piątek, 18 stycznia 2013

Rozdział 5


Klaudia :
Obudziłam się i skierowałam w stronę kuchni. Zanim jeszcze do niej zeszłam postanowiłam, że zajrzę do pokoju przyjaciółki sprawdzić czy wróciła. Zajrzałam do jej pokoju, ale jej tam nie zastałam, więc zeszłam na dół do kuchni i zrobiłam sobie kawę. Wypiłam ja i spojrzałam na zegarek. Była 7.30, zajęcia miałam dopiero na 9.30 więc poszłam do łazienki wziąć poranna kąpiel. Po wyjściu z łazienki udałam się do swojego pokoju i zaczęłam szperać w szafie przebierając ubrania. W końcu znalazłam odpowiednie ciuchy. Założyłam brązowe jeansy, białą bluzkę z krótkim rękawem i do tego czarny sweterek. Musiałam się jeszcze tylko uczesać, więc poszłam do łazienki. Włosy związałam w niedbałego koka. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi, zeszłam na dół żeby je otworzyć. W drzwiach ujrzałam Moritza, i nie ukrywam zdziwił mnie trochę jego widok bo było dość wcześnie a trening mieli dopiero na 11.
- Hej Piękna ! – powiedział i pocałował mnie w policzek.
- Hej!  A ty spać nie możesz?  Jest dopiero 8.20. – powiedziałam.
- A no nie mogę. – powiedział z uśmiechem. A co nie cieszysz się, że mnie widzisz? – spytał
- Oczywiście, że się cieszę. – powiedziałam po czym pocałowałam go w policzek, żeby go w tym upewnić. A tak w ogóle to wejdź. – powiedziałam z uśmiechem. Po tych słowach udaliśmy się do salonu.
- Napijesz się czegoś? – spytałam.
- Może kawy.
- To ja idę do kuchni, a ty jak chcesz możesz sobie włączyć TV. - poszłam do kuchni i nastawiłam wodę na kawę. – Zjesz ze mną śniadanie? – krzyknęłam.
- Szczerze to z wielką chęcią, bo nic dzisiaj jeszcze nie jadłem.
- Tak myślałam. – powiedziałam pod nosem. – A no co masz ochotę? – krzyknęłam.
- Specjalnych życzeń nie mam. – powiedział i po chwili znalazł się w kuchni.
- Starczą zwykłe kanapki?
- Jasne. – powiedział.
Po tych słowach sięgnęłam po chleb i chciałam ruszyć w stronę lodówki po resztę rzeczy, ale kiedy się odwróciłam ujrzałam Moritza, który blokował mi drogę. Przez dłuższa chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Gdy nagle jego twarz zaczęła zbliżać się ku mojej i po chwili poczułam jego wargi na swoich. Na początku całował mnie delikatnie ale gdy ja zaczęłam odwzajemniać jego pocałunek zaczął całować coraz bardziej śmielej. Gdy niespodziewanie w kuchni pojawiła się Weronika z Robertem oderwaliśmy się od siebie.
- Hej gołąbeczki. – powiedział szczerząc zęby w uśmiechu Robert.
- A Witamy  Witamy zakochanych. – odpowiedział Moritz.
- Dobra chłopaki skończcie to. – powiedziałam uśmiechając się do przyjaciółki i zabrałam się za śniadanie.
- Ja skoczę na górę po rzeczy i zaraz będę. – powiedziała uśmiechając się do Lewego.
- Zjecie z nami? – spytałam piłkarza.
- Nie będziemy wam przeszkadzać. – odpowiedział.
- Lewy nie przeginaj.– odpowiedziałam
- Robert przestań. Nie my już jedliśmy, wpadłam tylko po rzeczy, bo muszę być wcześniej na uczelni. – powiedziała Weronika wchodząc do kuchni.
s- No dobra to w takim razie zobaczymy się na uczelni. – powiedziałam do przyjaciółki.
- To do zobaczenia. – powiedziała uśmiechając się, po czym wyszła z kuchni ciągnąc za sobą Lewego.
- Śniadanie gotowe. – powiedziałam po czym usiadłam do stołu. Po chwili to samo uczynił Moritz. Jedliśmy śniadanie gdy nagle spojrzałam na zegarek i okazało się, że jest 10 minut po 9. Zerwałam się z krzesła i popędziłam na górę żeby się spakować. Zbiegając na dół poślizgnęłam się i upadłam. Mój upadek usłyszał piłkarz, ponieważ w mgnieniu oka znalazł się przy mnie, aby pomóc mi wstać. Kiedy już stałam Moritz puścił mnie, ale za chwile z powrotem mnie złapał w pasie, ponieważ prawa noga mnie zbyt mocno bolała.
- Nie ma co jedziemy na pogotowie. – powiedział.
- Nie ma takiej potrzeby.
- No chyba sobie żartujesz. Nie ma mowy w tej chwili jedziemy do szpitala.
Jak powiedział tak musiałam zrobić wbrew swojej woli. Pomógł mi się ubrać i dojść do samochodu. Droga do szpitala zajęła nam niecałe 25 minut. Będąc już na miejscu Leitner pomógł mi dojść na izbę przyjęć. Po dojściu na izbę długo nie musiałam czekać, bo nie było zbyt wielu ludzi. Lekarz zlecił prześwietlenie. Pielęgniarka zgodnie ze zleceniem lekarza zawiozła mnie na prześwietlenie. Po prześwietleniu pielęgniarka zawiozła mnie do gabinetu, w którym czekał już na mnie lekarz z Moritzem. Przekazała prześwietlenie lekarzowi po czym wyszła.
- Ma pani zwichniętą kostkę. Będę ją musiał pani nastawić. – powiedział lekarz patrząc na zdjęcie.
- No dobrze.
- Pomoże pan swojej dziewczynie przejść na łóżko? – spytał Moritza.
- Oczywiście, że tak. – odpowiedział i wstał z krzesła aby podejść do mnie i pomóc mi przejść na łóżko. Zaraz za nim wstał lekarz i szedł w moim kierunku.
- Może pan zostać lub wyjść jak pan woli.
- Zostanę.
- Jeżeli nie chcesz nie musisz. – powiedziałam patrząc na niego.
- Ale ja chce zostać. – powiedział i złapał mnie za rękę.
Lekarz zaczął powoli nastawiać mi kostkę. Po kilku sekundach już było po wszystkim.
- A teraz przez najbliższy tydzień proszę się oszczędzać.
- Dobrze.
- To w takim razie do zobaczenia za tydzień na wizycie kontrolnej. – powiedział lekarz uśmiechając się.
- No to do zobaczenia. – powiedziałam do lekarza, po czym razem z Moritzem wyszliśmy z gabinetu. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do przyjaciółki.
- Hej. Chciałam Ci tylko powiedzieć, że nie będzie mnie za zajęciach.
- Hej. Czemu, coś się stało? – spytała zaniepokojona Weronika.
- Nie nic takie się nie stało skręciłam sobie tylko kostkę i lekarz kazał mi odpoczywać przez najbliższy tydzień.  Do zobaczenia w domu. – powiedziałam po czym nie czekając na odpowiedź przyjaciółki rozłączyłam się i schowałam telefon do torby. Ruszyliśmy w stronę wyjścia. Idąc musiałam uważać na nogę, bo bardzo mnie bolała. Kiedy wyszliśmy przez drzwi wyjściowe zostały mi do pokonania tyko schody. Próbowałam powoli schodzić, ale ból w nodze coraz bardziej się nasilał.
- Choć wezmę Cię na ręce. – powiedział po chwili Moritz. Jak powiedział tak zrobił. Zaniósł mnie pod sam samochód. Wsiadłam do auta zaraz po mnie wsiadł Moritz i ruszyliśmy do domu. Po jakiś 30 minutach byliśmy pod moim domem. Piłkarz pomógł mi wysiąść i wejść do domu. Usiadłam na kanapę, zdjęłam buty i położyłam wygodnie nogę na niej.
- Idę do łazienki na chwile. Nie ruszaj się. – powiedział.
- Nawet nie mam zamiaru na razie wstawać.
Moritz poszedł na górę a ja zostałam w salonie i włączyłam sobie telewizję. Minęło jakieś 15 minut i wreszcie zeszedł na dół.
- Nie spóźnisz się na trening? – zapytałam.
- Nie, wziąłem sobie dzisiaj wolne. Przecież ktoś się musi tobą zaopiekować. – powiedział uśmiechając się do mnie.
- Ale nie musiałeś, dałabym sobie jakoś radę. – odpowiedziałam mu odwzajemniając uśmiech. – Nie chcę, żebyś miał przeze mnie problemy.
- Żaden problem. Trener bez wahania dał mi dzisiaj wolne jak się dowiedział jaka jest sytuacja.
- Będę musiała mu podziękować. – powiedziałam z uśmiechem.
- No to co, może obejrzymy jakiś film? – spytał.
-  Z chęcią. To ty coś wybierz, a ja pójdę do kuchni po coś do picia.
- Nie mam mowy ty coś wybierz, a ja pójdę po napoje. – podał mi płyty i ruszył w stronę kuchni.
- Może być komedia romantyczna? – spytałam.
- Niech stracę. – krzyknął. Po chwili znalazł się w salonie z szklankami, sokiem i miską popcornu.
- Gdzie ty znalazłeś ten popcorn. ? – spytałam zdziwiona.
- Pogrzebałem trochę po szafkach i oto jest. – odpowiedział śmiejąc się. Podałam mu płytę z filmem, który wybrałam. Podszedł do dvd, włożył płytę i usiadł koło mnie. Włączyliśmy film i zaczęliśmy go oglądać. Nawet się nie zorientowaliśmy jak ten czas szybko zleciał. Usłyszałam, że do domu ktoś wszedł. Po chwili w salonie ujrzałam Weronikę i Roberta.
- Hej. – powiedziała przyjaciółka wraz ze swoim towarzyszem.
- Hej. – odpowiedzieliśmy równocześnie.
- Widzę, że się nie nudzisz. – powiedziała Weronika.
- Na szczęście. – odpowiedziałam uśmiechając się.
- A nie obrazisz się jak pojadę do Roberta? – spytała.
- No coś ty głuptasie. – odpowiedziałam. Weronika skoczyła na górę po swoje rzeczy gdy Lewy czekał na nią w salonie.
- Jak Ci się układa z Weronika? – spytał ciekawski Moritz.
- Jak widać bardzo dobrze. – powiedział Lewy z uśmiechem. – A tobie z Klaudia jak?
- Lewy!! – krzyknął.
- Dobra już dobra. Nie musiałeś od razu krzyczeć. – powiedział. Na dół właśnie zeszła Weronika.
- To co idziemy. – zapytał ją Robert.
- Idziemy. – powiedziała i ruszyli.  – Pa. – krzyknęła wychodząc.  
- I tak wiem, że ja kochasz. – krzyknął Lewy po czym już go nie było.
Gdy zostaliśmy sami, postanowiliśmy wrócić do filmu. Co chwilę zerkałam kątem oka na mojego towarzysza. On był taki słodki. Przytuliłam się do niego :
- Klaudia ?
- Co? ...

5 komentarzy:

  1. http://miloscczyrozsadek.blogspot.com/2013/01/36.html- zapraszam na nowy

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. fajny rozdział , zapraszam do mnie ;)
    http://zakochana-w-lewym-bez-pamieci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję i napewno zajrzę :)

    OdpowiedzUsuń