niedziela, 31 marca 2013

Chciałabym życzyć wam wesołych świąt i mokrego dyngusa :)
Rozdział pojawi się po świętach, ale dokładnie nie wiem kiedy ;c

czwartek, 28 marca 2013

Rozdział 25

Klaudia :
Obudziłam się o 10. Moritza nie było już przy mnie. Postanowiłam pójść do łazienki. Po drodze zahaczyłam jeszcze o szafę biorąc ubrania. Minęło 20 minut i gotowa zeszłam na dół do kuchni. Wchodząc do niej na stole ujrzałam pięknie podane śniadanie. Przez chwilę stałam i wpatrywałam się w ten stół. Nagle na swoich biodrach poczułam czyjeś ręce. Czułam jak jego usta błądzą po mojej szyi. Odwróciłam się w jego stronę i nasze usta się spotkały.
- Może zjemy ? - spytałam kiedy przestaliśmy się całować.
- A może później zjemy a teraz dokończymy coś innego? - spytał z tym swoim chytrym uśmieszkiem.
- Kochanie nie przesadzaj. Głodna jestem. - powiedziałam i posłałam mu uśmiech.
- No dobra. W taki razie wieczorem. - powiedział i pocałował mnie, a następnie usiedliśmy do stołu. Śniadanie było pyszne i jak zwykle od kiedy jestem w ciąży zjadłam za dwóch, ale Moritz'owi to nie przeszkadzało i to mnie cieszyło. Wzięłam sie za zmywanie naczyń po śniadaniu a Mo poszedł na górę spakować torbę na trening. Akurat kiedy skończyłam zmywać piłkarz gotowy zszedł na dół.
- To ja lecę na trening. - powiedział i podszedł aby mnie pocałować.
- Czekaj jadę z tobą.
- Masz zwolnienie.
- Wiem, ale sam powiedziałeś, że jak będę siedziała na  ławce to mogę chodzić.
- Wiem. Dobra to zbieraj się i jedziemy. - powiedział. Pobiegłam szybko na górę po najważniejsze rzeczy. Wrzuciłam to torebki. Zbiegłam na dół, ubrałam sie i mogliśmy wychodzić. Droga na stadion zajęłam nam niecałe 30 minut. Wysiedliśmy z samochodu. Mo skierował się do szatni, a ja poszłam na murawę gdzie na chłopaków czekał już pewnie Klopp.
- Dzień Dobry trenerze. - powitałam go kiedy znalazłam sie dostatecznie blisko.
- Witam. - odpowiedział posyłając mi swój uśmiech. - Jak się cieszę, że Cię widzę. Mam nadzieję, że Moritz mnie nie zabiję jeżeli Cię przytulę. - powiedział i przytulił mnie.
- Niech tylko spróbuję. - odpowiedziałam i zaczęliśmy się śmiać. Jeszcze przez chwilę rozmawiałam z Jürgen'em i w końcu na boisko weszli piłkarze. Jak zwykle w dobrych humorach podeszli bliżej.
- No to co panowie na początek 5 kółeczek. - powiedział trener i piłkarze zaczęli biegać. Oczywiście nie obyło się bez wygłupów.
- Ja idę po kawę, przynieść Ci coś do picia? - spytała Jürgen.
- Jeżeli to nie problem to wodę bym poprosiła.
- Żaden problem, zaraz wracam i mam nadzieję, że skończą te wygłupy. - powiedział i po chwili zniknął w tunelu. Chłopaki odrazu kiedy zobaczyli, że trener wyszedł zaczęli to wykorzystywać. Postanowiłam, że pomogę trochę Klopp'owi. Gwizdnęłam i w mgnieniu oka przy mnie znaleźli się zawodnicy.
- Możecie mi powiedzieć co wy robicie do cholery?
- To co zawsze. - odpowiedział jeden w imieniu wszystkich. Ma szczęście, że nie wiem, który to.
- Panowie, za dwa dni macie mecz. A wy zamiast trenować to się wygłupiacie.
- Czasami trzeba. - powiedział Marco.
- Na wygłupy przyjdzie czas po meczu. Chłopaki weźcie sie do roboty, a nie zachowujecie się gorzej niż dzieci w przedszkolu. Teraz raz dwa na boisko się rozgrzewać i nie widzę, żeby któreś z was się wygłupiało. Macie dać dzisiaj z siebie wszystko i nie tylko dzisiaj rzecz jasna jutro i w sobotę też. - powiedziałam a piłkarze grzecznie wykonali mój rozkaz. Na murawę własnie powrócił trener z kawą i wodą dla mnie.
- Prosze. - powiedział podając.
- Dziękuje. - powiedziałam i odebrałam od niego wodę.
- A im co się stało? - spytał zdziwiony.
- Dobry ochrzan nie jest zły. - powiedziała i uśmiechnęłam się.
- To teraz ja Ci dziękuje. - powiedział.
- Nie ma za co. - odpowiedziałam i poszłam zając miejsce na ławce. Siedział chwilę patrząc na chłopaków, lecz usłyszałam jak ktoś mnie woła. Odwróciłam się i zobaczyłam na trybunach Agatę z Oliwką. Pospiesznym krokiem dołączyłam do nich.
- Hej. - przywitałam żonę kapitana reprezentacji Polski.
- Hej. - odpowiedziała i przytuliła mnie na powitanie.
- Cieść ciocia. - powiedziała pociecha Błaszczykowskich.
- Witaj księżniczko. - odpowiedziałam i wzięłam małą na ręce.
- Chcesz iść na dół do tatusia? - spytałam.
- Tiak. - odpowiedziała i razem z Agatą skierowałyśmy sie na murawę. Wchodząc na boisko odstawiłam mała na ziemię, a ta podbiegła do Kuby krzycząc :
- Tiatuś !!! - Kuba bez zastanowienia wziął małą na ręce i przywitał buziakiem w policzek. Kiedy Oliwka była jeszcze na boisku razem z Agatą podeszłyśmy do Jürgen'a.
- Witam! - przywitał małżonkę swojego piłkarza.
- Dzień Dobry. - odpowiedziała. - Oliwka chodź tatuś musi trenować. - krzyknęła do małej, a ta posłusznie przybiegła.
- Cześć. - powitał trener mała.
- Dzień Dobly. - odpowiedziała.
- Choć idziemy sobie usiąść. - powiedziałam i złapałam małą za rączkę. Poszłyśmy na ławkę. Oliwka wzięła piłkę i zaczęła za nią biegać.
- Jak się czujesz? - spytała Agata.
- Dobrze. - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Wiadomo czy chłopiec czy dziewczynka?
- Chłopiec.
- To Moritz pewnie dumny.
- I to jak. - odpowiedziałam. Tematom nie było końca. Rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. Po godzinie trening chłopaków się skończył. Wyjęłam z torebki telefon i ujrzałam nieodebrane połączenie, było od mamy. Zupełnie zapomniałam, że dzisiaj przyjeżdża. Szybko do niej oddzwoniłam.
- Halo? - usłyszałam po drugiej stronie.
- Cześć mamuś, przepraszam, ale nie słyszałam jak dzwoniłaś. Coś się stało.
- Chciałam Cię tylko poinformować, że właśnie jestem na lotnisku i za chwilę wylatuję. Za jakieś 2 godziny będę w Dortmundzie.
- To przyjedziemy po Ciebie.
- Nie chcę robić wam problemu. Sama mogę dojechać do was.
- Żadne sama. Za dwie godziny na lotnisku. Do zobaczenia. - powiedziałam i się rozłączyłam. Piłkarze schodzili właśnie do szatni.
- Moritz ! - zawołałam.
- Tak kochanie?
- Za dwie godziny moja mama przylatuję. - powiedziałam.
- To za dwie godziny będziemy na lotnisku. - powiedział i pocałował mnie w czoło.
- To leć sie przebrać.
- Już ide. - powiedział i zniknął w tunelu. Ja natomiast powoli szłam w stronę samochodu.
*********************************************************************************
Podoba się? Przeliczyłam się 5 rozdziałów mi nie starczy na zakończenie. Mam nadzieję, że was to ucieszy. :) 

poniedziałek, 25 marca 2013

Rozdział 24

(...) - Lewy biegnij po lekarza! - wydarłam się i wybiegł z sali. Po chwili wrócił z lekarzami, którzy zabrali przyjaciółkę na oddział dla kobiet w ciąży, aby wykonać wszystkie badania.
- Moritz, co ty tu jeszcze robisz? Idź z nimi. - powiedziałam zdenerwowana a piłkarz zrobił jak powiedziałam. Zostałam sama z Lewym. Robert usiadł na łóżku łapiąc mnie za rękę. Siedzieliśmy w ciszy. Wiedział, że nie mam ochoty na rozmowę. Po chwili nie wytrzymałam i wtuliłam się w niego wybuchając płaczem.
- Słońce, nie płacz. - powiedział.
- Jak mam nie płakać skoro nie wiem co jest z moją przyjaciółką, a jeżeli ona straci dziecko.
- Nawet tak nie myśl.
- Ale to może być wszystko przeze mnie. Ja ją nakłoniłam do stresu.
- To nie jest twoja wina. - powiedział i mnie przytulił.
Klaudia:
Obudziłam się na jednym ze szpitalnych łóżek. Nie wiedziałam co się stało. W sali nikogo nie zauważyłam. Odwróciłam głowę w stronę okna i wpatrywałam sie w nie. Po chwili usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi i wchodzi do sali. Był to Moritz.
- Jak się czujesz?  - spytał wchodząc.
- Nie najgorzej. - odpowiedziałam sztucznie się uśmiechając. - Czemu właściwie tu jestem ? - spytałam zdezorientowana.
- Byłaś u Weroniki w sali po czym zasłabłaś.
- Czemu?
- Za dużo stresu jak na twój stan. Lekarz kazał Cię dopilnować, żebyś nie chodziła do pracy i żebyś odpoczywała.
- Ale wiesz, że ja nie lubię siedzieć bezczynnie w domu.
- Będziesz musiała polubić. - powiedział i pocałował nie namiętnie w usta.
- Ale kocha...
-  Żadne ale słońce. - powiedział i na powrót jego usta znalazły się na moich.
- No dobra będę odpoczywała, ale na treningi będę przychodziła.
- Pod warunkiem, że będziesz cały czas siedziała na ławce.
- Zgoda. - powiedziałam z triumfalnym uśmiechem i teraz to moje usta zagościły na jego w ramach podziękowania. Siedział u mnie dopóki pielęgniarka nie przyszła i go nie wyprosiła. Po wyjściu piłkarza od razu zasnęłam, bo byłam zmęczona.
Następnego dnia :
Obudziłam się dość wcześnie. Kiedy otworzyłam oczy w sali ujrzałam Moritza. Stał przy oknie i wpatrywał się w krajobraz, który za nim widać. Zanim zorientował się, że się obudziłam sprawdziłam godzinę. Wzięłam telefon do ręki, widniała na nim 9. Postanowiłam mu nie przeszkadzać, więc włączyłam sobie grę na komórce. Minęło jakieś 10 minut i w końcu się odwrócił.
- Cześć misiu. - powiedział podchodząc.
- Hej słońce. - odpowiedziałam a piłkarz nachylił się nade mną i złożył na moich ustach wielkiego buziaka.
- Długo nie śpisz?
- No z jakieś 10 minut.
- To czemu mnie nie zawołałaś?
- Nie chciałam Ci przeszkadzać.
- Ty mi nigdy nie przeszkadzasz. - powiedział i pocałował mnie. - A teraz mów jak się czujesz?
- Dobrze. - odpowiedziałam powiedziałam i moje usta ułożyły się w uśmiech.
- No to dobrze, bo dzisiaj wychodzisz do domu.- powiedział a ja zerwałam się z łóżka i przytuliłam go. - Dobra, bo mnie za chwilę udusisz.
- Oj nie przesadzaj.
- Łap torbę i idź się przebrać. - powiedział podając mi ją. Pośpiesznie poszłam do łazienki wyjęłam zawartość torby po czym ubrałam ubrania, które były się w niej znajdowały i zapakowałam wczorajsze. Włosy związałam w kucyka i wyszłam z łazienki.
- Możemy iść. - powiedziałam kierując się do wyjścia z sali. - Na którą jest trening?
- Na 15, ale ty leżysz w domu i odpoczywasz.
- Ale... - nie pozwolił mi dokończyć, ponieważ zamknął mi usta namiętnym pocałunkiem.
- To jak idziemy ? - spytał Mo.
- Po drodze zajdźmy do Weroniki.
- Jej już nie ma. Lewy zabrał ją do domu.
- To my też jedźmy. - powiedziałam i skierowałam się do wyjścia. Szpital opuściliśmy w dobrych nastrojach. Udaliśmy się do samochodu piłkarza. Razem wsiedliśmy do auta. Moritz rzucił torbę na tylne siedzenie i ruszyliśmy w stronę mieszkania. Do domu dotarliśmy po jakiś 30 minutach. Zanim wysiadłam z samochodu spojrzałam na zegarek była dopiero 11. Wysiadłam z samochodu i udałam się do domu. Odrazu po wejściu udałam się do salonu i usiadłam na wygodnej kanapie. Zdążyłam jeszcze sięgnąć po pilota i dołączył do mnie pomocnik BvB.
- Co oglądamy? - spytał.
- Wszystko mi jedno.
- To co powiesz na horror ?
- Wyjątkowo zgadzam się. - odpowiedziałam a piłkarz poszedł i włączył film. Szczerze mówiąc nie uśmiechało mi sie żeby oglądać horror, ale zawsze mogłam się wtulić w Moritza. Po dwóch godzinach filmu na zegarku widniała 13. Postanowiłam, że pójdę do kuchni zrobić coś do jedzenia.
- Gdzie ty idziesz?
- Zrobić obiad. - rzekłam.
- Pomogę Ci.
- Nie musisz.
- Ale chce. - powiedział mój ukochany i wraz ze mną udał się do kuchni. Z racji tego, że za dużo składników nie było zrobiliśmy spaghetti. Po zjedzonym obiedzie Mo pozmywał naczynia natomiast ja poszłam po laptopa. Kiedy weszłam z laptopem do salonu piłkarz siedział już na kanapie. Podeszłam bliżej i sama umieściłam się wygodnie na sofie.  Spojrzałam na zegarek była 14.30.
- Kochanie, a ty przypadkiem nie spóźnisz się na trening?
- Nie.
- Jest 14.30, a mówiłeś, że trening jest na 15.
- No bo jest, ale ja nie powiedziałem, że ide. - stwierdził i wrócił do oglądania telewizji. Postanowiłam nie zadawać mu więcej pytań i włączyłam sobie skype'a. Była dostępna akurat Magda, więc postanowiłam do niej zadzwonić. Po czterech sygnałach odebrała.
- Hej. - powiedziała uradowana. - Co sie nie odzywasz?
- Hej. - odpowiedziałam równie zadowolona. - Dużo teraz mam na głowie.
- Jak tam maleństwo?
- Wszystko dobrze. - odpowiedziałam pomijając informację, że właśnie dzisiaj wróciłam ze szpitala.
- Tak wszystko dobrze poza tym, że dzisiaj wyszła ze szpitala. - powiedział Mo, który siedział przy mnie.
- Jak to? Czemu mi nic nie powiedziałaś?
- Bo to było chwilowe. Wczoraj jak byłam u Weroniki to zasłabłam i zostawili mnie na badania, a że dzisiaj było już wszystko okej to mnie wypuścili. - odpowiedziałam. - Tylko proszę Cię nie mów nic Adrianowi.
- Za późno młoda. - powiedział Adi.
- No to się zacznie. - mruknęłam pod nosem.
- Wiesz, że się musisz oszczędzać zwłaszcza, że jesteś w ciąży. Dbasz nie tylko o swoje życie, a także twojego dziecka.
- Wiem, ja to wszystko wiem.
-  Lekarz kazał jej odpoczywać i zabronił chodzić do pracy aż do rozwiązania. - wtrącił Mo.
- Dziękuję. - skierowałam te słowa do piłkarza.
- Jak się dowiem, że chodziłaś do pracy urwe Ci łeb. - powiedział kuzyn.
- Przecież wiecie, że nie lubię siedzieć bezczynnie w domu cały dzień.
- Wiemy. - odpowiedzieli moi rozmówcy.
- Umówiłem sie Klaudia, że może chodzić na stadion pod warunkiem, że cały czas będzie siedziała na ławce.
- Przystaje na to. - odpowiedział Adrian.
- Dobra koniec tego tematu. Powiedzcie mi lepiej jak sie ma mój kochany chrześniak.
- Cały uradowany. - stwierdził Adrian.
- Czemu? - spytałam kiedy zauważyłam dziwny uśmiech na twarzy Magdy.
- Jak się spotkamy to wam powiemy.
- Zgoda, czyli jutro u nas o 20 przy okazji spotkacie się z moja mama.
- Co Aśka przyjeżdża? - spytał zdziwiony Adrian.
- Tak dzwoniła do mnie przedwczoraj i zaprosiłam do nas.
- No okey. Czyli jutro u was o 20.
- Owszem. - odpowiedział piłkarz Borussii.
- To do zobaczenia. - powiedzieli zgodnie i się rozłączyli. Wyłączyłam laptopa, odłożyłam go na stolik i przytuliłam sie do Moritza.
- Mam nadzieję, że nie jesteś zły za to, że zaprosiłam mamę do nas?
- No co ty słońce. Gdzie indziej miałaby nocować w hotelu? Skoro ma Ciebie tutaj to nie ma takiej potrzeby. - powiedział a ja pocałowałam go.
- Wiesz, że Cię kocham.
-  Wiem ja Ciebie też. - odpowiedział i pocałował mnie w czoło a ja ułożyłam głowę na jego kolanach. Zgłodniałam, więc poszłam zrobić kolację. Po jakiś 20 minutach mojej nieobecności w salonie do kuchni wszedł piłkarz. Kolacja była już gotowa, więc zasiedliśmy do stołu. Po zjedzonej kolacji poszliśmy na powrót do salonu. Przez  pół godziny siedzieliśmy bezczynnie wpatrując się w ekran telewizora. Postanowiłam przerwać tę ciszę.
- To czemu mi nic wczoraj nie powiedziałaś?
- Chciałam żebyś miał niespodziankę i dowiedział się dopiero po porodzie, ale zmieniłam zdanie.
- Więc będziemy mieć chłopca czy dziewczynkę?
- Chłopca. - powiedziałam i czekałam na reakcje piłkarza.
-  Naprawdę? - spytał niedowierzając.
- Tak. - powiedziałam i na moich ustach zagościły wargi mojego ukochanego. Z każdym pocałunkiem pożądaliśmy się coraz bardziej i bardziej. W końcu zaczęliśmy pozbywać się swoich ubrań. Nie miałam na sobie już prawie nic, kiedy Mo wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Położył mnie delikatnie na łóżko i zaczął całować moja szyję, piersi, brzuch i schodził coraz niżej. Po chwili pieszczot jego usta na powrót znalazły sie na moich. Za każdym razem kiedy sie całowaliśmy pocałunki były coraz bardziej namiętne.  W końcu już żadne z nas nie miało na sobie ubrań. Moritz zaczął powoli i delikatnie we mnie wchodzić, aby nasze ciała złączyły się w jedną całość. Było to bardzo przyjemne. Każde jego posunięcie dawało mi coraz to więcej przyjemności. Z moich ust wydobywały sie ciche jęki, które przybierały na głośności. Kiedy zakończyliśmy akt miłości wtuliłam sie w ukochanego i nie wiedząc nawet kiedy zasnęłam.
*********************************************************************************
 Wiem , że długo nie piałam, ale niestety wena mnie opuściła. Na szczęście w końcu powróciła i napisałam ten oto rozdział :)  Mam nadzieje, że przez ten czas kiedy nic nie dodawałam nie zapomnieliście o tym blogu i, że spodoba wam sie to co napisałam dzisiaj. Powoli mój blog dobiega końca. Myślę, że jeszcze około 5 rozdziałów i koniec. :)

sobota, 16 marca 2013

Przepraszam :(

Przepraszam, ale w najbliższym czasie nie pojawi się nowy rozdział ponieważ straciłam wenę i nie mam pojęcia co mogę dalej pisać :( Wiem, że pewnie osobą, które to czytają sprawiłam przykrość, ale nie chcę dodawać czegoś co nie będzie miało sensu. Jeszcze raz bardzo was przepraszam.

środa, 13 marca 2013

Rozdział 23

(...) Kiedy weszłam do łazienki nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Weronika leżała na podłodze cała zakrwawiona. Zbiegłam szybko na dół po telefon i zadzwoniłam na pogotowie. W przeciągu 10 minut zjawili się na miejscu, modliłam się tylko o to żeby nie było za późno. Sanitariusze poszli we wskazane przeze mnie miejsce, a ja poszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Schowałam twarz w dłonie i zaczęłam płakać jak mała dziewczynka. Z mojego stanu wyrwał mnie głos ratownika, że zabierają Weronika do szpitala na Luisenstraße. Przyjęłam to do wiadomości i wróciłam do czynności wykonywanej wcześniej. Usłyszałam jak sanitariusz zamyka drzwi. Siedziałam sama, gdy nagle poczułam jak ktoś siada obok mnie i przytula. Podniosłam wzrok i ujrzałam Moritza. Cała zapłakana wtuliłam się w ukochanego.
- Kochanie co się stało? - spytał przerażony.
- To moja wina, ja jej kazałam porozmawiać z Robertem i przeze mnie to zrobiła.
- Ale co zrobiła? - usłyszałam głos napastnika BvB.
- Po tym jak Mo wyszedł do ciebie, ja zabrałam się za kolacje. Weronika długo nie schodziła, więc postanowiłam iść zobaczyć co tak długo. I jak weszłam do łazienki zobaczyłam jak ona leży cała zakrwawiona. To wszystko moja wina jakbym jej nie kazała tobie powiedzieć to by się nic nie wydarzyło. - mówiłam płacząc.
- Nie możesz siebie za to obwiniać. - powiedział pomocnik Borussii.
- Skąd mogłaś wiedzieć jak postapi i co zrobi?
- Ale gdybym jej nie namówiła, a raczej nie kazała to by tak nie było.
- Przestań się obwiniać. To nie jest twoja wina.! - krzyknał zdenerwowany Moritz.
- Dokładnie. Do jakiego szpitala ją zabrali? - spytał Lewandowski.
- Na Luisenstraße. - odpowiedziałam.
- Jadę do niej.
- Czekaj pojadę z tobą. - powiedziałam wstając.
- Żadne z was nie jest w stanie prowadzić. - powiedział Leitner. - Jade z wami i ja prowadze.
- Zgoda. - odpowiedzieliśmy zgodnie. Wszyscy szybko zebraliśmy się i ruszyliśmy do szpitala. Moritz jechał jak najszybciej mógł, ale droga i tak zajęła nam 25 minut przez korki. Kiedy byliśmy już na miejscu jak najszybciej sie dało wybiegłam z samochodu i udałam się w kierunku izby przyjęć.
- Przepraszam, około 20 minut temu przywieziono do was młodą dziewczyną.
- A tak . - odpowiedziała pielęgniarka.
- Gdzie ona jest? - spytał Robert.
- W sali numer 9. - powiedziała i Roberta już przy nas nie było. Zaraz za nim udałam się ja wraz z Moritzem. W sali był lekarz więc postanowiłam zaczekać na zewnątrz, natomiast piłkarz nie miał najmniejszego zamiaru poczekać. Wszedł do środka, ale po chwili wrócił z powrotem.
- Co jest? Czemu wyszedłeś? - spytałam.
- Robią jakieś badania i nikt oprócz lekarzy nie może tam być. - powiedział i usiadł koło nas. Siedzieliśmy w ciszy wpatrując się w drzwi i mając nadzieję, że ktoś wyjdzie i udzieli nam informacji. Po 20 minutach bezczynnego gapienia się w jeden punkt, którym były drzwi wyszedł lekarz.
- Co z nią? - podniósł się natychmiast Lewandowski.
- Kim pan jest dla pacjentki? - spytał.
- Chłopakiem. - odpowiedział pewnie.
- A więc tak pańska dziewczyna straciła dużo krwi. Na szczęście mieliśmy jej grupę krwi i udało się ją uratować, ale przyznam, że jeżeli pogotowie przyjechałoby później to szanse na odratowanie były by niewielkie. - mówił lekarz a po moim policzku zaczęły spływać łzy. Zauważyłam, że Robert również nie tłumi w sobie emocji. - Teraz będzie potrzebował dużo odpoczynku i spokoju, a przede wszystkim musi na jakiś czas zapomnieć o pracy.
-  Dobrze, a czy ja moge do niej wejść? - spytał napastnik Borussii ocierając łzy, które spływały po jego policzkach.
- Tak, ale nie na długo. - odpowiedział lekarz i Lewandowski zniknął za drzwiami.
Weronika:
Spytałam Klaudii czy mogę dzisiaj u nich przenocować, zgodziła się. Zaprowadziła mnie na górę, bo chciałam się odświeżyć. Dała mi jakieś ciuchy na przebranie i zeszła na dół do kuchni. Po tym jak zareagował Robert nie chciało mi się żyć. Może trochę pochopnie podjęłam decyzję aby zakończyć swoje beznadziejne życie, ale nie chciało mi się już żyć. Wiedziałam, że zranię przyjaciółkę, ale nie chciałam już żyć.  Nie mogłam żyć bez Roberta. Wiem, że nie zakończył naszego związku ostatecznie, ale on chciał mieć dzieci a ja nie mogłam mu ich dać. Siedziałam w łazience przez 20 minut i zastanawiałam się czy aby napewno mam to zrobić. Zdecydowałam w końcu. Wiedziałam, że będzie to bolało i strasznie się bałam, ale w końcu przejechałam po ręce czymś ostrym co było w zasięgu mojej reki. Przez chwilę nic nie czułam, lecz po chwili zaczęłam tracić grunt pod nogami i osunęłam się na podłogę. Czułam jakbym była już jedna nogą na innym świecie. Myślałam, ze już jestem w innym miejscu. Nie myliłam się ocknęłam się w szpitalu. widziałam jak przy moim łóżku kręcą się lekarze. W końcu wyszli, i mogłam zacząć się zastanawiać czemu nie pozwolili mi odejść. Długo się nie zastanawiałam, bo do sali wszedł Lewy. Szczerze zdziwił mnie jego widok, ale także w głębi duszy byłam szczęśliwa. Usiadł koło łóżka. Nie miałam odwagi zacząć rozmowy więc zrobił to on.
- Jak mogłaś to zrobić? - spytał z wyrzutem. Chciałam mu odpowiedzieć, ale nie miałam pojęcia co mam powiedzieć. - Nie masz mi nic do powiedzenia?
- Robert ja Cię przepraszam. - wypowiedziałam. - Nie powinnam była tego robić, ale ja wiem jak ty chcesz mieć dzieci a ja nie moge Ci ich dać.
- To nie znaczyło, że odrazu masz popełnić samobójstwo, przecież są jeszcze adopcje. Wiesz, że Klaudia się obwinia, że to wszystko przez nią, że to ona kazała żebyś mi powiedziała. Wiesz jak ona się teraz czuje? Nie pomyślałaś też o mnie. Zrozum, że ja Cię Kocham najbardziej na świecie i nie poradziłbym sobie po twoim... odejściu. - ledwo wymówił to ostatnie słowo.
- Robert ja też Cię Kocham, ale chciałam, żebyś ułożył sobie życie z kobietą, która da ci potomka.
- Zrozum, że dla mnie nie jest ważne dziecko, dla mnie jesteś najważniejsza ty! - wykrzyczał. - Zrozumiałaś?
- Tak. - odpowiedziałam i na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Wpatrywałam się w jego przepiękne niebieskie oczy. Nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać i w końcu poczułam jego wargi na swoich. Nasze języki splatał się nawzajem. Rozkoszowaliśmy się pocałunkiem dopóki ktoś nam nie przeszkodził pukaniem do drzwi. Z niechęcią oderwaliśmy się od siebie.
- Proszę. - powiedziałam i drzwi otworzyły się. Ujrzałam w nich przyjaciółkę wraz z Moritzem.
- Hej. - powitał mnie pomocnik BvB.
- Hej. - odpowiedziałam. Robert zwolnił miejsce Klaudii i ta usiadła teraz koło mnie.
- Może zostawimy je same? - zaproponował Leitner. Robert przytaknął i bez słowa opuścili sale.
- Przepraszam gdyby nie ja to by się to nie wydarzyło. Nie potrzebnie namawiałam Cię, a raczej pozostawiłam w takiej sytuacji. - mówiła z płaczem.
- Nie masz mnie za co przepraszać, postąpiłam bezmyślnie i jeżeli ktoś tu zawinił to byłam to ja. - powiedziałam stanowczym tonem.
- Ale to ja....
- Żadna ty. - powiedziałam. Zauważyłam jak Klaudia łapie się za brzuch. - Mo! - krzyknęłam z nadzieją, że jest pod salą. Nie myliłam się w jednej sekundzie do sali wparowali piłkarze.
- Kochanie co jest? - podbiegł do niej. Ta nic nie odpowiedziała tylko osunęła się z krzesła na ziemię.
- Lewy biegnij po lekarza! - wydarłam się i wybiegł z sali. Po chwili wrócił z lekarzami, którzy zabrali przyjaciółkę na oddział dla kobiet w ciąży, aby wykonać wszystkie badania.
*********************************************************************************
Jak wam się podoba? Mile widziane komentarze :)

sobota, 9 marca 2013

Rozdział 22

(...) - Robiłam badania i...- mówiłam i po policzkach zaczęły spływać mi łzy. - Robert ja nie będę mogła mieć dzieci. - po wypowiedzeniu tych słów schowałam twarz w dłoniach, bo bałam się spojrzeć mu prosto w oczy.  Siedziałam tak przez chwilę, ą zw końcu odważyłam się podnieść wzrok i spojrzałam na Roberta. Ten nie wypowiedział żadnego słowa. Spojrzał mi w oczy a następnie wstał i wyszedł. Wybuchłam głośnym płaczem, nawet nie usłyszałam kiedy wróciła Klaudia z Moritzem. Przyjaciółka usiadła obok mnie i przytuliła mnie do siebie.
- Słońce nie płacz. Robert musi ochłonąć. Zobaczysz poukłada sobie wszystko i wróci. - próbowała mnie pocieszać. 
- Ale ja nie mogę dać mu dziecka, które on pragnie, z resztą tak samo jak ja. - powiedziałam. 
- Jestem pewna, że Lewy Cię nie zostawi. 
- Za bardzo Cie Kocha. - do rozmowy wtrącił się Mo. 
- Dokładnie. - powiedziała przyjaciółka. 
- Mogę dzisiaj u was przenocować? 
- Jasne. - odpowiedziała Klaudia. 
Klaudia : 
Byłam dzisiaj u lekarza i okazało sie, że będziemy mieli synka. Postanowiłam nic nie mówić Mo o płci dziecka, chciałam żeby miał niespodziankę. Zdziwiło mnie to, że Weronika również była umówiona na wizytę. Przyjaciółka weszła do gabinetu, a ja czekałam na nia jak na szpilkach. Po 25 minutach wyszła zapłakana. Ale wiedziałam, że nie są to łzy szczęścia. Weronika wszystko mi wyjaśniła. Postanowiłam, że pojedziemy do mnie. Myślałam, że chłopaków nie będzie, ale się myliłam. Weszłyśmy do domu i usłyszałyśmy jak piłkarze się drą, bo grali w Fifę.  Nawet nie zauważyli kiedy weszłyśmy do salonu. W końcu zwrócili na nas uwagę i przywitali sie z nami. Wiedziałam, że Weronika będzie zwlekała z tą rozmową dlatego wpadłam na pomysł, żebyśmy zjedli razem obiad. Wzięłam Moritza i powędrowaliśmy do sklepu. 
- Kochanie coś sie stało, bo Weronika nie była w dobrym humorze i wyglądała jakby płakała.? - spytał Mo w drodze do sklepu. 
- Byłyśmy dzisiaj u lekarza i okazało się, że Weronika nie może mieć dzieci. - odpowiedziałam i po policzku pociekła mi łza co zauważył piłkarz. Zatrzymaliśmy się na chwilkę. 
- To dlatego wyszliśmy? 
- Tak, bo wiedziałam, że będzie przekładał ta rozmowę i Robert nigdy się nie dowie, a moim zdaniem im szybciej tym lepiej. - powiedziałam i pomocnik BvB otarł łzę spływającą po moim policzku i mnie przytulił. Staliśmy tak jeszcze chwile, ale na powrót ruszyliśmy do sklepu. Zakupy zajęły nam jakieś 30 minut. Miałam nadzieję, że kiedy wrócimy będą już po rozmowie. Nie myliłam się, byli. Weszłam do salonu i zobaczyłam samą przyjaciółkę, która płacze. Domyśliłam sie, że Lewy wyszedł. Nie była to łatwa sytuacja dla niej jak i dla niego. Podeszłam do niej i przytuliłam. 
- Ja wiedziałam, że tak będzie! - płakała coraz bardziej. 
- Musi ochłonąć, dla niego to też nie jest łatwe. 
- Ale rozumiesz, że on chciał mieć dziecko a ja mu tego nie moge dać! 
- Wszystko sobie poukłada, przemyśli. Robert Cię nie zostawi. 
- Za bardzo Cię Kocha. - wtrącił Mo. 
- Skąd ty to możesz wiedzieć? - spytała rozżalona Weronika. 
- Znam go nie od dziś. Nie raz się chwalił jaką to on ma wspaniałą, miła, zabawną, wesołą, piękna dziewczynę. Kiedy mówił o tobie jego oczy lśniły w blasku. Nawet podczas treningów cały czas o tobie nawijał, co zaczynało denerwować Klopp'a. - odpowiedział. 
-  Widzisz. - powiedziałam. 
- Mogę dzisiaj u was przenocować? - spytała. 
- Jasne. 
- To jeżeli pozwolicie pójde na górę się odświeżyć. 
- Choć zaprowadzę Cię i dam jakieś piżamy. - powiedziałam i skierowałyśmy sie na górę. Weronika poszła do łazienki, ja natomiast do pokoju po jakieś rzeczy dla przyjaciółki. Znalazłam ubrania i jej zaniosłam, następnie zeszłam na dół. Moritz był w kuchni. Weszłam do niej i przytuliłam mojego kochanego chłopaka. 
- Kochanie, ja tak myślałem, że może pójde do Roberta. 
- Myślę, że to dobry pomysł. - powiedziałam i pocałowałam go. 
- Dobra to ja w takim razie  będe się zbierał. 
- Możesz jeszcze chwile zaczekać. 
- Coś sie stało? 
- Bo widzisz rozmawiałam dzisiaj z mamą i zaprosiłam ja do nas. Mam nadzieję, że ie jesteś zły. 
- No co ty głuptasie. - powiedział i cmoknął mnie w czoło. 
- A twoja mama wie o ciąży? 
- Tak. - odpowiedziałam. 
- Jutro jeszcze pogadamy, a teraz idę zobaczyć jak się ma nasz Lewusek. - powiedział, pocałował mnie namiętnie i wyszedł. Spojrzałam na zegarek było po 17, więc zabrałam się za przygotowanie kolacji. Zrobiłam naleśniki, ponieważ Weronika je uwielbiała. Zastanawiałam się czemu ta jeszcze nie schodzi. Postanowiłam pójść na górę do łazienki, aby to sprawdzić. Kiedy weszłam do łazienki nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam.....
*********************************************************************************
Mam nadzieję, że się spodoba. :) 

czwartek, 7 marca 2013

Rozdział 21

Weronika: 
- Pani Weroniko? - zwróciła się do mnie recepcjonistka.
- Tak? - spytałam. 
- Lekarz już na panią czeka.
- Dobrze. - odpowiedziałam i ruszyłam w stronę gabinetu spoglądając na zdziwioną przyjaciółkę. Wiedziała, że teraz nie mam czasu  jej tego wytłumaczyć. Zapukałam do gabinetu i usłyszałam :
- Prosze. - i weszłam do środka.
- Dzień Dobry.
- Witam. - odpowiedział i wskazał mi miejsce, na które się skierowałam. Strasznie się bałam, miałam nadzieje, że słowa, które zaraz usłyszę ucieszą mnie, ale myliłam się.
- A więc może odrazu przejdziemy to konkretów?
- Słucham. - powiedziałam zniecierpliwiona.
- Nie ma dla pani dobrych wiadomości. - powiedział i w moich oczach pojawiły się łzy. Przez kolejne 20 minut starałam się wsłuchać w słowa lekarza, ale bardziej byłam skupiona na tym, że nigdy nie będę mogła dać Robertowi potomka.
- Dziękuje i dowidzenia. - powiedziałam i opuściłam gabinet. Wyszłam podążyłam do przyjaciółki. Bez słowa sie do niej wtuliłam i wybuchnęłam głośnym płaczem. Klaudia przytuliła mnie jeszcze mocniej do siebie. Stałyśmy tak jakiś czas gdy w końcu postanowiłyśmy opuścić to miejsce. Byłyśmy już na parkingu.
- Powiesz mi co się stało? - spytała Klaudia.
- No bo ja wcześniej robiłam badania i dzisiaj miałam odebrać wyniki i okazało się, że.... że nie... nie mogę mieć dzieci. - odpowiedziałam i znowu wybuchłam głośnym płaczem, no co natychmiast zareagowała przyjaciółka i mocno przytuliła.
- Ej wszystko będzie dobrze. - mówiła Klaudia.
- Nie, ja nie mogę mieć dzieci,  a  wiem jak Robert tego chcę. Nigdy nie będę mogła mu tego dać.
- Nie zapominaj, że on Cie kocha.
- Też go kocham, ale chcę, żeby był szczęśliwy.
- Skąd wiesz, że nie jest. Weronika, Robert cię kocha i jest z tobą szczęśliwy.
- Skąd ty to możesz wiedzieć? - spytałam.
- Widzę, jak na ciebie patrzy, jak się przy tobie zachowuje. Jesteś dla niego najważniejsza.
- Ale...
- Żadne ale. A teraz dawaj kluczyki i wsiadaj do samochodu. - powiedziała Klaudia, a ja jej grzecznie posłuchałam. Całą drogę do domu Klaudii nie zamieniłyśmy ani słowa. Po 20 minutach byłyśmy już na miejscu. Wysiadłyśmy z auta i udałyśmy się do domu. Na samym wejściu słyszałyśmy głos chłopaków grających w Fifę. Klaudia weszła do salonu a ja udałam się za nią.
- Yhhyy. - wypowiedziała i zaraz chłopaki zauważyli, że nie są już sami.
-  Cześć kochanie. - powiedział Robert i podszedł, aby mnie pocałować. Czułam na sobie czyjś wzrok. Domyślałam się, że może to być wzrok przyjaciółki. Patrzyła na mnie wzrokiem, który mówił sam za siebie. Wiedziałam, że chodzi jej o naszą wcześniejszą rozmowę.
- To jak w takim razie już jesteśmy we czwórkę to może zjemy jakiś obiad? - spytała Klaudia.
- Z chęcią. - odpowiedział Lewy i pocałował mnie w policzek.
- To w takim razie my pójdziemy do sklepu, a wy tu sobie posiedźcie i pogadajcie. - powiedziała Klaudia i pociągnęła Moritza w stronę wyjścia. W pewnym momencie myślałam, że ją zabiję, ale stwierdziłam, że prędzej czy później będę musiała z Robertem o tym porozmawiać. Fakt nie byłam na to przygotowana, ale stało się.
- Coś się stało, bo widze, że płakałaś? - spytał napastnik BvB.
- Robert, bo ja byłam u lekarza.
- Czemu ? Co się stało? - pytał zdenerwowany.
- Robiłam badania i...- mówiłam i po policzkach zaczęły spływać mi łzy. - Robert ja nie będę mogła mieć dzieci. - po wypowiedzeniu tych słów schowałam twarz w dłoniach, bo bałam się spojrzeć mu prosto w oczy.
*********************************************************************************
Przepraszam dzisiaj krócej niż zwykle, ale nie mam weny. Mam nadzieję, że się wam spodoba.

poniedziałek, 4 marca 2013

Rozdział 20

Dzisiaj miałam spędzić cały dzień z Weroniką. Wstałam o 10, poszłam do łazienki, aby się ogarnąć. po 20 minutach byłam już ubrana, uczesana i zeszłam na dół. Moritz jeszcze spał, więc ja postanowiłam iść do kuchni i zrobić gofry. Po 15 minutach śniadanie było już gotowe, musiałam jeszcze tylko nakryć do stołu. Podeszłam do szafki, gdzie znajdowały się talerze, miałam je już wyciągnąć, ale poczułam jak Moritz mnie przytula. Po chwili obrócił mnie do siebie i zaczął całować.
- Kochanie nie zapędzaj się za półtorej godziny masz trening.
- No dobrze. - powiedział i pocałował mnie w policzek. - Idziesz ze mną na trening?
- Nie, dzisiaj mam wolne i postanowiłam,że spędzę ten dzień z Weroniką. - odpowiedziałam.
- A ja co mam robić? - spytał z smutna miną.
- Zróbcie sobie z Robertem męski wieczór. - powiedziałam i pocałowałam go.
- Przekonałaś mnie. - powiedział z uśmiechem. - Ale następny wolny dzień spędzasz ze mną.
- Oczywiście, a teraz czas na śniadanie. - odpowiedziałam z uśmiechem i sięgnęłam talerze. Piłkarz zajął swoje miejsce, ja również poszłam w jego ślady. Po zjedzeniu śniadania Mo pozmywał naczynia, ja natomiast udałam się do salonu. Ułożyłam się wygodnie na sofie i czekałam aż przyjaciółka zadzwoni. Moritz po zmyciu naczyń udał się na górę po torbę. W końcu usłyszałam ten oczekiwany dźwięk  Weronika postanowiła w końcu się do mnie odezwać co z naszym dzisiejszym dniem.
- Hej. - powitałam radośnie przyjaciółkę.
- Hej. - odpowiedziała.
- To jak zaczynamy nasz dzisiejszy dzień?
- Myślałam o tym żebyśmy poszły na zakupy.
- Dobry pomysł.
- A powiedz kiedy ostatni raz byłaś u ginekologa? - spytała.
- No jakieś dwa miesiące temu.
- Może czas znowu go odwiedzić?
- Nie wiem czy znajdzie dzisiaj czas. - odpowiedziałam.
- Daj mi numer to ja zadzwonię i cię wcisnę. - oznajmiła.
- Zaraz wyślę Ci sms'a z numerem. To o której się spotykamy i gdzie?
- Za jakieś 30 minut będe po ciebie.
- To czekam. Pa. - powiedziałam i się rozłączyłam. Wyszukałam numer lekarza w notesie i wysłałam go Weronice.
- Ide na trening! - krzyknął pomocnik BvB. Szybkim krokiem doszłam do przedpokoju gdzie znajdował się piłkarz.
- Buziaka nie dostane ? - spytałam z lekkim oburzeniem.
- Oczywiście, że dostaniesz. - odpowiedział podchodząc do mnie. Przyciągnął mnie do siebie i zaczął namiętnie całować, aż nie chciałam aby to się skończyło. - Do jutro w takim razie. - powiedział.
- Kocham Cię!. - krzyknęłam.
- Ja ciebie też. - odpowiedział, wsiadł do samochodu i odjechał. Weszłam do domu. Kierowałam się w stronę kuchni, aby nalać sobie wody, ale przeszkodził mi dźwięk telefonu. Poszłam po niego do salonu. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, na wyświetlaczu pojawił się numer mojej mamy. Czyżby po 7 miesiącach przypomniała sobie, że ma córkę.
- Cześć mamo. - przywitałam ją grzecznie.
- Witaj córeczko. - usłyszałam.
- Coś się stało, że dzwonisz po 7 miesiącach? - spytałam zaciekawiona jaki powód skłonił ją do wykonania telefonu.
- Czemu mi nic nie powiedziałaś o ciąży i o tym, że masz tam chłopaka? - spytała z wyrzutami.
- A co by to zmieniło? - odpowiedziałam pytaniem.
- Kochanie jestem twoją matką i mam prawo wiedzieć co się dzieje w twoim życiu.
- Jak chciałaś wiedzieć co u mnie trzeba było dzwonić częściej, a nie po 7 miesiącach się odzywasz.
- Nie bądź na mnie zła.
- Jak mam nie być zła, skoro przypomniałaś sobie o mnie po tak długim czasie?
- Miałam własne problemy, które musiałam pozałatwiać.
- Mogę wiedzieć co to za problemy?
- Rozstaliśmy się z ojcem. - odpowiedziała ze smutkiem.
- Jak to? Dlaczego?
- Miesiąc po tym jak wyjechałaś przyłapałam go na zdradzie.
- Co za hu...
- Przestań to twój ojciec.
- Prawda, ale nic go nie usprawiedliwia.
- Przepraszam Cię nie chciałam aby to tak wyszło. - słyszałam jak płacze.
- Mamo nic się nie stało, nie gniewam się. - odpowiedziałam. - A może przyjechała byś do nas? - spytałam.
- No nie wiem, nie chce robić wam problemu.
- Żaden problem. Jeszcze dzisiaj zarezerwuje Ci bilety.
- Sama sobie kupię.
- Mamo nie żartuj. Póki jeszcze jestem w domu wejdę na stronę lotniska i zarezerwuję Ci bilety, a dokładne informacje prześle Ci sms'em .
- Dziękuje córeczko. - powiedziała i w tym samym czasie zadzwonił dzwonek do drzwi. - Juz Ci nie przeszkadzam, masz swoje plany.
- Nie przeszkadzasz. Zaraz wyślę Ci szczegóły co do biletu  Pa. - pożegnałam się z mamą i poszłam otworzyć drzwi. Stała w nich Weronika.
- Hej. Co tak długo? - spytała.
- Hej. Przepraszam, rozmawiałam z mamą. Wejdź. - odpowiedziałam i gestem reki zaprosiłam do środka.
- To co jedziemy?
- Jeszcze chwilka. Muszę zarezerwować bilety mamie. - odpowiedziałam i poszłam po laptopa. Udało mi się zarezerwować lot na czwartek. Wysłałam mamie wszystkie informacje i zeszłam na dół do przyjaciółki.
- Możemy iść. - powiedziałam i skierowałyśmy się do wyjścia. Wsiadłyśmy do samochodu Weroniki i ruszyłyśmy. Pierwszym naszym przystankiem była przychodnia. Przyjaciółka umówiła mnie na 12. Przed gabinetem znajdowałyśmy się o 11.50. Usiadłyśmy przed gabinetem i czekałyśmy na moją kolej. Po 10 minutach z gabinetu wyszła młoda dziewczyna.
- Proszę. - usłyszałyśmy głos wydobywający się z gabinetu. Wstałam z krzesła i zniknęłam przyjaciółce z oczu za drzwiami.
- Dzień Dobry. - powitał mnie lekarz i wskazał fotel, na którym miałam się ułożyć.
- Dzień Dobry. - odpowiedziałam i udałam się we wskazane miejsce. Badanie trwało 15 minut. Następnie zajęłam miejsce na przeciwko lekarza.
- Więc tak z dzieckiem wszystko w jak najlepszym porządku. - powiedział posyłając uśmiech, który odwzajemniłam. - Chciałaby pani znać płeć dziecka? - spytał po chwili.
- Tak. - odpowiedziałam układając usta w uśmiechu.
- Zadowoli to napewno pani chłopaka, będą mieli państwo synka. - usłyszawszy te słowa po policzkach zaczęły spływać mi łzy.
- Widzimy się za miesiąc. - powiedział lekarze.
- Dobrze. - odpowiedziałam. - Dziękuję i do widzenia.
- Do zobaczenia za miesiąc. - odpowiedział i opuściłam jego gabinet. Na korytarzu czekała Weronika.
- I jak ? - spytała kiedy mnie zauważyła.
- Wszystko jest okey. - odpowiedziałam.
- Czemu płakałaś?
- Ze szczęścia. Będziemy mieli synka. - odpowiedziałam i na powrót po policzkach zaczęły spływać mi łzy.
- Wariatko nie płacz. - powiedziała i mnie przytuliła.
- Dobra to co jedziemy na te zakupy? - spytałam.
- Tak, ale to jeszcze chwile może potrwać.
- Czemu? - spytałam.
- Pani Weroniko? - zwróciła się do niej recepcjonistka.
- Tak? - spytała......
*********************************************************************************
Mam nadzieję, że się wam spodoba. :)

piątek, 1 marca 2013

Rozdział 19

4 miesiące później 

Ze snu wyrwało mnie szeptanie do ucha.
- Kochanie czas wstawać. - wymawiał dobrze znany mi głos. Postanowiłam nie otwierać jeszcze oczu. Moritz dalej próbował obudzić mnie swoim pociągającym głosem, leczy kiedy zorientował się, że to nic nie da zaczął mnie delikatnie całować.
- Nareszcie moja królewna się obudziła. - powiedział kiedy otworzyłam oczy. Ja nic mu nie odpowiedziałam, tylko się do niego uśmiechnęłam. - Wiem, że to było celowe. - uśmiechnął się i wrócił do całowania.
- Czas wstawać. - stwierdziłam.
- Czekam w kuchni. - powiedział i skierował się na dół, ja natomiast udałam się do szafy po wygodne ubrania. Następnie udałam się do łazienki, żeby się ogarnąć. Ubrana, uczesana i z lekkim makijażem zeszłam na dół do kuchni, gdzie czekał na mnie piłkarz. To co ujrzałam bardzo mnie zdziwiło, a zarazem ucieszyło. W kuchni czekało na mnie moje ulubione śniadanie. Na stole stały naleśniki z owocami, czekoladą i bitą śmietaną. Moritz wiedział co uwielbiam i strasznie mnie rozpieszczał odkąd zamieszkaliśmy razem i dowiedział się o ciąży. Zjedliśmy śniadanie, ja zaczęłam zmywać naczynia, natomiast Moritz poszedł na górę,  aby spakować torbę treningową. Po umyciu naczyń udałam się do salonu i nie siadając na kanapę włączyłam sobie telewizor. Przełączyłam na jakiś film i podeszłam do półki, na której leżał  mój telefon. Z telefonem w ręku odwróciłam się w stronę telewizora. Nagle poczułam jak ktoś mnie przytula, był to nie kto inny tylko piłkarz.
- Co jest słońce? - spytałam.
- A nic takiego. - powiedział i odwrócił mnie w swoją stronę. - Po prostu Cię Kocham. - dodał patrząc mi prosto w oczy.
- Ja Ciebie też. - powiedziałam i zaczęłam składać pocałunki na jego wargach.
- I to mi się podoba. - powiedział w przerwie między pocałunkami. Podczas wyznawania sobie miłości spojrzałam ukradkiem na zegarek była 13.
- Kochanie już 13.
- Trening dopiero na 14. - odparł i dalej zaczął mnie całować.
- A nie pomyślałeś, że mogą być korki?
- Racja.
- To co zbieramy się?
- Tak. - odpowiedział, ja szybko pobiegłam na górę po torebkę. Będąc już na dole wzięłam z szafki w korytarzu klucze i wyszłam z domu zamykając drzwi i udałam się do samochodu gdzie czekał na mnie pomocnik BvB. Nie myliłam się droga na stadion zajęła nam 40 minut, ponieważ były korki. Przez całą drogę nie zamieniliśmy ani słowa. Pod stadionem znaleźliśmy się o 14.45. Przed wejściem jak zwykle spotkaliśmy chłopaków.
- Hej! - krzyknął Robert, kiedy nas zobaczył.
- Hej. - odpowiedzieliśmy i reszta grupki zwróciła się w naszą stronę.
- Co wy tu tak stoicie? Chcecie biegać karne kółka? - spytałam.
- Nie. - odpowiedział Kuba.
- No to jazda do szatni. - powiedziałam i piłkarze ruszyli w jej stronę, ja natomiast udałam się do swojego gabinetu. Wchodząc spodziewałam się stosu papierów na biurku jednak się myliłam, nie było ich dużo. Postanowiłam od razu zabrać się do pracy. Wypełnianie dokumentów zajęło mi niecałe pół godziny. Po skończonej pracy postanowiłam iść sprawdzić czy Weronika jest u siebie. Dochodząc pod jej gabinet poczułam lekkie kopnięcie w brzuch. Mimowolnie na mojej twarzy zagościł uśmiech. Zapukałam do gabinetu przyjaciółki.
- Proszę. - usłyszałam.
- Hej. - przywitałam radośnie fizjoterapeutkę.
- Cześć. - powitała mnie równie radośnie.
- Co tam u ciebie słychać? Nie odzywasz się.
- Dobrze. To samo mogę powiedzieć o tobie.
- Oj dobra nie gniewaj się na mnie.
- Nie gniewam się przecież wiesz.
- Skończyłaś na dziś czy masz coś jeszcze do zrobienia? - spytałam.
- Skończyłam.
- To co może pójdziemy na murawę?
- Jasne.
- Jutro mam wolne, więc może zrobimy sobie taki babski dzień?
- Z wielką chęcią. - powiedziała Weronika z uśmiechem.
- Moritza gdzieś wyślę i będziemy miały cały dom dla siebie.
- Niech Mo ugada się z Robertem. - powiedziała uśmiechając się.
- Dobry pomysł, żeby nie marudzili, że ich zostawiamy.
- To ustalone jutro mamy babski dzień. - powiedziała Weronika i wyszłyśmy z jej gabinetu udając się na boisko.  Jak zwykle chłopaki dawali w kość Klopp'owi, więc razem z Weroniką postanowiłyśmy zareagować.
- Co to ma być? - krzyknęła.
- Wzięlibyście się do  trenowania, a nie robicie za małpy w cyrku! - również wydarłam się na nich. Chłopaki po naszych sowach uspokoili się.
- Dziękuje dziewczyny. - powiedział Jurgen, kiedy do niego podeszłyśmy.
- Nie ma za co. - powiedziała fizjoterapeutka.
- Ktoś kiedyś musi ogarnąć nasze kochane małpki. - powiedziałam z uśmiechem co moi rozmówcy odwzajemnili. Trener poszedł do chłopaków, a ja wraz  z przyjaciółką zajęłyśmy miejsce na ławce. Siedziałyśmy na niej jakieś dwie godziny rozmawiając. Tematów nie było końca. W końcu piłkarze zakończyli trening, udali się do szatni, a ja z przyjaciółką do swoich gabinetów po rzeczy. Wraz ze swoimi rzeczami udałyśmy się przed stadion czekając na swoich ukochanych. Długo nie trzeba było czekać, bo wyszli jako pierwsi. Pożegnaliśmy się i każdy udał się w swoją stronę.
- Może odwiedzimy Adrian i Madzię? - spytałam.
- Dobry pomysł dawno u nich nie byliśmy. - powiedział. Zgodnie z planem pojechaliśmy w odwiedziny do Adriana. Posiedzieliśmy u nich do 20 i wróciliśmy do domu. Pierwsze co zrobiłam gdy tylko byłam już w domu to rzuciłam się na kanapę.
- Kochanie chcesz coś do jedzenia? - spytał Mo z kuchni.
- Nie dziękuję. - odpowiedziałam. - Jedyne o czym marzę to ciepła, relaksująca kąpiel i łóżko. - powiedziałam i znalazłam się na rękach u piłkarza.
- Co ty robisz? - spytałam.
- Niosę moją księżniczkę do łazienki.
- Ale ja jeszcze muszę wziąć piżamy.
- To zaniosę Cię do pokoju, a później do łazienki. - powiedział i tak zrobił. Wybrałam sobie wygodne piżamy. Następnie moje kochanie zaniosło mnie do łazienki. Wzięliśmy kąpiel, następnie zaniósł mnie to sypialni. Ułożyłam się spokojnie na łóżku obok mnie leżał już Moritz. Wtuliłam się w piłkarza i po 20 minutach zasnęłam w jego ramionach.
*********************************************************************************
Mam nadzieję, że się wam spodoba. Jeżeli tu zajrzeliście to zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza. :)