko przemyśleć i poukładać.
- Jasne, rozumiem. Jak będziesz gotowa to daj mi znać.
- Dam. - powiedziałam i ruszyłam się w stronę okna.
- To czekam. - powiedział podchodząc do mnie. Staliśmy chwilę do przeciwko siebie i wpatrywaliśmy się w swoje oczy. Po chwili twarz Moritza zaczęła sie zbliżać do mojej. Chciałam na to jakoś zareagować, ale niestety moje ciało zastygło. Nagle poczułam jego zapach, ciepło, które od niego biło. Po chwili poczułam jego wargi na swoich i wtedy się ocknęłam, że nie powinnam. Oderwałam się od niego.
- Przepraszam . - powiedział i wyszedł, a ja stałam jeszcze chwilę zastanawiając się czemu mu na to pozwoliłam. Minęło kilka minut i wróciłam do siebie. Moritz był ostatnim piłkarzem, z którym miałam rozmawiać, więc wzięłam swoją torebkę i poszłam na murawę gdzie była Weronika z Lewym. Okazało się, że razem z nimi jest Moritz. Chłopaki grali z małym w nogę, a przyjaciółka się im przyglądała. Idąc w stronę przyjaciółki wyciągnęłam telefon, aby sprawdzić godzinę, była już 17. Postanowiłam, że wezmę Kamila i pojedziemy do domu. Jak chciałam tak zrobiłam. Po jakiś 20 minutach byliśmy w domu. Mały od razu pobiegł do Adriana pochwalić się co dzisiaj robił, ja natomiast poszłam do kuchni gdzie była Magda.
- Hej. - przywitałam ją.
- Hej. Jak minął dzień.
- No nie zaliczę go do udanych.
- Kamil dał Ci popalić? - spytała zmartwiona.
- Nie, Kamil był grzeczny.
- To co sie stało? - spytała, a ja niechętnie opowiedziałam co dzisiaj zaszło.
- Przykro mi młoda. - przytuliła mnie.
- Dalej go kocham i muszę sobie wszystko poukładać. Idę na górę.
- Nie zjesz z nami ? - spytała.
- Nie mam apetytu. - powiedziałam i skierowałam się w stronę schodów. Poszłam do pokoju po piżamy, a następnie ruszyłam w kierunku łazienki aby wziąć relaksująca kąpiel. Po kąpieli poszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Nie mogłam zapomnieć o tym co wydarzyło się w moim gabinecie jak i o tym co widziałam rano. Leżałam na łóżku ciągle myśląc jak mam postąpić, aż w końcu zmorzył mnie sen i zasnęłam.
*********************************************************************************
Mam nadzieję, że wam się spodoba. Mi osobiście nie bardzo się podoba, ale pozostawię go do waszej oceny. :)
- Witamy naszą ulubioną panią psycholog. - powiedział Sebastian szczerząc zęby w uśmiechu.
- Witam moich ulubionych piłkarzy. - powiedziałam i próbowałam posłać mu uśmiech, lecz wyszło to na jakiś grymas co zauważyli, ale wiedzieli, że nie będę chciała na ten temat rozmawiać więc go nie poruszyli.
- A co to za słodziak? - spytał Kuba.
- Jeśtem Kamil. - przedstawił się.
- Syn mojego kuzyna. - dodałam.
- Lobelt! - krzyknął i podbiegł do niego.
- Cześć szkrabie. - przywitał go piłkarz biorąc na ręce.
- Hej. - odpowiedział.
- Hej wam! - przywitałam nadchodzącego Roberta z Weroniką i oczywiście małym na rękach u piłkarza.
- Hej! - odpowiedzieli równocześnie.
- Dobra chłopaki idziemy, bo jak się spóźnimy to będą karne kołeczka. - powiedział Piszczek i na te słowa wszyscy skierowali się w stronę wejścia na stadion.
- Kamil choć. - powiedziałam.
- Ale ja ce z wujkiem!
- Ale wujek idzie do szatni się przebrać.
- Tio cio.
- Niech idzie. - powiedział Lewy.
- No dobrze. Tylko miej na niego oko. Dołączę do was na murawę. - powiedziałam.
- Jasne.
- Huraaa! - krzyczał chłopiec. Po chwili dobiegł do Roberta i zniknęli w głębi korytarzy stadionu.
- Co jest? - spytała przyjaciółka kiedy zostałyśmy już same.
- Nic takiego. - powiedziałam, ale wiedziałam, że domyśli się, że kłamie.
- Przecież widzę, że coś się stało. - powiedziała i w tym momencie wiedziałam już, że nie da mi spokoju dopóki jej nie powiem co się stało.
- To może pójdziemy po kawę i do mojego gabinetu. - zaproponowałam.
- Jasne. - zgodziła się i ruszyłyśmy do kawiarni po kawę. Zamówienie otrzymałyśmy w mgnieniu oka i powędrowałyśmy z nim do mojego gabinetu. Będąc już w nim postanowiłam wygodnie usiąść na sofie która stała po prawej stronie. To samo uczyniła Weronika.
- To teraz zamieniam się w słuch. Co się stało?
- Pojechaliśmy do Moritza po torbę na trening. On poszedł po nią do domu, a ja z Kamilem zostałam w samochodzie. Mo nie przychodził przez 10 minut co denerwowało Kamila, więc postanowiłam wziąć małego i iść sprawdzić co go zatrzymało. Wchodząc do salonu ujrzałam to czego żadna dziewczyna by nie chciała. Widziałam jak Moritz całuje się ze swoją przyjaciółką, którą spotkaliśmy wczoraj w sklepie. - powiedziałam i ponownie poleciały mi łzy.
- Będzie dobrze. Nie płacz. - pocieszała mnie przyjaciółka.
- Ja go nadal kocham. - powiedziałam a Weronika mnie przytuliła.
- Wiem słońce. - odpowiedziała. Stałam jeszcze przez chwilę wtulona w przyjaciółkę, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę. - powiedziałam i otarłam łzy.
- Witam piękne panie. - przywitał nas trener Klopp.
- Witamy najlepszego trenera pod słońcem. - przywitałyśmy go równie serdecznie.
- No to co zapraszam panie na murawę.
- Tak jest trenerze. - odpowiedziała Weronika i opuściliśmy mój gabinet. Weszliśmy na murawę gdzie piłkarze się rozgrzewali. Nie wiedziałam dlaczego to zrobiłam, ale zaczęłam szukać Moritza w grupie zawodników, lecz poszukiwania poszły na marne, ponieważ nigdzie go nie widziałam. Doszłam z przyjaciółką na ławkę, na której zasiadłyśmy. Jurgen poszedł podzielić chłopaków na dwa zespoły. W trakcie podziału zauważył, że brakuje mu jednego zawodnika.
- Klaudia gdzie nasz piękny Moritz ? - spytał.
- Nie wiem . - odpowiedziałam oschle.
- Ciocia! - podbiegł do mnie Kamil, który właśnie mnie zauważył.
- Jestem trenerze. - krzyknął wbiegając na boisko zdyszany Moritz.
- No nareszcie. - krzyknął trener. - Dołączasz do drużyny Lewego.
- Jasne. - powiedział i pobiegł ustawić się na swoją pozycje. Chłopaki zaczęli grę, a do nas dołączył trener.
- Klaudia chciałbym żebyś porozmawiała dziś z chłopakami, ale z każdym z osobna.
- Dobrze, nie ma problemu. - powiedziałam i trener poszedł obserwować chłopaków, bo w końcu jutro mają mecz.
- Ciocia a pokopieś ze mną piłećke. - spytał Kamil.
- Jasne, ale nie długo bo później będę musiała porozmawiać z każdym piłkarzem z osobna.
- Dobla, to poźniej poploszę wujka Mo. - powiedział z uśmiechem i pociągnął mnie za rączkę do miejsca w którym mieliśmy pokopać piłkę. Grałam z Kamilkiem jakieś 40 minut, ale niestety musiałam skończyć, ponieważ obowiązki wzywają.
- Kamilku ja muszę iść i trochę popracować.
- Dobzie to ja ide do wujka Mo. - powiedział, wziął piłkę i poszedł w stronę piłkarza, który stał koło ławki gdzie siedziała Weronika, natomiast ja udałam się do swojego gabinetu.
Weronika :
Siedziałam na ławce i patrzyłam jak Klaudia gra z Kamilem w piłkę. Wyglądało to naprawdę słodko. Po jakiś 30 minutach podszedł do mnie Moritz. Nie był w humorze tak jak zawsze go miewał, ale szczerzę to mu się nie dziwię.
- Możemy porozmawiać? - spytał.
- Jasne. - odpowiedziałam i wiedziałam na jaki temat będzie chciał rozmawiać.
- Wujek ! Poglaś ze mną, bo ciocia musiała iść do placy. - spytał Kamil.
- A może ja z tobą pogram, bo wujek Mo musi porozmawiać z ciocią Weroniką.? - zapytał podchodzący Robert.
- No dobla.
- Porozmawiam chwilę z ciocią, a później do was dołączę. - powiedział Moritz i chłopaków już przy nas nie było, byli za to na boisku.
- No słucham, chciałeś ze mną porozmawiać.
- Kocham Klaudię i nie wyobrażam sobie życia bez niej.
- To po jaką cholerę całowałeś się z tą twoja pożal się boże przyjaciółką.
- Ona się na mnie rzuciła.
- Trzeba było ja odepchnąć. - powiedziałam zdenerwowana.
- Tylko, że ona rzuciła się na mnie jak zobaczyła Klaudię i nie zdążyłem zareagować.
- Z perspektywy Klaudii wyglądało to inaczej.
- Wiem, że to wyglądało inaczej niż mówię, ale proszę Cię pomóż mi ja nie chcę jej stracić. Ona jest dla mnie najważniejsza.
- Ale w jaki sposób ja mam Ci pomóc? Musisz z nią szczerze porozmawiać, ale szczerze to nie wiem czy będzie chciała z tobą teraz rozmawiać na ten temat.
- Muszę spróbować, bo nie wiem co zrobię jak ja stracę.
- Myślę, że jej nie stracisz za mocno Cię kocha żeby to od tak przekreślić.
- Dobra ja lecę do szatni się przebrać i zaraz wracam do małego.
- Okey. Rozumiem, że chcesz iść ostatni.
- Jak najbardziej. Wrócę za 10 minut. - powiedział i pobiegł do szatni. Spojrzałam w stronę Lewego i Kamila. Razem wyglądali tak słodko. Wpatrywałam się w nich przez około 10 minut dopóki na murawę nie powrócił Moritz.
- Lewy możesz już iść ja zajmę się małym. - krzyknął.
- Okey. - powiedział podbiegł do mnie i złożył namiętny pocałunek, który odwzajemniłam.
- Lecę do szatni, a później do Klaudii. - powiedział i jeszcze raz mnie pocałował.
- Ja będę tu z chłopakami. - powiedziałam i dałam mu całusa w policzek po czym odszedł i zniknął w korytarzach stadionu. Moritz z Kamilem grali, a ja postanowiłam, że nie będę im przeszkadzała i usiadłam na ławkę.
Klaudia :
Każdy po kolei się do mnie schodził i każdego próbowałam przygotować na jutrzejszy mecz. Myślę, że mi się udało. Została mi jeszcze jedna rozmowa, której najbardziej sie obawiałam. Po wyjściu Roberta z mojego gabinetu siedziałam chwilę w ciszy i czekałam aż przyjdzie Moritz. Z nim rozmowy obawiałam się najbardziej. Po paru minutach rozległo się pukanie.
- Proszę. - odpowiedziałam i moim oczom ukazał się mój ukochany.
- Hej. - powiedział nieśmiało wchodząc.
- Cześć. - odpowiedziałam. - No to co zaczynamy.
- Jasne. - odpowiedział i zaczęłam swoją gadkę już po raz setny. Nawijałam jakieś 15 minut, a Moritz tylko się we mnie wpatrywał i słuchał.
- No to mam nadzieję, że będziemy jutro świętować po waszym zwycięstwie. - powiedziałam i lekko uśmiechnęłam się do niego.
- Też mam taka nadzieję. - odpowiedział odwzajemniając uśmiech. - Możemy teraz zmienić temat? - spytał.
- Jeżeli chcesz rozmawiać o tym co stało się dzisiaj rano to nic z tego. Nie mam siły na ta rozmowę. Muszę wszystko spokojnie przemyśleć.
- Proszę Cię daj mi to chociaż wytłumaczyć.
- Dobrze, ale masz 5 minut i nie myśl, że to coś zmieni.
- Okey. Wszedłem do domu i od razu skierowałem się na górę po torbę. Wziąłem ją z sypialni i zbiegłem na dół. Wtedy w salonie pojawiła się Ann, nie wiem jakim cudem udało jej się dostać do środka. Pytałem się jej jak się tu dostała. Odpowiedziała, że ma swoje sposoby. Jak weszłaś z Kamilem do środka to ona się na mnie rzuciła, a ja nie zdążyłem zareagować. Ty wybiegłaś z domu, chciałem za tobą pobiec, ale...
- Ale wolałeś zostać ze swoją przyjaciółką. - przerwałam mu i wtedy poleciały mi łzy.
- Nie. Wiedziałem, że nie będziesz chciała ze mną wtedy rozmawiać. Wiem, że jesteś na mnie za to wściekła i szczerze to Ci się nie dziwie, ale ja Cię kocham i nie potrafię bez Ciebie żyć. Proszę daj mi jeszcze jedną szansę, obiecuję, że jej nie zmarnuje. Proszę. - mówił, a mi tylko leciały łzy z oczu. Kompletnie nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Z jednej strony chciałam mu wybaczyć, ale z drugiej nie potrafiłam zapomnieć tego obrazu, który ujrzałam dziś rano.
- Proszę daj mi kilka dni. Muszę wszystko przemyśleć i poukładać.
- Jasne, rozumiem. Jak będziesz gotowa to daj mi znać.
- Dam. - powiedziałam i ruszyłam się w stronę okna.
- To czekam. - powiedział podchodząc do mnie. Staliśmy chwilę do przeciwko siebie i wpatrywaliśmy się w swoje oczy. Po chwili twarz Moritza zaczęła sie zbliżać do mojej. Chciałam na to jakoś zareagować, ale niestety moje ciało zastygło. Nagle poczułam jego zapach, ciepło, które od niego biło. Po chwili poczułam jego wargi na swoich i wtedy się ocknęłam, że nie powinnam. Oderwałam się od niego.
- Przepraszam . - powiedział i wyszedł, a ja stałam jeszcze chwilę zastanawiając się czemu mu na to pozwoliłam. Minęło kilka minut i wróciłam do siebie. Moritz był ostatnim piłkarzem, z którym miałam rozmawiać, więc wzięłam swoją torebkę i poszłam na murawę gdzie była Weronika z Lewym. Okazało się, że razem z nimi jest Moritz. Chłopaki grali z małym w nogę, a przyjaciółka się im przyglądała. Idąc w stronę przyjaciółki wyciągnęłam telefon, aby sprawdzić godzinę, była już 17. Postanowiłam, że wezmę Kamila i pojedziemy do domu. Jak chciałam tak zrobiłam. Po jakiś 20 minutach byliśmy w domu. Mały od razu pobiegł do Adriana pochwalić się co dzisiaj robił, ja natomiast poszłam do kuchni gdzie była Magda.
- Hej. - przywitałam ją.
- Hej. Jak minął dzień.
- No nie zaliczę go do udanych.
- Kamil dał Ci popalić? - spytała zmartwiona.
- Nie, Kamil był grzeczny.
- To co sie stało? - spytała, a ja niechętnie opowiedziałam co dzisiaj zaszło.
- Przykro mi młoda. - przytuliła mnie.
- Dalej go kocham i muszę sobie wszystko poukładać. Idę na górę.
- Nie zjesz z nami ? - spytała.
- Nie mam apetytu. - powiedziałam i skierowałam się w stronę schodów. Poszłam do pokoju po piżamy, a następnie ruszyłam w kierunku łazienki aby wziąć relaksująca kąpiel. Po kąpieli poszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Nie mogłam zapomnieć o tym co wydarzyło się w moim gabinecie jak i o tym co widziałam rano. Leżałam na łóżku ciągle myśląc jak mam postąpić, aż w końcu zmorzył mnie sen i zasnęłam.
*********************************************************************************
Mam nadzieję, że wam się spodoba. Mi osobiście nie bardzo się podoba, ale pozostawię go do waszej oceny. :)
Dziękuje :*
OdpowiedzUsuńNominuję Cie do Liebster Award, więcej tutaj :) http://pilkarz-z-borussi-moim-zyciem.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuń