- Co to za niespodzianka? - spytała zaciekawiona?
- Niespodzianka to w sumie dopiero będzie jak się
zgodzisz.
- Na co mam się zgodzić?
- Chciałbym żebyśmy…. kurde no Kocham Cię i chciałbym
żebyś ze mną zamieszkała. – powiedział po czym wbił wzrok w ziemię.
- Nie wiem co mam powiedzieć, zaskoczyłeś mnie.
- Powiedz, że się zgadzasz. – powiedział błagalnym
tonem, ale dalej jego wzrok błądził gdzieś po ziemi.
- Oczywiście, że się zgadzam. Też Cię Kocham. –
powiedziałam po czym namiętnie go pocałowałam, co nie uszło uwadze Mario i
Marco, którzy właśnie wyszli przed stadion.
- Jak słodziutko. – odezwał się Goetze.
- Szczęściarz z Ciebie. – dodał Reus.
- Wiem.
- Skromny jesteś. – zaśmiał się Mario.
- Marco jestem pewna, że już niedługo spotkasz tą
jedną jedyną. – powiedziałam i posłałam mu uśmiech pełen nadziei.
- Idziemy? – spytał Moritz.
- Jasne. Do zobaczenia chłopaki. – powiedziałam i
uśmiechnęłam się do nich.
- Narazie. – odpowiedzieli równocześnie, a my
ruszyliśmy w stronę samochodu. Wsiedliśmy do niego i ruszyliśmy. Byłam
przekonana, że pojedziemy do mnie lub do niego, ale nie jechaliśmy w żadnym z
tych kierunków.
- Gdzie jedziemy? – spytałam.
- Niespodzianka. – odpowiedział uradowany, a ja
postanowiłam dalej nie drążyć tego tematu bo wiedziałam, że z nim i tak nie
wygram. W końcu zatrzymaliśmy się . Moritz wysiadł z auta więc ja zrobiłam to
samo. Podszedł do mnie i chciał zacząć zawiązywać mi oczy.
- Ej co ty robisz to się może nie udać. –
powiedziałam.
- Ufasz mi ?
- Tak.
- Kocham mnie?
- Oczywiście, że tak.
- No więc pozwól żebym zawiązał Ci oczy, bo to ma
być niespodzianka. – powiedział zawiązując mi oczy po czym musnął moje wargi i
ruszyliśmy. Nagle poczułam, że weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia.
- Mam nadzieję, że Ci się spodoba. – powiedział po
czym zdjął mi opaskę z oczu, a ja zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu, w
którym się znajdowaliśmy.
- I jak podoba Ci się ? – spytał i skierował
niepewny wzrok na mnie.
- Bardzo. – powiedziałam i pocałowałam.
- Teraz tylko pozostaje nam je urządzić.
- Dziękuje.
- Za co?
- Za ten dom. - odpowiedziałam. – Kocham Cię. –
dodałam.
- Ja bardziej. – powiedział, przyciągnął mnie do
siebie i zaczął całować. Po pocałunkach rozejrzałam się jeszcze po naszym nowym
mieszkaniu. Po jakiś 20 minutach wyszliśmy z niego i udaliśmy się do samochodu.
Stał on jakieś 3 minuty od nowego domu. Wsiedliśmy i pojechaliśmy do mojego już
starego mieszkania. Podjechaliśmy pod dom i zdziwiłam się, że Weronika jest w
nim, bo miała być dzisiaj u Roberta.
Wysiedliśmy z auta i poszliśmy do domu. Byłam pewna, że w domu jest
Weronika ale kiedy na kanapie w salonie ujrzałam Michała bałam się, że przez
niego stracę chłopaka, którego kocham i na którym mi zależy jak na nikim innym.
- Co ty tu kurwa robisz? – spytałam zdenerwowana.
- Siedzę.
- To kurwa widzę. Skąd wiedziałeś gdzie mieszkam i
jak wszedłeś do środka?
- Mam swoje sposoby. Możemy porozmawiać?
- Wszystko co miałam do powiedzenia powiedziałam Ci
ostatnim razem.
- Ale daj mi się chociaż wytłumaczyć.
- Z tego, że zdradziłeś mnie z moja kuzynką i to
jeszcze na moich oczach i u mnie w domu ? Śmieszny jesteś.
- Dobrze wiesz, że byłem pijany.
- To niczego nie usprawiedliwia.
- Wybacz mi proszę.
- Wyjdź i nie pokazuj mi się więcej na oczy.
- Ale.. – chciał coś jeszcze powiedzieć ale przerwał
mu Moritz.
- Słyszałeś co powiedziała?
- Tak.
- Więc na co czekasz?
- Ja ją kocham i chce żeby była szczęśliwa ze mną.
- Jakbyś nie zauważył jestem szczęśliwa ale nie z tobą mam chłopaka, którego kocham nad życie nie
możesz tego zauważyć?
- Wiec jeżeli chcesz żeby była szczęśliwa to zniknij
z jej życia raz a na zawsze.
- Wyjdź ! – krzyknęłam nie chcąc już na niego
patrzeć i nie mając sił na dalszą rozmowę. O dziwo posłuchał. Przechodząc koło
mnie popatrzył na mnie tym swoim przepraszającym wzrokiem i w końcu wyszedł, a
ja poszłam usiąść na kanapie. Po chwili dosiadł się do mnie Moritz a ja się w
niego wtuliłam. Siedzieliśmy tak z dobre dwie godziny nie rozmawiając kiedy
stwierdziłam, że zgłodniałam.
- Zgłodniałam, masz jakieś specjalne życzenia? –
spytałam próbując wygramolić się z kanapy.
- Spaghetti.
– mówiąc to zrobił taki sam wyraz jak kot ze shrek’a co mnie rozbawiło.
- Dla ciebie wszystko. –
powiedziałam i Moritz mnie pocałował.
- Obiad się sam nie zrobi.
– przypomniałam mu i już mnie puścił. Poszłam do kuchni aby sprawdzić czy mam
wszystkie składniki do przygotowania dzisiejszego obiadu, okazało się, że
wszystko mam więc zaczęłam go przygotowywać. Nalewając wodę do garnka nagle na
swoich biodrach poczułam ręce mojego chłopaka.
- Może Ci w czymś pomóc?
- Nie musisz dam sobie
radę. – powiedziałam i dałam mu całusa w policzek.
- To ja pójdę do salonu,
ale jakbyś jednak chciała żebym Ci pomógł to wołaj.
- Jak coś to zawołam. –
powiedziałam i zabrałam się do przygotowywania obiadu, a Moritz tak powiedział
poszedł do salonu i zaczął oglądać powtórkę meczy Borussii z Werderem Bremą.
Minęło jakieś 40 minut i obiad był już gotowy.
- Obiad gotowy. – krzyknęłam
i w mgnieniu oka w kuchni znalazł się pomocnik BvB. Zasiedliśmy i zjedliśmy
obiad w milczeniu. Po obiedzie miałam pozmywać naczynia, ale Moritz stwierdził,
że skoro ja zrobiłam obiad to on pozmywa naczynia. Chłopak zabrał się do
sprzątania a ja poszłam do salonu.
Weronika:
Po wyjściu ze szpitala od
przyjaciółki pojechaliśmy z powrotem do Roberta. Będąc już w domu od razu
podążyłam na górę do łazienki wziąć prysznic. Po prysznicu przebrałam się w
piżamy i poszłam położyć się bo byłam zmęczona wydarzeniami z tego dnia. Leżąc
w łóżku czekałam na Roberta, ale nie wiem nawet kiedy zasnęłam.
Następnego dnia:
Wstałam dość wcześnie ale
zauważyłam, że Roberta już nie ma na górze. Spojrzałam na zegarek była 8 a
trening miał dzisiaj na 11. Postanowiłam, że pierw pójdę się ogarnąć i dopiero
zejdę na dół. Więc poszłam do łazienki i wzięłam poranną kąpiel. Ubrałam się,
uczesałam i schodziłam właśnie na dół do kuchni żeby zrobić sobie kawę.
Wchodząc do kuchni zobaczyłam już gotowe śniadanie i Roberta, który na mnie
czeka.
- Hej mój kochany śpiochu.
– zawołał radośnie na powitanie.
- Hej kochanie. –
powiedziałam i pocałowałam.
- Śniadanie już gotowe
więc zapraszam. – powiedział z uśmiechem na twarzy po czym podszedł ze mną do
jednego z krzeseł i odsunął mi krzesło, a następnie sam poszedł zając drugie
miejsce.
- Smacznego. –
powiedziałam z uśmiechem. Zjedliśmy śniadanie i zaczęłam po nim sprzątać.
- Daj spokój ja sprzątnę.
– powiedział.
- Ja posprzątam a ty idź
się szykować na trening, bo dochodzi 9 a za nim ty się przygotujesz minie 40 minut i będziesz już musiał wychodzić. –
odpowiedziałam i zabrałam się za sprzątanie.
- A może pójdziesz ze mną
na trening?
- Dzisiaj mam zamiar się
trochę po leniwić. Nie obrazisz się jak nie pójdę?
- No co ty głuptasie. To ja
idę się pakować. – powiedział i powędrował na górę. Tak jak mówiłam minęło 40
minut zanim Robert na powrót zszedł na dół i była już 10.30 więc musiał już
jechać na trening. Kiedy Roberta już nie było postanowiłam, że ogarnę trochę w
domu a później obejrzę jakiś film. Sprzątanie zajęło mi jakieś 2 godziny, więc
skończyłam o 12.30. Poszłam do salonu, usiadłam wygodnie na kanapie i włączyłam
telewizor. Zaczęłam skakać po kanałach, żeby znaleźć coś ciekawego. W końcu
znalazłam jaką komedię romantyczną. Oglądając ja straciłam poczucie czasu, bo
nawet nie zauważyłam kiedy Robert wrócił z treningu.
- Hej kochanie już jestem.
– powiedział Lewy wchodząc do salonu.
- Hej słońce. –
powiedziałam, a on pocałował mnie.
- Głodna?
- Trochę. – powiedziałam
uśmiechając się.
- To ja idę przygotować
obiad.
- Może Ci pomóc?
- Dam sobie radę. Jak
będzie gotowy to dam znać. – powiedział i zniknął w kuchni a ja wróciłam do
oglądania filmu. Po półtorej godzinie skończył się film i miałam iść do kuchni
sprawdzić jak mu idzie robienie obiadu, ale w tym samym czasie Robert przyszedł
do salonu i zawołał mnie na gotowy już obiad. Nie wiedziałam co on przygotuję
ale byłam pewna, że będzie to pyszne bo wiedziałam, że dobrze gotuje. Zasieliśmy
do stołu i zaczęliśmy jeść przygotowaną przez napastnika BvB zapiekankę z
makaronem. Nie myliłam się była pyszna. Po obiedzie to ja posprzątałam a Robert
w tym czasie wybierał nam film.
- Film już
przygotowany. – krzyknął Robert z
salonu.
- Już idę. – powiedziałam
i po chwili byłam już w salonie na kanapie. Robert siedział a ja wygodnie położyłam
się na jego kolanach. Gdy zaczęliśmy oglądać film była już 16.30. Lewy wybrał
jakiś film akcji, bo za komediami to on nie przepadał. Mimo, że dzisiaj nie za bardzo
się przemęczyłam to i tak byłam zmęczona. Nie obejrzałam nawet całego filmu bo
pewnie jakoś w połowie zasnęłam.