Okazało się, że Klaudia jest w ciąży i wkrótce ich rodzina się powiększy nie o jedną osobę, a o dwie. Moritz kiedy tylko się dowiedział o tym, że urodzą im się bliźniaki chodziły szczęśliwy jak skowronek. Oczywiście jako pierwsza wiedziała o tym Weronika jak i Robert, następnie dowiedzieli się rodzice piłkarza jak i mama Klaudii. Rodzicielka młodej Polski jak się okazało znalazła mężczyznę przy którym czułą się bezpieczna jak i potrzebna mu do szczęścia. Jej życie jak narazie układało się po myśli, ale nie przewidziała jednego. Jej córka cieszyła się życiem póki mogła. W 6 miesiącu ciąży dowiedziała się, że podczas porodu mogą wystąpić komplikację, ponieważ dziewczyna jak się okazało miała białaczkę i nic nie dało się już z tym robić. Nikt nie wiedział o jej chorobie, nie chciała nikogo obarczać swoją chorobą sama sobie dzielnie z nią radziła do momentu porodu. Dużo razy rozmawiała z lekarzem na ten temat i ostateczna decyzja jaką podjęła była taka, że w razie jakiś komplikacji lekarze ze względu na wszystko mają ratować dzieci. Może gdyby dziewczyna powiedziała komuś o swojej chorobie życie jej jak i zarówno jej dzieci jak i narzeczonego oraz matki potoczyło by się inaczej. Moritz niecierpliwił się na szpitalnym korytarzu czekając na jakąkolwiek wiadomość od lekarza, i gdy się jej w końcu doczekał do jego oczu napłynęły łzy, których nie miał zamiaru ukrywać. Chłopak nie zrozumiał decyzji dziewczyny i przez dłuższy czas nie umiał tego pojąć. Dzieci strasznie przypominały mu młodą Polkę za którą strasznie tęsknił i nie umiał pogodzić się z jej śmiercią tak samo jak je matka jak i przyjaciółka. Nikt nie nie potrafił pojąć jej postępowania, chociaż bardzo się starali. Niedługo po śmierci przyjaciółki na świat przyszło pierwsze dziecko Weroniki i Roberta, była to dziewczynka, której dali na imię Klaudia.
18 lat później:
Moritz stał się sławnym piłkarzem, o którego biły się najpotężniejsze klubu z Europy, ale chłopak najlepiej czuł się w Borussii i nie zmienił swojego klubu. Najstarszy z rodzeństwa Nathan, który miał już 19 lat wdał się w ślady ojca i od najmłodszych lat zaczął uczęszczać do szkółki piłkarskiej BVB. W ślady ojca poszedł również drugi syn Mo, któremu piłkarz dał na imię Alex. Jego już 18 - letnia córka-Ann udała się jednak w ślady matki i wybrała się na psychologię. Piłkarz zawsze wspominał dzieciom o matce. Jedno z nich znało matkę, dwójka niestety nie miała takiego szczęścia. Moritz długo zbierał się po śmierci narzeczonej, zawsze będzie w jego sercu i nigdy o niej nie zapomni. Weronika i Robert starali mu się jakoś pomóc w znalezieniu nowej partnerki, ale chłopak twierdził, że nie chcę, nie potrzebuję. Przyjaciele byli innego zdania. Ich dzieci znaleźli sobie odpowiednich partnerów, lecz Mo pomimo namowy przyjaciół nie związał się już z żadną kobietą twierdząc, że Klaudia była tą jedyną i nikt mu jej nie zastąpi.
************************************************************************
I skończyłam mam nadzieję, że mnie nie zabijecie. Nareszcie udało mi się zakończyć te opowiadanie.Kiedy to pisałam łzy spływały mi po policzku ;c No ale zawsze jest tak, że coś ma swój początek i koniec. Na pewno ten blog nie jest niczym podobny do drugiego. To był mój pierwszy i popełniłam przy nim wiele błędów, przy drugim też jej popełniam, ale myślę, że już jest ich mniej. Mam nadzieję, że wam się spodoba :) Nie miałam w ogóle pojęcia jakie ma być zakończenie. W gruncie rzeczy wyszło jakie wyszło. Komuś może się podobać a komuś nie, ale nie wszystkim jest się wstanie dogodzić. Więc mogę powiedzieć już tylko tyle DZIĘKUJĘ, ŻE BYLIŚCIE ZE MNĄ I WSPIERALIŚCIE MNIE W PISANIU TEGO BLOGA. Żegnam się z wami i zapraszam na drugiego bloga :)
http://friend-or-someone-more.blogspot.com/
piątek, 29 listopada 2013
niedziela, 24 listopada 2013
Rozdział 36
Klaudia:
Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Mój ojciec obściskiwał się z jakąś babą. Czułam jak moje serce zaczyna rozpadać się na miliony kawałeczków. Niby go nienawidziłam, ale w głębi serca dalej go kochałam i potrzebowałam, ale ta sytuacja zupełnie mnie zmieniła w stosunku do niego. Na moich policzkach pojawiały się łzy jedna za drugą. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić.
Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Mój ojciec obściskiwał się z jakąś babą. Czułam jak moje serce zaczyna rozpadać się na miliony kawałeczków. Niby go nienawidziłam, ale w głębi serca dalej go kochałam i potrzebowałam, ale ta sytuacja zupełnie mnie zmieniła w stosunku do niego. Na moich policzkach pojawiały się łzy jedna za drugą. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić.
- Kochanie co jest? - zapytał.
- Mój ojciec - wydukałam przez łzy i wskazałam ręką miejsce, w którym stał i zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Moritz chyba nie wiedząc co mi powiedzieć poprostu mnie przytulił, ale mi to nie przeszkadzało. Nie musiałam słuchać w kółko tego samego, że będzie dobrze, nie zasługiwał na taką córkę i tym podobne. Dzisiaj miała spędzić z Mo wspaniały wieczór, ale niestety nie wyszło.
- Ja przepraszam, bo mieliśmy spędzić romantyczny wieczór, a nic z tego nie wyszło.
- Nie martw się, będzie jeszcze kilkanaście takich wieczorów - powiedział i delikatnie, ale subtelnie mnie pocałował. Nie chcąc dłużej patrzeć na mojego ojca udaliśmy się w drogę powrotną. Po 40 minutach wolnego spacerku dotarliśmy z powrotem do hotelu. Pierwsze co zrobiłam to zabrałam z torby swoje piżamy i poszłam się wykąpać. Cały czas przed oczami miałam tą całą sytuację z ojcem. Teraz już zrozumiałam dlaczego mama przeprowadziła się do nas. Po tym wszystkim ma we mnie pełne wsparcie. Mam nadzieję, że znajdzie sobie odpowiedniego mężczyznę, chociaż może już znalazła. Ostatnimi czasy dobrze zaczęła dogadywać się z Jürgenem. Myślę, że to Klopp będzie tym mężczyzną. Moje przemyślenia przerwało pukanie do drzwi.
- Kochanie, wszystko ok? - zapytał z troską w głosie Mo.
- Tak, zaraz wychodzę - oznajmiłam i zaczęłam ocierać swoje ciało, po czym odziałam się w wybrane piżamy. W końcu opuściłam łazienkę i ujrzałam Moritza, który był uśmiechnięty od ucha do ucha, na ten widok nie mogłam się nie uśmiechnąć. Powoli zaczęłam zbliżać się w jego stronę aż w końcu zdenerwowana 7-ka przyciągnęła mnie do siebie i zaczął składać mi delikatnie pocałunki.
- Misiu, nie bądź zły, ale nie mam ochoty.
- Jasne - powiedział i pocałował mnie w czoło, a następnie udał się do pomieszczenia, z którego to ja niedawno wyszłam. Swoje ciuchy rzuciłam gdzieś w kąt i powędrowałam na łóżko. Ułożyłam się wygodnie i chciałam poczekać na mojego narzeczonego, ale niestety byłam zbyt wyczerpana wydarzeniami z dzisiejszego dnia i nawet nie wiem kiedy, ale zasnęłam.
DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ:
Dzisiaj nadszedł dzień powrotu do domu. Wakacje na Mazurach minęły bardzo szybko i w miarę spokojnie. Żadne z nas nie chciało wracać do Dortmundu, ale obowiązki wzywały. Z ręką na sercu mogę przyznać, że brakowało mi przez ten czas pszczółek jak i trenera. Tym razem to ja prowadziłam samochód z początku, lecz w połowie drogi zrobiło mi się słabo i musieliśmy zrobić przymusowy postój jak i zmianę kierowców. Kiedy tylko zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej pobiegłam od razu do łazienki. Od dłuższego czasu miałam dziwne zachcianki. Lubiłam jeść wszystko nie patrząc na smak. Mogło to być słone, słodkie, kwaśne i nie wiem jeszcze jakie, ale ja pożerałam to za dwóch. Później efekty były takie, że niestety, ale musiałam pędzić do łazienki, ponieważ robiło mi się niedobrze. Miałam swoje humorki i czasem nawet Lewy żartował, że znowu jestem w ciąży. Szczerze zaczęło mnie to zastanawiać i po pewnym czasie doszłam do wniosku, że może mieć rację. Pierwsze co zrobię jak będę już w domu, to będę musiała umówić się na wizytę do lekarza i wykonać test ciążowy, no może nie tak dosłownie pierwsze. W Dortmundzie byliśmy o 13. Każde z nas rozjechało się do swojego domu. Małemu nie bardzo spodobała się wizja rozstania z wujkiem Robertem, ale piłkarz zapewnił go, że jeszcze dzisiaj się zobaczą i mały uległ. Kiedy byliśmy już pod domem mały wybiegł z samochodu jak oszalały, a ja poczułam, że robi mi się niedobrze i szybkim krokiem udałam się do łazienki. Zanim tam jednak dotarłam musiałam otworzyć dom i jak na złości nie mogłam znaleźć kluczy w torebce.
- Mamo, masz - podbiegł do mnie Nathaniel z szukanym przeze mnie przedmiotem.
- Dziękuję słoneczko - powiedziałam i cmoknęłam malucha w czółko. Wzięłam od niego klucze i otworzyłam szybko drzwi, po czym udałam się prosto do łazienki.
- Kochanie, wszystko dobrze? - zapytał z troską w głosie piłkarz.
- Tak, nie martw się. Muszę poprostu odpocząć i pójść do lekarza.
- Tatusiu czemu mamusia tak źle wygląda?
- Mamusia się źle czuje, musi odpocząć słoneczko.
- Aha - odpowiedział Nathaniel ze smutną buźką.
- Nie martw się robaczku - zwróciłam się do niego i pocałowałam go w policzek. Chłopczykowi na twarzy pojawił się uśmiech i w lepszym humorze wybiegł z łazienki.
- Klaudia, a może Lewy ma racje - zapytał z nadzieją Mo w oczach.
- Nie wiem - powiedziałam i widziałam jak iskierki z jego oczu znikają. - A chciałbyś?
- Oczywiście, że tak. Nawet nie wiesz ile dzieci dają mi energii - odpowiedział z lekkim uśmiechem. - A ty?
- Też bym chciała - powiedziałam i kąciki moich ust powędrowały lekko do góry. Dzisiaj już co prawda za późno, żebym zadzwoniła do lekarza i umówiła się na wizytę, ale na wykonanie testu nigdy nie jest za późno. Postanowiłam, że pójdę do apteki i kupię test. Wyszłam z łazienki i udałam się do wyjścia.
- Mo wychodzę! - krzyknęłam tylko.
- Ok - usłyszałam w odpowiedzi. Chodziłam po mieście bez celu i zastanawiałam się czy chcę zrobić ten test, kiedy usłyszałam dźwięk telefonu.
- Tak? - odebrałam.
- Klaudia, gdzieś ty się szwendasz? - usłyszałam po drugiej stronie wściekły głos przyjaciółki.
- Po mieście - odpowiedziałam obojętnie.
- Ej co się dzieję?
- Nic, nie wiem.
- Gdzie jesteś?
- Koło apteki.
- Nie ruszaj się stamtąd, zaraz będe - powiedziała i się rozłączyła. Minęło kilka minut i tak jak powiedziała była pod apteką.
- Co ty robisz?
- Nie wiem czy chcę wiedzieć czy jestem w ciąży.
- Co ty w ogóle wygadujesz? Dziewczyno weź się w garść. Klaudia, nie poznaje Cię. Pamiętam jak mówiłaś, że chcesz mieć dużą rodzinę.
- Może zmieniłam zdanie? - spytałam od niechcenia.
- Możesz mi powiedzieć co się z tobą dzieje, nie poznaje Cie ostatnio.
- Nie wiem - powiedziałam głośno prawie, że krzyknęłam.
- Ej no chodź tu - powiedziała i mnie przytuliła. - Masz przy sobie chłopaka, który Cię kocha i co najważniejsze synka, który ja mniemam jest twoim oczkiem w głowie. Masz mnie i Roberta jak i całą Borussię łącznie z Kloppem, który możliwe, że już niedługo będzie twoim ojczymem. Zapomniałabym niedługo będziesz wspaniałą chrzestną i szczęśliwą matką dwójki, mam nadzieję dzieci.
- Może masz rację.
- Mam - powiedziała i zaśmiałyśmy się. Tego właśnie mi było trzeba, porządnego kopa od przyjaciółki. Zawsze mogłam na nią liczyć, fakt czasami miałyśmy gorsze i lepsze momenty, ale za każdym razem z nich wychodziłyśmy. - To co wchodzimy?
- Tak - odpowiedziałam już nieco pewniej. Na szczęście nie było kolejki, wiec od razu podeszłam do okienka. - Test ciążowy poproszę - powiedziałam. - Albo dwa.
- 10 euro - powiedziała farmaceutka i wręczyła mi testy.
- Proszę - odpowiedziałam i opuściłyśmy aptekę. Testy schowałam do kieszeni i razem z Weroniką ruszyłyśmy do domu, gdzie była moja wspaniała rodzinka i wspaniały przyjaciel. Po wejściu do domu skierowałam się do łazienki, przyjaciółka ruszyła zaraz za mną. Postępowałam zgodnie z instrukcjami zamieszczonymi na ulotce opakowania. Odczekałyśmy chwilę i kiedy mogłyśmy odczytać wynik testu zwątpiłam.
- Ty go odczytaj - zwróciłam się do przyjaciółki no co od razu się zgodziła. Wzięła do ręki test i zaczęła odczytywać wynik.
- No i ? - pytałam zniecierpliwiona...
- No i mogę powiedzieć, że......
**************************************************************************
Hej kochani ;* Przepraszam za tak długą przerwę, ale niestety nie miałam pomysłu ani weny na pisanie dalszych rozdziałów ;c W końcu jednak udało mi się coś tam napisać. Nie wiem czy wam się spodoba, mam nadzieję, że choć trochę. Teraz został już tylko epilog, ponieważ stwierdziłam, że nie będę na siłę ciągnęła tego opowiadania. Mam nadzieję, że uda mi się napisać go dość szybko, abyście nie musieli długo czekać.
- Kochanie, wszystko ok? - zapytał z troską w głosie Mo.
- Tak, zaraz wychodzę - oznajmiłam i zaczęłam ocierać swoje ciało, po czym odziałam się w wybrane piżamy. W końcu opuściłam łazienkę i ujrzałam Moritza, który był uśmiechnięty od ucha do ucha, na ten widok nie mogłam się nie uśmiechnąć. Powoli zaczęłam zbliżać się w jego stronę aż w końcu zdenerwowana 7-ka przyciągnęła mnie do siebie i zaczął składać mi delikatnie pocałunki.
- Misiu, nie bądź zły, ale nie mam ochoty.
- Jasne - powiedział i pocałował mnie w czoło, a następnie udał się do pomieszczenia, z którego to ja niedawno wyszłam. Swoje ciuchy rzuciłam gdzieś w kąt i powędrowałam na łóżko. Ułożyłam się wygodnie i chciałam poczekać na mojego narzeczonego, ale niestety byłam zbyt wyczerpana wydarzeniami z dzisiejszego dnia i nawet nie wiem kiedy, ale zasnęłam.
DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ:
Dzisiaj nadszedł dzień powrotu do domu. Wakacje na Mazurach minęły bardzo szybko i w miarę spokojnie. Żadne z nas nie chciało wracać do Dortmundu, ale obowiązki wzywały. Z ręką na sercu mogę przyznać, że brakowało mi przez ten czas pszczółek jak i trenera. Tym razem to ja prowadziłam samochód z początku, lecz w połowie drogi zrobiło mi się słabo i musieliśmy zrobić przymusowy postój jak i zmianę kierowców. Kiedy tylko zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej pobiegłam od razu do łazienki. Od dłuższego czasu miałam dziwne zachcianki. Lubiłam jeść wszystko nie patrząc na smak. Mogło to być słone, słodkie, kwaśne i nie wiem jeszcze jakie, ale ja pożerałam to za dwóch. Później efekty były takie, że niestety, ale musiałam pędzić do łazienki, ponieważ robiło mi się niedobrze. Miałam swoje humorki i czasem nawet Lewy żartował, że znowu jestem w ciąży. Szczerze zaczęło mnie to zastanawiać i po pewnym czasie doszłam do wniosku, że może mieć rację. Pierwsze co zrobię jak będę już w domu, to będę musiała umówić się na wizytę do lekarza i wykonać test ciążowy, no może nie tak dosłownie pierwsze. W Dortmundzie byliśmy o 13. Każde z nas rozjechało się do swojego domu. Małemu nie bardzo spodobała się wizja rozstania z wujkiem Robertem, ale piłkarz zapewnił go, że jeszcze dzisiaj się zobaczą i mały uległ. Kiedy byliśmy już pod domem mały wybiegł z samochodu jak oszalały, a ja poczułam, że robi mi się niedobrze i szybkim krokiem udałam się do łazienki. Zanim tam jednak dotarłam musiałam otworzyć dom i jak na złości nie mogłam znaleźć kluczy w torebce.
- Mamo, masz - podbiegł do mnie Nathaniel z szukanym przeze mnie przedmiotem.
- Dziękuję słoneczko - powiedziałam i cmoknęłam malucha w czółko. Wzięłam od niego klucze i otworzyłam szybko drzwi, po czym udałam się prosto do łazienki.
- Kochanie, wszystko dobrze? - zapytał z troską w głosie piłkarz.
- Tak, nie martw się. Muszę poprostu odpocząć i pójść do lekarza.
- Tatusiu czemu mamusia tak źle wygląda?
- Mamusia się źle czuje, musi odpocząć słoneczko.
- Aha - odpowiedział Nathaniel ze smutną buźką.
- Nie martw się robaczku - zwróciłam się do niego i pocałowałam go w policzek. Chłopczykowi na twarzy pojawił się uśmiech i w lepszym humorze wybiegł z łazienki.
- Klaudia, a może Lewy ma racje - zapytał z nadzieją Mo w oczach.
- Nie wiem - powiedziałam i widziałam jak iskierki z jego oczu znikają. - A chciałbyś?
- Oczywiście, że tak. Nawet nie wiesz ile dzieci dają mi energii - odpowiedział z lekkim uśmiechem. - A ty?
- Też bym chciała - powiedziałam i kąciki moich ust powędrowały lekko do góry. Dzisiaj już co prawda za późno, żebym zadzwoniła do lekarza i umówiła się na wizytę, ale na wykonanie testu nigdy nie jest za późno. Postanowiłam, że pójdę do apteki i kupię test. Wyszłam z łazienki i udałam się do wyjścia.
- Mo wychodzę! - krzyknęłam tylko.
- Ok - usłyszałam w odpowiedzi. Chodziłam po mieście bez celu i zastanawiałam się czy chcę zrobić ten test, kiedy usłyszałam dźwięk telefonu.
- Tak? - odebrałam.
- Klaudia, gdzieś ty się szwendasz? - usłyszałam po drugiej stronie wściekły głos przyjaciółki.
- Po mieście - odpowiedziałam obojętnie.
- Ej co się dzieję?
- Nic, nie wiem.
- Gdzie jesteś?
- Koło apteki.
- Nie ruszaj się stamtąd, zaraz będe - powiedziała i się rozłączyła. Minęło kilka minut i tak jak powiedziała była pod apteką.
- Co ty robisz?
- Nie wiem czy chcę wiedzieć czy jestem w ciąży.
- Co ty w ogóle wygadujesz? Dziewczyno weź się w garść. Klaudia, nie poznaje Cię. Pamiętam jak mówiłaś, że chcesz mieć dużą rodzinę.
- Może zmieniłam zdanie? - spytałam od niechcenia.
- Możesz mi powiedzieć co się z tobą dzieje, nie poznaje Cie ostatnio.
- Nie wiem - powiedziałam głośno prawie, że krzyknęłam.
- Ej no chodź tu - powiedziała i mnie przytuliła. - Masz przy sobie chłopaka, który Cię kocha i co najważniejsze synka, który ja mniemam jest twoim oczkiem w głowie. Masz mnie i Roberta jak i całą Borussię łącznie z Kloppem, który możliwe, że już niedługo będzie twoim ojczymem. Zapomniałabym niedługo będziesz wspaniałą chrzestną i szczęśliwą matką dwójki, mam nadzieję dzieci.
- Może masz rację.
- Mam - powiedziała i zaśmiałyśmy się. Tego właśnie mi było trzeba, porządnego kopa od przyjaciółki. Zawsze mogłam na nią liczyć, fakt czasami miałyśmy gorsze i lepsze momenty, ale za każdym razem z nich wychodziłyśmy. - To co wchodzimy?
- Tak - odpowiedziałam już nieco pewniej. Na szczęście nie było kolejki, wiec od razu podeszłam do okienka. - Test ciążowy poproszę - powiedziałam. - Albo dwa.
- 10 euro - powiedziała farmaceutka i wręczyła mi testy.
- Proszę - odpowiedziałam i opuściłyśmy aptekę. Testy schowałam do kieszeni i razem z Weroniką ruszyłyśmy do domu, gdzie była moja wspaniała rodzinka i wspaniały przyjaciel. Po wejściu do domu skierowałam się do łazienki, przyjaciółka ruszyła zaraz za mną. Postępowałam zgodnie z instrukcjami zamieszczonymi na ulotce opakowania. Odczekałyśmy chwilę i kiedy mogłyśmy odczytać wynik testu zwątpiłam.
- Ty go odczytaj - zwróciłam się do przyjaciółki no co od razu się zgodziła. Wzięła do ręki test i zaczęła odczytywać wynik.
- No i ? - pytałam zniecierpliwiona...
- No i mogę powiedzieć, że......
**************************************************************************
Hej kochani ;* Przepraszam za tak długą przerwę, ale niestety nie miałam pomysłu ani weny na pisanie dalszych rozdziałów ;c W końcu jednak udało mi się coś tam napisać. Nie wiem czy wam się spodoba, mam nadzieję, że choć trochę. Teraz został już tylko epilog, ponieważ stwierdziłam, że nie będę na siłę ciągnęła tego opowiadania. Mam nadzieję, że uda mi się napisać go dość szybko, abyście nie musieli długo czekać.
piątek, 19 lipca 2013
Przepraszam ;c
Chciałabym was bardzo przeprosić, ale nie mam kompletnie pomysłu na dokończeniu tego bloga. Codziennie tu wchodzę z myślą, że może uda mi się coś dopisać do następnego rozdziału, ale niestety tak nie jest. Na razie zawieszam tego bloga aż do odwołania. Mam nadzieję, że w końcu wróci mi wena na tego bloga i go kiedyś dokończę. Mogłabym napisać epilog, ale wydaję się mi, że nie ma to sensu, ponieważ nie wszystko jest w nim wyjaśnione. Więc o tym blogu to na tyle :)
A teraz chciałabym zaprosić was na mojego nowego bloga :)
http://friend-or-someone-more.blogspot.com/
Jeszcze raz bardzo przepraszam :)
A teraz chciałabym zaprosić was na mojego nowego bloga :)
http://friend-or-someone-more.blogspot.com/
Jeszcze raz bardzo przepraszam :)
wtorek, 18 czerwca 2013
Rozdział 35
Klaudia:
Wyjechaliśmy. Droga niesamowicie mi się dłużyła. W pewnym momencie nie zważając na nic odpłynęłam do krainy morfeusza. Kiedy się obudziłam zauważyłam jak wyjeżdżamy z Niemiec. Z tego jak dobrze pamiętam mieliśmy jechać za miasto.
- Kochanie, gdzie my jedziemy? - zapytałam zdezorientowana całą sytuacją.
- Zobaczysz. - powiedział i tajemniczo się uśmiechnął. Nie chciałam dalej wnikać w ten temat, więc postanowiłam sobie darować. Postanowiłam sprawdzić co robi Nathaniel, ale nim się nie musiałam przejmować, ponieważ grzecznie spał.
- Może Cię zmienię? Tylko powiedz gdzie mam jechać. - spytałam Mo, ponieważ widziałam, że jest troszkę zmęczony.
- Dam radę. Jeszcze kawałek i mamy dłuższy postój. - powiedział. Faktycznie po pół godzinie jazdy byliśmy na miejscu. Wysiadłam z samochodu, Mo również. Mój ukochany podszedł do bagażnika, natomiast ja wyciągnęłam małego. Moritz wyciągnął z bagażnika torbę. Szczerze mówiąc to nawet nie wiem co w niej jest, ponieważ to piłkarz nas pakował. Miałam tylko nadzieję, że zapakował coś w czym będę mogła pokazać się ludziom.
- Zaraz do was wracam. - powiedział pomocnik Borussii i poszedł w kierunku budynku obok, którego się zatrzymaliśmy. Przez jakiś czas stałam sama z Nathanielem, ale po chwili zjawili się Robert z Weroniką.
- Gdzie Mo? - spytał Lewy.
- Wszedł do tego budynku. - powiedziałam wskazując ręką na miejsce, w którym aktualnie jest Mo. Robert podobnie jak Moritz wyjął torbę z bagażnika i ruszył w stronę hotelu.
- Wiesz, co tu jest grane? - zapytałam przyjaciółki.
- Sama chciałabym wiedzieć. - odpowiedziała. Rozmawiałyśmy jeszcze chwilkę po czym dołączyli do nas piłkarze.
- Wszystko załatwione, idziemy odpoczywać. - powiedzieli podchodząc do nas. Z tego względu, że dochodziła już 22 i byłam zmęczona bez żadnego protestu ruszyłam za chłopakami. Z małym na rękach udałam się za Moritz'em natomiast Weronika poszła za Robertem. Po chwili znaleźliśmy się w pokoju. Mo wziął ode mnie małego i poszedł położyć go spać, a ja z torby wyciągnęłam swoje rzeczy do spania jedyne jakie znalazłam i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i odświeżona opuściłam pomieszczenie, w którym się znajdowałam. Mo leżał już wygodnie na łóżku przygotowany do spania.
- Mały śpi? - zapytałam podchodząc do łóżka.
- Jak suseł. - odpowiedział i posłał mi ten swój cudy uśmiech pokazujący rządek śnieżnobiałych zębów. Położyłam się na łóżko i wtuliłam w Mo. Leżeliśmy w ciszy nie chcąc jej przerywać. Po dłuższej chwili jednak Mo się odezwał:
- Kocham Cię - powiedział i na moich ustach złożył namiętny pocałunek.
- Też Cię kocham - odpowiedziałam. - Najmocniej na świecie - dodałam po chwili i tym razem to ja złożyłam na jego ustach namiętny pocałunek. W końcu powoli zaczęliśmy pozbywać się nawzajem swoich ubrań. W pewnym momencie nie mieliśmy na sobie już nic. Z każdym pocałunkiem pragnęliśmy siebie jeszcze bardziej. Zmęczeni opadliśmy na łóżko i odlecieliśmy do krainy snów.
Następnego dnia:
Obudziłam się wcześnie rano pomimo tego, że późno poszłam spać. Mo jeszcze spał, więc postanowiłam iść sprawdzić czy nasz synek jeszcze śpi. Nathaniel siedział w łóżeczku, ale nie spał. Bawił się swoim ulubionym pluszakiem. Przez jakiś czas stałam i wpatrywałam się w niego jak w obrazek, gdy nagle na swoich biodrach poczułam czyjeś ręce. Odwróciłam się i ujrzałam nikogo innego jak Leitnera.
- Hej kochanie.
- Cześć śpiochu - powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
- Spodziewałem się czegoś więcej - powiedział i pocałowałam go w usta.
- Takie powitanie mi się bardziej podoba - powiedział, a ja podeszłam do łóżeczka, aby wziąć małego na ręce. Moritz poszedł do łazienki się ogarnąć, a ja w tym czasie nakarmiłam i przebrałam małego. Kiedy Mo wyszedł z łazienki zaczął bawić się z małym, a ja poszłam się ubrać, uczesać i pomalować. Po jakiś 20 minutach wyszłam gotowa.
- Kochanie, idziemy na śniadanie i ruszamy w dalszą drogę - oznajmił mój ukochany. - Wszystko już zebrałem. - dodał i wyszliśmy z pokoju udając się do tutejszej restauracji. Czekali już tam na nas Weronika i Lewy.
- Hej! - przywitali się.
- Hej - odpowiedzieliśmy równocześnie. Weronika wstała i wzięła ode mnie małego. Wszyscy zasiedliśmy i zaczęliśmy konsumować wcześniej zamówione dania przez Roberta. Po zjedzonym śniadaniu udaliśmy się każdy do swojego samochodu i ruszyliśmy w dalszą drogę. Byliśmy już w Polsce. Nie miałam pojęcia gdzie dokładnie jedziemy, ale już się cieszyłam. Po około 10 godzinach jazdy z przerwami dojechaliśmy w końcu w wyznaczone miejsce. Naszym docelowym miejscem okazał się Hel. Ostatnim razem byłam tu kiedy miałam 14 lat. Byłam wtedy szczęśliwą nastolatką, która miała pełną i kochającą rodzinę. Na samo wspomnienie po policzku spłynęła mi łza co nie uszło uwadze Moritz'a.
- Kochanie, czemu płaczesz?
- Przypomniałam sobie czasy kiedy byłam tutaj z rodzicami. Byliśmy wtedy szczęśliwą rodziną, a teraz ?
- To nie jest twoja wina - powiedział i przytulił mnie. Siedzieliśmy tak przez chwilę dopóki nie przerwała nam Weronika, która chcąc wyjąć małego otworzyła drzwi. Przyjaciółka zabrała małego do siebie i Roberta. Wysiedliśmy z auta. Mo poszedł do bagażnika i wyjął z niego dwie duże walizki co wywołało u mnie zdziwienie.
- Kochanie, aż tak dużo walizek jak na jeden dzień? - zapytałam, ale wiedziałam już, że ten wyjazd będzie dłuższy.
- Oj, ten jeden dzień to tylko ściema - powiedział i niewinnie się uśmiechnął. Popatrzyłam na niego i aż nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
- Oj, misiu przecież wiem - powiedziałam i pocałowałam go namiętnie.
- A to za co? - zdziwił się.
- Ty już wiesz za co - odpowiedziałam i chciałam wziąć jedną walizkę.
- A ty się nie zapędzasz?
- Przecież nie jestem chora ani ciężarna - odparłam chodź tego drugiego nie byłam pewna.
- Pewien bym nie był. Po twoim ostatnim zachowaniu to bym sie nad tym drugim zastanowił - powiedział.
- A może i masz rację.
- Dobra koniec tego, idziemy do pokoju póki mamy wolne od małego - oznajmił Mo. Hotel, w którym się zatrzymaliśmy był naprawdę piękny. Weszliśmy do środka i podeszliśmy do recepcji. Mój ukochany odebrał pokój i ruszyliśmy do niego. Pomieszczenie, w którym mieliśmy mieszkać było tak samo szykowne co wcześniejsze pomieszczenia. Spojrzałam na zegarek, który znajdował się na jednej z półek i wskazywał 20:20. Jedyne o czym teraz marzyłam to, to aby położyć się i zasnąć zapominając o wspomnieniach, które zajmowały pierwszorzędne myśli w mojej głowie.
- Słońce, może pójdziemy na spacer? - spytał Mo. Może i ten spacer dobrze mi zrobi. Tylko ja i on.
- Jasne - zgodziłam się. Napisałam sms'a do Weroniki, że wychodzimy na spacer i opuściliśmy nasz apartament. Przechadzaliśmy sie po różnych miejscach aż w końcu dotarliśmy na plaże. Szliśmy wzdłuż wody. Kiedy dotarliśmy na koniec plaży zobaczyłam coś czego nie powinnam. To kompletnie odmieniło moje spojrzenie na ojca.
*************************************************************************
Przepraszam, że taki krótki ponownie z resztą. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Nie wiem czy nie zakończę tego bloga, ponieważ nie mam weny. ;c I teraz kieruję pytanie do was. Chcecie żebym zakończyła tego bloga pisząc epilog czy może dacie mi chwilę czasu i poczekacie aż wróci mi wena na dalszy ciąg opowiadania?
- Mały śpi? - zapytałam podchodząc do łóżka.
- Jak suseł. - odpowiedział i posłał mi ten swój cudy uśmiech pokazujący rządek śnieżnobiałych zębów. Położyłam się na łóżko i wtuliłam w Mo. Leżeliśmy w ciszy nie chcąc jej przerywać. Po dłuższej chwili jednak Mo się odezwał:
- Kocham Cię - powiedział i na moich ustach złożył namiętny pocałunek.
- Też Cię kocham - odpowiedziałam. - Najmocniej na świecie - dodałam po chwili i tym razem to ja złożyłam na jego ustach namiętny pocałunek. W końcu powoli zaczęliśmy pozbywać się nawzajem swoich ubrań. W pewnym momencie nie mieliśmy na sobie już nic. Z każdym pocałunkiem pragnęliśmy siebie jeszcze bardziej. Zmęczeni opadliśmy na łóżko i odlecieliśmy do krainy snów.
Następnego dnia:
Obudziłam się wcześnie rano pomimo tego, że późno poszłam spać. Mo jeszcze spał, więc postanowiłam iść sprawdzić czy nasz synek jeszcze śpi. Nathaniel siedział w łóżeczku, ale nie spał. Bawił się swoim ulubionym pluszakiem. Przez jakiś czas stałam i wpatrywałam się w niego jak w obrazek, gdy nagle na swoich biodrach poczułam czyjeś ręce. Odwróciłam się i ujrzałam nikogo innego jak Leitnera.
- Hej kochanie.
- Cześć śpiochu - powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
- Spodziewałem się czegoś więcej - powiedział i pocałowałam go w usta.
- Takie powitanie mi się bardziej podoba - powiedział, a ja podeszłam do łóżeczka, aby wziąć małego na ręce. Moritz poszedł do łazienki się ogarnąć, a ja w tym czasie nakarmiłam i przebrałam małego. Kiedy Mo wyszedł z łazienki zaczął bawić się z małym, a ja poszłam się ubrać, uczesać i pomalować. Po jakiś 20 minutach wyszłam gotowa.
- Kochanie, idziemy na śniadanie i ruszamy w dalszą drogę - oznajmił mój ukochany. - Wszystko już zebrałem. - dodał i wyszliśmy z pokoju udając się do tutejszej restauracji. Czekali już tam na nas Weronika i Lewy.
- Hej! - przywitali się.
- Hej - odpowiedzieliśmy równocześnie. Weronika wstała i wzięła ode mnie małego. Wszyscy zasiedliśmy i zaczęliśmy konsumować wcześniej zamówione dania przez Roberta. Po zjedzonym śniadaniu udaliśmy się każdy do swojego samochodu i ruszyliśmy w dalszą drogę. Byliśmy już w Polsce. Nie miałam pojęcia gdzie dokładnie jedziemy, ale już się cieszyłam. Po około 10 godzinach jazdy z przerwami dojechaliśmy w końcu w wyznaczone miejsce. Naszym docelowym miejscem okazał się Hel. Ostatnim razem byłam tu kiedy miałam 14 lat. Byłam wtedy szczęśliwą nastolatką, która miała pełną i kochającą rodzinę. Na samo wspomnienie po policzku spłynęła mi łza co nie uszło uwadze Moritz'a.
- Kochanie, czemu płaczesz?
- Przypomniałam sobie czasy kiedy byłam tutaj z rodzicami. Byliśmy wtedy szczęśliwą rodziną, a teraz ?
- To nie jest twoja wina - powiedział i przytulił mnie. Siedzieliśmy tak przez chwilę dopóki nie przerwała nam Weronika, która chcąc wyjąć małego otworzyła drzwi. Przyjaciółka zabrała małego do siebie i Roberta. Wysiedliśmy z auta. Mo poszedł do bagażnika i wyjął z niego dwie duże walizki co wywołało u mnie zdziwienie.
- Kochanie, aż tak dużo walizek jak na jeden dzień? - zapytałam, ale wiedziałam już, że ten wyjazd będzie dłuższy.
- Oj, ten jeden dzień to tylko ściema - powiedział i niewinnie się uśmiechnął. Popatrzyłam na niego i aż nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
- Oj, misiu przecież wiem - powiedziałam i pocałowałam go namiętnie.
- A to za co? - zdziwił się.
- Ty już wiesz za co - odpowiedziałam i chciałam wziąć jedną walizkę.
- A ty się nie zapędzasz?
- Przecież nie jestem chora ani ciężarna - odparłam chodź tego drugiego nie byłam pewna.
- Pewien bym nie był. Po twoim ostatnim zachowaniu to bym sie nad tym drugim zastanowił - powiedział.
- A może i masz rację.
- Dobra koniec tego, idziemy do pokoju póki mamy wolne od małego - oznajmił Mo. Hotel, w którym się zatrzymaliśmy był naprawdę piękny. Weszliśmy do środka i podeszliśmy do recepcji. Mój ukochany odebrał pokój i ruszyliśmy do niego. Pomieszczenie, w którym mieliśmy mieszkać było tak samo szykowne co wcześniejsze pomieszczenia. Spojrzałam na zegarek, który znajdował się na jednej z półek i wskazywał 20:20. Jedyne o czym teraz marzyłam to, to aby położyć się i zasnąć zapominając o wspomnieniach, które zajmowały pierwszorzędne myśli w mojej głowie.
- Słońce, może pójdziemy na spacer? - spytał Mo. Może i ten spacer dobrze mi zrobi. Tylko ja i on.
- Jasne - zgodziłam się. Napisałam sms'a do Weroniki, że wychodzimy na spacer i opuściliśmy nasz apartament. Przechadzaliśmy sie po różnych miejscach aż w końcu dotarliśmy na plaże. Szliśmy wzdłuż wody. Kiedy dotarliśmy na koniec plaży zobaczyłam coś czego nie powinnam. To kompletnie odmieniło moje spojrzenie na ojca.
*************************************************************************
Przepraszam, że taki krótki ponownie z resztą. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Nie wiem czy nie zakończę tego bloga, ponieważ nie mam weny. ;c I teraz kieruję pytanie do was. Chcecie żebym zakończyła tego bloga pisząc epilog czy może dacie mi chwilę czasu i poczekacie aż wróci mi wena na dalszy ciąg opowiadania?
sobota, 8 czerwca 2013
Rozdział 34
5 miesięcy później :
Klaudia:
Wszystko wróciło do normy. Jestem szczęśliwą narzeczoną wspaniałego chłopaka oraz mamą już półrocznego synka. Życie znowu daje mi wielką radość. Codziennie budzę się obok najważniejszego z dwóch mężczyzn w moim życiu. Zdarza się, że mamy gorsze i lepsze dni, ale nie ma związku bez kłótni. Dzisiaj podopieczni Jürgen'a mają wolne, więc razem z Weroniką i Robertem wybieramy się za miasto. Nie mam pojęcia gdzie dokładnie jedziemy, ponieważ wyjazd organizują chłopaki. Byłam już gotowa, zostało mi tylko ubranie Nathaniela. Weszłam do pokoju małego i udałam się do szafki po jego ubranka. Z gotowym strojem podeszłam do łóżeczka i ujrzałam jak Nathan spokojnie sobie w nim leży obserwując otoczenie dookoła. Wzięłam go na ręce i ubrałam.
- Kochanie, przyjechali! - zawołał z dołu mój ukochany.
- Zaraz zejdziemy. - powiedziałam głośnym tonem. Mały był ubrany, więc opuściliśmy jego pokój i udaliśmy się do salonu. Wchodząc ujrzałam roześmianych gości wraz z Mo.
- Wam co tak wesoło?
- Bobek opowiadał historię ze swojego dzieciństwa. - powiedział Moritz prawie dławiąc się śmiechem.
- Strażak, jeżeli chcesz żeby Nathaniel stracił tatę to poopowiadaj mu jeszcze śmieszne historię. - powiedziałam.
- Okey.
- Kochanie, zaraz wracam. - powiedział młody piłkarz całując mnie i Nathana w czółko, a Lewandowski puścił mu oczko. Był to zły znak. Mogło to tylko oznaczać, że coś knują. Nie chcąc zabierać im frajdy poszłam do kuchni i zaraz za mną udała się przyjaciółka.
- Chcesz coś do picia? - zapytałam.
- Wody, jak bym mogła prosić. - odpowiedziała ciężarna. Podeszłam do szafki, wyjęłam z niej szklankę i nalałam do niej wody. Podałam przyjaciółce i zaczęłam zastanawiać się co zrobić na śniadanie. Po chwili namysłu postanowiłam zrobić kanapki. Mały bezpiecznie siedział na kolanach u swojej ulubionej cioci, więc ja spokojnie zabrałam się za przygotowywanie śniadania. Po jakiś 10 minutach na stole stało już gotowe. Nie czekając na chłopaków zaczęłyśmy zajadać się kanapkami. Jedząc drugą kanapkę nagle poczułam jak robi mi się nie dobrze. Poderwałam się szybko z miejsca i pobiegłam w kierunku toalety. Było to trochę dziwne, ponieważ od kilku dni dziwnie się czuję, mam zmiany nastroju. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że od tygodnia nie dostałam miesiączki, a powinnam. Doprowadziłam się do porządku i zeszłam do kuchni, gdzie siedzieli już wszyscy. Teraz Nathaniel siedział na kolanach u swojego chrzestnego.
- Co za piękny widok. - powiedziałam posyłając im uśmiech.
- Kochanie, co ty taka blada? - spytał zmartwiony Mo.
- Źle się poczułam, ale już wszystko dobrze.
- Na pewno?
- Tak. - odpowiedziałam.
- Może pojedziemy do lekarza?
- Do jedynego lekarza jakiego muszę się udać to ginekolog. -pomyślałam. - Nie nie trzeba. Na prawdę już wszystko dobrze.
- Jeżeli tak mówisz to dobrze, ale jak coś to mów.
- Będę waliła jak w dym.
- To co zbieramy się? - zapytał Robert.
- Jasne. - powiedzieliśmy równocześnie.
- Tylko skoczę na górę po rzeczy. - powiedziałam po chwili.
- Nic nie będzie Ci potrzebne. - powiedział Mo.
- Ale dla małego.
- Wszystko mam w samochodzie.
- No dobrze. - powiedziałam i wszyscy zaczęliśmy się zbierać. Po niecałych 10 minutach byliśmy gotowi, aby wyruszyć w drogę.
Moritz:
Kiedy się obudziłem Klaudia jeszcze spała. Postanowiłem zajrzeć do Nathana, ale on też jeszcze spał. Wróciłem do pokoju. Z szafy wyciągnąłem swoje ulubione spodnie i bluzkę i udałem się do łazienki. Po chwili wyszedłem gotowy i poszedłem na dół do kuchni. Zrobiłem sobie kawę i poszedłem do salonu. Usiadłem wygodnie na kanapie i włączyłem telewizor. Leciały akurat wiadomości sportowe. Z początku je oglądałem, ale po chwili zorientowałem się, że to powtórka. Bez celu wpatrywałem się w ekran telewizora. Po dłuższej chwili zacząłem rozmyślać nad moim życiem. Wiedziałem, że nie mogę stracić Klaudii i Nathaniela, za wiele dla mnie znaczą. Razem z Lewym przygotowaliśmy dla dziewczyn niespodziankę w postaci wakacji na Mazurach. Od dłuższego czasu wspominały, że dawno nie były w Polsce i z chęcią by tam pojechały. Z trenerem wszystko ustaliliśmy. Co prawda trzeba było go przekonywać, ale na szczęście się zgodził. Miałem tylko nadzieję, że Klaudii spodoba się ta niespodzianka. Powiedziałem jej, że jedziemy za miasto.
**************************************************************************
W końcu udało mi się napisać rozdział, ale krótki :c Przepraszam, że dopiero teraz dodaję, ale koniec szkoły i oceny muszę poprawiać :) Mam nadzieję, że wam się spodoba. Jeżeli czytacie to zostawcie komentarz :)
- Kochanie, przyjechali! - zawołał z dołu mój ukochany.
- Zaraz zejdziemy. - powiedziałam głośnym tonem. Mały był ubrany, więc opuściliśmy jego pokój i udaliśmy się do salonu. Wchodząc ujrzałam roześmianych gości wraz z Mo.
- Wam co tak wesoło?
- Bobek opowiadał historię ze swojego dzieciństwa. - powiedział Moritz prawie dławiąc się śmiechem.
- Strażak, jeżeli chcesz żeby Nathaniel stracił tatę to poopowiadaj mu jeszcze śmieszne historię. - powiedziałam.
- Okey.
- Kochanie, zaraz wracam. - powiedział młody piłkarz całując mnie i Nathana w czółko, a Lewandowski puścił mu oczko. Był to zły znak. Mogło to tylko oznaczać, że coś knują. Nie chcąc zabierać im frajdy poszłam do kuchni i zaraz za mną udała się przyjaciółka.
- Chcesz coś do picia? - zapytałam.
- Wody, jak bym mogła prosić. - odpowiedziała ciężarna. Podeszłam do szafki, wyjęłam z niej szklankę i nalałam do niej wody. Podałam przyjaciółce i zaczęłam zastanawiać się co zrobić na śniadanie. Po chwili namysłu postanowiłam zrobić kanapki. Mały bezpiecznie siedział na kolanach u swojej ulubionej cioci, więc ja spokojnie zabrałam się za przygotowywanie śniadania. Po jakiś 10 minutach na stole stało już gotowe. Nie czekając na chłopaków zaczęłyśmy zajadać się kanapkami. Jedząc drugą kanapkę nagle poczułam jak robi mi się nie dobrze. Poderwałam się szybko z miejsca i pobiegłam w kierunku toalety. Było to trochę dziwne, ponieważ od kilku dni dziwnie się czuję, mam zmiany nastroju. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że od tygodnia nie dostałam miesiączki, a powinnam. Doprowadziłam się do porządku i zeszłam do kuchni, gdzie siedzieli już wszyscy. Teraz Nathaniel siedział na kolanach u swojego chrzestnego.
- Co za piękny widok. - powiedziałam posyłając im uśmiech.
- Kochanie, co ty taka blada? - spytał zmartwiony Mo.
- Źle się poczułam, ale już wszystko dobrze.
- Na pewno?
- Tak. - odpowiedziałam.
- Może pojedziemy do lekarza?
- Do jedynego lekarza jakiego muszę się udać to ginekolog. -pomyślałam. - Nie nie trzeba. Na prawdę już wszystko dobrze.
- Jeżeli tak mówisz to dobrze, ale jak coś to mów.
- Będę waliła jak w dym.
- To co zbieramy się? - zapytał Robert.
- Jasne. - powiedzieliśmy równocześnie.
- Tylko skoczę na górę po rzeczy. - powiedziałam po chwili.
- Nic nie będzie Ci potrzebne. - powiedział Mo.
- Ale dla małego.
- Wszystko mam w samochodzie.
- No dobrze. - powiedziałam i wszyscy zaczęliśmy się zbierać. Po niecałych 10 minutach byliśmy gotowi, aby wyruszyć w drogę.
Moritz:
Kiedy się obudziłem Klaudia jeszcze spała. Postanowiłem zajrzeć do Nathana, ale on też jeszcze spał. Wróciłem do pokoju. Z szafy wyciągnąłem swoje ulubione spodnie i bluzkę i udałem się do łazienki. Po chwili wyszedłem gotowy i poszedłem na dół do kuchni. Zrobiłem sobie kawę i poszedłem do salonu. Usiadłem wygodnie na kanapie i włączyłem telewizor. Leciały akurat wiadomości sportowe. Z początku je oglądałem, ale po chwili zorientowałem się, że to powtórka. Bez celu wpatrywałem się w ekran telewizora. Po dłuższej chwili zacząłem rozmyślać nad moim życiem. Wiedziałem, że nie mogę stracić Klaudii i Nathaniela, za wiele dla mnie znaczą. Razem z Lewym przygotowaliśmy dla dziewczyn niespodziankę w postaci wakacji na Mazurach. Od dłuższego czasu wspominały, że dawno nie były w Polsce i z chęcią by tam pojechały. Z trenerem wszystko ustaliliśmy. Co prawda trzeba było go przekonywać, ale na szczęście się zgodził. Miałem tylko nadzieję, że Klaudii spodoba się ta niespodzianka. Powiedziałem jej, że jedziemy za miasto.
**************************************************************************
W końcu udało mi się napisać rozdział, ale krótki :c Przepraszam, że dopiero teraz dodaję, ale koniec szkoły i oceny muszę poprawiać :) Mam nadzieję, że wam się spodoba. Jeżeli czytacie to zostawcie komentarz :)
środa, 22 maja 2013
Rozdział 33
Miesiąc później
Klaudia :
Nadal mieszkałam u Adriana i Magdy. Moritz każdego dnia przychodził i błagał mnie, żebym mu uwierzyła, ale ja nie potrafiłam. Przez tydzień siedziałam sama w domu, ponieważ Adrian z rodzinką pojechali do Polski. Mogłam jechać z nimi, ale jednak zdecydowałam się zostać w Dortmundzie. Mama miała napięty harmonogram, ponieważ szukała pracy i umawiała się na randki z Jürgenem. Ja natomiast całe dnie spędzałam w domu z synkiem. Pewnego dnia była ładna pogoda, więc postanowiłam wyjść na spacer z małym, żeby zaczerpnął trochę świeżego powietrza. Spacerując po parku mijałam dużo szczęśliwych par. Pomyśleć, że jeszcze miesiąc temu również byłam szczęśliwa, ale niestety Mo postanowił to przerwać. Zastanawiałam się tylko czy nadal darzy mnie uczuciem tak jak jego. Cholernie chciałam, żeby wrócił, był przy mnie, przy nas, ale nie mogłam zapomnieć tego widoku ze szpitala. Zaczęłam powoli kierować się już do domu, ponieważ zrobiło się chłodno i nie chciałam, żeby Nathan się przeziębił. Po jakiś 20 minutach byliśmy na miejscu. Pod domem stał nie kto inny jak Moritz. Każdego dnia po treningu przychodził do mnie, aby porozmawiać. Za każdym razem odsyłałam go z kwitkiem, ale dzisiaj postanowiłam zrobić wyjątek.
- Cześć. - powiedział.
- Cześć. - odpowiedziałam i zaczęłam wprowadzać wózek po schodkach.
- Daj, pomoge Ci. - powiedział i wziął ode mnie wózek muskając przy tym lekko moją rękę. Brakowało mi jego dotyku. Ogólnie mówiąc brakowało mi jego obecności. Za każdym razem kiedy tu przychodził miałam ochotę się do niego przytulić, ale zawsze się powstrzymywałam. Mo wniósł wózek po schodkach, ja natomiast otworzyłam drzwi. Weszliśmy do środka i rozpłaszczyliśmy się.
- Idź do salonu, ja zaraz wrócę tylko położę małego.
- Mogę ja to zrobić? - zapytał pełen nadziei w oczach. Nie pozostało mi nic innego jak się zgodzić, przecież jest jego ojcem. Piłkarz poszedł na górę z małym, a ja poszłam do kuchni zrobić coś do jedzenia, ponieważ zgłodniałam. Po jakiś 30 minutach obiad był na stole. Dopiero teraz zauważyłam, że w progu stoi pomocnik Borussii i wpatruje się we mnie.
- Długo tu tak stoisz? - zapytałam trochę wkurzona.
- Dość. - odpowiedział z uśmiechem. Na prawdę nie wiem co go tak cieszyło.
- Jesteś głodny? - zapytałam niby to od niechcenia.
- Owszem.
- To siadaj. Zaraz podam. - powiedziałam i poszłam nałożyć jedzenie na talerz. Posiłek jedliśmy w milczeniu, lecz praktycznie cały czas czułam na sobie jego wzrok. Niezręcznie mi było, więc postanowiłam to przerwać.
- Jestem brudna? Mam coś na twarzy?
- Nie. - opowiedział i wróciłam do dalszego konsumowania posiłku. Po obiedzie pozmywałam naczynia i dołączyłam do Mo, który siedział w salonie. Miałam wielką ochotę usiąść koło niego i wtulić się. Wiedziałam jednak, że nie mogę tak zrobić. Uraziłabym swoją dumę.
- Klaudia jeszcze raz chcę Cię przeprosić i wytłumaczyć Ci wszystko. To nie było tak jak Ci się wydaje.
- Mo ja nie mam ochoty tego słuchać. - powiedziałam oschle.
- Proszę Cię zrozum, że Cię kocham i zależy mi na tobie, na was. Nie potrafię bez was żyć.
- Skończmy nasz temat i porozmawiajmy o chrzcinach małego. Chciałam Cię poinformować, że wszystko jest już załatwione i za tydzień są chrzciny.
- O której?
- O 12 msza w kościele. - powiedziałam oschle. Nie miałam już siły na rozmowę z nim, nie chciałam słuchać jego wyjaśnień. Magda za każdym razem mówiła, żebym dała mu szanse, ale ja zawsze postawiłam na swoim i nie dawałam mu żadnej szansy. Tak było i tym razem. Nie mogłam wymazać z pamięci tamtego obrazu. Za bardzo mnie to bolało. O chrzcinach porozmawialiśmy jeszcze jakiś czas, po czym Mo poszedł do domu, a ja wróciłam do codziennego trybu dnia.
Tydzień później
Dzisiaj są chrzciny Nathaniela. Cały dzień będę skazana na towarzystwo Mo. Z jednej strony to się cieszę. Chciałabym się z nim w końcu pogodzić. Po woli dochodziła 12, więc razem z rodzinką kuzyna udaliśmy się do kościoła. Moja mama była już na miejscu, ponieważ przyjechała z Moritzem. Wysiadłam z samochodu tak jak reszta. Oni poszli do grupki gdzie była moja mama, Weronika, Robert i jeszcze kilka innych osób. Ja natomiast poszłam wyjąć małego z samochodu. Kiedy już byłam przy drzwiach z jego strony poczułam, że ktoś przytula mnie od tyłu. Myślałam, że to będzie Mo, ale to nie był jego zapach, dotyk. Odwróciłam się i zobaczyłam Michała.
- Co ty tu robisz?
- Przeszedłem na chrzest twojego synka. Nie wolno mi?
- Nie nie wolno. - odpowiedziałam oschle. Michał nie tracił czasu i mnie do siebie przytulił.
- Puść mnie! - krzyknęłam.
- Oj przestań. - powiedział i jego ręka zaczęła dotykać moich pośladków.
- Zostaw mnie! Puść! - krzyczałam.
- Nie słyszałeś co powiedziała? Puść ją! - powiedział dobrze znany mi głos, którego od jakiegoś czasu mi brakowało. Michał natychmiastowo mnie puścił, a ja się odwróciłam i wtuliłam w Moritza. Brakowało mi tego. Po moim policzku spłynęła łza a za nią kolejne. Mo podniósł moją głowę tak, aby mógł patrzeć mi w oczy.
- Nie płacz. - powiedział i otarł mi policzek. - Słuchaj wiem, że to nie najlepszy moment, ale chce Ci wszystko wyjaśnić. Proszę pozwól mi na to. Ja wiem jak to mogło wyglądać, ale to naprawdę nie byłem ja. Nigdy bym ... - postanowiłam przerwać jego monolog i pocałowałam go. Już prawie zapomniałam jak smakują jego usta, ale ten moment mi to przypomniał. Z każdym następnym pocałunkiem zatracałam się coraz bardziej.
- Kocham Cię. - powiedziałam i wtuliłam się w jego ramiona, w których czułam się bezpiecznie. W tym momencie stałam się osobą szczęśliwą tak jak wcześniej.
- Ja Ciebie też kocham. - powiedział i tym razem to on mnie pocałował. - Ale chcę, żebyś kogoś poznała.
- Kogo? - zdziwiłam się. Mo dał komuś znak ręką, że ma podejść i ten ktoś to zrobił. Po chwili przede mną stał jak przepuszczam brat mojego ukochanego.
- Poznaj mojego brata Sebastiana. - powiedział, po czym Sebastian podał mi rękę.
- Klaudia. - powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
- Tak dla sprostowania. Wtedy jak widziałaś "Mo" całującego się z tą dziewczyną to tak naprawdę byłem ja. Moja dziewczyna jest pielęgniarką. - powiedział i w tym momencie dołączyła do nas właśnie ta dziewczyna.
- Hej. Jestem Lisa. - powiedziała z uśmiechem co odwzajemniłam.
- Klaudia. - powiedziałam podając jej rękę. Jeszcze chwile porozmawialiśmy, po czym Mo dał znać bratu, że chce pogadać ze mną sam na sam. Do 12 mieliśmy jeszcze chwilę.
- Klaudia wiem, że to co widziałaś w szpitalu Cię zraniło, ale....- nie dane było mu dokończyć, ponieważ jego dopiero zaczynający się monolog postanowiłam zakończyć. Bez chwili zastanowienia znowu go pocałowałam.
- To ja Cię przepraszam. - powiedziałam i wbiłam wzrok w ziemię, lecz nie na długo, ponieważ piłkarz po chwili uniósł ją ręką tak abym mogła patrzeć mu prosto w oczy. - Powinnam Cię wysłuchać, a nie zrobiłam tego.
- To nie ma znaczenia.
- Ma.
- Daj mi skończyć. - powiedział Mo i powrócił do swojego monologu. - Powinienem Ci powiedzieć, że mam brata bliźniaka i że jego dziewczyna pracuje jako pielęgniarka w tym szpitalu. To nie jest tylko twoja wina, ja też zawiniłem, bo wiedziałem to od dłuższego czasu, ale nie wiedziałem jak tobie to powiedzieć.
- Więcej zawiniłam ja. Nie powinnam na Ciebie tak naskakiwać i mam nadzieję, że mi to wybaczysz. - powiedziałam i z niecierpliwością oczekiwałam odpowiedzi.
- Klaudia, dla mnie to teraz nie ma znaczenia. Ważne jest to, że mi wybaczyłaś. Zapewniam Cię, że gdybym zobaczył jak się z kimś obściskujesz, albo jakąś dziewczynę podobną do Ciebie tak jak w moim przypadku to zareagował bym tak samo.
- Ale mogłam... - nie dane było mi skończyć.
- Przestań z tym, ale. Było minęło. Czasu nie cofniemy. Cieszmy się tym co jest teraz i co będzie. - powiedział mój ukochany i pocałował. Z każdym następnym pocałunkiem robiło się namiętniej.
- No malutki zobacz, rodzice się w końcu pogodzili. - usłyszałam głos napastnika Borussii, który trzymał małego na rękach.
- W końcu. - dodała Weronika.
- Jak Nathan znalazł się u Ciebie na rękach? - zapytałam zdziwiona.
- Kochani, już czas! - krzyknęła moja mama i całą gromadą ruszyliśmy. Wszystko poszło zgodnie z planem. Po niecałej godzinie byliśmy już w domu. Za cały poczęstunek odpowiedzialna była moja mama wraz z panią Leitner. Wszystko przebiegło w miłej rodzinnej atmosferze. Rozmawiałam z Weroniką, kiedy Mo wyrwał mnie z rozmowy i porwał na środek.
- Mogę prosić o uwagę! - zaczął tak aby wszyscy na nas spojrzeli. - A więc tak wiem, że nie raz mieliśmy słabsze momenty w naszym związku. Wiem, że ta ostatnia kłótnia postawiła nasz związek na mecie, ale ja się tak łatwo nie poddałem. Nie wiem czy to nadal aktualne, więc zapytam jeszcze raz. - powiedział i ukląkł przede mną. - Klaudia, kochanie zostaniesz moją żoną? - zapytał i w moich oczach pojawiły się łzy.
- Oczywiście, że tak głupku. - powiedziałam i łzy mimowolnie zaczęły spływać po moich policzkach. Mo wstał i przytulił mnie mówiąc:
- Kocham Cię i proszę nie płacz więcej.
- Też Cię Kocham najbardziej na świcie i jeszcze Nathaniela. - powiedziałam i na ustach poczułam słodkie wargi piłkarza.
- No i teraz będzie tylko z górki! - krzyknął Lewusek, a ja się tylko uśmiechnęłam. Miałam nadzieję, że mówi prawdę. Cała ''imprezka'' zakończyła się o 20. Pomogłam posprzątać mamie i pani Leitner, a następnie poszłam się spakować. Około 23 byliśmy już w domu. Mo położył małego spać, a ja w tym czasie poszłam do łazienki się ogarnąć. Kiedy znalazłam się w łóżku obok jednej z najważniejszych osób w moim życiu czułam się szczęśliwa. Wiedziałam, że teraz mam przy sobie wszystkie najważniejsze mi osoby. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos ukochanego:
- Słońce nad czym tak rozmyślasz?
- Nad życiem. - odpowiedziałam i przyjęłam taką pozycję, żebym mogła spojrzeć mu prosto w oczy. Chwilę wpatrywaliśmy się sobie w oczy, lecz po chwili wargi piłkarza lekko musnęły moje. Nie poprzestało jednak na tym. Teraz to moje usta zbliżyły sie do ust piłkarza i złożyły na nich namiętny i pełen pasji pocałunek. Młody piłkarz nie puścił tego płazem i zaczął mnie całować coraz bardziej zachłannie. Po chwili namiętnych pocałunków pomocnik Borussii przyjął taką pozycję, że był na górze natomiast ja na dole. Zaczęliśmy pozbywać się w swoich ubrań, po chwili nie mieliśmy na sobie nic. Wszystkie nasze ubrania były porozrzucane po pokoju. Leitner całował moje usta, a następnie schodził coraz niżej a dotarł do najbardziej najczulszego miejsca. Zaczął całować wnętrze moich ud co dawało mi niesamowitą przyjemność. W pewnym momencie rozpłynęłam się. Po chwili Moritz powrócił do całowania moich ust. W pewnym momencie Mo spojrzał mi prosto w oczy. Wiedziałam o co mu chodzi, więc na znak zgody pocałowałam go i ruszył do dalszych działań.
************************************************************************
Dodaje wcześniej niż zwykle, ponieważ naszła mnie wena, ale i w od piątku zaczynam przygotowania do wycieczki i zaplanowanego już weekendu. :) Nie mogę się doczekać meczu, który dzięki mojej kochanej przyjaciółce obejrzę razem z nią w kinie <3 W następnym tygodniu rozdział najprawdopodobniej pojawi się pod koniec tygodnia, ponieważ w poniedziałek jadę do Berlina :)
Mam nadzieję, że rozdział wam przypadnie do gustu :D Jeżeli czytacie, to proszę o komentarz :) Myślę, że coraz większymi krokami zbliżam się do zakończenia losów tych bohaterów :)
Klaudia :
Nadal mieszkałam u Adriana i Magdy. Moritz każdego dnia przychodził i błagał mnie, żebym mu uwierzyła, ale ja nie potrafiłam. Przez tydzień siedziałam sama w domu, ponieważ Adrian z rodzinką pojechali do Polski. Mogłam jechać z nimi, ale jednak zdecydowałam się zostać w Dortmundzie. Mama miała napięty harmonogram, ponieważ szukała pracy i umawiała się na randki z Jürgenem. Ja natomiast całe dnie spędzałam w domu z synkiem. Pewnego dnia była ładna pogoda, więc postanowiłam wyjść na spacer z małym, żeby zaczerpnął trochę świeżego powietrza. Spacerując po parku mijałam dużo szczęśliwych par. Pomyśleć, że jeszcze miesiąc temu również byłam szczęśliwa, ale niestety Mo postanowił to przerwać. Zastanawiałam się tylko czy nadal darzy mnie uczuciem tak jak jego. Cholernie chciałam, żeby wrócił, był przy mnie, przy nas, ale nie mogłam zapomnieć tego widoku ze szpitala. Zaczęłam powoli kierować się już do domu, ponieważ zrobiło się chłodno i nie chciałam, żeby Nathan się przeziębił. Po jakiś 20 minutach byliśmy na miejscu. Pod domem stał nie kto inny jak Moritz. Każdego dnia po treningu przychodził do mnie, aby porozmawiać. Za każdym razem odsyłałam go z kwitkiem, ale dzisiaj postanowiłam zrobić wyjątek.
- Cześć. - powiedział.
- Cześć. - odpowiedziałam i zaczęłam wprowadzać wózek po schodkach.
- Daj, pomoge Ci. - powiedział i wziął ode mnie wózek muskając przy tym lekko moją rękę. Brakowało mi jego dotyku. Ogólnie mówiąc brakowało mi jego obecności. Za każdym razem kiedy tu przychodził miałam ochotę się do niego przytulić, ale zawsze się powstrzymywałam. Mo wniósł wózek po schodkach, ja natomiast otworzyłam drzwi. Weszliśmy do środka i rozpłaszczyliśmy się.
- Idź do salonu, ja zaraz wrócę tylko położę małego.
- Mogę ja to zrobić? - zapytał pełen nadziei w oczach. Nie pozostało mi nic innego jak się zgodzić, przecież jest jego ojcem. Piłkarz poszedł na górę z małym, a ja poszłam do kuchni zrobić coś do jedzenia, ponieważ zgłodniałam. Po jakiś 30 minutach obiad był na stole. Dopiero teraz zauważyłam, że w progu stoi pomocnik Borussii i wpatruje się we mnie.
- Długo tu tak stoisz? - zapytałam trochę wkurzona.
- Dość. - odpowiedział z uśmiechem. Na prawdę nie wiem co go tak cieszyło.
- Jesteś głodny? - zapytałam niby to od niechcenia.
- Owszem.
- To siadaj. Zaraz podam. - powiedziałam i poszłam nałożyć jedzenie na talerz. Posiłek jedliśmy w milczeniu, lecz praktycznie cały czas czułam na sobie jego wzrok. Niezręcznie mi było, więc postanowiłam to przerwać.
- Jestem brudna? Mam coś na twarzy?
- Nie. - opowiedział i wróciłam do dalszego konsumowania posiłku. Po obiedzie pozmywałam naczynia i dołączyłam do Mo, który siedział w salonie. Miałam wielką ochotę usiąść koło niego i wtulić się. Wiedziałam jednak, że nie mogę tak zrobić. Uraziłabym swoją dumę.
- Klaudia jeszcze raz chcę Cię przeprosić i wytłumaczyć Ci wszystko. To nie było tak jak Ci się wydaje.
- Mo ja nie mam ochoty tego słuchać. - powiedziałam oschle.
- Proszę Cię zrozum, że Cię kocham i zależy mi na tobie, na was. Nie potrafię bez was żyć.
- Skończmy nasz temat i porozmawiajmy o chrzcinach małego. Chciałam Cię poinformować, że wszystko jest już załatwione i za tydzień są chrzciny.
- O której?
- O 12 msza w kościele. - powiedziałam oschle. Nie miałam już siły na rozmowę z nim, nie chciałam słuchać jego wyjaśnień. Magda za każdym razem mówiła, żebym dała mu szanse, ale ja zawsze postawiłam na swoim i nie dawałam mu żadnej szansy. Tak było i tym razem. Nie mogłam wymazać z pamięci tamtego obrazu. Za bardzo mnie to bolało. O chrzcinach porozmawialiśmy jeszcze jakiś czas, po czym Mo poszedł do domu, a ja wróciłam do codziennego trybu dnia.
Tydzień później
Dzisiaj są chrzciny Nathaniela. Cały dzień będę skazana na towarzystwo Mo. Z jednej strony to się cieszę. Chciałabym się z nim w końcu pogodzić. Po woli dochodziła 12, więc razem z rodzinką kuzyna udaliśmy się do kościoła. Moja mama była już na miejscu, ponieważ przyjechała z Moritzem. Wysiadłam z samochodu tak jak reszta. Oni poszli do grupki gdzie była moja mama, Weronika, Robert i jeszcze kilka innych osób. Ja natomiast poszłam wyjąć małego z samochodu. Kiedy już byłam przy drzwiach z jego strony poczułam, że ktoś przytula mnie od tyłu. Myślałam, że to będzie Mo, ale to nie był jego zapach, dotyk. Odwróciłam się i zobaczyłam Michała.
- Co ty tu robisz?
- Przeszedłem na chrzest twojego synka. Nie wolno mi?
- Nie nie wolno. - odpowiedziałam oschle. Michał nie tracił czasu i mnie do siebie przytulił.
- Puść mnie! - krzyknęłam.
- Oj przestań. - powiedział i jego ręka zaczęła dotykać moich pośladków.
- Zostaw mnie! Puść! - krzyczałam.
- Nie słyszałeś co powiedziała? Puść ją! - powiedział dobrze znany mi głos, którego od jakiegoś czasu mi brakowało. Michał natychmiastowo mnie puścił, a ja się odwróciłam i wtuliłam w Moritza. Brakowało mi tego. Po moim policzku spłynęła łza a za nią kolejne. Mo podniósł moją głowę tak, aby mógł patrzeć mi w oczy.
- Nie płacz. - powiedział i otarł mi policzek. - Słuchaj wiem, że to nie najlepszy moment, ale chce Ci wszystko wyjaśnić. Proszę pozwól mi na to. Ja wiem jak to mogło wyglądać, ale to naprawdę nie byłem ja. Nigdy bym ... - postanowiłam przerwać jego monolog i pocałowałam go. Już prawie zapomniałam jak smakują jego usta, ale ten moment mi to przypomniał. Z każdym następnym pocałunkiem zatracałam się coraz bardziej.
- Kocham Cię. - powiedziałam i wtuliłam się w jego ramiona, w których czułam się bezpiecznie. W tym momencie stałam się osobą szczęśliwą tak jak wcześniej.
- Ja Ciebie też kocham. - powiedział i tym razem to on mnie pocałował. - Ale chcę, żebyś kogoś poznała.
- Kogo? - zdziwiłam się. Mo dał komuś znak ręką, że ma podejść i ten ktoś to zrobił. Po chwili przede mną stał jak przepuszczam brat mojego ukochanego.
- Poznaj mojego brata Sebastiana. - powiedział, po czym Sebastian podał mi rękę.
- Klaudia. - powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
- Tak dla sprostowania. Wtedy jak widziałaś "Mo" całującego się z tą dziewczyną to tak naprawdę byłem ja. Moja dziewczyna jest pielęgniarką. - powiedział i w tym momencie dołączyła do nas właśnie ta dziewczyna.
- Hej. Jestem Lisa. - powiedziała z uśmiechem co odwzajemniłam.
- Klaudia. - powiedziałam podając jej rękę. Jeszcze chwile porozmawialiśmy, po czym Mo dał znać bratu, że chce pogadać ze mną sam na sam. Do 12 mieliśmy jeszcze chwilę.
- Klaudia wiem, że to co widziałaś w szpitalu Cię zraniło, ale....- nie dane było mu dokończyć, ponieważ jego dopiero zaczynający się monolog postanowiłam zakończyć. Bez chwili zastanowienia znowu go pocałowałam.
- To ja Cię przepraszam. - powiedziałam i wbiłam wzrok w ziemię, lecz nie na długo, ponieważ piłkarz po chwili uniósł ją ręką tak abym mogła patrzeć mu prosto w oczy. - Powinnam Cię wysłuchać, a nie zrobiłam tego.
- To nie ma znaczenia.
- Ma.
- Daj mi skończyć. - powiedział Mo i powrócił do swojego monologu. - Powinienem Ci powiedzieć, że mam brata bliźniaka i że jego dziewczyna pracuje jako pielęgniarka w tym szpitalu. To nie jest tylko twoja wina, ja też zawiniłem, bo wiedziałem to od dłuższego czasu, ale nie wiedziałem jak tobie to powiedzieć.
- Więcej zawiniłam ja. Nie powinnam na Ciebie tak naskakiwać i mam nadzieję, że mi to wybaczysz. - powiedziałam i z niecierpliwością oczekiwałam odpowiedzi.
- Klaudia, dla mnie to teraz nie ma znaczenia. Ważne jest to, że mi wybaczyłaś. Zapewniam Cię, że gdybym zobaczył jak się z kimś obściskujesz, albo jakąś dziewczynę podobną do Ciebie tak jak w moim przypadku to zareagował bym tak samo.
- Ale mogłam... - nie dane było mi skończyć.
- Przestań z tym, ale. Było minęło. Czasu nie cofniemy. Cieszmy się tym co jest teraz i co będzie. - powiedział mój ukochany i pocałował. Z każdym następnym pocałunkiem robiło się namiętniej.
- No malutki zobacz, rodzice się w końcu pogodzili. - usłyszałam głos napastnika Borussii, który trzymał małego na rękach.
- W końcu. - dodała Weronika.
- Jak Nathan znalazł się u Ciebie na rękach? - zapytałam zdziwiona.
- Kochani, już czas! - krzyknęła moja mama i całą gromadą ruszyliśmy. Wszystko poszło zgodnie z planem. Po niecałej godzinie byliśmy już w domu. Za cały poczęstunek odpowiedzialna była moja mama wraz z panią Leitner. Wszystko przebiegło w miłej rodzinnej atmosferze. Rozmawiałam z Weroniką, kiedy Mo wyrwał mnie z rozmowy i porwał na środek.
- Mogę prosić o uwagę! - zaczął tak aby wszyscy na nas spojrzeli. - A więc tak wiem, że nie raz mieliśmy słabsze momenty w naszym związku. Wiem, że ta ostatnia kłótnia postawiła nasz związek na mecie, ale ja się tak łatwo nie poddałem. Nie wiem czy to nadal aktualne, więc zapytam jeszcze raz. - powiedział i ukląkł przede mną. - Klaudia, kochanie zostaniesz moją żoną? - zapytał i w moich oczach pojawiły się łzy.
- Oczywiście, że tak głupku. - powiedziałam i łzy mimowolnie zaczęły spływać po moich policzkach. Mo wstał i przytulił mnie mówiąc:
- Kocham Cię i proszę nie płacz więcej.
- Też Cię Kocham najbardziej na świcie i jeszcze Nathaniela. - powiedziałam i na ustach poczułam słodkie wargi piłkarza.
- No i teraz będzie tylko z górki! - krzyknął Lewusek, a ja się tylko uśmiechnęłam. Miałam nadzieję, że mówi prawdę. Cała ''imprezka'' zakończyła się o 20. Pomogłam posprzątać mamie i pani Leitner, a następnie poszłam się spakować. Około 23 byliśmy już w domu. Mo położył małego spać, a ja w tym czasie poszłam do łazienki się ogarnąć. Kiedy znalazłam się w łóżku obok jednej z najważniejszych osób w moim życiu czułam się szczęśliwa. Wiedziałam, że teraz mam przy sobie wszystkie najważniejsze mi osoby. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos ukochanego:
- Słońce nad czym tak rozmyślasz?
- Nad życiem. - odpowiedziałam i przyjęłam taką pozycję, żebym mogła spojrzeć mu prosto w oczy. Chwilę wpatrywaliśmy się sobie w oczy, lecz po chwili wargi piłkarza lekko musnęły moje. Nie poprzestało jednak na tym. Teraz to moje usta zbliżyły sie do ust piłkarza i złożyły na nich namiętny i pełen pasji pocałunek. Młody piłkarz nie puścił tego płazem i zaczął mnie całować coraz bardziej zachłannie. Po chwili namiętnych pocałunków pomocnik Borussii przyjął taką pozycję, że był na górze natomiast ja na dole. Zaczęliśmy pozbywać się w swoich ubrań, po chwili nie mieliśmy na sobie nic. Wszystkie nasze ubrania były porozrzucane po pokoju. Leitner całował moje usta, a następnie schodził coraz niżej a dotarł do najbardziej najczulszego miejsca. Zaczął całować wnętrze moich ud co dawało mi niesamowitą przyjemność. W pewnym momencie rozpłynęłam się. Po chwili Moritz powrócił do całowania moich ust. W pewnym momencie Mo spojrzał mi prosto w oczy. Wiedziałam o co mu chodzi, więc na znak zgody pocałowałam go i ruszył do dalszych działań.
************************************************************************
Dodaje wcześniej niż zwykle, ponieważ naszła mnie wena, ale i w od piątku zaczynam przygotowania do wycieczki i zaplanowanego już weekendu. :) Nie mogę się doczekać meczu, który dzięki mojej kochanej przyjaciółce obejrzę razem z nią w kinie <3 W następnym tygodniu rozdział najprawdopodobniej pojawi się pod koniec tygodnia, ponieważ w poniedziałek jadę do Berlina :)
Mam nadzieję, że rozdział wam przypadnie do gustu :D Jeżeli czytacie, to proszę o komentarz :) Myślę, że coraz większymi krokami zbliżam się do zakończenia losów tych bohaterów :)
czwartek, 16 maja 2013
Rozdział 32
- To o co chodzi?
- Widziałam jak Mo obściskiwał się z jakąś pielęgniarką na korytarzu. - powiedziałam i jeszcze bardziej poleciały mi łzy. Magda nic nie mówiąc mocniej przytuliła mnie do siebie. Stałyśmy tak przez chwilę do póki do sali nie wszedł lekarz.
- Dzień Dobry. - przywitał się.
- Dzień Dobry. - odpowiedziałyśmy równocześnie.
- Mam dla pani wypis do podpisu. - powiedział podając mi kartę. - No to może pani się zbierać. Zaraz pielęgniarka przyniesie małego. - powiedział z uśmiechem i opuścił salę.
- Madzia mam do Ciebie, a właściwie do was prośbę.
- Zamieniam się w słuch.
- Mogłabym się u was na kilka dni zatrzymać?
- Jasne, że tak . odpowiedziała i w tym momencie do sali wszedł Adrian z Kamilkiem a za nimi zdyszany Moritz.
- Cześć kochanie. - powiedział Mo i podszedł do mnie. Chciał mnie pocałować, ale ja się odsunęłam. - Co jest? - spytał.
- Nic. - odpowiedziałam. I poszłam się przebrać. Po chwili wyszłam już gotowa. Na sali był już Nathaniel, którego na rękach trzymała żona kuzyna.
- To co jedziemy? - spytał piłkarz.
- Możesz jechać ja z małym jadę do Adriana i Magdy. - powiedziałam oschle.
- Nie, nie zgadzam się. Ty i Nathan jedziecie ze mną do naszego domu.
- Mówię, że jadę do Magdy i zdania nie zmienię. - powiedziałam i skierowałam się do wyjścia. Adrian, Magda, Kamil i Nathan wyszli wcześniej niż ja. Cholernie bolało mnie to co zobaczyłam, ale nadal bardzo go kocham tylko nie wiem czy jestem jeszcze w stanie mu zaufać. Wyszłam przed szpital miałam już kierować się w stronę samochodu, gdzie byli, ale zatrzymał mnie mój jeszcze narzeczony.
- Możesz ze mną porozmawiać? - spytał.
- Myślę, że nie mamy o czym. - odpowiedziałam i ruszyłam w dalszą drogę, lecz daleko nie zaszłam, bo Mo zdążył złapać mnie za rękę. - Puść mnie! - powiedziałam głośno, prawie krzycząc.
- Nie dopóki ze mną nie porozmawiasz. - odpowiedział ostro.
- Moritz myślę, że oboje potrzebujecie czasu, więc puść ją ochłoń i dopiero spróbuj porozmawiać. - wtrącił Adrian. Nic nie powiedziałam tylko ruszyłam w stronę samochodu Adriana. Po chwili dołączył do nas mój kuzyn i zapakowaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy w stronę mojego starego domu. Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Wiedziałam, że moją mamę może zmartwić i zdenerwować to, że nie przyjechałam do domu, ale ja musiałam ochłonąć i wszystko na spokojnie przemyśleć i poukładać. Weszłam do domu i Madzia od razu skierowała się ze mną na górę, aby pokazać mi nasz tymczasowy pokój. Mały smacznie spał więc położyłam go na łóżku, a sama podeszłam do okna i bez sensu wpatrywałam się w przestrzeń za oknem. Wcześniej zastanawiałabym się czy moje życie ma sens, ale odkąd na świat przyszedł mój pierwszy syn jestem pewna, że mam dla kogo żyć. Teraz najważniejszy był dla mnie własnie on. Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu. Na ekranie ujrzałam "Mama" wiedziałam, że ta rozmowa mnie nie ominie, ale nie miałam teraz siły jej tego wszystkiego tłumaczyć. Dla świętego spokoju odebrałam.
- Co to sobie wyobrażasz? Ja tu na was czekam z niecierpliwością, ale do domu wraca sam Mo. Powiesz mi co się stało, że nie wróciłaś z nim? Dlaczego wprowadziłaś się do Adriana? - z jej ust wypłynęła tona pytań.
- Mamo proszę Cię przywieź mi torbę z ubraniami moimi i małego i jeszcze pieluchy.
- Klaudia powiedź mi co ty wyprawiasz?
- Mamo proszę Cie. - powiedziałam.
- Dobra przywioze, ale masz mi to wszystko wytłumaczyć.
- Jak przyjedziesz to Ci wszystko wyjaśnię.
- Mam nadzieję. - powiedziała i rozłączyła się. Odłożyłam telefon i położyłam się obok małego. Nawet nie wiem kiedy, ale usnęłam zmęczona tą sytuacją.
Moritz:
Dzisiaj obudziłem się wcześniej niż zwykle, ponieważ byłem bardzo podekscytowany tym, że Klaudia i Nathaniel wracają dzisiaj do domu.Szybko się ubrałem i zszedłem na dół do kuchni, aby zrobić sobie śniadanie. Ku mojemu zaskoczeniu stało już na stole.
- Dzień Dobry. - powiedziałem wchodząc do kuchni.
- Dzień Dobry. - odpowiedziała mi mama mojej ukochanej. - Głodny?
- Tak troszkę. - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się. Zająłem miejsce przy stole i zacząłem zajadać się kanapkami przygotowanymi przez moją przyszłą teściową. Po skończonym śniadaniu poszedłem na górę i zebrałem rzeczy dla małego. Wszystko już miałem, więc wyciągnąłem telefon i sprawdziłem godzinę. Była dopiero 9. Zszedłem na dół i udałem się do salonu, żeby zabić czas. Usiadłem wygodnie na kanapie i włączyłem telewizor. Ruszyłem w poszukiwaniu czegoś interesującego. Jak zwykle nic nie było, więc włączyłem w stację muzyczną. Siedziałem tak bezczynnie patrząc się w ekran i rozmyślając na tym jak rodzice mogli mi nie powiedzieć, że mam brata bliźniaka. Nie mieściło mi się to w głowie. Od kilku dni mnie to nurtowało, ale przed Klaudią starałem się to ukryć, żeby jej nie denerwować.
- Mo, nie jedziesz po Klaudie? - zapytała mnie pani Asia tym samym wyrywając mnie z moich myśli.
- Co? A tak jadę. - odpowiedziałem i zacząłem się zbierać.
- Coś się stało? Jesteś taki nie obecny. - zmartwiła się rodzicielka Klaudii.
- Niedawno dowiedziałem się, że mam brata bliźniaka. - powiedziałem i na mojej twarzy pojawił się smutek.
- Klaudia wie?
- Nie, nie powiedziałem jej.
- To zdaj sobie sprawę z tego, że możesz mieć przez to problemy.
- Wiem, Tym bardziej, że jego dziewczyna pracuje jako pielęgniarka.
- Módl się, aby Klaudia nie pomyślała, że to ty się obściskujesz z pielęgniarką na korytarzu. - powiedziała Aśka.
- Mam taką nadzieję. - powiedziałem i ruszyłem do wyjścia. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem po moją ukochaną i synka do szpitala. Miałem nadzieję, że nic złego nie wyniknie z tego, że mam bliźniaka. Spojrzałem na samochodowy zegarek, widniała na nim 10. Już powinienem być u Klaudii. Przyśpieszyłem i w ciągu 10 minut dotarłem na miejsce. Wysiadłem z auta i czym prędzej pobiegłem do środka. Cały zdyszany wpadłem na korytarzu na Adriana i Kamila.
- Hej. - powiedziałem ledwo łapiąc oddech.
- Cześć. - odpowiedział Adrian.
- Hej wujek. - powiedział zadowolony Kamil i zaczął zajadać się batonikiem.
- Co ty taki zdyszany?
- Miałem być o 10 i się jak widać spóźniłem.
- A ty nie byłeś tu przed chwilą? - zapytał zdziwiony.
- Nie jakieś niecałe 15 minut temu wyszedłem dopiero z domu.
- Dobra chodź do sali. - powiedział Adi i ruszyliśmy.
- Cześć kochanie. - powiedziałem i chciałem ją pocałować, ale odsunęła się. - Co jest? - spytałem.
- Nic. - odpowiedziała oschle i poszła się przebrać. Po chwili wyszła już przebrana.
- To co jedziemy? - spytałem.
- Możesz jechać, ja z małym jadę do Adriana i Magdy. - powiedziała oschle.
- Nie, nie zgadzam się. Ty i Nathan jedziecie ze mną do NASZEGO domu. te przed ostatnie słowo podkreśliłem.
- Mówię, że jade do Magdy i zdania nie zmiene. - powiedziała i skierowała się do wyjścia. Postąpiłem podobnie. Widziałem jak zmierza do samochodu Adiego, ale postanowiłem z nią jeszcze porozmawiać.
- Możesz ze mną porozmawiać? - spytałem.
- Myślę, że nie mamy o czym. - odpowiedziała i ruszyła w dalszą drogę, lecz daleko nie zaszła, bo zdążyłem złapać ją za rękę. - Puść mnie! - powiedziała głośno, prawie krzycząc.
- Nie dopóki ze mną nie porozmawiasz. - odpowiedziałem ostro.
- Moritz myślę, że oboje potrzebujecie czasu, więc puść ją ochłoń i dopiero spróbuj porozmawiać. - wtrącił Adrian. Wiedząc, że nic nie wskóram ruszyłem do samochodu. Siedziałem tam chwilę i wpatrywałem się w Klaudię. Lecz po chwili odjechali i nie miałem już na kogo patrzeć. Nie wiedząc jak mam ją odzyskać ruszyłem w drogę powrotną do domu. Starałem się jechać wolno, żeby nie spowodować wypadku. Będąc pod domem zaparkowałem samochód i wszedłem do domu. Bez żadnego słowa wyjaśnienia skierowałem się od razu na górę do naszej sypialni. Wszystkie wspomnienia powróciły, zastanawiał mnie fakt czemu mnie tak potraktowała? Co ja takiego zrobiłem? Miałem nadzieję, że mój brat nie ma z tym nic wspólnego. No właśnie brat i w tym momencie mnie olśniło. Klaudia musiała widzieć jak Sebastian całował się z tą swoją dziewczyną Martyn. Próbowałem dodzwonić się do ukochanej, ale niestety odrzucała moje połączenia. Postanowiłem, że pojadę do niej i spróbuję jeszcze raz. Jeżeli to nie wyjdzie będę musiał poprosić Sebastiana o pomoc. Zszedłem na dół, byłem pewien, że spotkam tam mamę Klaudii, ale się myliłem. Skierowałem się do wyjścia i zasiadłem za kółkiem. Nie zastanawiając się długo odpaliłem auto i ruszyłem pod dom Adriana. Miałem nadzieję, że uda mi się ją jakoś przekonać, że to nie mnie widziała i że ja nigdy jej czegoś takiego bym nie zrobił za bardzo ją kocham.
**********************************************************************
Miałam dodać jutro, ale udało mi się dokończyć pisać go dzisiaj. :) Mam nadzieję, że wam się spodoba. Jeżeli już tu jesteście i czytacie to pozostawcie po sobie komentarz. Każdy daje mi chęć do dalszego pisania :)
- Widziałam jak Mo obściskiwał się z jakąś pielęgniarką na korytarzu. - powiedziałam i jeszcze bardziej poleciały mi łzy. Magda nic nie mówiąc mocniej przytuliła mnie do siebie. Stałyśmy tak przez chwilę do póki do sali nie wszedł lekarz.
- Dzień Dobry. - przywitał się.
- Dzień Dobry. - odpowiedziałyśmy równocześnie.
- Mam dla pani wypis do podpisu. - powiedział podając mi kartę. - No to może pani się zbierać. Zaraz pielęgniarka przyniesie małego. - powiedział z uśmiechem i opuścił salę.
- Madzia mam do Ciebie, a właściwie do was prośbę.
- Zamieniam się w słuch.
- Mogłabym się u was na kilka dni zatrzymać?
- Jasne, że tak . odpowiedziała i w tym momencie do sali wszedł Adrian z Kamilkiem a za nimi zdyszany Moritz.
- Cześć kochanie. - powiedział Mo i podszedł do mnie. Chciał mnie pocałować, ale ja się odsunęłam. - Co jest? - spytał.
- Nic. - odpowiedziałam. I poszłam się przebrać. Po chwili wyszłam już gotowa. Na sali był już Nathaniel, którego na rękach trzymała żona kuzyna.
- To co jedziemy? - spytał piłkarz.
- Możesz jechać ja z małym jadę do Adriana i Magdy. - powiedziałam oschle.
- Nie, nie zgadzam się. Ty i Nathan jedziecie ze mną do naszego domu.
- Mówię, że jadę do Magdy i zdania nie zmienię. - powiedziałam i skierowałam się do wyjścia. Adrian, Magda, Kamil i Nathan wyszli wcześniej niż ja. Cholernie bolało mnie to co zobaczyłam, ale nadal bardzo go kocham tylko nie wiem czy jestem jeszcze w stanie mu zaufać. Wyszłam przed szpital miałam już kierować się w stronę samochodu, gdzie byli, ale zatrzymał mnie mój jeszcze narzeczony.
- Możesz ze mną porozmawiać? - spytał.
- Myślę, że nie mamy o czym. - odpowiedziałam i ruszyłam w dalszą drogę, lecz daleko nie zaszłam, bo Mo zdążył złapać mnie za rękę. - Puść mnie! - powiedziałam głośno, prawie krzycząc.
- Nie dopóki ze mną nie porozmawiasz. - odpowiedział ostro.
- Moritz myślę, że oboje potrzebujecie czasu, więc puść ją ochłoń i dopiero spróbuj porozmawiać. - wtrącił Adrian. Nic nie powiedziałam tylko ruszyłam w stronę samochodu Adriana. Po chwili dołączył do nas mój kuzyn i zapakowaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy w stronę mojego starego domu. Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Wiedziałam, że moją mamę może zmartwić i zdenerwować to, że nie przyjechałam do domu, ale ja musiałam ochłonąć i wszystko na spokojnie przemyśleć i poukładać. Weszłam do domu i Madzia od razu skierowała się ze mną na górę, aby pokazać mi nasz tymczasowy pokój. Mały smacznie spał więc położyłam go na łóżku, a sama podeszłam do okna i bez sensu wpatrywałam się w przestrzeń za oknem. Wcześniej zastanawiałabym się czy moje życie ma sens, ale odkąd na świat przyszedł mój pierwszy syn jestem pewna, że mam dla kogo żyć. Teraz najważniejszy był dla mnie własnie on. Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu. Na ekranie ujrzałam "Mama" wiedziałam, że ta rozmowa mnie nie ominie, ale nie miałam teraz siły jej tego wszystkiego tłumaczyć. Dla świętego spokoju odebrałam.
- Co to sobie wyobrażasz? Ja tu na was czekam z niecierpliwością, ale do domu wraca sam Mo. Powiesz mi co się stało, że nie wróciłaś z nim? Dlaczego wprowadziłaś się do Adriana? - z jej ust wypłynęła tona pytań.
- Mamo proszę Cię przywieź mi torbę z ubraniami moimi i małego i jeszcze pieluchy.
- Klaudia powiedź mi co ty wyprawiasz?
- Mamo proszę Cie. - powiedziałam.
- Dobra przywioze, ale masz mi to wszystko wytłumaczyć.
- Jak przyjedziesz to Ci wszystko wyjaśnię.
- Mam nadzieję. - powiedziała i rozłączyła się. Odłożyłam telefon i położyłam się obok małego. Nawet nie wiem kiedy, ale usnęłam zmęczona tą sytuacją.
Moritz:
Dzisiaj obudziłem się wcześniej niż zwykle, ponieważ byłem bardzo podekscytowany tym, że Klaudia i Nathaniel wracają dzisiaj do domu.Szybko się ubrałem i zszedłem na dół do kuchni, aby zrobić sobie śniadanie. Ku mojemu zaskoczeniu stało już na stole.
- Dzień Dobry. - powiedziałem wchodząc do kuchni.
- Dzień Dobry. - odpowiedziała mi mama mojej ukochanej. - Głodny?
- Tak troszkę. - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się. Zająłem miejsce przy stole i zacząłem zajadać się kanapkami przygotowanymi przez moją przyszłą teściową. Po skończonym śniadaniu poszedłem na górę i zebrałem rzeczy dla małego. Wszystko już miałem, więc wyciągnąłem telefon i sprawdziłem godzinę. Była dopiero 9. Zszedłem na dół i udałem się do salonu, żeby zabić czas. Usiadłem wygodnie na kanapie i włączyłem telewizor. Ruszyłem w poszukiwaniu czegoś interesującego. Jak zwykle nic nie było, więc włączyłem w stację muzyczną. Siedziałem tak bezczynnie patrząc się w ekran i rozmyślając na tym jak rodzice mogli mi nie powiedzieć, że mam brata bliźniaka. Nie mieściło mi się to w głowie. Od kilku dni mnie to nurtowało, ale przed Klaudią starałem się to ukryć, żeby jej nie denerwować.
- Mo, nie jedziesz po Klaudie? - zapytała mnie pani Asia tym samym wyrywając mnie z moich myśli.
- Co? A tak jadę. - odpowiedziałem i zacząłem się zbierać.
- Coś się stało? Jesteś taki nie obecny. - zmartwiła się rodzicielka Klaudii.
- Niedawno dowiedziałem się, że mam brata bliźniaka. - powiedziałem i na mojej twarzy pojawił się smutek.
- Klaudia wie?
- Nie, nie powiedziałem jej.
- To zdaj sobie sprawę z tego, że możesz mieć przez to problemy.
- Wiem, Tym bardziej, że jego dziewczyna pracuje jako pielęgniarka.
- Módl się, aby Klaudia nie pomyślała, że to ty się obściskujesz z pielęgniarką na korytarzu. - powiedziała Aśka.
- Mam taką nadzieję. - powiedziałem i ruszyłem do wyjścia. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem po moją ukochaną i synka do szpitala. Miałem nadzieję, że nic złego nie wyniknie z tego, że mam bliźniaka. Spojrzałem na samochodowy zegarek, widniała na nim 10. Już powinienem być u Klaudii. Przyśpieszyłem i w ciągu 10 minut dotarłem na miejsce. Wysiadłem z auta i czym prędzej pobiegłem do środka. Cały zdyszany wpadłem na korytarzu na Adriana i Kamila.
- Hej. - powiedziałem ledwo łapiąc oddech.
- Cześć. - odpowiedział Adrian.
- Hej wujek. - powiedział zadowolony Kamil i zaczął zajadać się batonikiem.
- Co ty taki zdyszany?
- Miałem być o 10 i się jak widać spóźniłem.
- A ty nie byłeś tu przed chwilą? - zapytał zdziwiony.
- Nie jakieś niecałe 15 minut temu wyszedłem dopiero z domu.
- Dobra chodź do sali. - powiedział Adi i ruszyliśmy.
- Cześć kochanie. - powiedziałem i chciałem ją pocałować, ale odsunęła się. - Co jest? - spytałem.
- Nic. - odpowiedziała oschle i poszła się przebrać. Po chwili wyszła już przebrana.
- To co jedziemy? - spytałem.
- Możesz jechać, ja z małym jadę do Adriana i Magdy. - powiedziała oschle.
- Nie, nie zgadzam się. Ty i Nathan jedziecie ze mną do NASZEGO domu. te przed ostatnie słowo podkreśliłem.
- Mówię, że jade do Magdy i zdania nie zmiene. - powiedziała i skierowała się do wyjścia. Postąpiłem podobnie. Widziałem jak zmierza do samochodu Adiego, ale postanowiłem z nią jeszcze porozmawiać.
- Możesz ze mną porozmawiać? - spytałem.
- Myślę, że nie mamy o czym. - odpowiedziała i ruszyła w dalszą drogę, lecz daleko nie zaszła, bo zdążyłem złapać ją za rękę. - Puść mnie! - powiedziała głośno, prawie krzycząc.
- Nie dopóki ze mną nie porozmawiasz. - odpowiedziałem ostro.
- Moritz myślę, że oboje potrzebujecie czasu, więc puść ją ochłoń i dopiero spróbuj porozmawiać. - wtrącił Adrian. Wiedząc, że nic nie wskóram ruszyłem do samochodu. Siedziałem tam chwilę i wpatrywałem się w Klaudię. Lecz po chwili odjechali i nie miałem już na kogo patrzeć. Nie wiedząc jak mam ją odzyskać ruszyłem w drogę powrotną do domu. Starałem się jechać wolno, żeby nie spowodować wypadku. Będąc pod domem zaparkowałem samochód i wszedłem do domu. Bez żadnego słowa wyjaśnienia skierowałem się od razu na górę do naszej sypialni. Wszystkie wspomnienia powróciły, zastanawiał mnie fakt czemu mnie tak potraktowała? Co ja takiego zrobiłem? Miałem nadzieję, że mój brat nie ma z tym nic wspólnego. No właśnie brat i w tym momencie mnie olśniło. Klaudia musiała widzieć jak Sebastian całował się z tą swoją dziewczyną Martyn. Próbowałem dodzwonić się do ukochanej, ale niestety odrzucała moje połączenia. Postanowiłem, że pojadę do niej i spróbuję jeszcze raz. Jeżeli to nie wyjdzie będę musiał poprosić Sebastiana o pomoc. Zszedłem na dół, byłem pewien, że spotkam tam mamę Klaudii, ale się myliłem. Skierowałem się do wyjścia i zasiadłem za kółkiem. Nie zastanawiając się długo odpaliłem auto i ruszyłem pod dom Adriana. Miałem nadzieję, że uda mi się ją jakoś przekonać, że to nie mnie widziała i że ja nigdy jej czegoś takiego bym nie zrobił za bardzo ją kocham.
**********************************************************************
Miałam dodać jutro, ale udało mi się dokończyć pisać go dzisiaj. :) Mam nadzieję, że wam się spodoba. Jeżeli już tu jesteście i czytacie to pozostawcie po sobie komentarz. Każdy daje mi chęć do dalszego pisania :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)