wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział 18

(...) - A więc pana dziewczyna zemdlała na skutek osłabienia, co w jej stanie nie jest wskazane.
- Jakim stanie?
- Pana dziewczyna jest w ciąży. - oświadczył z uśmiechem.
- Dziękuje za informację. - powiedziałem posyłając uśmiech. Postanowiłem iść do Klaudii sprawdzić jak się czuje.
- Hej. - powiedziałem wchodząc.
- Hej. - przywitała mnie, a ja już siedziałem obok niej przy łóżku.
- I jak się czujesz? - spytałem.
- Lepiej. - odpowiedziała.
- Chciałbym Cię jeszcze raz przeprosić za to co się wydarzyło. Nie powinno to mieć miejsca przepraszam Cię. - mówiłem trzymając ją za rękę i poleciały mi  łzy. - Kocham Cię i nie chcę dłużej żyć bez ciebie. Proszę wybacz mi.
- Też Cię Kocham. - powiedziała ocierając swą ciepłą i delikatną dłonią łzy z mojego policzka.
- Mam takie pytanie
- Słucham.
- Wiem, że to może nie jest najlepsze miejsce do tego co za chwile zrobię, ale każdego dnia pragnę budzić się przy tobie i zasypiać. Mieć świadomość, że po ciężkim i wyczerpującym treningu ktoś czeka na mnie. - powiedziałem wstając ze swojego miejsca. Klęknąłem przed łóżkiem, na którym leżała i z kieszeni wyciągnąłem pudełko, w którym znajdował się pierścionek.
- Co ty robisz? - spytała zaskoczona.
- Coś co powinienem jak tylko Cię spotkałem. - powiedziałem i posłałem jej uśmiech. Zauważyłem jak jej piękne policzki nabierają rumieńców. - Wy...  Wyjdziesz za mnie? - spytałem obawiając się jej reakcji. W momencie, w którym odważyłem się spojrzeć w jej śliczne brązowe oczy zauważyłem jak po zarumienionych policzkach spływają łzy.
- Takk! - krzyknęła i w tym momencie stałem się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Założyłem jej go na palec i na jej ustach złożyłem namiętny pocałunek. Jak miło było poczuć znów smak jej słodkich ust. Teraz mogłem sie tylko cieszyć, że znalazłem dla siebie tak wspaniałą dziewczynę i niebawem również matkę mojego dziecka.
- A teraz mi powiedz czemu nic mi nie powiedziałaś o ciąży.!? - wypowiedziałem te słowa, kiedy przestałem ją całować.
- O jakiej ciąży? - spytała zdziwiona.
- Rozmawiałem z lekarzem i powiedział, że jesteś w ciąży.
- Naprawdę? - spytała, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
- Naprawdę. - powiedziałem po czym przytuliłem ją. - Czemu płaczesz?
- Ze szczęścia. - powiedziała i wtuliła sie we mnie.
Klaudia:
Ocknęłam się w szpitalu. W mojej sali był akurat lekarz i sprawdzał czy wszystko jest ze mną w porządku. W końcu wyszedł i miałam czas dla siebie. Nie trwało to za długo, ponieważ po jakiś niecałych 5 minutach do sali wszedł Moritz. Szczerze mówiąc to nie myślałam, nawet nie brałam pod uwagę, że pierwszą osobą, którą zobaczę będzie właśnie on. Wchodząc do sali przywitał się. Nie obeszło sie również bez pytania jak sie teraz czuję. Następnie zaczął mnie znowu przepraszać za to co się wydarzyło we wtorek. Nie mogłam już dłużej bez niego żyć za mocno go Kocham, żeby po tym felernym zdarzeniu tak po prostu o nim zapomnieć. Po wyjaśnieniu sobie wszystkiego zdziwiło mnie jego zachowanie, kompletnie nie wiedziałam jak mam na to zareagować. Zamurowało mnie to co ujrzałam, choć w głębi duszy cieszyłam się jak małe dziecko z wymarzonej zabawki. Klęczał tak przez chwilę z wyciągniętym pierścionkiem, bez zastanowienia się zgodziłam i po chwili na moim palcu zagościł piękny pierścionek, następnie na swoich ustach poczułam jego wargi. Uwielbiałam te jego namiętne pocałunki. Kiedy przestaliśmy się już całować zdziwiły mnie słowa, które wypowiedział.
- A teraz słucham, czemu nic mi nie powiedziałaś o ciąży? - na te słowa doznałam lekkiego szoku.
- O jakiej ciąży ty mówisz? - pomyślałam, a zarazem wypowiedziałam te słowa.
- Lekarz mi powiedziała, że zemdlałaś na skutek osłabienia co w twoim stanie nie jest wskazane.
- Naprawdę? - spytałam niedowierzając, a po policzkach zaczęły znowu spływać mi łzy.
- Tak, naprawdę. - odpowiedział Moritz. - Czemu płaczesz? - spytał.
- Ze szczęścia. - odpowiedziałam i wtuliłam się w niego. W tej chwili byłam najszczęśliwszą osoba na świecie. Mam chłopaka, który mnie kocha jak mniemam i w drodze jest również dziecko. Poprosiłam Moritza, aby poszedł dowiedzieć się od lekarza kiedy mogę wyjść. Siedziałam sama w sali i nagle usłyszałam pukanie, nie zdążyłam nic odpowiedzieć, a do sali wleciał już Kamil, a zaraz za nim weszli Adrian z Magdą i Robert z Weroniką.
 Ciocia! - krzyknął Kamil. - Ciemu jeśteś w śpitalu? - spytał.
- Źle się poczułam. - powiedziałam przytulając chrześniaka, który właśnie wskoczył na łóżko.
- A tejaz juź się dobzie ciujeś?
- Tak myszko. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. Zaczęło się kazanie od kochanego braciszka, że jak mogłam tak bezmyślnie postąpić. Darowałam sobie spieranie się z nim, bo wiedziałam, że i tak tak nie wygram, więc poddałam się bez walki. W końcu skończył ta swoją gadkę umoralniającą i zaczęliśmy rozmawiać na temat meczu. Przerwał na Kamil, który chciał iść do łazienki. Adrian i Robert wzięli małego i poszli. Zostałam sama z dziewczynami.
- Pogodziłaś się z Moritzem? - spytała Magda.
- Robert mówił, że zaraz po tym jak pogotowie Cię zabrało wyleciał ze stadionu jak oparzony. - powiedziała   Weronika.
- No tak pogodziliśmy się. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- To gdzie on jest? - spytała dziewczyna Lewandowskiego.
- Poszedł do lekarza dowiedzieć się kiedy mogę wyjść. - oznajmiłam, a do sali wszedł mój ukochany wraz z lekarzem.
- Dobra wiadomość. - oznajmił piłkarz.
- Może pani opuścić dzisiaj szpital pod warunkiem, że będzie pani dbała o siebie i dziecko.
- Oczywiście. - odpowiedziałam promieniejąc.
- Wypis ma pani chłopak, więc może się pani już zbierać.
- Dziękuję bardzo. - powiedziałam posyłając mu uśmiech.
- Tylko proszę za około dwa tygodnie udać się za wizytę kontrolną do ginekologa.
- Oczywiście i jeszcze raz dziękuję.
- Nie ma za co. Dowidzenia. - pożegnał się lekarz i opuścił sale.
- To ja pójdę się przebrać. - powiedziałam i podeszłam do Moritza, który miał moje rzeczy, a następnie udałam się do łazienki. Po 10 minutach wróciłam  zadowolona do sali, gdzie wszyscy na mnie czekali.
- To co idziemy? - zwróciłam się do nich.
- Jasne. - odparli i ruszyliśmy ku wyjściu. Byliśmy już przy samochodach.
- To jedziemy teraz do ciebie po rzeczy, a później do naszego nowego mieszkania.
- Dobra to widzimy się na miejscu. - rzuciłam do reszty i ruszyliśmy w stronę domu. Po 30 minutach byliśmy już na miejscu. Rozpłaszczyliśmy się i udaliśmy do mojego pokoju. Zaczęłam się pakować i po 20 minutach do pokoju wparował Kamil krzycząc :
- Mamusia woła na kolację!
- Dobrze zaraz zejdziemy. - powiedziałam.
- Kaźała tejaź.
- To idź z małym, a ja dopakuje parę rzeczy i zaraz do was dołączę.
- Skoro Magda kazała to idziemy. - powiedział piłkarz i wziął mnie na ręce.
- Puść, bo będę krzyczeć.
- A krzycz. - powiedział i wyszliśmy z pokoju. Przed nami szedł Kamil. Dotarliśmy w końcu do kuchni i dopiero wtedy mnie postawił. Zasiedliśmy do stołu i zajadaliśmy przygotowane przez Magdę smakołyki. Po zjedzonej kolacji powtórnie udałam się do swojego pokoju, aby dokończyć pakowanie. Po chwili dołączyła do mnie Weronika.
- Pomóc Ci? - spytała.
- Możesz. - odpowiedziałam i zabrałyśmy sie do pakowania. Po 25 minutach byłam już spakowana.
- Czemu nic mi nie powiedziałaś, że jesteś w ciąży? - spytała.
- Sama dowiedziałam się dopiero dzisiaj i to na dodatek od Moritza. - odpowiedziałam i w tym momencie do pokoju wszedł piłkarz.
- Gotowa? - spytał.
- Gotowa.
- To w takim razie jedziemy. - powiedział. Próbowałam podnieść torbę z rzeczami. - Daj to, nie będziesz tego dźwigała. - dodał oburzony moim postępowaniem, ja posłusznie mu ją podałam. Znajdowaliśmy się już w salonie, gdzie panowie grali w Fifę, a mały Kamil dopingował drużynie taty.
- Jak tam wasze sprawy z mieszkaniem? - skierowała pytanie Weronika do małżonki Adiego.
- Mamy mały problem, ale jak siedzimy... - chciała dokończyć, ale przerwała jej Weronika.
- Nie wygłupiaj się ! Tak właściwie to problemu już nie macie.
- Jak to tym ? - tym razem głos zabrał mój kochany brat.
- No wiecie... - jąkała się młoda polka.
- Weronika niedługo się do mnie wprowadzi. - oznajmił Lewandowski.
- Napewno? - pytała dalej Magda.
- Tak! I mnie już nawet nie denerwujcie. - krzyknęła.
- Kochanie złość piękności szkodzi. - powiedział Robert.
- Skoro masz się złościć i ma to wpłynąć na wpłynąć na Roberta, to myślę, że się zgadzamy, żeby Cię nie zostawił. - zaśmiał się Adrian.
- To wy kłóćcie się dalej, a my się zbieramy. - powiedziałam i ruszyliśmy w stronę przedpokoju. Gdy mieliśmy już wychodzić głos zabrał mój kochany kuzyn.
- Uważaj tam na nią. - zwrócił się do Moritza.
- Będę, napewno. - powiedział pomocnik BvB.
- Pa! - krzyknęłam i wyszliśmy. Wsiadłam do samochodu, natomiast Moritz zapakował moją torbę do bagaznika. Po jej zapakowaniu wsiadła za kierownicę swojego lśniącego Audi Q7. Do domu dojechaliśmy w ciągu 40 minut, ponieważ pomimo wieczornej pory były korki. Jako pierwsza wleciałam do środka zostawiając Moritza w tyle. Rozglądałam się po całym domu, kiedy w końcu usłyszałam jak piłkarz wchodzi do domu.  Wbiegłam do salonu gdzie stał już chłopak. Bez zastanowienia zarzuciłam mu ręce na szyję.
- Kocham Cię. - powiedziałam i na moich ustach poczułam namiętne pocałunki Leitnera.
- Ja Ciebie też Kocham. - odpowiedział i na powrót zaczęliśmy wróciliśmy do całowania. Z każdą chwilą pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne. Czułam jak jego ręce błądzą po moim ciele. Dalej zachłannie się całując udaliśmy się do sypialni. Po drodze pozbywaliśmy się ubrań. Do sypialni dotarliśmy już bez nich. Piłkarz całował mnie po szyi i schodził coraz niżej. Przyciągnął mnie do siebie i delikatnie zaczął we mnie wchodzić. Na początku powoli, lecz z czasem coraz szybciej.
- Jesteś najlepszym co mnie spotkało. - powiedział zdyszany.
- O tobie mogę powiedzieć dokładnie to samo. - odpowiedziałam i złożyłam na jego ustach pocałunek. - Może pójdziemy już spać jutro też jest dzień. - zaśmiałam się.
- Dobranoc skarbie.
- Dobranoc. - odpowiedział i pocałował mnie w czoło, następnie wtuliłam się w niego i zasnęłam.
*********************************************************************************
Mam nadzieję, że wam się podoba. Komentarze mile widziane. :)

sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 17

Rano obudził mnie biegający po domu Kamil. Spojrzałam na zegarek była już 10 i musiałam niechętnie zwinąć się z łózka. Powędrowałam do szafy, żeby znaleźć sobie jakieś stosowne ubranie. Następnie poszłam do łazienki wziąć poranny prysznic. Po zakończonej kąpieli ubrałam się, uczesałam i  nałożyłam lekki makijaż. Ogarnięta zeszłam na dół do kuchni, gdzie przy stole siedział Kamil z rodzicami.
- Hej. - przywitałam się wchodząc do kuchni.
- Cześć. - przywitał mnie kuzyn.
- Hej ciocia. - zawołał Kamil.
- Siadaj. Zjesz z nami? - powiedziała Magda.
- Nie dziękuję nie jestem głodna. Napije się tylko kawy.
- Wczoraj kolacji też nie zjadłaś.
- Nie mam ochoty. - powiedziałam i podeszłam do szafki gdzie znajdowała się kawa. Woda była już gotowa, więc nasypałam sobie kawy do filiżanki i zalałam wodą. Z gotowym napojem opuściłam kuchnię i udałam się do salonu. Włączyłam sobie telewizor i zaczęłam skakać po kanałach. W końcu natrafiłam na jakiś film. Po dłuższym czasie do salonu wszedł Adrian.
- Młoda wiesz, która godzina? - spytał.
- Nie. - odpowiedziałam.
- To spójrz na zegarek. - jak powiedział tak zrobiłam. Na zegarku widniała 13, a w pracy musiałam być na 13.30. Zerwałam się z sofy i popędziłam szybko na górę po torebkę. Wrzuciłam do niej najpotrzebniejsze rzeczy i po chwili z powrotem byłam na dole.
- Wiecie, że macie być na meczu. - powiedziałam do moich kochanych współlokatorów.
- Tylko, że nie zdążyłam kupić biletów. - odpowiedział Adi.
- Nie myślisz w ogóle. Ja wam przecież załatwiłam bilety. - powiedziałam szukając ich w torebce. Kiedy je w końcu znalazłam wręczyłam je kuzynowi.
- Wiesz, że nie musiałaś?
- Wiem, ale chciałam.
- Bardzo Ci dziękujemy. - powiedziała Magda. - A teraz już leć, bo się spóźnisz.
- Dobra, ale widzimy się o 15 na stadionie.
- Jasne. Pa. - powiedziała.
- Pa! - krzyknęłam wychodząc z domu. Wyjątkowo dzisiaj droga na stadion zajęła mi więcej czasu niż zawsze. Po jakiś 10 minutach wolnego spacerku dotarłam na Signal Iduna Park. Chłopaki już od jakiś 40 minut mieli trening przed meczem, więc od razu skierowałam się na murawę. Zmierzając korytarzem w stronę murawy poczułam, że robi mi się słabo. Pomyślałam, że jest to przyczyna nie zjedzonego rano śniadania i wypicia kawy na pusty żołądek. Postanowiłam nie zwracać na to większej uwagi. Weszłam na boisko, gdzie panowie zawzięcie się rozgrzewali, a Klopp wydawał im tylko polecenia. Zmierzając w stronę ławki zauważyłam na niej przyjaciółkę. Podchodząc coraz bliżej przywitałam się z trenerem i wtedy zauważyli mnie piłkarze. Postanowili zrobić sobie kilkuminutową przerwę na co trener przystał.
- Hej! - krzyknęli chórem podbiegając i przytulając mnie.
- Hej. - odpowiedziałam. - Mario starczy, bo mnie udusisz.
- No dobra. Tego bym nie chciał, bo Moritz to by mnie chyba na miejscu zatłukł.
- Masz rację, leżał byś już trupem.- powiedział podchodząc w moją stronę.
- Cześć. - przywitał się.
- Hej. - powiedziałam i posłałam mu uśmiech, który odwzajemnił. Będąc blisko niego czułam się szczęśliwie. Wiedziałam, że mam przy sobie wszystko czego mi trzeba i co kocham.
- Jak przygotowanie do meczu - spytałam.
- Dobrze. - powiedział Łukasz.
- Miejmy nadzieję, że wygramy. - dodał po chwili Reus.
- Tylko pamiętajcie, musicie się liczyć z innym wynikiem, nie koniecznie korzystnym dla nas. Ale ja was wierzę i przyznam, że to mało prawdopodobne.
- Wiemy! - krzyknęli zgodnie
- No to się cieszę. - odpowiedziałam i posłałam im uśmiech.
- Dobra panowie wracać na boisko. - wydarł się Klopp. O dziwo wszyscy go posłuchali. Co jak co trzeba przyznać, że lubią się wygłupiać, ale jak zbliża się mecz to dają z siebie 100%. Piłkarze wrócili do trenowania, a ja udałam się na ławkę, gdzie siedziała przyjaciółka.
- Hej!  - powitała mnie radośnie.
- Hej. - starałam się oddać jej entuzjazm.
- I jak tam wczorajsza rozmowa z Mo? - spytała.
- Zależy o jaki temat rozmowy Ci dokładnie chodzi. - powiedziałam.
- Dobrze wiesz jaki.
- Opowiedział mi co się stało i jak to wyglądało z jego perspektywy.
- I?
- I powiedziałam mu, że potrzebuję czasu, żeby to przemyśleć.
- Nic więcej się nie stało? - dopytywała jak by widziała, że coś jeszcze miało miejsce.
- Ale ty ciekawska jesteś ! - stwierdziłam.
- Wiem. No to słucham.
- Niech Ci będzie. Kiedy już skończyliśmy rozmowę, wstałam i podeszłam do okna. Po chwili podszedł do mnie. Staliśmy na przeciwko siebie spoglądając sobie w oczy i nagle poczułam jak zaczyna mnie całować. Na początku uległam, ale później się opamiętałam i przerwałam to zajście. - powiedziałam i spojrzałam w stronę piłkarza co zauważyła Weronika.
- Przecież widzę, że Ci cholernie na nim zależy i nie rozumiem czemu nie chcesz dać mu szansy, aby to wszystko naprawił.
- Sama nie wiem. Może i powinnam.
- Powinnaś!
- Pogadam z nim po meczu.
- No ja mam nadzieję. - powiedziała Weronika.
- A teraz się spowiadaj co Ci tak humor dopisuje.
- Nic Ci nie umknie.
- Tak jak tobie. No więc słucham.
- Lewy poprosił mnie, abym się do niego przeprowadziła. - powiedziała zadowolona Weronika.
- Aaa! Nawet nie wiesz jak się cieszę twoim szczęściem. - krzyknęłam i przytuliłam przyjaciółkę. Siedziałyśmy i gadałyśmy. Jednocześnie też przyglądałyśmy się chłopakom. Minęło jeszcze jakieś 40 minut i chłopaki zakończyli trening i udali się do szatni. Wielkimi krokami zbliżała się już godzina rozpoczęcia meczu.  Piłkarze wraz z trenerem udali się do szatni, a my udałyśmy się na nasze miejsca na trybunach. Wchodząc na nie zauważyłyśmy Magdę, Adriana i Kamilka.
- Ciocia ! - krzyknął mały kiedy mnie zauważył i podbiegł do nas.
- Hej szkrabie. - wzięłam go na ręce całując w policzek.
- Fuuu! - odpowiedział na co wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
- Chłopaki przygotowani ? - spytał Adrian.
- Jak najbardziej. - odpowiedziała Weronika.
- Mała a ty co tak marnie wyglądasz? Jadłaś coś dzisiaj? - spytała Magda.
- Nie jeszcze nie było okazji z resztą coś ostatnio nie mam apetytu.
- Ty sobie chyba żartujesz. - powiedział zdenerwowany Adrian.
- Marsz do kawiarenki po coś do jedzenia. - powiedziała zła Magda.
- Obiecuję, że pójdę ale po meczu.
- Dobra, ale na pewno!
- Na pewno  - powiedziałam i z małym na rękach udałam się na nasze miejsca, zaraz za mną szli Weronika, Magda i Adrian. Zajęliśmy swoje miejsca i czekaliśmy, aż piłkarze obu drużyn wejdą na murawę. Kiedy to już miało miejsce Kamil z niecierpliwością czekał na pierwszy gwizdek sędziego oznaczający początek meczu. W końcu doczekał się tego pierwszego gwizdka. Przez cały mecz Kamil krzyczał " Wujek Mo stzel bramkę. " Prośby Kamila zostały przyjęte, bo w 35 minucie strzelił bramkę na 1:0, z czego kibice BvB byli zadowoleni. Radość nie trwała długo, ponieważ przeciwnicy w 45 minucie strzelili bramkę, wyrównując wyniki na 1:1. Piłkarze obu drużyn zeszli do szatni w dobrych humorach. Po 10 minutach piłkarze powtórnie wrócili na boisko. Rozbrzmiał gwizdek rozpoczynający drygą połowę. Piłkarze BvB byli pełni sił, aby wywalczyć sobie kolejne trzy punkty. W 55 minucie Bayer Leverkusen wyszło na prowadzenie, zmieniając wynik na 2:1. Piłkarze BvB nie zamierzali się tak łatwo poddać i już w 70 minucie wyrównującą bramkę dla pszczółek strzelił Robert. Nie minęło 10 minut i w 78 minucie kolejną bramkę dla Borussii zdobył Mario Goetze. Borussia prowadziła 3:2. Taki wynik utrzymał się do końca spotkania. Po ostatnim gwizdku arbitra na stadionie zaczęto świętować wygraną BvB. W pośpiechu udałam się do szatni, aby pogratulować chłopakom. Biegnąc  do szatni poczułam, że ziemia pode mną się zapada. Dobiegłam do drzwi od szatni, miałam właśnie miałam pociągnąć za klamkę, kiedy nagle upadłam i straciłam przytomność.
Moritz :
Będąc w szatni usłyszałem jak coś upada na podłogę. Postanowiłem to sprawdzić, razem ze mną wyszedł Robert. Wychodząc z szatni ujrzałem na podłodze leżącą Klaudie.
- Lewy dzwoń na pogotowie! - krzyknąłem. - Klaudia proszę Cię obudź się.
- Zaraz będą. - powiedział Lewy. - Idź się przebierz.
- Nie mogę jej zostawić.
- Ja z nią zostanę a ty idź się przebrać póki nie ma jeszcze pogotowia. - powiedział Lewy, a ja pobiegłem się przebrać. W szybkim tempie znalazłem się z powrotem przy mojej ukochanej. W końcu przyjechało pogotowie i zabrało ją do szpitala. Wybiegłem zaraz za nimi, szybko wsiadłem do swojego samochodu i ruszyłem.  Szpital był jakieś 20 minut od stadionu. Karetka przebiła się szybciej. Zaparkowałem samochód na parkingu, po czym szybko z niego wybiegłem udając się na izbę przyjęć.
- Przepraszam, przed chwilą przywieziono tu dziewczynę.
- Tak. - powiedziała pielęgniarka.
- Mogę wiedzieć gdzie ona teraz jest.
- Jest pan kimś z rodziny.
- Jestem jej chłopakiem.
- Pańska dziewczyna leży na drugim piętrze w sali numer 7.
- Dziękuję. - powiedziałem i pospiesznie udałem się na wskazane piętro. W sali zauważyłem lekarza, więc postanowiłem poczekać aż wyjdzie.
- Można już wejść. - powiedział i oddalił się.
- Panie doktorze. - zawołałem.
- Tak?
- Co jej dokładnie się stało?
- A pan kim jest dla pacjentki?
- Chłopakiem.
- A więc pana dziewczyna zemdlała na skutek osłabienia co w jej stanie nie jest wskazane.
- Jakim stanie?
- Pana dziewczyna jest....

piątek, 22 lutego 2013

Liebster Award

„Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”

Zostałam nominowana przez ; lolaaa

1. Dlaczego zaczęłaś pisać bloga ?

Zachęciła mnie do tego przyjaciółka, więc postanowiłam spróbować własnych sił.

2.Ulubiony sport?

Piłka nożna i siatkówka.

3. Ile jeszcze opowiadań masz w planie?

W sumie to nie mam pojęcia. Możliwe, że jeszcze jedno się pojawi, a czy będzie więcej się okaże.

4. Ulubiony klub piłkarski?

Borussia Dortmund. <3

5. Jakie lubisz najbardziej opowiadania?

http://pilkarz-z-borussi-moim-zyciem.blogspot.com
http://izakubastory.blogspot.com/
http://marco-kamila-bvb.blogspot.com/
http://miloscczyrozsadek.blogspot.com/
http://majeks.blog.pl/
http://lukasz-zosia-story.blogspot.com/

6. Czego nie lubisz w ludziach?

Tego, że są fałszywi. Oceniają ludzi po wyglądzie nie znając ich charakteru.

7. Ulubiony sportowiec?

Mario Goetze

8. Jaka jest twoja pasja? 

Taniec :) I pisanie odkąd zaczęłam prowadzić bloga. 

9. Czy zdarzyło Ci się nie mieć pomysłu na kolejny rozdział? 

Zdarza się. 

10. Co jest twoją motywacją do pisania kolejnych postów ?

Osoby, które to czytają. 

11. Co sądzisz o sporcie? 

Sport to świetna sprawa. Każdy może dopasować dziedzinę, która bardziej go interesuje. 

Nominacja od : Vanilla Ninjas

Moje odpowiedzi:
1. Twoje imię?
Klaudia.
2. Twoje hobby.
Taniec :) I pisanie odkąd zaczęłam prowadzić bloga. :D
3. Ulubiony piłkarz ?
Mario Goetze
4. Skąd wziął się pomysł pisania bloga ?
Moja przyjaciółka zaczęła pisać swojego bloga, a zarazem mnie do tego wciągnęła.
5. Wolny czas spędzam na..
 Na pisaniu kolejnych rozdziałów na bloga. :)
6. Najbardziej na świecie chciałabym...
Pojechać na mecz Borussii Dortmund. *.*
7. Jeśli mecz to ...
Borussii Dortmund <3
8. Ludzie, którzy mnie inspirują to...
Myślę, że osoba która może nie tyle co inspiruje, ale pomaga mi w braku weny to moja przyjaciółka <3.
9. Największe dziwactwo?
Szczerze to nie wiem :)
10. Ulubiona tematyka pisania ?
Nie odkryłam jeszcze swojej ulubionej tematyki.
11. W blogach najbardziej drażni mnie...
Szczerze odpowiadając na to pytanie to chyba nic mnie nie drażni w blogach :)


Nominacja od : All I need is love

1. Jak masz na imię?
Klaudia
2. Ile masz lat?
153. W jakim województwie mieszkasz? 
Warmińsko-Mazurskim4. To jest Twój pierwszy blog, czy jest ich więcej?
Mam dwa blogi, ale aktualnie tylko ten udostępniam ;p 5. Co jest Twoją pasją? 
Nie odkryłam jej jeszcze ;c6. Co lubisz robić?
Słuchać muzyki, grać w piłkę i wiele innych :)7. Masz ulubiony klub piłkarski?
Borussia Dortmund
8. Kto jest Twoim ulubionym sportowcem?
Mario Götze <3
9. Jak planujesz swoją przyszłość?
Nie planuję jak na razie. 
10. Jesteś jedynaczką, czy może masz rodzeństwo?
Niestety nie mam rodzeństwa, ale chciałabym mieć ^_^ 
11. Czytasz moje opowiadanie? :)
Czytam :D

Nominacja od : Klaudii Nowak 

Moje pytania :
1.Jak masz na imię .?
Klaudia
2.Ile masz lat ?
15
3.Ile masz blogów ?
Dwa :)
4.Ulubiony piłkarz .
Mario Götze
5.Jakie są Twoje zainteresowania ?
Piłka nożna, taniec :) 
6.Jakie sporty Cię interesują ?
Piłka nożna i siatkówka 
7.Czy trenujesz jakąś dyscyplinę .?
Niestety nie ;c 
8.Byłaś / eś w życiu na jakimś meczu ? Jakim ?
Nie miałam okazji ;/ 
9.Jakiej drużynie kibicujesz ? (Klub , może byś też reprezentacja)
Borussii Dortmund 
10.Kim chcesz zostać w przyszłości ?
Psychologiem bądź fizjoterapeutą :) 
11.Co sądzisz o transferze Mario Götze i Leo Bittencourt?
Mario chcę się rozwijać i my nie możemy mu tego zabronić. Sam decyduję o swojej karierze. Na pewno kiedyś przyszedłby taki moment, że opuścił by Borussię i przeszedł do innego klubu. Jego marzeniem było móc trenować pod wodzą Pepa Guardioli i je spełnił. Każdy powinien spełniać swoje marzenia nie patrząc na innych. Ja mu życzę wszystkiego najlepszego i wysokich sukcesów w dalszej karierze. 
Leo tu mogę powiedzieć, że chłopak chciał pewnie grać częściej niż pozwalał mu na to Klopp. :)  

Nominacja od :  Footballer

Moje odpowiedzi: 

1.Twój ulubiony klub to?
Borussia Dortmund
2.Blog który przypadł ci najbardziej do gustu?
Bardzo dużo takich blogów :) Ale jeżeli miałabym wymienić to chyba ten http://patrz-na-tych-obok.blogspot.com/
3.Twój ulubiony piłkarz?
Mario Götze 
4.Dlaczego go lubisz? (piłkarza z pytania wyżej)
Za jego szacunek do rywali,  świetną grę, przyjaźń która po mimo zmiany barw klubowych nie przestała istnieć
5.Co skłoniło cię do napisania bloga?
Zachęciła mnie do tego przyjaciółka, więc postanowiłam spróbować własnych sił.
6.Od kiedy interesujesz się piłką nożną ?
Dokładnej daty nie podam, ale około 2 lat :) 
7.Co jest twoją pasją? 
Taniec :) I pisanie odkąd zaczęłam prowadzić bloga. 
8.Wierzysz w miłość?
Tak. 
9.Chciałabyś mieć w przyszłości męża piłkarza?
Czemu nie? :) 
10.Wolisz iść z chłopakiem który ci się podoba na randkę czy oglądać mecz swojej ulubionej drużyny w np. lidze mistrzów?
Dylemat, ale jeżeli byłby to chłopak warty mojej uwagi to wybrałabym jego :) Mecz będzie powtarzany.
11.Wolisz grać czy oglądać piłkę nożną?
I jedno i drugie lubię :) 

Pytania:

1. Co zachęciło Cię do prowadzenia bloga?
2. Ulubiony klub piłkarski?
3. Dlaczego wybrałaś akurat takiego, a nie innego bohatera opowiadania?
4. Co było najtrudniejsze kiedy zakładałaś bloga?
5. Co sądzisz o sporcie?
6. Ulubiony piłkarz?
7. Czy miałaś zanik weny twórczej?
8. Co cenisz w ludziach najbardziej?
9. Masz pomysł na kolejny blog?
10. Czego nie lubisz w ludziach?
11. Co chciałabyś przekazać poprzez bloga?


Oto nominowani : 

http://izakubastory.blogspot.com/
http://marco-kamila-bvb.blogspot.com/
http://miloscczyrozsadek.blogspot.com/
http://majeks.blog.pl/
http://lukasz-zosia-story.blogspot.com/




środa, 20 lutego 2013

Rozdział 16

(...) Nie myliłam się wchodząc do salonu ujrzałam obraz, którego nigdy bym nie chciała zobaczyć. Pomocnik Borussii całował się ze swoją przyjaciółką, którą ja poznałam wczoraj.
- Moritz!? - powiedziałam przez łzy. Piłkarz skierował się w moją stronę, ale ja nie miałam zamiaru go słuchać. 
- Kochanie daj mi to wytłumaczyć! 
- Nie chcę tego słuchać! - krzyknęłam przez łzy. Wzięłam Kamilka za rączkę i opuściliśmy dom Moritza. Skierowaliśmy się na najbliższy przystanek. Okazało się, że autobus mamy dopiero za 10 minut. Na zegarku widniała 11.20. Siedząc na przystanku nie powstrzymywałam łez. 
- Ciocia ćemu płacieś? - spytał po chwili chłopiec, a ja kompletnie nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Musiałam się chwilę zastanowić co mam mu odpowiedzieć, a on niecierpliwie patrzył na mnie tymi swoimi pięknymi brązowymi oczkami. 
- Pokłóciłam się z wujkiem Mo. 
- Ale pogodzicie się? 
- Nie wiem słoneczko. - odpowiedziałam i nie usłyszałam już więcej pytań z ust mojego chrześniaka. Milczeliśmy do przyjazdu autobusu. Kiedy już podjechał wstałam, wzięłam Kamilka za rączkę i weszliśmy do środka. 
- Ciocia, a dzie teraz jedziemy? 
- Na stadion. - odpowiedziałam i zajęliśmy siedzące miejsca. Droga autobusem na przystanek najbliższy stadionu zajęłam 20 minut. Na szczęście mieliśmy jeszcze 10 minut by spokojnie dojść na Signal Iduna Park. Przed stadionem spotkaliśmy schodzących się piłkarzy.
- Witamy naszą ulubioną panią psycholog. - powiedział Sebastian szczerząc zęby w uśmiechu.
- Witam moich ulubionych piłkarzy. - powiedziałam i próbowałam posłać mu uśmiech, lecz wyszło to na jakiś grymas co zauważyli, ale wiedzieli, że nie będę chciała na ten temat rozmawiać więc go nie poruszyli.
- A co to za słodziak? - spytał Kuba.
- Jeśtem Kamil. - przedstawił się.
- Syn mojego kuzyna. - dodałam.
- Lobelt! - krzyknął i podbiegł do niego.
- Cześć szkrabie. - przywitał go piłkarz biorąc na ręce.
- Hej. - odpowiedział.
- Hej wam! - przywitałam nadchodzącego Roberta z Weroniką i oczywiście małym na rękach u piłkarza.
- Hej! - odpowiedzieli równocześnie.
- Dobra chłopaki idziemy, bo jak się spóźnimy to będą karne kołeczka. - powiedział Piszczek i na te słowa wszyscy skierowali się w stronę wejścia na stadion.
- Kamil choć. - powiedziałam.
- Ale ja ce z wujkiem!
- Ale wujek idzie do szatni się przebrać.
- Tio cio.
- Niech idzie. - powiedział Lewy.
- No dobrze. Tylko miej na niego oko. Dołączę do was na murawę. - powiedziałam.
- Jasne.
- Huraaa! - krzyczał chłopiec. Po chwili dobiegł do Roberta i zniknęli w głębi korytarzy stadionu.
- Co jest? - spytała przyjaciółka kiedy zostałyśmy już same.
- Nic takiego. - powiedziałam, ale wiedziałam, że domyśli się, że kłamie.
- Przecież widzę, że coś się stało. - powiedziała i w tym momencie wiedziałam już, że nie da mi spokoju dopóki jej nie powiem co się stało.
- To może pójdziemy po kawę i do mojego gabinetu. - zaproponowałam.
- Jasne. - zgodziła się i ruszyłyśmy do kawiarni po kawę. Zamówienie otrzymałyśmy w mgnieniu oka i powędrowałyśmy z nim do mojego gabinetu. Będąc już w nim postanowiłam wygodnie usiąść na sofie która stała po prawej stronie. To samo uczyniła Weronika.
- To teraz zamieniam się w słuch. Co się stało?
- Pojechaliśmy do Moritza po torbę na trening. On poszedł po nią do domu, a ja z Kamilem zostałam w samochodzie. Mo nie przychodził przez 10 minut co denerwowało Kamila, więc postanowiłam wziąć małego i iść sprawdzić co go zatrzymało. Wchodząc do salonu ujrzałam to czego żadna dziewczyna by nie chciała. Widziałam jak Moritz całuje się ze swoją przyjaciółką, którą spotkaliśmy wczoraj w sklepie. - powiedziałam i ponownie poleciały mi łzy.
- Będzie dobrze. Nie płacz. - pocieszała mnie przyjaciółka.
- Ja go nadal kocham. - powiedziałam a Weronika mnie przytuliła.
- Wiem słońce. - odpowiedziała. Stałam jeszcze przez chwilę wtulona w przyjaciółkę, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę. - powiedziałam i otarłam łzy.
- Witam piękne panie. - przywitał nas trener Klopp.
- Witamy najlepszego trenera pod słońcem. - przywitałyśmy go równie serdecznie.
- No to co zapraszam panie na murawę.
- Tak jest trenerze. - odpowiedziała Weronika i opuściliśmy mój gabinet. Weszliśmy na murawę gdzie piłkarze się rozgrzewali. Nie wiedziałam dlaczego to zrobiłam, ale zaczęłam szukać Moritza w grupie zawodników, lecz poszukiwania poszły na marne, ponieważ nigdzie go nie widziałam. Doszłam z przyjaciółką na ławkę, na której zasiadłyśmy. Jurgen poszedł podzielić chłopaków na dwa zespoły. W trakcie podziału zauważył, że brakuje mu jednego zawodnika.
- Klaudia gdzie nasz piękny Moritz ? - spytał.
- Nie wiem . - odpowiedziałam oschle.
- Ciocia! - podbiegł do mnie Kamil, który właśnie mnie zauważył.
- Jestem trenerze. - krzyknął wbiegając na boisko zdyszany Moritz.
- No nareszcie. - krzyknął trener. - Dołączasz do drużyny Lewego.
- Jasne. - powiedział i pobiegł ustawić się na swoją pozycje. Chłopaki zaczęli grę, a do nas dołączył trener.
- Klaudia chciałbym żebyś porozmawiała dziś z chłopakami, ale z każdym z osobna.
- Dobrze, nie ma problemu. - powiedziałam i trener poszedł obserwować chłopaków, bo w końcu jutro mają mecz.
- Ciocia a pokopieś ze mną piłećke. - spytał Kamil.
- Jasne, ale nie długo bo później będę musiała porozmawiać z każdym piłkarzem z osobna.
- Dobla, to poźniej poploszę wujka Mo. - powiedział z uśmiechem i pociągnął mnie za rączkę do miejsca w którym mieliśmy pokopać piłkę. Grałam z Kamilkiem jakieś 40 minut, ale niestety musiałam skończyć, ponieważ obowiązki wzywają.
- Kamilku ja muszę iść i trochę popracować.
- Dobzie to ja ide do wujka Mo. - powiedział, wziął piłkę i poszedł w stronę piłkarza, który stał koło ławki gdzie siedziała Weronika, natomiast ja udałam się do swojego gabinetu.
Weronika :
Siedziałam na ławce i patrzyłam jak Klaudia gra z Kamilem w piłkę. Wyglądało to naprawdę słodko. Po jakiś 30 minutach podszedł do mnie Moritz. Nie był w humorze tak jak zawsze go miewał, ale szczerzę to mu się nie dziwię.
- Możemy porozmawiać? - spytał.
- Jasne. - odpowiedziałam i wiedziałam na jaki temat będzie chciał rozmawiać.
- Wujek ! Poglaś ze mną, bo ciocia musiała iść do placy. - spytał Kamil.
- A może ja z tobą pogram, bo wujek Mo musi porozmawiać z ciocią Weroniką.? - zapytał podchodzący Robert.
- No dobla.
- Porozmawiam chwilę z ciocią, a później do was dołączę. - powiedział Moritz i chłopaków już przy nas nie było, byli za to na boisku.
- No słucham, chciałeś ze mną porozmawiać.
- Kocham Klaudię i nie wyobrażam sobie życia bez niej.
- To po jaką cholerę całowałeś się z tą twoja pożal się boże przyjaciółką.
- Ona się na mnie rzuciła.
- Trzeba było ja odepchnąć. - powiedziałam zdenerwowana.
- Tylko, że ona rzuciła się na mnie jak zobaczyła Klaudię i nie zdążyłem zareagować.
- Z perspektywy Klaudii wyglądało to inaczej.
- Wiem, że to wyglądało inaczej niż mówię, ale proszę Cię pomóż mi ja nie chcę jej stracić. Ona jest dla mnie najważniejsza.
- Ale w jaki sposób ja mam Ci pomóc? Musisz z nią szczerze porozmawiać, ale szczerze to nie wiem czy będzie chciała z tobą teraz rozmawiać na ten temat.
- Muszę spróbować, bo nie wiem co zrobię jak ja stracę.
- Myślę, że jej nie stracisz za mocno Cię kocha żeby to od tak przekreślić.
- Dobra ja lecę do szatni się przebrać i zaraz wracam do małego.
- Okey. Rozumiem, że chcesz iść ostatni.
- Jak najbardziej. Wrócę za 10 minut. - powiedział i pobiegł do szatni. Spojrzałam w stronę Lewego i Kamila. Razem wyglądali tak słodko. Wpatrywałam się w nich przez około 10 minut dopóki na murawę nie powrócił Moritz.
- Lewy możesz już iść ja zajmę się małym. - krzyknął.
- Okey. - powiedział podbiegł do mnie i złożył namiętny pocałunek, który odwzajemniłam.
- Lecę do szatni, a później do Klaudii. - powiedział i jeszcze raz mnie pocałował.
- Ja będę tu z chłopakami. - powiedziałam i dałam mu całusa w policzek po czym odszedł i zniknął w korytarzach stadionu. Moritz z Kamilem grali, a ja postanowiłam, że nie będę im przeszkadzała i usiadłam na ławkę.
Klaudia :
Każdy po kolei się do mnie schodził i każdego próbowałam przygotować na jutrzejszy mecz. Myślę, że mi się udało. Została mi jeszcze jedna rozmowa, której najbardziej sie obawiałam. Po wyjściu Roberta z mojego gabinetu  siedziałam chwilę w ciszy i czekałam aż przyjdzie Moritz. Z nim rozmowy obawiałam się najbardziej. Po paru minutach rozległo się pukanie.
- Proszę. - odpowiedziałam i moim oczom ukazał się mój ukochany.
- Hej. - powiedział nieśmiało wchodząc.
- Cześć. - odpowiedziałam. - No to co zaczynamy.
- Jasne. - odpowiedział i zaczęłam swoją gadkę już po raz setny. Nawijałam jakieś 15 minut, a Moritz tylko się we mnie wpatrywał  i słuchał.
- No to mam nadzieję, że będziemy jutro świętować po waszym zwycięstwie. - powiedziałam i lekko uśmiechnęłam się do niego.
- Też mam taka nadzieję. - odpowiedział odwzajemniając uśmiech. - Możemy teraz zmienić temat? - spytał.
- Jeżeli chcesz rozmawiać o tym co stało się dzisiaj rano to nic z tego. Nie mam siły na ta rozmowę. Muszę wszystko spokojnie przemyśleć.
- Proszę Cię daj mi to chociaż wytłumaczyć.
- Dobrze, ale masz 5 minut i nie myśl, że to coś zmieni.
- Okey. Wszedłem do domu i od razu skierowałem się na górę po torbę. Wziąłem ją z sypialni i zbiegłem na dół. Wtedy w salonie pojawiła się Ann, nie wiem jakim cudem udało jej się dostać do środka. Pytałem się jej jak się tu dostała. Odpowiedziała, że ma swoje sposoby. Jak weszłaś z Kamilem do środka to ona się na mnie rzuciła, a ja nie zdążyłem zareagować. Ty wybiegłaś z domu, chciałem za tobą pobiec, ale...
- Ale wolałeś zostać ze swoją przyjaciółką. - przerwałam mu i wtedy poleciały mi łzy.
- Nie. Wiedziałem, że nie będziesz chciała ze mną wtedy rozmawiać. Wiem, że jesteś na mnie za to wściekła i szczerze to Ci się nie dziwie, ale ja Cię kocham i nie potrafię bez Ciebie żyć. Proszę daj mi jeszcze jedną szansę, obiecuję, że jej nie zmarnuje. Proszę. - mówił, a mi tylko leciały łzy z oczu. Kompletnie nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Z jednej strony chciałam mu wybaczyć, ale z drugiej nie potrafiłam zapomnieć tego obrazu, który ujrzałam dziś rano.
- Proszę daj mi kilka dni. Muszę wszystko przemyśleć i poukładać.
- Jasne, rozumiem. Jak będziesz gotowa to daj mi znać.
- Dam. - powiedziałam i ruszyłam się w stronę okna.
- To czekam. - powiedział podchodząc do mnie. Staliśmy chwilę do przeciwko siebie i wpatrywaliśmy się w swoje oczy. Po chwili twarz Moritza zaczęła sie zbliżać do mojej. Chciałam na to jakoś zareagować, ale niestety moje ciało zastygło. Nagle poczułam jego zapach, ciepło, które od niego biło. Po chwili poczułam jego wargi na swoich i wtedy się ocknęłam, że nie powinnam. Oderwałam się od niego.
- Przepraszam . - powiedział i wyszedł, a ja stałam jeszcze chwilę zastanawiając się czemu mu na to pozwoliłam. Minęło kilka minut i wróciłam do siebie. Moritz był ostatnim piłkarzem, z którym miałam rozmawiać, więc wzięłam swoją torebkę i poszłam na murawę gdzie była Weronika z Lewym. Okazało się, że razem z nimi jest Moritz. Chłopaki grali z małym w nogę, a przyjaciółka się im przyglądała. Idąc w stronę przyjaciółki wyciągnęłam telefon, aby sprawdzić godzinę,  była już 17. Postanowiłam, że wezmę Kamila i pojedziemy do domu. Jak chciałam tak zrobiłam. Po jakiś 20 minutach byliśmy w domu. Mały od razu pobiegł do Adriana pochwalić się co dzisiaj robił, ja natomiast poszłam do kuchni gdzie była Magda.
- Hej. - przywitałam ją.
- Hej. Jak minął dzień.
- No nie zaliczę go do udanych.
- Kamil dał Ci popalić? - spytała zmartwiona.
- Nie, Kamil był grzeczny.
- To co sie stało? - spytała, a ja niechętnie opowiedziałam co dzisiaj zaszło.
- Przykro mi młoda. - przytuliła mnie.
- Dalej go kocham i muszę sobie wszystko poukładać. Idę na górę.
- Nie zjesz z nami ? - spytała.
- Nie mam apetytu. - powiedziałam i skierowałam się w stronę schodów. Poszłam do pokoju po piżamy, a następnie ruszyłam w kierunku łazienki aby wziąć relaksująca kąpiel. Po kąpieli poszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Nie mogłam zapomnieć o tym co wydarzyło się w moim gabinecie jak i o tym co widziałam rano. Leżałam na łóżku ciągle myśląc jak mam postąpić, aż w końcu zmorzył mnie sen i zasnęłam.

*********************************************************************************
Mam nadzieję, że wam się spodoba. Mi osobiście nie bardzo się podoba, ale pozostawię go do waszej oceny. :)

niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 15

Weronika:
Klaudia poszła na górę położyć Kamilka, a my zaczęliśmy rozmowę na różne tematy. Przyjaciółka przez długi czas nie schodziła na dół, więc Moritz poszedł na górę sprawdzić jak jej idzie usypianie małego. Ja spojrzałam na zegarek była już 22.30, robiłam się już zmęczona. Posiedzieliśmy jeszcze trochę, ale po pół godzinie zmęczenie wzięło górę, więc razem z Magdą zaczęłyśmy znosić wszystko do kuchni. Pomogli nam chłopcy i po chwili wszystko już było w domu. Byliśmy aż tak zmęczeni, że poszliśmy spać, zostawiając resztę sprzątania na jutro. Poszłam zaprowadzić naszych gości do ich pokoju, a później poszłam do łazienki aby wziąć szybki prysznic.  Wchodząc ubrana w piżamy do pokoju zobaczyłam Roberta, który już słodko spał. Położyłam sie koło niego i po chwili byłam już w krainie snu.
Klaudia :
Obudziłam się o 7.00. Koło mnie leżał Kamilek i Moritz. Chłopcy tak słodko spali, że postanowiłam ich jeszcze nie budzić. Wygramoliłam się z łóżka i poszłam do swojego pokoju po ciuchy, następnie udałam się do łazienki. Reszta jeszcze spała. Wzięłam relaksacyjną kąpiel i ubrałam się. Wyszłam z łazienki i poszłam zobaczyć czy Kamil jeszcze śpi. Wchodząc do pokoju zobaczyłam jak mój chrześniak leży wtulony w mojego chłopaka. Był to tak piękny widok, że przez dłuższa chwilę wpatrywałam się w nich jak w jakiś obrazek. Nie chciałam ich budzić, więc poszłam na dół do kuchni. W zlewie zobaczyłam pełno naczyń z wczorajszego grilla. Ubrałam fartuch i wzięłam się za ich zmywanie. Kiedy naczynia były już czyste to zabrałam się za przygotowywanie śniadania. Postanowiłam, że zrobię naleśniki. Gdy śniadanie było już gotowe, spojrzałam na zegarek była 9.20. Pobiegłam szybko na górę, weszłam po cichu do pokoju gdzie spał Kamil i Moritz. Ku mojemu zdziwieniu obaj już nie spali. Piłkarz ubierał właśnie Kamilka.
- Cieść ciocia. - powitał mnie Kamil, kiedy zauważył, że jestem w pokoju.
- Hej skarbie. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Witaj kochanie. - odezwał się piłkarz.
- Hej przystojniaku. - odpowiedziałam i na moich ustach zagościły słodkie wargi pomocnika BvB.
- Wiesz, że już jest prawie w pół-do 10, a o 10 maja nam przywieźć meble.
- O kurwa! - powiedział i wyleciał z pokoju jak oparzony.
- Głodny? - spytałam chrześniaka.
- Tiakk!  - powiedział.
- To chodź, śniadanie już gotowe. - powiedziałam, wzięłam małego za rączkę i udaliśmy się do kuchni.
- Siadaj i zajadaj. - powiedziałam, gdy byliśmy już na miejscu.
- Dobzie. - odpowiedział słodko i zaczął konsumować naleśniki. Zaraz na dół przyszedł również Moritz i również zaczął jeść.
- Ciocia a ty ćemu nie jesz? - spytał Kamil.
- Wiesz skarbie, ja głodna nie jestem. - odpowiedziałam.
- Ale tatuś mówi, że cieba jeść śniadanie, bo tio najwaźniejsi posiłek dnia.
- No dobrze, skoro tata mówi, że najważniejszy posiłek dnia to zjem. - powiedziałam uśmiechając się do niego. Całą trójką skończyliśmy jeść śniadanie. Moritz poszedł ubrać Kamilka, a ja napisałam reszcie domowników kartkę po czym poszłam po torebkę i dołączyłam do moich dwóch wspaniałych mężczyzn. Wyszliśmy z domu i udaliśmy się do samochodu. Małego zapieliśmy w foteliku po czym sami wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w stronę nowego domu. Równo o 10 zajechaliśmy przed posesje, a za nami podjechał samochód z naszymi meblami. Wyjęłam Kamila z fotelika, wysadziłam z samochodu po czym udałam się z nim do domu. Moritz natomiast poszedł pomóc panom. Po jakiś 40 minutach wszystko co kupiliśmy było już na swoich miejscach. Moritz trening miał na 12 tak samo jak ja zaczynałam swoja pracę.
- Zbieramy się? - spytałam.
- Tak, jeszcze zajedziemy do mnie po torbę.
- Kamil! - zawołałam.
- Tiak? - spytał przylatując z ogrodu.
- Jedziemy na trening do wujka.
- Tio dobzie. - powiedział uradowany. Po tych słowach wyszliśmy z domu kierując się w stronę auta. Mo usadził małego w foteliku po czym sam wsiadł do samochodu i ruszyliśmy. Po niecałych 20 minutach byliśmy już pod domem.
- Idziecie ze mną? - spytał.
- Nie, poczekamy.
- odpowiedziałam, a chłopak poszedł do swojego mieszkania. W aucie siedzieliśmy już 10 minut, a piłkarza jeszcze nie było. Kamil powoli tracił cierpliwość. Postanowiłam iść sprawdzić co go tak zatrzymało. Wysiadłam z samochodu, wzięłam Kamila i poszliśmy. Wchodząc do środka miałam mieszane uczucia. Bałam się, że zobaczę coś czego nie chcę. Nie myliłam sie wchodząc do salonu zobaczyłam ja pomocnik BvB całuję się z.....

Ubranie głównej bohaterki :)
Mam nadzieję, że się podoba. :D Miło będzie jeżeli zostawicie po sobie jakiś znak :)



czwartek, 14 lutego 2013

Rozdział 14

Będąc już w sklepie i wybierając meble zauważyłam, że przygląda się nam jakaś dziewczyna. Zastanawiało mnie tylko czemu ona się tak nam przygląda. Podczas wybierania mebli mieliśmy z Moritzem niezły ubaw. W końcu wybraliśmy to co spodobało nam się najbardziej i poszliśmy do kasy. Sprzedawca zaoferował nam, że jutro mogą nam to wszytko przywieźć, a ponieważ, że nie mieliśmy transportu zgodziliśmy się. Meble mieli przywieźć z rana o 10. Kiedy już wyszliśmy przed sklep zauważyłam tą sama dziewczyną, która przyglądała nam się wcześniej. Idąc w kierunku auta zobaczyłam, że zmierza ona w naszym kierunku. Trochę mnie to zdziwiło, ale z jednej strony można było powiedzieć, że się cieszyłam, bo w końcu dowiem się czemu nam się tak przyglądała.
- Cześć. - powiedziała na przywitanie kiedy już do nas podeszła.
- Hej, Ann. - przywitał dziewczynę piłkarz przytulając ja. Poczułam się wtedy zazdrosna, bo nie wiedziałam kim ona dla mojego ukochanego. - Proszę poznaj moją dziewczynę. - powiedział wskazując na mnie.
- Witaj, jestem Ann. - przywitała mnie serdecznie wysoka blondynka.
- Cześć, Klaudia. - również powitałam dziewczynę. Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że bardzo serdecznie lecz w głębi duszy nie cieszyła mnie ta sytuacja.
- Co ty tu w ogóle robisz? - spytał nowo poznaną mi dziewczynę.
- Rodzicie pozwolili mi się w końcu przeprowadzić do Dortmundu.
- Dlaczego nie zadzwoniłaś? Pomógł bym Ci.
- No widzisz, nie pomyślałam. - powiedziała z uśmiechem.
- To zrób to następnym razem. - powiedział po czym posłał jej swój najpiękniejszy uśmiech. Na szczęście tą ich pogawędkę, w której czułam się trochę niezręcznie przerwał dzwoniący telefon Moritza.
- Mario dzwoni. Przepraszam na chwilkę. - powiedział po czym oddalił się i zaczął rozmowę z przyjacielem.
- Długo już jesteście razem? - z moich myśli wyrwał mnie głos Ann.
- Gdzieś ponad miesiąc. - powiedziałam wysilając przy tym uśmiech.
- To nie zbyt długo. - stwierdziła, w końcu dołączył do nas piłkarz.
- Mario i Marco organizują imprezę w czwartek, na którą jesteśmy zaproszeni.
- Dobrze, że o nas nie zapomnieli. - powiedziałam kierując uśmiech do mojego ukochanego.
- Nie inaczej. - odpowiedział mi dając buziaka w policzek.
- Ja już się będę zbierała. - powiedziała Ann. - Na razie.
- Tylko pamiętaj o swoim najlepszym przyjacielu. - powiedział pomocnik Borussii podchodząc do niej. - Na razie. - powiedział ściskając dziewczynę na pożegnanie.
- Będę pamiętała na pewno. - odpowiedziała z uśmiechem. - No to na razie.
- Cześć. - odpowiedziałam jej uśmiechając się.
- Teraz do domu. - powiedział Moritz podchodząc i obejmując mnie w pasie.
- Oczywiście. - odpowiedziałam i ruszyliśmy gdzie stał zaparkowany samochód piłkarza. Przez całą drogę do domu, w którym jeszcze nadal mieszkałam nie zamieniliśmy ani słowa. Nasuwały mi się tylko pytania, na które chciałam znać odpowiedź, ale jakoś nie mogłam zebrać w sobie tyle siły, aby o to zapytać. Wiedziałam, że prędzej czy później będę musiała go o to zapytać, ale wolałam później. Musiałam się na to przygotować. Bałam się, że może ona zabrać mi coś czego szukałam wiele lat i kogoś kogo kocham nad życie. Pogrążona w tych rozmyślaniach nie zauważyłam nawet kiedy znaleźliśmy się już na miejscu, ale z rozmyślań wyrwał mnie głos piłkarza, który oznajmił, że jesteśmy już pod domem. Po jego słowach wygramoliłam się z samochodu i skierowałam w stronę drzwi wejściowych. Nie wiedziałam czy zastanę przyjaciółkę w domu, więc po drodze zaczęłam szukać w torebce kluczy. Kątem oka zauważyłam, że zaraz za mną podąża mój chłopak. Dochodząc już do drzwi miałam przygotowany klucz, aby je otworzyć, ale ubiegła mnie Weronika.
- Hej! - przywitała nas radośnie.
- Hej. - powiedziałam posyłając przyjaciółce uśmiech.
- Cześć. - powitał Weronikę również serdecznie piłkarz.
- Jak zakupy? - spytała kiedy weszliśmy już do środka.
- Dobrze. - powiedziałam rozpłaszczając się. Wchodząc do salonu usłyszałam dzwonek do drzwi, chciałam iść je otworzyć, ale wyprzedziła mnie Weronika cała w skowronkach. Idąc na górę po schodach zaczęło nasuwać mi się pytanie czemu ona taka zadowolona. Skoro Weronika pobiegła otworzyć drzwi ja spokojnie mogłam iść na górę aby się przebrać. Wchodząc do pokoju od razu skierowałam się do szafy. Wzięłam swoje ulubione dresy i poszłam się przebrać do łazienki. Przebrana zeszłam na dół i poszłam do kuchni zrobić sobie coś do picia.
- Chcecie coś do picia? - krzyknęłam z zapytaniem.
- Nie. - odpowiedzieli zgodnie. Nalałam sobie do szklanki wodę i ruszyłam w stronę salonu. Wchodząc do niego nie mogłam uwierzyć kogo w nim zastałam.
- Aaaaaaa! - krzyknęłam z zadowolenia.
- Tatusiu ćemu ciocia ksycy? - spytał mój mały chrześniak.
- Cieszy się, że ją odwiedziliśmy. - odpowiedział mu tata.
- Cześć. - powiedziała Magda, na której już po chwili wisiałam.
- Hej! - odpowiedziałam uradowana.
- Widzę, że niespodzianka nam się udała i że się cieszysz z naszych odwiedzin. - powiedział mój kochany kuzyn podchodząc z małym Kamilkiem.
- Udała i to nawet nie wiesz jak. - powiedziałam i zaczęłam go ściskać.
- Dobra, bo mnie udusisz. - zaśmiał się i go puściłam.
- A teraz niech się przywitam z moim słodkim szkrabem. - powiedziałam biorąc Kamila na ręce.
- Cieść ciocia. - powiedział słodko uśmiechając się przy tym jak tylko najładniej potrafił.
- Witaj słoneczko. - odpowiedziałam. Z małym na rękach skierowałam się w stronę kanapy, aby wygodnie na niej zasiąść. W moje ślady poszła również Madzia z Adrianem. Usiadłam z Kamilem obok siedzącego już Moritza.
- Poznaliście się już? - spytałam mojego chłopaka.
- Mniej więcej tak. - odpowiedział.
- A gdzie jest Weronika? - spytałam, gdy zauważyłam, że jej nie ma.
- Poszła na górę się przebrać. - powiedziała Madzia.
- Wiesz zaraz przychodzi Robert. - dodał Moritz.
- No to wszystko jasne.- powiedziałam śmiejąc się. - Na długo przyjechaliście?
- Na zawsze. - powiedział Adrian.
- Naprawdę? - spytałam nie dowierzając, bo myślałam, że sobie żartuje.
- Tak. - upewniła mnie żona kuzyna. W tym czasie na dół zeszła przebrana Weronika i w samą porę, bo do drzwi zadzwonił dzwonek.
- Otworzę. - powiedziałam i skierowałam się w kierunku drzwi.
- Cześć. - przywitałam Roberta.
- Hej. - odpowiedział przyjaźnie i wszedł do środka. Rozpłaszczył się i poszliśmy do salonu gdzie wszyscy siedzieli.
- Hej słońce. - powitała go Weronika namiętnie całując co nie uszło uwadze Adrianowi.
- Hej. - przywitał ją również odwzajemniając jej pocałunek.
- Widzę, że nie próżnowałyście. - zaśmiał się Adi.
- Madzia, Adi poznajcie Roberta. - te słowa skierowała Weronika do naszych gości po czym przywitali się ze sobą, a do mnie podszedł Kamil.
- Co to za słodziak? Moritz nic mi nie mówiłeś, że... - chciał dokończyć, ale przerwał mu pomocnik Borussii.
- To jest chrześniak Klaudii debilu.
- Dobra chłopaki nie zaczynajcie. - przerwał im przyjaciółka.
- To może my nie będziemy wam przeszkadzać? - powiedział Adrian.
- Nie przeszkadzacie. - powiedziała Weronika.
- Tak w ogóle to macie gdzie spać? - spytałam.
- Jutro mamy iść oglądać mieszkanie. - powiedziała Magda.
- No to dzisiaj zostajecie u nas.- powiedziałyśmy zgodnie z Weroniką.
- Ale nie chcemy wam robić problemu. - stwierdził Adrian.
- Ale nie ma żadnego problemu. - powiedziałam.
- Zostajecie u nas dopóki nic nie załatwicie. - dodała Weronika.
- A jutro już będziecie mieli do dyspozycji o jeden pokój więcej. - powiedziałam z uśmiechem.
- No dobrze. - powiedział Adrian.
- Klaudia, mielibyśmy do Ciebie prośbę. - zaczęła Madzia.
- Zamieniam się w słuch.
- Jutro mamy parę spraw do załatwienia i chcieliśmy Cię prosić, żebyś zajęła się małym.
- Z przyjemnością zajmę się małym.
- A jak z pracą? - spytał Adi.
- Myślę, że nie będzie problemów. - powiedział Moritz.
- Dziękuje. - powiedziała Magda.
- Nie ma za co. Zawsze chętnie się zajmę Kamilem. - powiedziałam.
- Może zrobimy grilla? - zaproponował Robert obserwując pogodę za oknem.
- Dobry pomysł. - odparł Adrian.
- To ja pójdę na zakupy. - oznajmiłam.
- Idę z tobą. - odparł Moritz.
- Kamilku chcesz iść ze mną i wujkiem Moritzem na zakupy? - spytałam małego chłopca.
- Jaśne. -  odpowiedział. Pobiegłam szybko na górę i przebrałam się, później zeszłam na dół ubrałam Kamilkowi buciki i bluzę i opuściliśmy dom. Udaliśmy się do najbliższego marketu. Nie obeszło się bez zapasu alkoholu, za który zabrał się piłkarz. Razem z Kamilem poszliśmy pierw na dział ze słodyczami, a później ze spożywką. Z Moritzem spotkaliśmy się przed kasą. W drodze powrotnej postanowiłam, że zapytam Moritza o jego przyjaciółkę.
- Długo znacie się z Ann? - spytałam niepewnie.
- Chodziliśmy razem do gimnazjum i liceum, ale później musiałem wyprowadzić się z Monachium do Dortmundu. - odpowiedział na moje pytanie.
- A po za przyjaźnią coś was łączy?
- Czyżbyś była zazdrosna? - spytał z uśmieszkiem na twarzy.
- Nawet gdyby to co? - spytałam.
- Ale nie denerwuj się. - powiedział przyciągając mnie do siebie.
 -Ja się nie denerwuje tylko pytam.
- Też tylko spytałem.
- Powiem to tylko raz. Jestem o Ciebie zazdrosna. - powiedziałam i na moich ustach zagościły wargi piłkarza namiętnie mnie całując.
- Moritz przestań dziecko patrzy. - zwróciłam mu uwagę kiedy już przestał mnie całować. Złapaliśmy się za ręce. Z mojej lewej strony szedł Moritz, a z drugiej Kamil. Po jakiś 40 minutach z powrotem byliśmy w domu. Weszliśmy do przedpokoju. Mały nawet się nie rozbierając wybiegł do ogrodu i zaczął krzyczeć :
- Ciocia i wujek sie ciałowali. - Ja z zakupami poszłam do kuchni natomiast Moritz wyszedł za małym do ogrodu gdzie chłopaki próbowali rozpalić grilla. Wchodząc do kuchni zobaczyłam, że prawie wszystko jest gotowe, brakowało jedynie sałatki, na którą składniki kupiłam. Rozpakowałam wszystkie zakupy i zabrałam się do jej przyrządzania. Po jakiś 20 minutach była gotowa i zaczęłam wszystko wynosić do ogrodu.
- Pomóc Ci? - spytała Weronika.
- Tam chyba coś jeszcze zostało do przyniesienia. - powiedziałam.
- To ja pójdę. - odparła. Kiedy poszła do kuchni ja zobaczyłam, że Moritz  gra w piłkę z Kamilem, mimowolnie się uśmiechnęłam
- Mamo! Wujek Mo naućił mnie glać w pilke.
- No widzisz jakiego masz fajnego wujka.
- No to już niedługo, pewnie będziesz lepszy od wujka. - zaśmiałam się.
- Nia pewnio. Ciocia a zaglaś z nami? - spytał i zrobił przy tym słodką minę.
- Jasne, że zagram. To gdzie ja mam stać?
- Ić na blamke. - powiedział Kamil i udałam się na wskazaną pozycję. Graliśmy tak dopóki Robert nie zawołał, że już wszystko gotowe. Ciężko było odciągnąć małego od piłki, ale jakimś cudem udało się to Moritzowi. Po zjedzonej kolacji poszłam na górę położyć Kamila. Małemu zamarzyła się bajka więc jakąś mu opowiedziałam i nawet nie wiem kiedy, ale zasnęłam razem z nim....

W to sie przebrała Klaudia jak wrócili ze sklepu. s

Strój głównej bohaterki, kiedy szła do sklepu z Kamilem i Moritzem. 


Jeżeli  wam się podobało to zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza. :) O wiele lepiej się pisze ze świadomością, że ktoś to czyta. :) 

poniedziałek, 11 lutego 2013

Rozdział 13


Weronika:
Po tym jak Klaudia poszła do swojego gabinetu ja jeszcze chwile stałam pod drzwiami dyrektora. W końcu się odważyłam i zapukałam do drzwi.
- Proszę. – usłyszałam i weszłam. – Proszę usiąść. – powiedział i wskazał na miejsce naprzeciwko siebie. Posłusznie zajęłam wskazane miejsce.
- O czym pan chciał ze mną rozmawiać? – spytałam.
- Słyszałem, że studiuje pani fizjoterapie.
- Tak.
- W związku z tym mam dla pani ofertę pracy jako fizjoterapeutka naszych kochanych pszczółek.
- Ale jak to ? – spytałam trochę zdziwiona kiedy na jego biurku ujrzałam swoje CV.
- Nasza fizjoterapeutka zaciążyła, a my szukamy nowej. Przejrzałem pani CV. Jest pani zainteresowana? – spytał prezes BvB.
- Od kiedy mogę zacząć? – spytałam z uśmiechem.
- Myślę, że od jutra.
- O której zaczynam?
- Tak jak chłopaki.
- Dobrze.
- Mam nadzieje, że pogodzi pani pracę ze studiami.
- Jakoś dam radę. – odpowiedziałam z uśmiechem. – Dziękuję i dowidzenia. – pożegnałam prezesa i wyszłam z jego gabinetu.
- Dowidzenia. – usłyszałam za drzwiami. Byłam ciekawa skąd miał moje CV. Spojrzałam na zegarek, chłopaki mieli jeszcze trening więc zmierzałam w stronę murawy. Przed wejściem na nią stała Klaudia i Robert.
- Gdzie ty byłaś? – spytał piłkarz kiedy mnie zauważył.
- U prezesa. – powiedziałam i znacząco spojrzałam na przyjaciółkę.
- I jak rozmowa? – spytała Klaudia.
- Jak rozmowa. – odpowiedziałam.
- Możesz trochę jaśniej? – spytała.
- Dostałam.
- Aaaaaaaaaa. Jezu nawet nie wiesz jak się cieszę. – krzyczała Klaudia.
- Ja tez. – powiedziałam i przytuliłam ją.
- Możecie mi powiedzieć o co chodzi? – powiedział zdezorientowany Lewandowski.
- Nie mów. – powiedziałam przyjaciółce na ucho.
- No nie dziewczyna ma przede mną tajemnice. – powiedział obrażonym tonem.
- Kochanie dowiesz się  w swoim czasie.  – odpowiedziałam mu po czym pocałowałam.
- To ja wam przeszkadzać nie będę. – powiedziała Klaudia i poszła na murawę.
- Lewandowski na boisko ! – krzyknął Klopp. Robert nic nie odpowiadając trenerowi pocałował mnie i pobiegł na murawę. Chwilę stałam tak jeszcze, ale postanowiłam w końcu pójść do przyjaciółki, która zawzięcia rozmawiała o czymś z trenerem. Kiedy do nich podeszłam :
- I jak rozmowa z prezesem? – spytał.
- Zakończona sukcesem. – odpowiedziałam.
- A więc bardzo się cieszę na naszą współpracę. – powiedział z uśmiechem.
- Ja również.
- Ja lecę do gabinetu bo zaraz zwierzątka się zlecą na pogawędkę. – oznajmiła Klaudia w tym samym czasie chłopaki zaczęli schodzić z boiska.
- Zdzwonimy się.  – powiedziałam, a ona na znak odpowiedziała mi uśmiechem i po chwili zniknęła w tunelu.
- Chłopaki do szatni, a potem do Klaudii. – powiedział trener, a chłopaki bez żadnego sprzeciwu powędrowali do szatni żeby się przebrać.
Klaudia:
 Siedziałam w swoim gabinecie czekając na nich. Pierwsi zjawili się Hummels, Kehl i Bedner. Zaraz za nimi wszedł Kuba, Łukasz, Robert, Marco, Mario, Moritz i reszta piłkarzy.
- No to zaczynamy. Jak dobrze wiecie w środę gracie mecz z Bayerem Leverkusen. Przez te następne trzy dni treningu moglibyście sobie odpuścić żarty, ale wiem, że i tak wam się nie uda. Wierzę jednak, że kiedy wyjdziecie już na boisko będziecie w pełni skoncentrowani i podążycie po zwycięstwo.
- Nie ma innej opcji. – powiedział Mario.
- No ja myślę. – powiedziałam z uśmiechem. – A teraz do szatni po swoje rzeczy i do domu.
- Tak jest pani psycholog. – krzyknęli zgodnie i momentalnie już nie było ich w gabinecie. Zebrałam wszystkie swoje rzeczy i miałam wychodzić kiedy w moim gabinecie ukazał się Moritz.
 - To jak jedziemy?
- Gdzie? – spytałam.
- No jak to gdzie mieliśmy dzisiaj wybrać meble. – powiedział z uśmiechem.
- A to zapomniałam, jedziemy. – powiedziałam, wzięłam torebkę i poszliśmy w stronę samochodu.   


Dzisiaj nieco krócej. Jeżeli się wam podobało to zostawcie po sobie jakiś ślad. :) 
A tak w ogóle to zastanawiam się czy jest sens abym pisała to dalej.? 

piątek, 8 lutego 2013

Rozdział 12


Kolacja u Błaszczykowskich przebiegła w miłej atmosferze. Czas zleciał bardzo szybko i nie wiedząc kiedy, ale musieliśmy się już zbierać. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i wyszliśmy. Po drodze do domu miałam wrażenie jakby ktoś nas śledził.
- Co jest?  - spytał Moritz widząc moje zaniepokojenie.
- Wszystko jest okey.
- No przecież widzę, że coś jest nie tak. – powiedział po czym zatrzymaliśmy się na chwilę.
- Mam wrażenie jakby ktoś nas śledził. – powiedziałam przytulając się do piłkarza.
- Wszystko będzie okey. – powiedział i ruszyliśmy w dalszą drogę. W domu byliśmy po 10 minutach. Weszliśmy do środka. Po rozpłaszczeniu poszliśmy do salonu. Będąc już w salonie spojrzałam na zegarek było grubo po 22, więc postanowiłam iść na górę do łazienki, aby wziąć prysznic i jak najszybciej położyć się spać.
- Ja idę się myć. – powiedziałam i skierowałam się na górę.
- To może ja pójdę a tobą zaoszczędzimy czas. – powiedział wyszczerzając swoje zęby w uśmiechu i ruszył za mną. Po chwili byliśmy już w łazience. Chciałam sącząc się już rozbierać kiedy podszedł do mnie Moritz i zaczął mnie całować. Poddałam się jego namiętnym pocałunkom. Po jakiś 3 minutach byliśmy już bez ubrań. Weszliśmy pod prysznic, żeby w końcu się odświeżyć. Po jakiś 10 minutach skończyliśmy go brać, a ja ubrałam się w piżamy i powędrowałam do swojego pokoju, po drodze jednak wstąpiłam do pokoju przyjaciółki sprawdzić czy jest tu czy może u Roberta. Okazało się, że obydwoje są tym razem u nas w domu. Zamknęłam drzwi do pokoju i powędrowałam do swojego gdzie na łóżku leżał już Moritz. Wchodząc do swojego pokoju zamknęłam drzwi i dołączyłam do niego na łóżko. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i wtuliłam się w piłkarza. Po niespełna 10 minutach usnęłam ze zmęczenia.
Następnego dnia:
 Obudziłam się o 7.00. Moritz jeszcze spał więc postanowiłam go nie budzić i zejść na dół przygotować śniadanie. Zeszłam na dół i udałam się do kuchni. Wchodząc do niej zdziwiłam się, ponieważ śniadanie było już gotowe.
- Hej. – przywitał mnie radosny głos przyjaciółki.
- Hej. – odpowiedziałam.
 - Kto by pomyślał, że to ja kiedyś wstanę wcześniej od Ciebie. – powiedziała śmiejąc się Weronika.
- Gdyby ktoś mi to kiedyś powiedział nigdy bym w to nie uwierzyła. – powiedziałam i wybuchłyśmy głośnym śmiechem. Po chwili na dole zjawili się piłkarze.
- Co wy taki dobry humor od rana macie? – spytał zaspany Moritz.
- Witaj mój kochany śpiochu.- powiedziałam po czym podeszłam do niego i pocałowałam.
- Co za czułości. – wtrącił Robert.
- A co zazdrościsz? – spytałam.
- Masz czego. – odpowiedział Moritz znowu mnie całując, a po chwili wszyscy wybuchneliśmy głośnym śmiechem.
- Dobra, wystarczy tego siadać do stołu. – powiedziała Weronika. Po chwili każdy już siedział na miejscu i zajadał śniadanie. Po zjedzonym śniadaniu chłopaki zdeklarowali się, że posprzątają. Razem z przyjaciółką przystałyśmy na tę propozycję i kiedy chłopcy sprzątali po śniadaniu my poszłyśmy się szykować. Minęło jakieś pół godziny i zeszłam na dół w pełni gotowa. Zaraz za mną zeszła również Weronika. Po nas na górę poszli chłopaki się ogarnąć, ale im zajęło to z 5 minut i byli z powrotem na dole.
- Idę zrobić sobie kawę, chce ktoś? – spytałam kierując się w kierunku kuchni.
- Ja z chęcią się napiję. – powiedziała Weronika.
- Ja poproszę, ale herbatę. – powiedział Lewy.
- A ty słońce? – spytałam pomocnika BvB.
- Ja dziękuję. – odpowiedział, a ja poszłam do kuchni, aby przygotować napoje. Będąc już w kuchni wstawiłam wodę. Wiedziałam, że chwilę to potrwa, więc postanowiłam podziwiać widoki zza okna. Spoglądając tak przez nie zamyśliłam się. Po dłuższym czasie usłyszałam, że woda jest już gotowa. Zalałam nią stojące na stole kubki i czajnik odstawiłam na kuchenkę. Kubki z gotowymi napojami położyłam na tackę i zaniosłam do salonu. Stawiając tackę na stoliku w salonie spojrzałam na zegarek i ujrzałam na nim 9.30. Wypiłam kawę i stwierdziłam, że będę się już zbierała do pracy, bo pewnie na moim biurku będzie leżał stos papierów.  
- Ja już, będę leciała do pracy. – powiedziałam.
- Nie za wcześnie? – spytał Lewy.
- Troszkę tak, ale na biurku pewnie czeka na mnie stos papierów i jeszcze rozmowa z wami po treningu. – odpowiedziałam posyłając im uśmiech.
- To zaczekaj ja pójdę z tobą. – powiedział Moritz, po czym wstał kanapy i ruszył w stronę drzwi, a ja udałam się za nim.
- Do zobaczenia. – krzyknęłam na pożegnanie kiedy już wychodziliśmy z domu. Na Signal Iduna poszliśmy na piechotę, droga zajęła nam około 5 minut, ponieważ szliśmy spacerkiem. Wchodząc na stadion udałam się w stronę swojego gabinetu, natomiast Leitner poszedł do szatni. Otwierając drzwi do swojego gabinetu ku zdziwieniu na biurku nie było stosu papierów tylko karteczka, na której było napisane „ Zajrzyj proszę do mnie. J.Klopp. „. Zostawiłam swoje rzeczy w gabinecie i zgodnie z prośbą trenera powędrowałam do jego gabinetu. Stając przed drzwiami zapukałam i usłyszałam :
- Proszę.
- Dzień Dobry trenerze. – powiedziałam wchodząc.
- Witaj. – powiedział. – Proszę usiądź. – wskazał na krzesło.
- A więc o czym pan chce porozmawiać?
- Jest taka sprawa. 
- Tak?
- Zaciążyła nam fizjoterapeutka, może znasz jakąś osobę, która się tym specjalizuję.
- Tak się składa, że znam. – powiedziałam do trenera z uśmiechem.
- Z nieba mi spadłaś.
- Właściwie to miał pan ja przyjemność poznać.
- Czyżby to była dziewczyna naszego Lewuska? – zaśmiał się Klopp.
- Zgadł pan.
- To niech jak najszybciej przyniesie mi swoje CV.
- Jasne zaraz do niej zadzwonię.
- Robert już przyszedł?
- Nie. Na razie jest tylko Moritz.
- To dzwoń do Lewego żeby ją tu zabrał i niech jakoś potajemnie weźmie jej CV.
- Dobrze. – powiedziałam i opuściłam gabinet, w tym samym czasie wybierając numer do Lewego. Po kilkunastu sygnałach w końcu odezwał się jego głos:
- Halo?
- Nareszcie. – powiedziałam. – Jesteście jeszcze w domu?
- Tak .
- To dobrze. Zabieraj ze sobą Weronikę na trening.
- Nie ma sprawy.
 - Aha, i po tajemnie włóż do jej torebki CV.
- Skąd ja mam wiedzieć gdzie ona to trzyma? – spytał.
- W pierwszej szufladzie biurka powinna je mieć.
- Okey.
- Jak już będziecie to powiedz Weronice, że czekam na nią w gabinecie.
- Jasne.
- No to na razie.
- Do zobaczenia. – powiedział po czym się rozłączyłam i poszłam do swojego gabinetu. Nie minęło 10 minut i usłyszałam pukanie do drzwi :
- Proszę. – powiedziałam i w drzwiach zobaczyłam swoją przyjaciółkę.
- To co idziemy na murawę? – spytałam.
- Jasne tylko jeszcze wstąpię do kawiarenki po kawę.
- To może ty idź po kawę, a ja pójdę sprawdzić czy chłopaki nie rozrabiają.
- Jasne. – powiedziała po czym wyszła i skierowała się w stronę kawiarenki, natomiast ja wyjęłam z jej torby CV, które spakował tam Robert i powędrowałam na murawę.
- Oto jej CV. – powiedziałam podając je Jurgenowi.
- A przyjaciółkę gdzie zgubiłaś?
- Poszła to kawiarenki.
- Jak możesz to zwróć na chłopaków uwagę, a ja pójdę do dyrektora.
 -Nie ma sprawy. – odpowiedziałam, a Klopp kierował się już ku wyjściu z murawy. Po tym jak trener zniknął w tunelu podbiegł do mnie Lewy.
- Po co właściwie chciałaś CV Weroniki? – spytał.
- Wasza fizjoterapeutka zaciążyła i szukają nowej. Właśnie w tej sprawie Klopp poszedł do dyrektora. Tylko na razie nikomu nic nie mów nawet Weronice.
- Nie puszczę pary z ust.
- Tak trzymaj. A teraz wracaj do ćwiczeń. - powiedziałam z uśmiechem.
-  Tak jest pani psycholog. – powiedział i ruszył w stronę chłopaków, a ja zostałam sama. Po chwili dołączyła do mnie przyjaciółka.
 - A trener gdzie się podział? – spytała podając mi kubek z herbata.
- Musiał iść do dyrektora z ważną sprawa.
- Czyżby coś przeskrobał? – zaśmiała się Weronika. Stałyśmy tak jeszcze chwilę po czym dołączył do nas trener.
- Pani Weroniko – zaczął Jurgen.
- Weronika. – poprawiła go.
- Więc Weroniko dyrektor chce z tobą rozmawiać. – oznajmił jej Klopp.
- Ze mną.  – zdziwiła się.
- Tak. Klaudia Cię zaprowadzi.
- Naturalnie. – odpowiedziałam i posłałam mu uśmiech.
- Choć.
- Już idę. – powiedziała i po chwili zniknęłyśmy w tunelu. Zaprowadziłam ją pod gabinet dyrektora.
- Życzę szczęścia. – powiedziałam po czym pocałowałam przyjaciółkę w policzek i poszłam do swojego gabinetu.

Strój głównej bohaterki. :) 
Jeżeli się wam podobało to zostawcie po sobie jakiś ślad. :D