Klaudia :
Obudziłam się i
skierowałam w stronę kuchni. Zanim jeszcze do niej zeszłam postanowiłam, że
zajrzę do pokoju przyjaciółki sprawdzić czy wróciła. Zajrzałam do jej pokoju,
ale jej tam nie zastałam, więc zeszłam na dół do kuchni i zrobiłam sobie kawę.
Wypiłam ja i spojrzałam na zegarek. Była 7.30, zajęcia miałam dopiero na 9.30
więc poszłam do łazienki wziąć poranna kąpiel. Po wyjściu z łazienki udałam się
do swojego pokoju i zaczęłam szperać w szafie przebierając ubrania. W końcu
znalazłam odpowiednie ciuchy. Założyłam brązowe jeansy, białą bluzkę z krótkim
rękawem i do tego czarny sweterek. Musiałam się jeszcze tylko uczesać, więc
poszłam do łazienki. Włosy związałam w niedbałego koka. Nagle usłyszałam
dzwonek do drzwi, zeszłam na dół żeby je otworzyć. W drzwiach ujrzałam Moritza,
i nie ukrywam zdziwił mnie trochę jego widok bo było dość wcześnie a trening
mieli dopiero na 11.
- Hej Piękna ! –
powiedział i pocałował mnie w policzek.
- Hej! A ty spać nie możesz? Jest dopiero 8.20. – powiedziałam.
- A no nie mogę. –
powiedział z uśmiechem. A co nie cieszysz się, że mnie widzisz? – spytał
- Oczywiście, że się
cieszę. – powiedziałam po czym pocałowałam go w policzek, żeby go w tym
upewnić. A tak w ogóle to wejdź. – powiedziałam z uśmiechem. Po tych słowach
udaliśmy się do salonu.
- Napijesz się
czegoś? – spytałam.
- Może kawy.
- To ja idę do
kuchni, a ty jak chcesz możesz sobie włączyć TV. - poszłam do kuchni i
nastawiłam wodę na kawę. – Zjesz ze mną śniadanie? – krzyknęłam.
- Szczerze to z
wielką chęcią, bo nic dzisiaj jeszcze nie jadłem.
- Tak myślałam. –
powiedziałam pod nosem. – A no co masz ochotę? – krzyknęłam.
- Specjalnych życzeń
nie mam. – powiedział i po chwili znalazł się w kuchni.
- Starczą zwykłe
kanapki?
- Jasne. –
powiedział.
Po tych słowach
sięgnęłam po chleb i chciałam ruszyć w stronę lodówki po resztę rzeczy, ale
kiedy się odwróciłam ujrzałam Moritza, który blokował mi drogę. Przez dłuższa
chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Gdy nagle jego twarz zaczęła zbliżać się ku
mojej i po chwili poczułam jego wargi na swoich. Na początku całował mnie
delikatnie ale gdy ja zaczęłam odwzajemniać jego pocałunek zaczął całować coraz
bardziej śmielej. Gdy niespodziewanie w kuchni pojawiła się Weronika z Robertem
oderwaliśmy się od siebie.
- Hej gołąbeczki. –
powiedział szczerząc zęby w uśmiechu Robert.
- A Witamy Witamy zakochanych. – odpowiedział Moritz.
- Dobra chłopaki
skończcie to. – powiedziałam uśmiechając się do przyjaciółki i zabrałam się za
śniadanie.
- Ja skoczę na górę
po rzeczy i zaraz będę. – powiedziała uśmiechając się do Lewego.
- Zjecie z nami? –
spytałam piłkarza.
- Nie będziemy wam
przeszkadzać. – odpowiedział.
- Lewy nie
przeginaj.– odpowiedziałam
- Robert przestań.
Nie my już jedliśmy, wpadłam tylko po rzeczy, bo muszę być wcześniej na
uczelni. – powiedziała Weronika wchodząc do kuchni.
s- No dobra to w
takim razie zobaczymy się na uczelni. – powiedziałam do przyjaciółki.
- To do zobaczenia. –
powiedziała uśmiechając się, po czym wyszła z kuchni ciągnąc za sobą Lewego.
- Śniadanie gotowe. –
powiedziałam po czym usiadłam do stołu. Po chwili to samo uczynił Moritz.
Jedliśmy śniadanie gdy nagle spojrzałam na zegarek i okazało się, że jest 10
minut po 9. Zerwałam się z krzesła i popędziłam na górę żeby się spakować.
Zbiegając na dół poślizgnęłam się i upadłam. Mój upadek usłyszał piłkarz,
ponieważ w mgnieniu oka znalazł się przy mnie, aby pomóc mi wstać. Kiedy już
stałam Moritz puścił mnie, ale za chwile z powrotem mnie złapał w pasie,
ponieważ prawa noga mnie zbyt mocno bolała.
- Nie ma co jedziemy
na pogotowie. – powiedział.
- Nie ma takiej
potrzeby.
- No chyba sobie
żartujesz. Nie ma mowy w tej chwili jedziemy do szpitala.
Jak powiedział tak
musiałam zrobić wbrew swojej woli. Pomógł mi się ubrać i dojść do samochodu.
Droga do szpitala zajęła nam niecałe 25 minut. Będąc już na miejscu Leitner
pomógł mi dojść na izbę przyjęć. Po dojściu na izbę długo nie musiałam czekać,
bo nie było zbyt wielu ludzi. Lekarz zlecił prześwietlenie. Pielęgniarka
zgodnie ze zleceniem lekarza zawiozła mnie na prześwietlenie. Po prześwietleniu
pielęgniarka zawiozła mnie do gabinetu, w którym czekał już na mnie lekarz z
Moritzem. Przekazała prześwietlenie lekarzowi po czym wyszła.
- Ma pani zwichniętą
kostkę. Będę ją musiał pani nastawić. – powiedział lekarz patrząc na zdjęcie.
- No dobrze.
- Pomoże pan swojej
dziewczynie przejść na łóżko? – spytał Moritza.
- Oczywiście, że tak.
– odpowiedział i wstał z krzesła aby podejść do mnie i pomóc mi przejść na
łóżko. Zaraz za nim wstał lekarz i szedł w moim kierunku.
- Może pan zostać lub
wyjść jak pan woli.
- Zostanę.
- Jeżeli nie chcesz
nie musisz. – powiedziałam patrząc na niego.
- Ale ja chce zostać.
– powiedział i złapał mnie za rękę.
Lekarz zaczął powoli
nastawiać mi kostkę. Po kilku sekundach już było po wszystkim.
- A teraz przez
najbliższy tydzień proszę się oszczędzać.
- Dobrze.
- To w takim razie do
zobaczenia za tydzień na wizycie kontrolnej. – powiedział lekarz uśmiechając się.
- No to do
zobaczenia. – powiedziałam do lekarza, po czym razem z Moritzem wyszliśmy z
gabinetu. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do przyjaciółki.
- Hej. Chciałam Ci
tylko powiedzieć, że nie będzie mnie za zajęciach.
- Hej. Czemu, coś się
stało? – spytała zaniepokojona Weronika.
- Nie nic takie się
nie stało skręciłam sobie tylko kostkę i lekarz kazał mi odpoczywać przez
najbliższy tydzień. Do zobaczenia w
domu. – powiedziałam po czym nie czekając na odpowiedź przyjaciółki rozłączyłam
się i schowałam telefon do torby. Ruszyliśmy w stronę wyjścia. Idąc musiałam
uważać na nogę, bo bardzo mnie bolała. Kiedy wyszliśmy przez drzwi wyjściowe
zostały mi do pokonania tyko schody. Próbowałam powoli schodzić, ale ból w
nodze coraz bardziej się nasilał.
- Choć wezmę Cię na
ręce. – powiedział po chwili Moritz. Jak powiedział tak zrobił. Zaniósł mnie
pod sam samochód. Wsiadłam do auta zaraz po mnie wsiadł Moritz i ruszyliśmy do
domu. Po jakiś 30 minutach byliśmy pod moim domem. Piłkarz pomógł mi wysiąść i
wejść do domu. Usiadłam na kanapę, zdjęłam buty i położyłam wygodnie nogę na
niej.
- Idę do łazienki na
chwile. Nie ruszaj się. – powiedział.
- Nawet nie mam
zamiaru na razie wstawać.
Moritz poszedł na
górę a ja zostałam w salonie i włączyłam sobie telewizję. Minęło jakieś 15
minut i wreszcie zeszedł na dół.
- Nie spóźnisz się na
trening? – zapytałam.
- Nie, wziąłem sobie
dzisiaj wolne. Przecież ktoś się musi tobą zaopiekować. – powiedział
uśmiechając się do mnie.
- Ale nie musiałeś,
dałabym sobie jakoś radę. – odpowiedziałam mu odwzajemniając uśmiech. – Nie
chcę, żebyś miał przeze mnie problemy.
- Żaden problem.
Trener bez wahania dał mi dzisiaj wolne jak się dowiedział jaka jest sytuacja.
- Będę musiała mu
podziękować. – powiedziałam z uśmiechem.
- No to co, może
obejrzymy jakiś film? – spytał.
- Z chęcią. To ty coś wybierz, a ja pójdę do
kuchni po coś do picia.
- Nie mam mowy ty coś
wybierz, a ja pójdę po napoje. – podał mi płyty i ruszył w stronę kuchni.
- Może być komedia
romantyczna? – spytałam.
- Niech stracę. –
krzyknął. Po chwili znalazł się w salonie z szklankami, sokiem i miską
popcornu.
- Gdzie ty znalazłeś
ten popcorn. ? – spytałam zdziwiona.
- Pogrzebałem trochę
po szafkach i oto jest. – odpowiedział śmiejąc się. Podałam mu płytę z filmem,
który wybrałam. Podszedł do dvd, włożył płytę i usiadł koło mnie. Włączyliśmy
film i zaczęliśmy go oglądać. Nawet się nie zorientowaliśmy jak ten czas szybko
zleciał. Usłyszałam, że do domu ktoś wszedł. Po chwili w salonie ujrzałam
Weronikę i Roberta.
- Hej. – powiedziała
przyjaciółka wraz ze swoim towarzyszem.
- Hej. –
odpowiedzieliśmy równocześnie.
- Widzę, że się nie
nudzisz. – powiedziała Weronika.
- Na szczęście. –
odpowiedziałam uśmiechając się.
- A nie obrazisz się
jak pojadę do Roberta? – spytała.
- No coś ty
głuptasie. – odpowiedziałam. Weronika skoczyła na górę po swoje rzeczy gdy Lewy
czekał na nią w salonie.
- Jak Ci się układa z
Weronika? – spytał ciekawski Moritz.
- Jak widać bardzo
dobrze. – powiedział Lewy z uśmiechem. – A tobie z Klaudia jak?
- Lewy!! – krzyknął.
- Dobra już dobra.
Nie musiałeś od razu krzyczeć. – powiedział. Na dół właśnie zeszła Weronika.
- To co idziemy. –
zapytał ją Robert.
- Idziemy. –
powiedziała i ruszyli. – Pa. – krzyknęła
wychodząc.
- I tak wiem, że ja
kochasz. – krzyknął Lewy po czym już go nie było.
Gdy zostaliśmy sami,
postanowiliśmy wrócić do filmu. Co chwilę zerkałam kątem oka na mojego
towarzysza. On był taki słodki. Przytuliłam się do niego :
- Klaudia ?
- Co? ...
http://miloscczyrozsadek.blogspot.com/2013/01/36.html- zapraszam na nowy
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZ chęcią zajrzę. :)
OdpowiedzUsuńfajny rozdział , zapraszam do mnie ;)
OdpowiedzUsuńhttp://zakochana-w-lewym-bez-pamieci.blogspot.com/
Dziękuję i napewno zajrzę :)
OdpowiedzUsuń