Miesiąc później
Klaudia :
Nadal mieszkałam u Adriana i Magdy. Moritz każdego dnia przychodził i błagał mnie, żebym mu uwierzyła, ale ja nie potrafiłam. Przez tydzień siedziałam sama w domu, ponieważ Adrian z rodzinką pojechali do Polski. Mogłam jechać z nimi, ale jednak zdecydowałam się zostać w Dortmundzie. Mama miała napięty harmonogram, ponieważ szukała pracy i umawiała się na randki z Jürgenem. Ja natomiast całe dnie spędzałam w domu z synkiem. Pewnego dnia była ładna pogoda, więc postanowiłam wyjść na spacer z małym, żeby zaczerpnął trochę świeżego powietrza. Spacerując po parku mijałam dużo szczęśliwych par. Pomyśleć, że jeszcze miesiąc temu również byłam szczęśliwa, ale niestety Mo postanowił to przerwać. Zastanawiałam się tylko czy nadal darzy mnie uczuciem tak jak jego. Cholernie chciałam, żeby wrócił, był przy mnie, przy nas, ale nie mogłam zapomnieć tego widoku ze szpitala. Zaczęłam powoli kierować się już do domu, ponieważ zrobiło się chłodno i nie chciałam, żeby Nathan się przeziębił. Po jakiś 20 minutach byliśmy na miejscu. Pod domem stał nie kto inny jak Moritz. Każdego dnia po treningu przychodził do mnie, aby porozmawiać. Za każdym razem odsyłałam go z kwitkiem, ale dzisiaj postanowiłam zrobić wyjątek.
- Cześć. - powiedział.
- Cześć. - odpowiedziałam i zaczęłam wprowadzać wózek po schodkach.
- Daj, pomoge Ci. - powiedział i wziął ode mnie wózek muskając przy tym lekko moją rękę. Brakowało mi jego dotyku. Ogólnie mówiąc brakowało mi jego obecności. Za każdym razem kiedy tu przychodził miałam ochotę się do niego przytulić, ale zawsze się powstrzymywałam. Mo wniósł wózek po schodkach, ja natomiast otworzyłam drzwi. Weszliśmy do środka i rozpłaszczyliśmy się.
- Idź do salonu, ja zaraz wrócę tylko położę małego.
- Mogę ja to zrobić? - zapytał pełen nadziei w oczach. Nie pozostało mi nic innego jak się zgodzić, przecież jest jego ojcem. Piłkarz poszedł na górę z małym, a ja poszłam do kuchni zrobić coś do jedzenia, ponieważ zgłodniałam. Po jakiś 30 minutach obiad był na stole. Dopiero teraz zauważyłam, że w progu stoi pomocnik Borussii i wpatruje się we mnie.
- Długo tu tak stoisz? - zapytałam trochę wkurzona.
- Dość. - odpowiedział z uśmiechem. Na prawdę nie wiem co go tak cieszyło.
- Jesteś głodny? - zapytałam niby to od niechcenia.
- Owszem.
- To siadaj. Zaraz podam. - powiedziałam i poszłam nałożyć jedzenie na talerz. Posiłek jedliśmy w milczeniu, lecz praktycznie cały czas czułam na sobie jego wzrok. Niezręcznie mi było, więc postanowiłam to przerwać.
- Jestem brudna? Mam coś na twarzy?
- Nie. - opowiedział i wróciłam do dalszego konsumowania posiłku. Po obiedzie pozmywałam naczynia i dołączyłam do Mo, który siedział w salonie. Miałam wielką ochotę usiąść koło niego i wtulić się. Wiedziałam jednak, że nie mogę tak zrobić. Uraziłabym swoją dumę.
- Klaudia jeszcze raz chcę Cię przeprosić i wytłumaczyć Ci wszystko. To nie było tak jak Ci się wydaje.
- Mo ja nie mam ochoty tego słuchać. - powiedziałam oschle.
- Proszę Cię zrozum, że Cię kocham i zależy mi na tobie, na was. Nie potrafię bez was żyć.
- Skończmy nasz temat i porozmawiajmy o chrzcinach małego. Chciałam Cię poinformować, że wszystko jest już załatwione i za tydzień są chrzciny.
- O której?
- O 12 msza w kościele. - powiedziałam oschle. Nie miałam już siły na rozmowę z nim, nie chciałam słuchać jego wyjaśnień. Magda za każdym razem mówiła, żebym dała mu szanse, ale ja zawsze postawiłam na swoim i nie dawałam mu żadnej szansy. Tak było i tym razem. Nie mogłam wymazać z pamięci tamtego obrazu. Za bardzo mnie to bolało. O chrzcinach porozmawialiśmy jeszcze jakiś czas, po czym Mo poszedł do domu, a ja wróciłam do codziennego trybu dnia.
Tydzień później
Dzisiaj są chrzciny Nathaniela. Cały dzień będę skazana na towarzystwo Mo. Z jednej strony to się cieszę. Chciałabym się z nim w końcu pogodzić. Po woli dochodziła 12, więc razem z rodzinką kuzyna udaliśmy się do kościoła. Moja mama była już na miejscu, ponieważ przyjechała z Moritzem. Wysiadłam z samochodu tak jak reszta. Oni poszli do grupki gdzie była moja mama, Weronika, Robert i jeszcze kilka innych osób. Ja natomiast poszłam wyjąć małego z samochodu. Kiedy już byłam przy drzwiach z jego strony poczułam, że ktoś przytula mnie od tyłu. Myślałam, że to będzie Mo, ale to nie był jego zapach, dotyk. Odwróciłam się i zobaczyłam Michała.
- Co ty tu robisz?
- Przeszedłem na chrzest twojego synka. Nie wolno mi?
- Nie nie wolno. - odpowiedziałam oschle. Michał nie tracił czasu i mnie do siebie przytulił.
- Puść mnie! - krzyknęłam.
- Oj przestań. - powiedział i jego ręka zaczęła dotykać moich pośladków.
- Zostaw mnie! Puść! - krzyczałam.
- Nie słyszałeś co powiedziała? Puść ją! - powiedział dobrze znany mi głos, którego od jakiegoś czasu mi brakowało. Michał natychmiastowo mnie puścił, a ja się odwróciłam i wtuliłam w Moritza. Brakowało mi tego. Po moim policzku spłynęła łza a za nią kolejne. Mo podniósł moją głowę tak, aby mógł patrzeć mi w oczy.
- Nie płacz. - powiedział i otarł mi policzek. - Słuchaj wiem, że to nie najlepszy moment, ale chce Ci wszystko wyjaśnić. Proszę pozwól mi na to. Ja wiem jak to mogło wyglądać, ale to naprawdę nie byłem ja. Nigdy bym ... - postanowiłam przerwać jego monolog i pocałowałam go. Już prawie zapomniałam jak smakują jego usta, ale ten moment mi to przypomniał. Z każdym następnym pocałunkiem zatracałam się coraz bardziej.
- Kocham Cię. - powiedziałam i wtuliłam się w jego ramiona, w których czułam się bezpiecznie. W tym momencie stałam się osobą szczęśliwą tak jak wcześniej.
- Ja Ciebie też kocham. - powiedział i tym razem to on mnie pocałował. - Ale chcę, żebyś kogoś poznała.
- Kogo? - zdziwiłam się. Mo dał komuś znak ręką, że ma podejść i ten ktoś to zrobił. Po chwili przede mną stał jak przepuszczam brat mojego ukochanego.
- Poznaj mojego brata Sebastiana. - powiedział, po czym Sebastian podał mi rękę.
- Klaudia. - powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
- Tak dla sprostowania. Wtedy jak widziałaś "Mo" całującego się z tą dziewczyną to tak naprawdę byłem ja. Moja dziewczyna jest pielęgniarką. - powiedział i w tym momencie dołączyła do nas właśnie ta dziewczyna.
- Hej. Jestem Lisa. - powiedziała z uśmiechem co odwzajemniłam.
- Klaudia. - powiedziałam podając jej rękę. Jeszcze chwile porozmawialiśmy, po czym Mo dał znać bratu, że chce pogadać ze mną sam na sam. Do 12 mieliśmy jeszcze chwilę.
- Klaudia wiem, że to co widziałaś w szpitalu Cię zraniło, ale....- nie dane było mu dokończyć, ponieważ jego dopiero zaczynający się monolog postanowiłam zakończyć. Bez chwili zastanowienia znowu go pocałowałam.
- To ja Cię przepraszam. - powiedziałam i wbiłam wzrok w ziemię, lecz nie na długo, ponieważ piłkarz po chwili uniósł ją ręką tak abym mogła patrzeć mu prosto w oczy. - Powinnam Cię wysłuchać, a nie zrobiłam tego.
- To nie ma znaczenia.
- Ma.
- Daj mi skończyć. - powiedział Mo i powrócił do swojego monologu. - Powinienem Ci powiedzieć, że mam brata bliźniaka i że jego dziewczyna pracuje jako pielęgniarka w tym szpitalu. To nie jest tylko twoja wina, ja też zawiniłem, bo wiedziałem to od dłuższego czasu, ale nie wiedziałem jak tobie to powiedzieć.
- Więcej zawiniłam ja. Nie powinnam na Ciebie tak naskakiwać i mam nadzieję, że mi to wybaczysz. - powiedziałam i z niecierpliwością oczekiwałam odpowiedzi.
- Klaudia, dla mnie to teraz nie ma znaczenia. Ważne jest to, że mi wybaczyłaś. Zapewniam Cię, że gdybym zobaczył jak się z kimś obściskujesz, albo jakąś dziewczynę podobną do Ciebie tak jak w moim przypadku to zareagował bym tak samo.
- Ale mogłam... - nie dane było mi skończyć.
- Przestań z tym, ale. Było minęło. Czasu nie cofniemy. Cieszmy się tym co jest teraz i co będzie. - powiedział mój ukochany i pocałował. Z każdym następnym pocałunkiem robiło się namiętniej.
- No malutki zobacz, rodzice się w końcu pogodzili. - usłyszałam głos napastnika Borussii, który trzymał małego na rękach.
- W końcu. - dodała Weronika.
- Jak Nathan znalazł się u Ciebie na rękach? - zapytałam zdziwiona.
- Kochani, już czas! - krzyknęła moja mama i całą gromadą ruszyliśmy. Wszystko poszło zgodnie z planem. Po niecałej godzinie byliśmy już w domu. Za cały poczęstunek odpowiedzialna była moja mama wraz z panią Leitner. Wszystko przebiegło w miłej rodzinnej atmosferze. Rozmawiałam z Weroniką, kiedy Mo wyrwał mnie z rozmowy i porwał na środek.
- Mogę prosić o uwagę! - zaczął tak aby wszyscy na nas spojrzeli. - A więc tak wiem, że nie raz mieliśmy słabsze momenty w naszym związku. Wiem, że ta ostatnia kłótnia postawiła nasz związek na mecie, ale ja się tak łatwo nie poddałem. Nie wiem czy to nadal aktualne, więc zapytam jeszcze raz. - powiedział i ukląkł przede mną. - Klaudia, kochanie zostaniesz moją żoną? - zapytał i w moich oczach pojawiły się łzy.
- Oczywiście, że tak głupku. - powiedziałam i łzy mimowolnie zaczęły spływać po moich policzkach. Mo wstał i przytulił mnie mówiąc:
- Kocham Cię i proszę nie płacz więcej.
- Też Cię Kocham najbardziej na świcie i jeszcze Nathaniela. - powiedziałam i na ustach poczułam słodkie wargi piłkarza.
- No i teraz będzie tylko z górki! - krzyknął Lewusek, a ja się tylko uśmiechnęłam. Miałam nadzieję, że mówi prawdę. Cała ''imprezka'' zakończyła się o 20. Pomogłam posprzątać mamie i pani Leitner, a następnie poszłam się spakować. Około 23 byliśmy już w domu. Mo położył małego spać, a ja w tym czasie poszłam do łazienki się ogarnąć. Kiedy znalazłam się w łóżku obok jednej z najważniejszych osób w moim życiu czułam się szczęśliwa. Wiedziałam, że teraz mam przy sobie wszystkie najważniejsze mi osoby. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos ukochanego:
- Słońce nad czym tak rozmyślasz?
- Nad życiem. - odpowiedziałam i przyjęłam taką pozycję, żebym mogła spojrzeć mu prosto w oczy. Chwilę wpatrywaliśmy się sobie w oczy, lecz po chwili wargi piłkarza lekko musnęły moje. Nie poprzestało jednak na tym. Teraz to moje usta zbliżyły sie do ust piłkarza i złożyły na nich namiętny i pełen pasji pocałunek. Młody piłkarz nie puścił tego płazem i zaczął mnie całować coraz bardziej zachłannie. Po chwili namiętnych pocałunków pomocnik Borussii przyjął taką pozycję, że był na górze natomiast ja na dole. Zaczęliśmy pozbywać się w swoich ubrań, po chwili nie mieliśmy na sobie nic. Wszystkie nasze ubrania były porozrzucane po pokoju. Leitner całował moje usta, a następnie schodził coraz niżej a dotarł do najbardziej najczulszego miejsca. Zaczął całować wnętrze moich ud co dawało mi niesamowitą przyjemność. W pewnym momencie rozpłynęłam się. Po chwili Moritz powrócił do całowania moich ust. W pewnym momencie Mo spojrzał mi prosto w oczy. Wiedziałam o co mu chodzi, więc na znak zgody pocałowałam go i ruszył do dalszych działań.
************************************************************************
Dodaje wcześniej niż zwykle, ponieważ naszła mnie wena, ale i w od piątku zaczynam przygotowania do wycieczki i zaplanowanego już weekendu. :) Nie mogę się doczekać meczu, który dzięki mojej kochanej przyjaciółce obejrzę razem z nią w kinie <3 W następnym tygodniu rozdział najprawdopodobniej pojawi się pod koniec tygodnia, ponieważ w poniedziałek jadę do Berlina :)
Mam nadzieję, że rozdział wam przypadnie do gustu :D Jeżeli czytacie, to proszę o komentarz :) Myślę, że coraz większymi krokami zbliżam się do zakończenia losów tych bohaterów :)
środa, 22 maja 2013
czwartek, 16 maja 2013
Rozdział 32
- To o co chodzi?
- Widziałam jak Mo obściskiwał się z jakąś pielęgniarką na korytarzu. - powiedziałam i jeszcze bardziej poleciały mi łzy. Magda nic nie mówiąc mocniej przytuliła mnie do siebie. Stałyśmy tak przez chwilę do póki do sali nie wszedł lekarz.
- Dzień Dobry. - przywitał się.
- Dzień Dobry. - odpowiedziałyśmy równocześnie.
- Mam dla pani wypis do podpisu. - powiedział podając mi kartę. - No to może pani się zbierać. Zaraz pielęgniarka przyniesie małego. - powiedział z uśmiechem i opuścił salę.
- Madzia mam do Ciebie, a właściwie do was prośbę.
- Zamieniam się w słuch.
- Mogłabym się u was na kilka dni zatrzymać?
- Jasne, że tak . odpowiedziała i w tym momencie do sali wszedł Adrian z Kamilkiem a za nimi zdyszany Moritz.
- Cześć kochanie. - powiedział Mo i podszedł do mnie. Chciał mnie pocałować, ale ja się odsunęłam. - Co jest? - spytał.
- Nic. - odpowiedziałam. I poszłam się przebrać. Po chwili wyszłam już gotowa. Na sali był już Nathaniel, którego na rękach trzymała żona kuzyna.
- To co jedziemy? - spytał piłkarz.
- Możesz jechać ja z małym jadę do Adriana i Magdy. - powiedziałam oschle.
- Nie, nie zgadzam się. Ty i Nathan jedziecie ze mną do naszego domu.
- Mówię, że jadę do Magdy i zdania nie zmienię. - powiedziałam i skierowałam się do wyjścia. Adrian, Magda, Kamil i Nathan wyszli wcześniej niż ja. Cholernie bolało mnie to co zobaczyłam, ale nadal bardzo go kocham tylko nie wiem czy jestem jeszcze w stanie mu zaufać. Wyszłam przed szpital miałam już kierować się w stronę samochodu, gdzie byli, ale zatrzymał mnie mój jeszcze narzeczony.
- Możesz ze mną porozmawiać? - spytał.
- Myślę, że nie mamy o czym. - odpowiedziałam i ruszyłam w dalszą drogę, lecz daleko nie zaszłam, bo Mo zdążył złapać mnie za rękę. - Puść mnie! - powiedziałam głośno, prawie krzycząc.
- Nie dopóki ze mną nie porozmawiasz. - odpowiedział ostro.
- Moritz myślę, że oboje potrzebujecie czasu, więc puść ją ochłoń i dopiero spróbuj porozmawiać. - wtrącił Adrian. Nic nie powiedziałam tylko ruszyłam w stronę samochodu Adriana. Po chwili dołączył do nas mój kuzyn i zapakowaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy w stronę mojego starego domu. Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Wiedziałam, że moją mamę może zmartwić i zdenerwować to, że nie przyjechałam do domu, ale ja musiałam ochłonąć i wszystko na spokojnie przemyśleć i poukładać. Weszłam do domu i Madzia od razu skierowała się ze mną na górę, aby pokazać mi nasz tymczasowy pokój. Mały smacznie spał więc położyłam go na łóżku, a sama podeszłam do okna i bez sensu wpatrywałam się w przestrzeń za oknem. Wcześniej zastanawiałabym się czy moje życie ma sens, ale odkąd na świat przyszedł mój pierwszy syn jestem pewna, że mam dla kogo żyć. Teraz najważniejszy był dla mnie własnie on. Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu. Na ekranie ujrzałam "Mama" wiedziałam, że ta rozmowa mnie nie ominie, ale nie miałam teraz siły jej tego wszystkiego tłumaczyć. Dla świętego spokoju odebrałam.
- Co to sobie wyobrażasz? Ja tu na was czekam z niecierpliwością, ale do domu wraca sam Mo. Powiesz mi co się stało, że nie wróciłaś z nim? Dlaczego wprowadziłaś się do Adriana? - z jej ust wypłynęła tona pytań.
- Mamo proszę Cię przywieź mi torbę z ubraniami moimi i małego i jeszcze pieluchy.
- Klaudia powiedź mi co ty wyprawiasz?
- Mamo proszę Cie. - powiedziałam.
- Dobra przywioze, ale masz mi to wszystko wytłumaczyć.
- Jak przyjedziesz to Ci wszystko wyjaśnię.
- Mam nadzieję. - powiedziała i rozłączyła się. Odłożyłam telefon i położyłam się obok małego. Nawet nie wiem kiedy, ale usnęłam zmęczona tą sytuacją.
Moritz:
Dzisiaj obudziłem się wcześniej niż zwykle, ponieważ byłem bardzo podekscytowany tym, że Klaudia i Nathaniel wracają dzisiaj do domu.Szybko się ubrałem i zszedłem na dół do kuchni, aby zrobić sobie śniadanie. Ku mojemu zaskoczeniu stało już na stole.
- Dzień Dobry. - powiedziałem wchodząc do kuchni.
- Dzień Dobry. - odpowiedziała mi mama mojej ukochanej. - Głodny?
- Tak troszkę. - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się. Zająłem miejsce przy stole i zacząłem zajadać się kanapkami przygotowanymi przez moją przyszłą teściową. Po skończonym śniadaniu poszedłem na górę i zebrałem rzeczy dla małego. Wszystko już miałem, więc wyciągnąłem telefon i sprawdziłem godzinę. Była dopiero 9. Zszedłem na dół i udałem się do salonu, żeby zabić czas. Usiadłem wygodnie na kanapie i włączyłem telewizor. Ruszyłem w poszukiwaniu czegoś interesującego. Jak zwykle nic nie było, więc włączyłem w stację muzyczną. Siedziałem tak bezczynnie patrząc się w ekran i rozmyślając na tym jak rodzice mogli mi nie powiedzieć, że mam brata bliźniaka. Nie mieściło mi się to w głowie. Od kilku dni mnie to nurtowało, ale przed Klaudią starałem się to ukryć, żeby jej nie denerwować.
- Mo, nie jedziesz po Klaudie? - zapytała mnie pani Asia tym samym wyrywając mnie z moich myśli.
- Co? A tak jadę. - odpowiedziałem i zacząłem się zbierać.
- Coś się stało? Jesteś taki nie obecny. - zmartwiła się rodzicielka Klaudii.
- Niedawno dowiedziałem się, że mam brata bliźniaka. - powiedziałem i na mojej twarzy pojawił się smutek.
- Klaudia wie?
- Nie, nie powiedziałem jej.
- To zdaj sobie sprawę z tego, że możesz mieć przez to problemy.
- Wiem, Tym bardziej, że jego dziewczyna pracuje jako pielęgniarka.
- Módl się, aby Klaudia nie pomyślała, że to ty się obściskujesz z pielęgniarką na korytarzu. - powiedziała Aśka.
- Mam taką nadzieję. - powiedziałem i ruszyłem do wyjścia. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem po moją ukochaną i synka do szpitala. Miałem nadzieję, że nic złego nie wyniknie z tego, że mam bliźniaka. Spojrzałem na samochodowy zegarek, widniała na nim 10. Już powinienem być u Klaudii. Przyśpieszyłem i w ciągu 10 minut dotarłem na miejsce. Wysiadłem z auta i czym prędzej pobiegłem do środka. Cały zdyszany wpadłem na korytarzu na Adriana i Kamila.
- Hej. - powiedziałem ledwo łapiąc oddech.
- Cześć. - odpowiedział Adrian.
- Hej wujek. - powiedział zadowolony Kamil i zaczął zajadać się batonikiem.
- Co ty taki zdyszany?
- Miałem być o 10 i się jak widać spóźniłem.
- A ty nie byłeś tu przed chwilą? - zapytał zdziwiony.
- Nie jakieś niecałe 15 minut temu wyszedłem dopiero z domu.
- Dobra chodź do sali. - powiedział Adi i ruszyliśmy.
- Cześć kochanie. - powiedziałem i chciałem ją pocałować, ale odsunęła się. - Co jest? - spytałem.
- Nic. - odpowiedziała oschle i poszła się przebrać. Po chwili wyszła już przebrana.
- To co jedziemy? - spytałem.
- Możesz jechać, ja z małym jadę do Adriana i Magdy. - powiedziała oschle.
- Nie, nie zgadzam się. Ty i Nathan jedziecie ze mną do NASZEGO domu. te przed ostatnie słowo podkreśliłem.
- Mówię, że jade do Magdy i zdania nie zmiene. - powiedziała i skierowała się do wyjścia. Postąpiłem podobnie. Widziałem jak zmierza do samochodu Adiego, ale postanowiłem z nią jeszcze porozmawiać.
- Możesz ze mną porozmawiać? - spytałem.
- Myślę, że nie mamy o czym. - odpowiedziała i ruszyła w dalszą drogę, lecz daleko nie zaszła, bo zdążyłem złapać ją za rękę. - Puść mnie! - powiedziała głośno, prawie krzycząc.
- Nie dopóki ze mną nie porozmawiasz. - odpowiedziałem ostro.
- Moritz myślę, że oboje potrzebujecie czasu, więc puść ją ochłoń i dopiero spróbuj porozmawiać. - wtrącił Adrian. Wiedząc, że nic nie wskóram ruszyłem do samochodu. Siedziałem tam chwilę i wpatrywałem się w Klaudię. Lecz po chwili odjechali i nie miałem już na kogo patrzeć. Nie wiedząc jak mam ją odzyskać ruszyłem w drogę powrotną do domu. Starałem się jechać wolno, żeby nie spowodować wypadku. Będąc pod domem zaparkowałem samochód i wszedłem do domu. Bez żadnego słowa wyjaśnienia skierowałem się od razu na górę do naszej sypialni. Wszystkie wspomnienia powróciły, zastanawiał mnie fakt czemu mnie tak potraktowała? Co ja takiego zrobiłem? Miałem nadzieję, że mój brat nie ma z tym nic wspólnego. No właśnie brat i w tym momencie mnie olśniło. Klaudia musiała widzieć jak Sebastian całował się z tą swoją dziewczyną Martyn. Próbowałem dodzwonić się do ukochanej, ale niestety odrzucała moje połączenia. Postanowiłem, że pojadę do niej i spróbuję jeszcze raz. Jeżeli to nie wyjdzie będę musiał poprosić Sebastiana o pomoc. Zszedłem na dół, byłem pewien, że spotkam tam mamę Klaudii, ale się myliłem. Skierowałem się do wyjścia i zasiadłem za kółkiem. Nie zastanawiając się długo odpaliłem auto i ruszyłem pod dom Adriana. Miałem nadzieję, że uda mi się ją jakoś przekonać, że to nie mnie widziała i że ja nigdy jej czegoś takiego bym nie zrobił za bardzo ją kocham.
**********************************************************************
Miałam dodać jutro, ale udało mi się dokończyć pisać go dzisiaj. :) Mam nadzieję, że wam się spodoba. Jeżeli już tu jesteście i czytacie to pozostawcie po sobie komentarz. Każdy daje mi chęć do dalszego pisania :)
- Widziałam jak Mo obściskiwał się z jakąś pielęgniarką na korytarzu. - powiedziałam i jeszcze bardziej poleciały mi łzy. Magda nic nie mówiąc mocniej przytuliła mnie do siebie. Stałyśmy tak przez chwilę do póki do sali nie wszedł lekarz.
- Dzień Dobry. - przywitał się.
- Dzień Dobry. - odpowiedziałyśmy równocześnie.
- Mam dla pani wypis do podpisu. - powiedział podając mi kartę. - No to może pani się zbierać. Zaraz pielęgniarka przyniesie małego. - powiedział z uśmiechem i opuścił salę.
- Madzia mam do Ciebie, a właściwie do was prośbę.
- Zamieniam się w słuch.
- Mogłabym się u was na kilka dni zatrzymać?
- Jasne, że tak . odpowiedziała i w tym momencie do sali wszedł Adrian z Kamilkiem a za nimi zdyszany Moritz.
- Cześć kochanie. - powiedział Mo i podszedł do mnie. Chciał mnie pocałować, ale ja się odsunęłam. - Co jest? - spytał.
- Nic. - odpowiedziałam. I poszłam się przebrać. Po chwili wyszłam już gotowa. Na sali był już Nathaniel, którego na rękach trzymała żona kuzyna.
- To co jedziemy? - spytał piłkarz.
- Możesz jechać ja z małym jadę do Adriana i Magdy. - powiedziałam oschle.
- Nie, nie zgadzam się. Ty i Nathan jedziecie ze mną do naszego domu.
- Mówię, że jadę do Magdy i zdania nie zmienię. - powiedziałam i skierowałam się do wyjścia. Adrian, Magda, Kamil i Nathan wyszli wcześniej niż ja. Cholernie bolało mnie to co zobaczyłam, ale nadal bardzo go kocham tylko nie wiem czy jestem jeszcze w stanie mu zaufać. Wyszłam przed szpital miałam już kierować się w stronę samochodu, gdzie byli, ale zatrzymał mnie mój jeszcze narzeczony.
- Możesz ze mną porozmawiać? - spytał.
- Myślę, że nie mamy o czym. - odpowiedziałam i ruszyłam w dalszą drogę, lecz daleko nie zaszłam, bo Mo zdążył złapać mnie za rękę. - Puść mnie! - powiedziałam głośno, prawie krzycząc.
- Nie dopóki ze mną nie porozmawiasz. - odpowiedział ostro.
- Moritz myślę, że oboje potrzebujecie czasu, więc puść ją ochłoń i dopiero spróbuj porozmawiać. - wtrącił Adrian. Nic nie powiedziałam tylko ruszyłam w stronę samochodu Adriana. Po chwili dołączył do nas mój kuzyn i zapakowaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy w stronę mojego starego domu. Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Wiedziałam, że moją mamę może zmartwić i zdenerwować to, że nie przyjechałam do domu, ale ja musiałam ochłonąć i wszystko na spokojnie przemyśleć i poukładać. Weszłam do domu i Madzia od razu skierowała się ze mną na górę, aby pokazać mi nasz tymczasowy pokój. Mały smacznie spał więc położyłam go na łóżku, a sama podeszłam do okna i bez sensu wpatrywałam się w przestrzeń za oknem. Wcześniej zastanawiałabym się czy moje życie ma sens, ale odkąd na świat przyszedł mój pierwszy syn jestem pewna, że mam dla kogo żyć. Teraz najważniejszy był dla mnie własnie on. Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu. Na ekranie ujrzałam "Mama" wiedziałam, że ta rozmowa mnie nie ominie, ale nie miałam teraz siły jej tego wszystkiego tłumaczyć. Dla świętego spokoju odebrałam.
- Co to sobie wyobrażasz? Ja tu na was czekam z niecierpliwością, ale do domu wraca sam Mo. Powiesz mi co się stało, że nie wróciłaś z nim? Dlaczego wprowadziłaś się do Adriana? - z jej ust wypłynęła tona pytań.
- Mamo proszę Cię przywieź mi torbę z ubraniami moimi i małego i jeszcze pieluchy.
- Klaudia powiedź mi co ty wyprawiasz?
- Mamo proszę Cie. - powiedziałam.
- Dobra przywioze, ale masz mi to wszystko wytłumaczyć.
- Jak przyjedziesz to Ci wszystko wyjaśnię.
- Mam nadzieję. - powiedziała i rozłączyła się. Odłożyłam telefon i położyłam się obok małego. Nawet nie wiem kiedy, ale usnęłam zmęczona tą sytuacją.
Moritz:
Dzisiaj obudziłem się wcześniej niż zwykle, ponieważ byłem bardzo podekscytowany tym, że Klaudia i Nathaniel wracają dzisiaj do domu.Szybko się ubrałem i zszedłem na dół do kuchni, aby zrobić sobie śniadanie. Ku mojemu zaskoczeniu stało już na stole.
- Dzień Dobry. - powiedziałem wchodząc do kuchni.
- Dzień Dobry. - odpowiedziała mi mama mojej ukochanej. - Głodny?
- Tak troszkę. - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się. Zająłem miejsce przy stole i zacząłem zajadać się kanapkami przygotowanymi przez moją przyszłą teściową. Po skończonym śniadaniu poszedłem na górę i zebrałem rzeczy dla małego. Wszystko już miałem, więc wyciągnąłem telefon i sprawdziłem godzinę. Była dopiero 9. Zszedłem na dół i udałem się do salonu, żeby zabić czas. Usiadłem wygodnie na kanapie i włączyłem telewizor. Ruszyłem w poszukiwaniu czegoś interesującego. Jak zwykle nic nie było, więc włączyłem w stację muzyczną. Siedziałem tak bezczynnie patrząc się w ekran i rozmyślając na tym jak rodzice mogli mi nie powiedzieć, że mam brata bliźniaka. Nie mieściło mi się to w głowie. Od kilku dni mnie to nurtowało, ale przed Klaudią starałem się to ukryć, żeby jej nie denerwować.
- Mo, nie jedziesz po Klaudie? - zapytała mnie pani Asia tym samym wyrywając mnie z moich myśli.
- Co? A tak jadę. - odpowiedziałem i zacząłem się zbierać.
- Coś się stało? Jesteś taki nie obecny. - zmartwiła się rodzicielka Klaudii.
- Niedawno dowiedziałem się, że mam brata bliźniaka. - powiedziałem i na mojej twarzy pojawił się smutek.
- Klaudia wie?
- Nie, nie powiedziałem jej.
- To zdaj sobie sprawę z tego, że możesz mieć przez to problemy.
- Wiem, Tym bardziej, że jego dziewczyna pracuje jako pielęgniarka.
- Módl się, aby Klaudia nie pomyślała, że to ty się obściskujesz z pielęgniarką na korytarzu. - powiedziała Aśka.
- Mam taką nadzieję. - powiedziałem i ruszyłem do wyjścia. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem po moją ukochaną i synka do szpitala. Miałem nadzieję, że nic złego nie wyniknie z tego, że mam bliźniaka. Spojrzałem na samochodowy zegarek, widniała na nim 10. Już powinienem być u Klaudii. Przyśpieszyłem i w ciągu 10 minut dotarłem na miejsce. Wysiadłem z auta i czym prędzej pobiegłem do środka. Cały zdyszany wpadłem na korytarzu na Adriana i Kamila.
- Hej. - powiedziałem ledwo łapiąc oddech.
- Cześć. - odpowiedział Adrian.
- Hej wujek. - powiedział zadowolony Kamil i zaczął zajadać się batonikiem.
- Co ty taki zdyszany?
- Miałem być o 10 i się jak widać spóźniłem.
- A ty nie byłeś tu przed chwilą? - zapytał zdziwiony.
- Nie jakieś niecałe 15 minut temu wyszedłem dopiero z domu.
- Dobra chodź do sali. - powiedział Adi i ruszyliśmy.
- Cześć kochanie. - powiedziałem i chciałem ją pocałować, ale odsunęła się. - Co jest? - spytałem.
- Nic. - odpowiedziała oschle i poszła się przebrać. Po chwili wyszła już przebrana.
- To co jedziemy? - spytałem.
- Możesz jechać, ja z małym jadę do Adriana i Magdy. - powiedziała oschle.
- Nie, nie zgadzam się. Ty i Nathan jedziecie ze mną do NASZEGO domu. te przed ostatnie słowo podkreśliłem.
- Mówię, że jade do Magdy i zdania nie zmiene. - powiedziała i skierowała się do wyjścia. Postąpiłem podobnie. Widziałem jak zmierza do samochodu Adiego, ale postanowiłem z nią jeszcze porozmawiać.
- Możesz ze mną porozmawiać? - spytałem.
- Myślę, że nie mamy o czym. - odpowiedziała i ruszyła w dalszą drogę, lecz daleko nie zaszła, bo zdążyłem złapać ją za rękę. - Puść mnie! - powiedziała głośno, prawie krzycząc.
- Nie dopóki ze mną nie porozmawiasz. - odpowiedziałem ostro.
- Moritz myślę, że oboje potrzebujecie czasu, więc puść ją ochłoń i dopiero spróbuj porozmawiać. - wtrącił Adrian. Wiedząc, że nic nie wskóram ruszyłem do samochodu. Siedziałem tam chwilę i wpatrywałem się w Klaudię. Lecz po chwili odjechali i nie miałem już na kogo patrzeć. Nie wiedząc jak mam ją odzyskać ruszyłem w drogę powrotną do domu. Starałem się jechać wolno, żeby nie spowodować wypadku. Będąc pod domem zaparkowałem samochód i wszedłem do domu. Bez żadnego słowa wyjaśnienia skierowałem się od razu na górę do naszej sypialni. Wszystkie wspomnienia powróciły, zastanawiał mnie fakt czemu mnie tak potraktowała? Co ja takiego zrobiłem? Miałem nadzieję, że mój brat nie ma z tym nic wspólnego. No właśnie brat i w tym momencie mnie olśniło. Klaudia musiała widzieć jak Sebastian całował się z tą swoją dziewczyną Martyn. Próbowałem dodzwonić się do ukochanej, ale niestety odrzucała moje połączenia. Postanowiłem, że pojadę do niej i spróbuję jeszcze raz. Jeżeli to nie wyjdzie będę musiał poprosić Sebastiana o pomoc. Zszedłem na dół, byłem pewien, że spotkam tam mamę Klaudii, ale się myliłem. Skierowałem się do wyjścia i zasiadłem za kółkiem. Nie zastanawiając się długo odpaliłem auto i ruszyłem pod dom Adriana. Miałem nadzieję, że uda mi się ją jakoś przekonać, że to nie mnie widziała i że ja nigdy jej czegoś takiego bym nie zrobił za bardzo ją kocham.
**********************************************************************
Miałam dodać jutro, ale udało mi się dokończyć pisać go dzisiaj. :) Mam nadzieję, że wam się spodoba. Jeżeli już tu jesteście i czytacie to pozostawcie po sobie komentarz. Każdy daje mi chęć do dalszego pisania :)
piątek, 10 maja 2013
Rozdział 31
- Nic, tylko mały dał znać o sobie. Wracaj do treningu. - powiedziałam i nagle poczułam, że odchodzą mi wody.
- Kochanie co jest?
- Wody mi odeszły ! - krzyknęłam, że każdy usłyszał, nawet moja mama i trener.
Moritz:
- Moritz na co czekasz!? Leć się przebrać i do szpitala - krzyknął trener. Nic nie odpowiedziałem tylko sprintem pobiegłem do szatni i w mgnieniu oka się przebrałem i znalazłem się z powrotem na murawie. Wziąłem Klaudie na ręce i udałem się w stronę samochodu. Posadziłem ją z tyłu i wsiadłem za kierownice ruszając z piskiem opon. Po 15 minutach byliśmy już w szpitalu. Pomogłem jej wyjść z auta ruszyliśmy w stronę recepcji. Zaraz po wyjściu zauważyła nas pielęgniarka i podeszła do nas z wózkiem. Klaudia usiadła i pojechała na porodówkę, a ja poszedłem za nią. Po chwili wszedłem na salę i ujrzałem narzeczoną, która zwija się z bólu. Podszedłem do niej i złapałem ją za rękę. Po trzech godzinach na świat przyszedł nasz pierwszy syn. Klaudia leżała w sali, a ja poszedłem do niej. Pierwsze co zrobiłem po wejściu do sali, w której leżała to podszedłem do niej i ucałowałem ją namiętnie po czym z całej siły ja przytuliłem. Po jakiś 20 minutach do sali weszła pielęgniarka z naszą małą pociechą. Był bardzo podobny do Klaudii.
- Jaki on piękny! - powiedziała moja ukochana.
- Tak jak jego mamusia. - dodałem i wziąłem małego na rączki. Był taki mały i kruchy. Na początku bałem się, że coś mu mogę zrobić. - Jak damy mu na imię? - spytałem, bo byłem bardzo ciekawy jakie imię wymyśliła moja ukochana.
- Myślałam, żeby nazwać małego Nathaniel. - powiedziała i posłała mi swój słodki, a zarazem piękny uśmiech. - Co myślisz? - zapytała.
- Bardzo ładne. - stwierdziłem. - Skoro mamy pierwsze to może na drugie Robert po chrzestnym? - zapytałem i miałem nadzieję, że Klaudia się zgodzi.
- Myślę, że Robert będzie zadowolony. - odpowiedziała i na jej ustach znalazły się moje.
- Nathaniel Robert Leitner jak to ładnie brzmi. - stwierdziłem.
- Miejmy nadzieję, że Robert się zgodzi. - powiedziała Klaudia.
- Zgodzi się mówię Ci. - zapewniłem narzeczoną. - Chrzestnego mamy, więc pozostaje nam chrzestna. - powiedziałem.
- Myślałam, żeby Madzię poprosić.
- Dobry pomysł. Myślę, że nawet dzisiaj to zrobimy. - powiedziałem i do salo weszli chyba wszyscy zawodnicy Borussii. Trzymałem akurat małego na rękach.
Klaudia:
Poród był wykańczający, ale na szczęście po trzech godzinach było już po wszystkim. Urodziłam syna, który po wszystkich badaniach okazał się okazem zdrowia. Leżałam w sali kiedy nagle do niej wszedł Moritz. Odrazu po wejściu podszedł do mnie i pocałował, a następnie przytulił. Po niespełna 20 minutach pielęgniarka przywiozła naszego syna. Na szczęście wybranie imion nie było bardzo skomplikowane, bo odrazu je mieliśmy. Uradowany Mo nie mógł się oderwać od małego, cały czas trzymał go na rękach. Nagle do sali weszła chyba cała Borussia.
- Hej. Jak się czujesz? - zapytała Weronika wchodząc do sali.
- Dobrze, wręcz bardzo. - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- A mały jak? - zapytał Lewy.
- Zdrowy jak ryba. - odpowiedział Moritz. Chłopaki posiedzieli jeszcze trochę i poszli. Zostali tylko Weronika z Robertem.
- Lewy mamy do Ciebie prośbę. - zaczęłam.
- Chcielibyśmy Cię prosić, żebyś został chrzestnym. - dokończył mój narzeczony trzymając małego cały czas na rękach.
- Zaskoczyliście mnie, ale będzie mi bardzo miło, więc zgadzam się.
- Cieszymy się. - powiedziałam.
- Wybraliście już imię? - zapytała przyjaciółka.
- Tak. - powiedziałam, a Mo podszedł do nich.
- Jakie? - niecierpliwiła się Weronika.
- Nathaniel Robert Leitner. - powiedział dumnie pomocnik Borussii.
- Zdecydowaliśmy, że drugie damy mu po chrzestnym. - powiedziałam posyłając do nich uśmiech.
- Bardzo miło. - odpowiedział Robert zadowolony z naszego wyboru. Posiedzieli jeszcze chwilę i musieli się zbierać. Niedługo po nich z sali wyszedł również mój narzeczony. Zostałam sama z Nathanielem, którego pielęgniarka pewnie zabierze na noc. Nie myliłam się po pół godzinie do sali weszła pielęgniarka i zabrała małego.
- Przepraszam. - powiedziałam.
- Tak?
- Wie pani kiedy będę mogła wyjść ze szpitala?
- Wydaję mi się, że jutro już panią lekarz wypisze i pani synka również. - powiedziała po czym opuściła salę. Zmęczona wydarzeniami z dzisiejszego dnia w mgnieniu oka zasnęłam. Rano obudziłam się bardzo wcześnie. Nie mogłam dłużej uleżeć i postanowiłam pójść zobaczyć swojego synka. Wyszłam z sali i ujrzałam Mo, który flirtuje z pielęgniarką. Wkurzyło mnie to, ale postanowiłam nie zwracać na to uwagi i iść dalej w zamierzone miejsce. Z niewielką pomocą pielęgniarki w końcu tam dotarłam. Mały już nie spał. Zapytałam się pielęgniarki czy mogę go zabrać na sale, ale powiedziała, że muszą mu zrobić jeszcze jakieś badania, ale po nich go przywiozą i będę mogła już wyjść do domu. Wracając do sali nie mogłam uwierzyć w to co właśnie zobaczyłam. Poczułam się jak zwykła szmata, której zrobił dziecko i poszedł do następnej. DO oczu napłynęły mi łzy i mimo, że chciałam je powstrzymać nie udało mi się to. Leciały po moim policzku strumieniem, a ja nadal stałam na korytarzu jak głupia. W końcu postanowiłam wejść do sali. Zastałam w niej Adriana z Magdą i Kamilkiem.
- Hej ciocia! - podbiegł do mnie, a ja go podniosłam i mocno przytuliłam. - Czemu płaczesz? - zapytał, a ja kompletnie nie wiedziałam co mam mu powiedzieć.
- Kamil chcesz coś słodkiego? - zapytał synka Adi.
- Takkk! - powiedział uradowany a ja odstawiłam go na ziemię.
- To chodź idziemy, a mama porozmawia z ciocią. - powiedział mój kuzyn i wyszli z sali. Bez słowa podeszłam do Magdy i się w nią wtuliłam.
- Co się stało? Coś z małym?
- Mały zdrowy jak ryba.
- To o co chodzi?
- Widziałam jak Mo.....
***********************************************************************
Udało mi się w końcu skończyć ten rozdział. Nie wiem czy wam się spodoba, ale mam nadzieję, że tak. Jeżeli tu zajrzycie i przeczytacie to zostawcie komentarz, bo to dodaję mi motywacji do dalszego pisania :)
- Kochanie co jest?
- Wody mi odeszły ! - krzyknęłam, że każdy usłyszał, nawet moja mama i trener.
Moritz:
- Moritz na co czekasz!? Leć się przebrać i do szpitala - krzyknął trener. Nic nie odpowiedziałem tylko sprintem pobiegłem do szatni i w mgnieniu oka się przebrałem i znalazłem się z powrotem na murawie. Wziąłem Klaudie na ręce i udałem się w stronę samochodu. Posadziłem ją z tyłu i wsiadłem za kierownice ruszając z piskiem opon. Po 15 minutach byliśmy już w szpitalu. Pomogłem jej wyjść z auta ruszyliśmy w stronę recepcji. Zaraz po wyjściu zauważyła nas pielęgniarka i podeszła do nas z wózkiem. Klaudia usiadła i pojechała na porodówkę, a ja poszedłem za nią. Po chwili wszedłem na salę i ujrzałem narzeczoną, która zwija się z bólu. Podszedłem do niej i złapałem ją za rękę. Po trzech godzinach na świat przyszedł nasz pierwszy syn. Klaudia leżała w sali, a ja poszedłem do niej. Pierwsze co zrobiłem po wejściu do sali, w której leżała to podszedłem do niej i ucałowałem ją namiętnie po czym z całej siły ja przytuliłem. Po jakiś 20 minutach do sali weszła pielęgniarka z naszą małą pociechą. Był bardzo podobny do Klaudii.
- Jaki on piękny! - powiedziała moja ukochana.
- Tak jak jego mamusia. - dodałem i wziąłem małego na rączki. Był taki mały i kruchy. Na początku bałem się, że coś mu mogę zrobić. - Jak damy mu na imię? - spytałem, bo byłem bardzo ciekawy jakie imię wymyśliła moja ukochana.
- Myślałam, żeby nazwać małego Nathaniel. - powiedziała i posłała mi swój słodki, a zarazem piękny uśmiech. - Co myślisz? - zapytała.
- Bardzo ładne. - stwierdziłem. - Skoro mamy pierwsze to może na drugie Robert po chrzestnym? - zapytałem i miałem nadzieję, że Klaudia się zgodzi.
- Myślę, że Robert będzie zadowolony. - odpowiedziała i na jej ustach znalazły się moje.
- Nathaniel Robert Leitner jak to ładnie brzmi. - stwierdziłem.
- Miejmy nadzieję, że Robert się zgodzi. - powiedziała Klaudia.
- Zgodzi się mówię Ci. - zapewniłem narzeczoną. - Chrzestnego mamy, więc pozostaje nam chrzestna. - powiedziałem.
- Myślałam, żeby Madzię poprosić.
- Dobry pomysł. Myślę, że nawet dzisiaj to zrobimy. - powiedziałem i do salo weszli chyba wszyscy zawodnicy Borussii. Trzymałem akurat małego na rękach.
Klaudia:
Poród był wykańczający, ale na szczęście po trzech godzinach było już po wszystkim. Urodziłam syna, który po wszystkich badaniach okazał się okazem zdrowia. Leżałam w sali kiedy nagle do niej wszedł Moritz. Odrazu po wejściu podszedł do mnie i pocałował, a następnie przytulił. Po niespełna 20 minutach pielęgniarka przywiozła naszego syna. Na szczęście wybranie imion nie było bardzo skomplikowane, bo odrazu je mieliśmy. Uradowany Mo nie mógł się oderwać od małego, cały czas trzymał go na rękach. Nagle do sali weszła chyba cała Borussia.
- Hej. Jak się czujesz? - zapytała Weronika wchodząc do sali.
- Dobrze, wręcz bardzo. - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- A mały jak? - zapytał Lewy.
- Zdrowy jak ryba. - odpowiedział Moritz. Chłopaki posiedzieli jeszcze trochę i poszli. Zostali tylko Weronika z Robertem.
- Lewy mamy do Ciebie prośbę. - zaczęłam.
- Chcielibyśmy Cię prosić, żebyś został chrzestnym. - dokończył mój narzeczony trzymając małego cały czas na rękach.
- Zaskoczyliście mnie, ale będzie mi bardzo miło, więc zgadzam się.
- Cieszymy się. - powiedziałam.
- Wybraliście już imię? - zapytała przyjaciółka.
- Tak. - powiedziałam, a Mo podszedł do nich.
- Jakie? - niecierpliwiła się Weronika.
- Nathaniel Robert Leitner. - powiedział dumnie pomocnik Borussii.
- Zdecydowaliśmy, że drugie damy mu po chrzestnym. - powiedziałam posyłając do nich uśmiech.
- Bardzo miło. - odpowiedział Robert zadowolony z naszego wyboru. Posiedzieli jeszcze chwilę i musieli się zbierać. Niedługo po nich z sali wyszedł również mój narzeczony. Zostałam sama z Nathanielem, którego pielęgniarka pewnie zabierze na noc. Nie myliłam się po pół godzinie do sali weszła pielęgniarka i zabrała małego.
- Przepraszam. - powiedziałam.
- Tak?
- Wie pani kiedy będę mogła wyjść ze szpitala?
- Wydaję mi się, że jutro już panią lekarz wypisze i pani synka również. - powiedziała po czym opuściła salę. Zmęczona wydarzeniami z dzisiejszego dnia w mgnieniu oka zasnęłam. Rano obudziłam się bardzo wcześnie. Nie mogłam dłużej uleżeć i postanowiłam pójść zobaczyć swojego synka. Wyszłam z sali i ujrzałam Mo, który flirtuje z pielęgniarką. Wkurzyło mnie to, ale postanowiłam nie zwracać na to uwagi i iść dalej w zamierzone miejsce. Z niewielką pomocą pielęgniarki w końcu tam dotarłam. Mały już nie spał. Zapytałam się pielęgniarki czy mogę go zabrać na sale, ale powiedziała, że muszą mu zrobić jeszcze jakieś badania, ale po nich go przywiozą i będę mogła już wyjść do domu. Wracając do sali nie mogłam uwierzyć w to co właśnie zobaczyłam. Poczułam się jak zwykła szmata, której zrobił dziecko i poszedł do następnej. DO oczu napłynęły mi łzy i mimo, że chciałam je powstrzymać nie udało mi się to. Leciały po moim policzku strumieniem, a ja nadal stałam na korytarzu jak głupia. W końcu postanowiłam wejść do sali. Zastałam w niej Adriana z Magdą i Kamilkiem.
- Hej ciocia! - podbiegł do mnie, a ja go podniosłam i mocno przytuliłam. - Czemu płaczesz? - zapytał, a ja kompletnie nie wiedziałam co mam mu powiedzieć.
- Kamil chcesz coś słodkiego? - zapytał synka Adi.
- Takkk! - powiedział uradowany a ja odstawiłam go na ziemię.
- To chodź idziemy, a mama porozmawia z ciocią. - powiedział mój kuzyn i wyszli z sali. Bez słowa podeszłam do Magdy i się w nią wtuliłam.
- Co się stało? Coś z małym?
- Mały zdrowy jak ryba.
- To o co chodzi?
- Widziałam jak Mo.....
***********************************************************************
Udało mi się w końcu skończyć ten rozdział. Nie wiem czy wam się spodoba, ale mam nadzieję, że tak. Jeżeli tu zajrzycie i przeczytacie to zostawcie komentarz, bo to dodaję mi motywacji do dalszego pisania :)
czwartek, 2 maja 2013
Rozdział 30
Klaudia:
Impreza skończyła się dość szybko. Chłopaki w szybkim czasie przeszli pod wodzę alkoholu. O północy impreza dobiegła końca. Dziewczyny zebrały chłopaków i porozjeżdżali się do domów, natomiast ja pomagałam ogarnąć Weronice ten syf. Mo i Lewy w tym czasie siedzieli na kanapie dokańczając butelkę przezroczystego trunku.
- Jak z mamą? - spytała przyjaciółka, kiedy byłyśmy w kuchni.
- Powoli wychodzi na prostą.
- Nie martw się da radę to silna kobieta, poradzi sobie. - powiedziała Weronika próbując dodać mi otuchy.
- Mam nadzieję. - powiedziałam. - Może zmienimy temat. - zaproponowałam.
- Dobra. Mów jak się czujesz i jak dzidziuś?
- Czuję się dobrze, a mały zdrowy. Jeszcze dwa miesiące i będzie mały brzdąc.
- Znasz płeć?
- Chłopiec. - powiedzieałam dumnie.
- To będzie mały piłkarz po tatusiu.
- I z urodą po mamusi. - zaśmiałam się. Wszystko było już posprzątane. Zostało mi tylko zgarnięcie mojego narzeczonego do domu. Poszłam do salonu gdzie piłkarze zawzięcie rozmawiali. Nie mogłam zrozumieć o czym, więc postanowiłam to przerwać.
- Kochanie, zbieramy się. - powiedziałam podchodząc do niego. Bez żadnego sprzeciwu Moritz wstał i udaliśmy się do przedpokoju. Zebrałam swoje wszystkie rzeczy, pożegnaliśmy się z przyjaciółmi i wyszliśmy z ich domu. Wracaliśmy do domu na piechotę. Droga powrotna zajęła nam 20 minut. Przez całą drogę pomocnikowi Borussii buzia się nie zamykała. W końcu doszliśmy do domu i Moritz przestał nadawać. Po cichu weszliśmy do środka i udaliśmy się na górę do sypialni. Miałam tylko nadzieję, że mama się nie obudzi. Mo grzecznie położył się do łóżka, a ja wzięłam z szafy piżamy i poszłam do łazienki, aby wziąć szybki prysznic. Po 15 minutach byłam już odświeżona i mogłam iść spać. Wchodząc do pokoju miałam nadzieję, że Mo śpi, jednak się myliłam.
- No nareszcie. - powiedział Mo. Położyłam się wygodnie na łóżku i wtuliłam się w ukochanego.
- Kocham Cię. - powiedziałam i na moich ustach zagościły usta piłkarza.
- Też Cię kocham. - powiedział między pocałunkami. Z każdą chwilą całowaliśmy się zachłanniej. W końcu doszliśmy do tego momentu, w którym zaczęliśmy pozbywać się ubrań. Kiedy w końcu nie mieliśmy na sobie żadnych ciuchów Moritz zaczął całować moja szyję po czym schodził coraz niżej. Po chwili wrócił do całowania moich ust, a następnie powoli wszedł we mnie. Z każdą następną sekundą jego ruchy były coraz szybsze. Za każdym jego posunięciem moje jęki stawały się coraz głośniejsze, żeby je stłumić wbiłam paznokcie w plecy ukochanego tym samym ukrywając twarz w jego ramionach. Po zakończeniu aktu miłości leżeliśmy na łóżku dysząc. Wtuliłam się w Mo i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
2 miesiące później
stan mojej ciąży był bardzo zaawansowany, lada dzień mogło nadejść rozwiązanie. Jak codzień wstałam rano, ogarnęłam się i poszłam przygotować śniadanie. Moritz jak zwykle spał jak suseł i nic nie było go w stanie obudzić. Kiedy przygotowywałam śniadanie zadzwonił dzwonek. odłożyłam wszystko co niepotrzebne miałam w rękach i poszłam otworzyć. Za drzwiami ukazał mi się Robert z Weroniką.
- Hej ! - krzyknęli równocześnie z wielkim entuzjazmem.
- Hej. - odpowiedziałam. - Wejdźcie. - wskazałam ręką kierunek. - A was co tak wcześnie przywiało?
- Mamy do was sprawę.
- To poczekamy na mojego królewicza, a tym czasem zjecie z nami śniadanie?
- Jedliśmy - powiedziała z uśmiechem Weronika.
- Pójde obudzić tego twojego księcia - powiedział Lewy, a my zaczęłyśmy się śmiać. Po jakiś 15 minutach Lewandowski zeszedł na dół, a za nim Moritz.
- Witaj skarbie - powiedział podchodząc do mnie i dając buziaka.
- No witam śpiocha.
- Hej Weronika.
- Hej - odpowiedziała i zasiedliśmy do stołu. Podczas śniadania nie obyło się bez śmiechów i żartów. Po zjedzonym posiłku posprzątałam i zaparzyłam kawę oraz herbatę. Wszyscy siedzieli w salonie, więc i ja tam się skierowałam. Usiadłam koło Mo i ze zdziwieniem wpatrywałam się w przyjaciół.
- No to powiecie nam w końcu co się stało?
- Nic się nie stało. - odpowiedział napastnik Borussii.
- A coś miało się stać? - spytała się przyjaciółka.
- Weźcie się ogarnijcie i mówcie co jest grane. - powiedział wkurzony Moritz.
- Już, spokojnie. - powiedział Lewy.
- Mamy do was prośbę. - powiedziała Weronika.
- Zamieniamy się w słuch. - oznajmiłam.
- Chcieliśmy was poprosić, żebyście - zaczął Robert.
- Żebyście zostali świadkami na naszym ślubie. - dokończyła przyjaciółka.
- Aaaaa! Kiedy ? Gdzie? Jak? - zaczęłam krzyczeć.
- Rozumiem, że się zgadzasz? - spytała Weronika.
- Oczywiście, że tak. - powiedziałam i przytuliłam przyjaciółkę.
- No stary nareszcie. Gratulacje. - powiedział Moritz i uściskał Roberta, a później Weronikę. Po skończeniu gratulacji chłopaki zaczęli grać w Fifę, a my poszłyśmy do kuchni. Rozmawiałyśmy o wszystkim, a tak naprawdę o niczym. Kiedy rozmawiałyśmy nagle do kuchni weszła moja mama, co było dziwne, bo była już 10.
- Cześć mamo - powiedziałam.
- Cześć córeczko - odpowiedziała.
- Dzień Dobry - usłyszałam głos przyjaciółki.
- Dzień Dobry - przywitała się mama. - Czemu tak krzyczałaś? - skierowała pytanie do mnie.
- To przez nas - oznajmił Robert wchodząc do kuchni. - Dzień Dobry.
- Dzień Dobry. A mogę wiedzieć co skłoniło ją do tego krzyku?
- Zaręczyliśmy się - powiedziała Weronika.
- To gratulację - powiedziała Aśka i przytuliła ich.
- Mamuś wyspałaś się ? - spytałam.
- Idealnej ciszy to w nocy nie było, ale jakoś dałam rade. - odpowiedziała i moje policzki nabrały rumieńców.
- Kochanie, a wy na trening się nie spóźnicie? - spytałam narzeczonego.
- Musimy się zbierać - stwierdził.
- Jedziecie z nami ? - spytał Lewandowski.
- Tak - odpowiedziałyśmy zgodnie.
- Może pani też pojedzie? - spytał mojej mamy Mo.
- Ja i trening piłkarzy ? To chyba się nie uda. - stwierdziła.
- Mamuś to dobry pomysł.
- No dobra - zgodziła się. Ubraliśmy się i ruszyliśmy na Signal Iduna Park. Na miejsce dojechaliśmy w 20 minut. Chłopaki udali się do szatni natomiast my na murawę. Aśka zachwycała się wielkim i pięknym stadionem, a my w tym czasie zaczęłyśmy pogawędkę z trenerem.
- Dzień Dobry trenerze - rzuciłyśmy równocześnie.
- Witam piękne dziewczyny - powiedział Klopp z uśmiechem na twarzy. - Chłopaki zdolni do trenowania?
- Jak zawsze - odpowiedziałam i wybuchliśmy śmiechem.
- Kim jest ta piękna kobieta?
- Trenerze to moja mama.
- Joanna - przedstawił się moja mama i lekko uśmiechnęła.
- Jürgen.
- Chyba twoja mama wpadła w oko Kloppowi. - szepnęła mi na ucho Weronika.
- Nawet sobie nie żartuj. - odpowiedziałam. - Kawy?
- Z chęcią - powiedziała trener.
- Mamo?
- Też poproszę.
- Weronika chodź ze mną - powiedziałam do przyjaciółki i pociągnęłam ją za rękę. Poszłyśmy z przyjaciółką po kawę. Po niecałych 10 minutach wracałyśmy na murawę. Po drodze wpadłyśmy na piłkarzy i razem z nimi ruszyliśmy na boisko. Widok, który tam zastałam zdziwił nie tylko mnie. Moja mama zachowywała się jak nastolatka, Klopp tak samo. Chłopaki bez żadnego skrępowania weszli na murawę i podeszli do flirtującego z moją mamą trenera. Ja cały czas stałam jak wryta aż w końcu Weronika zaciągnęła mnie na ławkę. Przez cały trening chłopaki mieli luz, ponieważ trener zawzięcie rozmawiał z moją rodzicielką. Chłopakom było to oczywiście na rękę. Jak zwykle zaczęli się wygłupiać.
- Chłopaki przestańcie się wygłupiać i do roboty za 4 dni macie mecz z Bayernem, a wy zabawy sobie urządzacie! - krzyknęłam wkurzona. Piłkarze wrócili do trenowania, a ja zwróciłam się w stronę ławki. Kiedy szłam w stronę ławki nagle poczułam, że mały kopnął i lekko się skuliłam.
- Kochanie, co jest? - spytał z troską Moritz, który znalazł się przy mnie w ułamku sekundy.
- Nic, tylko mały dał znać o sobie. Wracaj do treningu. - powiedziałam i nagle poczułam ......
**************************************************************************
Mam nadzieję, że wam się spodoba :) Powoli zmierzam do końca :) Tak więc jak wam się podobało to zostawcie po sobie komentarz :D
Impreza skończyła się dość szybko. Chłopaki w szybkim czasie przeszli pod wodzę alkoholu. O północy impreza dobiegła końca. Dziewczyny zebrały chłopaków i porozjeżdżali się do domów, natomiast ja pomagałam ogarnąć Weronice ten syf. Mo i Lewy w tym czasie siedzieli na kanapie dokańczając butelkę przezroczystego trunku.
- Jak z mamą? - spytała przyjaciółka, kiedy byłyśmy w kuchni.
- Powoli wychodzi na prostą.
- Nie martw się da radę to silna kobieta, poradzi sobie. - powiedziała Weronika próbując dodać mi otuchy.
- Mam nadzieję. - powiedziałam. - Może zmienimy temat. - zaproponowałam.
- Dobra. Mów jak się czujesz i jak dzidziuś?
- Czuję się dobrze, a mały zdrowy. Jeszcze dwa miesiące i będzie mały brzdąc.
- Znasz płeć?
- Chłopiec. - powiedzieałam dumnie.
- To będzie mały piłkarz po tatusiu.
- I z urodą po mamusi. - zaśmiałam się. Wszystko było już posprzątane. Zostało mi tylko zgarnięcie mojego narzeczonego do domu. Poszłam do salonu gdzie piłkarze zawzięcie rozmawiali. Nie mogłam zrozumieć o czym, więc postanowiłam to przerwać.
- Kochanie, zbieramy się. - powiedziałam podchodząc do niego. Bez żadnego sprzeciwu Moritz wstał i udaliśmy się do przedpokoju. Zebrałam swoje wszystkie rzeczy, pożegnaliśmy się z przyjaciółmi i wyszliśmy z ich domu. Wracaliśmy do domu na piechotę. Droga powrotna zajęła nam 20 minut. Przez całą drogę pomocnikowi Borussii buzia się nie zamykała. W końcu doszliśmy do domu i Moritz przestał nadawać. Po cichu weszliśmy do środka i udaliśmy się na górę do sypialni. Miałam tylko nadzieję, że mama się nie obudzi. Mo grzecznie położył się do łóżka, a ja wzięłam z szafy piżamy i poszłam do łazienki, aby wziąć szybki prysznic. Po 15 minutach byłam już odświeżona i mogłam iść spać. Wchodząc do pokoju miałam nadzieję, że Mo śpi, jednak się myliłam.
- No nareszcie. - powiedział Mo. Położyłam się wygodnie na łóżku i wtuliłam się w ukochanego.
- Kocham Cię. - powiedziałam i na moich ustach zagościły usta piłkarza.
- Też Cię kocham. - powiedział między pocałunkami. Z każdą chwilą całowaliśmy się zachłanniej. W końcu doszliśmy do tego momentu, w którym zaczęliśmy pozbywać się ubrań. Kiedy w końcu nie mieliśmy na sobie żadnych ciuchów Moritz zaczął całować moja szyję po czym schodził coraz niżej. Po chwili wrócił do całowania moich ust, a następnie powoli wszedł we mnie. Z każdą następną sekundą jego ruchy były coraz szybsze. Za każdym jego posunięciem moje jęki stawały się coraz głośniejsze, żeby je stłumić wbiłam paznokcie w plecy ukochanego tym samym ukrywając twarz w jego ramionach. Po zakończeniu aktu miłości leżeliśmy na łóżku dysząc. Wtuliłam się w Mo i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
2 miesiące później
stan mojej ciąży był bardzo zaawansowany, lada dzień mogło nadejść rozwiązanie. Jak codzień wstałam rano, ogarnęłam się i poszłam przygotować śniadanie. Moritz jak zwykle spał jak suseł i nic nie było go w stanie obudzić. Kiedy przygotowywałam śniadanie zadzwonił dzwonek. odłożyłam wszystko co niepotrzebne miałam w rękach i poszłam otworzyć. Za drzwiami ukazał mi się Robert z Weroniką.
- Hej ! - krzyknęli równocześnie z wielkim entuzjazmem.
- Hej. - odpowiedziałam. - Wejdźcie. - wskazałam ręką kierunek. - A was co tak wcześnie przywiało?
- Mamy do was sprawę.
- To poczekamy na mojego królewicza, a tym czasem zjecie z nami śniadanie?
- Jedliśmy - powiedziała z uśmiechem Weronika.
- Pójde obudzić tego twojego księcia - powiedział Lewy, a my zaczęłyśmy się śmiać. Po jakiś 15 minutach Lewandowski zeszedł na dół, a za nim Moritz.
- Witaj skarbie - powiedział podchodząc do mnie i dając buziaka.
- No witam śpiocha.
- Hej Weronika.
- Hej - odpowiedziała i zasiedliśmy do stołu. Podczas śniadania nie obyło się bez śmiechów i żartów. Po zjedzonym posiłku posprzątałam i zaparzyłam kawę oraz herbatę. Wszyscy siedzieli w salonie, więc i ja tam się skierowałam. Usiadłam koło Mo i ze zdziwieniem wpatrywałam się w przyjaciół.
- No to powiecie nam w końcu co się stało?
- Nic się nie stało. - odpowiedział napastnik Borussii.
- A coś miało się stać? - spytała się przyjaciółka.
- Weźcie się ogarnijcie i mówcie co jest grane. - powiedział wkurzony Moritz.
- Już, spokojnie. - powiedział Lewy.
- Mamy do was prośbę. - powiedziała Weronika.
- Zamieniamy się w słuch. - oznajmiłam.
- Chcieliśmy was poprosić, żebyście - zaczął Robert.
- Żebyście zostali świadkami na naszym ślubie. - dokończyła przyjaciółka.
- Aaaaa! Kiedy ? Gdzie? Jak? - zaczęłam krzyczeć.
- Rozumiem, że się zgadzasz? - spytała Weronika.
- Oczywiście, że tak. - powiedziałam i przytuliłam przyjaciółkę.
- No stary nareszcie. Gratulacje. - powiedział Moritz i uściskał Roberta, a później Weronikę. Po skończeniu gratulacji chłopaki zaczęli grać w Fifę, a my poszłyśmy do kuchni. Rozmawiałyśmy o wszystkim, a tak naprawdę o niczym. Kiedy rozmawiałyśmy nagle do kuchni weszła moja mama, co było dziwne, bo była już 10.
- Cześć mamo - powiedziałam.
- Cześć córeczko - odpowiedziała.
- Dzień Dobry - usłyszałam głos przyjaciółki.
- Dzień Dobry - przywitała się mama. - Czemu tak krzyczałaś? - skierowała pytanie do mnie.
- To przez nas - oznajmił Robert wchodząc do kuchni. - Dzień Dobry.
- Dzień Dobry. A mogę wiedzieć co skłoniło ją do tego krzyku?
- Zaręczyliśmy się - powiedziała Weronika.
- To gratulację - powiedziała Aśka i przytuliła ich.
- Mamuś wyspałaś się ? - spytałam.
- Idealnej ciszy to w nocy nie było, ale jakoś dałam rade. - odpowiedziała i moje policzki nabrały rumieńców.
- Kochanie, a wy na trening się nie spóźnicie? - spytałam narzeczonego.
- Musimy się zbierać - stwierdził.
- Jedziecie z nami ? - spytał Lewandowski.
- Tak - odpowiedziałyśmy zgodnie.
- Może pani też pojedzie? - spytał mojej mamy Mo.
- Ja i trening piłkarzy ? To chyba się nie uda. - stwierdziła.
- Mamuś to dobry pomysł.
- No dobra - zgodziła się. Ubraliśmy się i ruszyliśmy na Signal Iduna Park. Na miejsce dojechaliśmy w 20 minut. Chłopaki udali się do szatni natomiast my na murawę. Aśka zachwycała się wielkim i pięknym stadionem, a my w tym czasie zaczęłyśmy pogawędkę z trenerem.
- Dzień Dobry trenerze - rzuciłyśmy równocześnie.
- Witam piękne dziewczyny - powiedział Klopp z uśmiechem na twarzy. - Chłopaki zdolni do trenowania?
- Jak zawsze - odpowiedziałam i wybuchliśmy śmiechem.
- Kim jest ta piękna kobieta?
- Trenerze to moja mama.
- Joanna - przedstawił się moja mama i lekko uśmiechnęła.
- Jürgen.
- Chyba twoja mama wpadła w oko Kloppowi. - szepnęła mi na ucho Weronika.
- Nawet sobie nie żartuj. - odpowiedziałam. - Kawy?
- Z chęcią - powiedziała trener.
- Mamo?
- Też poproszę.
- Weronika chodź ze mną - powiedziałam do przyjaciółki i pociągnęłam ją za rękę. Poszłyśmy z przyjaciółką po kawę. Po niecałych 10 minutach wracałyśmy na murawę. Po drodze wpadłyśmy na piłkarzy i razem z nimi ruszyliśmy na boisko. Widok, który tam zastałam zdziwił nie tylko mnie. Moja mama zachowywała się jak nastolatka, Klopp tak samo. Chłopaki bez żadnego skrępowania weszli na murawę i podeszli do flirtującego z moją mamą trenera. Ja cały czas stałam jak wryta aż w końcu Weronika zaciągnęła mnie na ławkę. Przez cały trening chłopaki mieli luz, ponieważ trener zawzięcie rozmawiał z moją rodzicielką. Chłopakom było to oczywiście na rękę. Jak zwykle zaczęli się wygłupiać.
- Chłopaki przestańcie się wygłupiać i do roboty za 4 dni macie mecz z Bayernem, a wy zabawy sobie urządzacie! - krzyknęłam wkurzona. Piłkarze wrócili do trenowania, a ja zwróciłam się w stronę ławki. Kiedy szłam w stronę ławki nagle poczułam, że mały kopnął i lekko się skuliłam.
- Kochanie, co jest? - spytał z troską Moritz, który znalazł się przy mnie w ułamku sekundy.
- Nic, tylko mały dał znać o sobie. Wracaj do treningu. - powiedziałam i nagle poczułam ......
**************************************************************************
Mam nadzieję, że wam się spodoba :) Powoli zmierzam do końca :) Tak więc jak wam się podobało to zostawcie po sobie komentarz :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)