wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział 35

Klaudia:
Wyjechaliśmy. Droga niesamowicie mi się dłużyła. W pewnym momencie nie zważając na nic odpłynęłam do krainy morfeusza. Kiedy się obudziłam zauważyłam jak wyjeżdżamy z Niemiec. Z tego jak dobrze pamiętam mieliśmy jechać za miasto. 
- Kochanie, gdzie my jedziemy? - zapytałam zdezorientowana całą sytuacją. 
- Zobaczysz. - powiedział i tajemniczo się uśmiechnął. Nie chciałam dalej wnikać w ten temat, więc postanowiłam sobie darować. Postanowiłam sprawdzić co robi Nathaniel, ale nim się nie musiałam przejmować, ponieważ grzecznie spał. 
- Może Cię zmienię? Tylko powiedz gdzie mam jechać. - spytałam Mo, ponieważ widziałam, że jest troszkę zmęczony. 
- Dam radę. Jeszcze kawałek i mamy dłuższy postój. - powiedział. Faktycznie po pół godzinie jazdy byliśmy na miejscu. Wysiadłam z samochodu, Mo również. Mój ukochany podszedł do bagażnika, natomiast ja wyciągnęłam małego. Moritz  wyciągnął z bagażnika torbę. Szczerze mówiąc to nawet nie wiem co w niej jest, ponieważ to piłkarz nas pakował. Miałam tylko nadzieję, że zapakował coś w czym będę mogła pokazać się ludziom. 
- Zaraz do was wracam. - powiedział pomocnik Borussii i poszedł w kierunku budynku obok, którego się zatrzymaliśmy. Przez jakiś czas stałam sama z Nathanielem, ale po chwili zjawili się Robert z Weroniką. 
- Gdzie Mo? - spytał Lewy. 
- Wszedł do tego budynku. - powiedziałam wskazując ręką na miejsce, w którym aktualnie jest Mo. Robert podobnie jak Moritz wyjął torbę z bagażnika i ruszył w stronę hotelu. 
- Wiesz, co tu jest grane? - zapytałam przyjaciółki. 
- Sama chciałabym wiedzieć. - odpowiedziała. Rozmawiałyśmy jeszcze chwilkę po czym dołączyli do nas piłkarze. 
- Wszystko załatwione, idziemy odpoczywać. - powiedzieli podchodząc do nas. Z tego względu, że dochodziła już 22 i byłam zmęczona bez żadnego protestu ruszyłam za chłopakami. Z małym na rękach udałam się za Moritz'em natomiast Weronika poszła za Robertem. Po chwili znaleźliśmy się w pokoju. Mo wziął ode mnie małego i poszedł położyć go spać, a ja z torby wyciągnęłam swoje rzeczy do spania jedyne jakie znalazłam i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i odświeżona opuściłam pomieszczenie, w którym się znajdowałam. Mo leżał już wygodnie na łóżku przygotowany do spania.
- Mały śpi? - zapytałam podchodząc do łóżka.
- Jak suseł. - odpowiedział i posłał mi ten swój cudy uśmiech pokazujący rządek śnieżnobiałych zębów. Położyłam się na łóżko i wtuliłam w Mo. Leżeliśmy w ciszy nie chcąc jej przerywać. Po dłuższej chwili jednak Mo się odezwał:
- Kocham Cię - powiedział i na moich ustach złożył namiętny pocałunek.
- Też Cię kocham - odpowiedziałam. - Najmocniej na świecie - dodałam po chwili i tym razem to ja złożyłam na jego ustach namiętny pocałunek. W końcu powoli zaczęliśmy pozbywać się nawzajem swoich ubrań. W pewnym momencie nie mieliśmy na sobie już nic. Z każdym pocałunkiem pragnęliśmy siebie jeszcze bardziej. Zmęczeni opadliśmy na łóżko i odlecieliśmy do krainy snów.
Następnego dnia:
Obudziłam się wcześnie rano pomimo tego, że późno poszłam spać. Mo jeszcze spał, więc postanowiłam iść sprawdzić czy nasz synek jeszcze śpi. Nathaniel siedział w łóżeczku, ale nie spał. Bawił się swoim ulubionym pluszakiem. Przez jakiś czas stałam i wpatrywałam się w niego jak w obrazek, gdy nagle na swoich biodrach poczułam czyjeś ręce. Odwróciłam się i ujrzałam nikogo innego jak Leitnera.
- Hej kochanie.
- Cześć śpiochu - powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
- Spodziewałem się czegoś więcej - powiedział i pocałowałam go w usta.
- Takie powitanie mi się bardziej podoba - powiedział, a ja podeszłam do łóżeczka, aby wziąć małego na ręce. Moritz poszedł do łazienki się ogarnąć, a ja w tym czasie nakarmiłam i przebrałam małego. Kiedy Mo wyszedł z łazienki zaczął bawić się z małym, a ja poszłam się ubrać, uczesać i pomalować. Po jakiś 20 minutach wyszłam gotowa.
- Kochanie, idziemy na śniadanie i ruszamy w dalszą drogę  - oznajmił mój ukochany. - Wszystko już zebrałem. - dodał i wyszliśmy z pokoju udając się do tutejszej restauracji. Czekali już tam na nas Weronika i  Lewy.
- Hej! - przywitali się.
- Hej - odpowiedzieliśmy równocześnie. Weronika wstała i wzięła ode mnie małego. Wszyscy zasiedliśmy i zaczęliśmy konsumować wcześniej zamówione dania przez Roberta. Po zjedzonym śniadaniu udaliśmy się każdy do swojego samochodu i ruszyliśmy w dalszą drogę. Byliśmy już w Polsce. Nie miałam pojęcia gdzie dokładnie jedziemy, ale już się cieszyłam. Po około 10 godzinach jazdy z przerwami dojechaliśmy w końcu w wyznaczone miejsce. Naszym docelowym miejscem okazał się Hel. Ostatnim razem byłam tu kiedy miałam 14 lat. Byłam wtedy szczęśliwą nastolatką, która miała pełną i kochającą rodzinę. Na samo wspomnienie po policzku spłynęła mi łza co nie uszło uwadze Moritz'a.
- Kochanie, czemu płaczesz?
- Przypomniałam sobie czasy kiedy byłam tutaj z rodzicami. Byliśmy wtedy szczęśliwą rodziną, a teraz ?
- To nie jest twoja wina - powiedział i przytulił mnie. Siedzieliśmy tak przez chwilę dopóki nie przerwała nam Weronika, która chcąc wyjąć małego otworzyła drzwi. Przyjaciółka zabrała małego do siebie i Roberta. Wysiedliśmy z auta. Mo poszedł do bagażnika i wyjął z niego dwie duże walizki co wywołało u mnie zdziwienie.
- Kochanie, aż tak dużo walizek jak na jeden dzień? - zapytałam, ale wiedziałam już, że ten wyjazd będzie dłuższy.
- Oj, ten jeden dzień to tylko ściema - powiedział i niewinnie się uśmiechnął. Popatrzyłam na niego i aż nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
- Oj, misiu przecież wiem - powiedziałam i pocałowałam go namiętnie.
- A to za co? - zdziwił się.
- Ty już wiesz za co - odpowiedziałam i chciałam wziąć jedną walizkę.
- A ty się nie zapędzasz?
- Przecież nie jestem chora ani ciężarna - odparłam chodź tego drugiego nie byłam pewna.
- Pewien bym nie był. Po twoim ostatnim zachowaniu to bym sie nad tym drugim zastanowił - powiedział.
- A może i masz rację.
- Dobra koniec tego, idziemy do pokoju póki mamy wolne od małego - oznajmił Mo. Hotel, w którym się zatrzymaliśmy był naprawdę piękny. Weszliśmy do środka i podeszliśmy do recepcji. Mój ukochany odebrał pokój i ruszyliśmy do niego. Pomieszczenie, w którym mieliśmy mieszkać było tak samo szykowne co wcześniejsze pomieszczenia. Spojrzałam na zegarek, który znajdował się na jednej z półek i wskazywał 20:20. Jedyne o czym teraz marzyłam to, to aby położyć się i zasnąć zapominając o wspomnieniach, które zajmowały pierwszorzędne myśli w mojej głowie.
- Słońce, może pójdziemy na spacer? - spytał Mo. Może i ten spacer dobrze mi zrobi. Tylko ja i on.
- Jasne - zgodziłam się. Napisałam sms'a do Weroniki, że wychodzimy na spacer i opuściliśmy nasz apartament. Przechadzaliśmy sie po różnych miejscach aż w końcu dotarliśmy na plaże. Szliśmy wzdłuż wody. Kiedy dotarliśmy na koniec plaży zobaczyłam coś czego nie powinnam. To kompletnie odmieniło moje spojrzenie na ojca.
*************************************************************************
Przepraszam, że taki krótki ponownie z resztą. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Nie wiem czy nie zakończę tego bloga, ponieważ nie mam weny. ;c I teraz kieruję pytanie do was. Chcecie żebym zakończyła tego bloga pisząc epilog czy może dacie mi chwilę czasu i poczekacie aż wróci mi  wena na dalszy ciąg opowiadania?

sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 34

5 miesięcy później :
Klaudia: 
Wszystko wróciło do normy. Jestem szczęśliwą narzeczoną wspaniałego chłopaka oraz mamą już półrocznego synka. Życie znowu daje mi wielką radość. Codziennie budzę się obok najważniejszego z dwóch mężczyzn w moim życiu. Zdarza się, że mamy gorsze i lepsze dni, ale nie ma związku bez kłótni. Dzisiaj podopieczni Jürgen'a mają wolne, więc razem z Weroniką i Robertem wybieramy się za miasto. Nie mam pojęcia gdzie dokładnie jedziemy, ponieważ wyjazd organizują chłopaki. Byłam już gotowa, zostało mi tylko ubranie Nathaniela. Weszłam do pokoju małego i udałam się do szafki po jego ubranka. Z gotowym strojem podeszłam do łóżeczka i ujrzałam jak Nathan spokojnie sobie w nim leży obserwując otoczenie dookoła. Wzięłam go na ręce i ubrałam.
- Kochanie, przyjechali! - zawołał z dołu mój ukochany.
- Zaraz zejdziemy. - powiedziałam głośnym tonem. Mały był ubrany, więc opuściliśmy jego pokój i udaliśmy się do salonu. Wchodząc ujrzałam roześmianych gości wraz z Mo.
- Wam co tak wesoło?
- Bobek opowiadał historię ze swojego dzieciństwa. - powiedział Moritz prawie dławiąc się śmiechem.
- Strażak, jeżeli chcesz żeby Nathaniel stracił tatę to poopowiadaj mu jeszcze śmieszne historię. - powiedziałam.
- Okey.
- Kochanie, zaraz wracam. - powiedział młody piłkarz całując mnie i Nathana w czółko, a Lewandowski puścił mu oczko. Był to zły znak. Mogło to tylko oznaczać, że coś knują. Nie chcąc zabierać im frajdy poszłam do kuchni i zaraz za mną udała się przyjaciółka.
- Chcesz coś do picia? - zapytałam.
- Wody, jak bym mogła prosić. - odpowiedziała ciężarna. Podeszłam do szafki, wyjęłam z niej szklankę i nalałam do niej wody. Podałam przyjaciółce i zaczęłam zastanawiać się co zrobić na śniadanie. Po chwili namysłu postanowiłam zrobić kanapki. Mały bezpiecznie siedział na kolanach u swojej ulubionej cioci, więc ja spokojnie zabrałam się za przygotowywanie śniadania. Po jakiś 10 minutach na stole stało już gotowe. Nie czekając na chłopaków zaczęłyśmy zajadać się kanapkami. Jedząc drugą kanapkę nagle poczułam jak robi mi się nie dobrze. Poderwałam się szybko z miejsca i pobiegłam w kierunku toalety. Było to trochę dziwne, ponieważ od kilku dni  dziwnie się czuję, mam zmiany nastroju. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że od tygodnia nie dostałam miesiączki, a powinnam. Doprowadziłam się do porządku i zeszłam do kuchni, gdzie siedzieli już wszyscy. Teraz Nathaniel siedział na kolanach u swojego chrzestnego.
- Co za piękny widok. - powiedziałam posyłając im uśmiech.
- Kochanie, co ty taka blada? - spytał zmartwiony Mo.
- Źle się poczułam, ale już wszystko dobrze.
- Na pewno?
- Tak. - odpowiedziałam.
- Może pojedziemy do lekarza?
- Do jedynego lekarza jakiego muszę się udać to ginekolog. -pomyślałam. - Nie nie trzeba. Na prawdę już wszystko dobrze.
- Jeżeli tak mówisz to dobrze, ale jak coś to mów.
- Będę waliła jak w dym.
- To co zbieramy się? - zapytał Robert.
- Jasne. - powiedzieliśmy równocześnie.
- Tylko skoczę na górę po rzeczy. - powiedziałam po chwili.
- Nic nie będzie Ci potrzebne. - powiedział Mo.
- Ale dla małego.
- Wszystko mam w samochodzie.
- No dobrze. - powiedziałam i wszyscy zaczęliśmy się zbierać. Po niecałych 10 minutach byliśmy gotowi, aby wyruszyć w drogę.
Moritz:
Kiedy się obudziłem Klaudia jeszcze spała. Postanowiłem zajrzeć do Nathana, ale on też jeszcze spał. Wróciłem do pokoju. Z szafy wyciągnąłem swoje ulubione spodnie i bluzkę i udałem się do łazienki. Po chwili wyszedłem gotowy i poszedłem na dół do kuchni. Zrobiłem sobie kawę i poszedłem do salonu. Usiadłem wygodnie na kanapie i włączyłem telewizor. Leciały akurat wiadomości sportowe. Z początku je oglądałem, ale po chwili zorientowałem się, że to powtórka. Bez celu wpatrywałem się w ekran telewizora. Po dłuższej chwili zacząłem rozmyślać nad moim życiem. Wiedziałem, że nie mogę stracić Klaudii i Nathaniela, za wiele dla mnie znaczą. Razem z Lewym przygotowaliśmy dla dziewczyn niespodziankę w postaci wakacji na Mazurach. Od dłuższego czasu wspominały, że dawno nie były w Polsce i z chęcią by tam pojechały. Z trenerem wszystko ustaliliśmy. Co prawda trzeba było go przekonywać, ale na szczęście się zgodził. Miałem tylko nadzieję, że Klaudii spodoba się ta niespodzianka. Powiedziałem jej, że jedziemy za miasto.
**************************************************************************
W końcu udało mi się napisać rozdział, ale krótki :c Przepraszam, że dopiero teraz dodaję, ale koniec szkoły i oceny muszę poprawiać :) Mam nadzieję, że wam się spodoba. Jeżeli czytacie to zostawcie komentarz :)